Moje Top 5 Manga & Anime 2019 r.


W tym roku na blog  wkradły się cichaczem mangi i anime. W takim wypadku warto zrobić ranking od najlepszej do najgorszej! No, to jest myśl! Nie przedłużając zacznijmy tę wyliczankę.

Miejsce pierwsze i tym razem nie przypadkowe. Zajmuję właśnie to anime. Przyznam, że dałbym ex aequo parę tytułów, ale jakoś trzeba to pogodzić. Zdecydowałem się na tę produkcję ze względu na całokształt. Demi-chan jest przepełniona ciepłem i zrozumieniem. Relacje uczeń nauczyciel zostały tu fantastycznie pokazane. Dodam, że humor też jest bardzo przyjemny w odbiorze. Co tu pisać więcej? Sami obejrzyjcie.


Zajęła tak wysokie miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze primo najlepsza scena miłosna jaką widziałem w anime (nie hentai), a po drugie primo główna bohaterka to idealna waifu ;3 Poza tymi jakże ważnymi czynnikami jest jeszcze jeden. To jest super komedia typu ecchi czego chcieć więcej?


Początkowo chciałem wstawić tu inną produkcję, ale jednak zdecydowałem się na tą. G.CMay Animation & Film to chińskie studio, które pokazało mi nieco inne podejście do anime. Ukazali w sposób przejrzysty jakie może być nieuczciwe życie esportowca. Mimo, że wiele osób nie uznaje tego za sport to w Quanzhi Gaoshou widać czarno na białym, że rządzi się ono tymi samymi prawami. Dlatego uważam, że poświęcenie odrobiny czasu na obejrzenie tej produkcji będzie wam się opłacało.


Perypetie Narumi chan są mi naprawdę bliskie. Nikt nie zrozumie nerda tak jak inny nerd. Co prawda nie muszę się wstydzić swoich zainteresowań, ale doskonale się orientuje jakie panują stereotypy o otaku. Watakoi to komedia obyczajowa, która została prawie wyczyszczona z typowego humoru jaki można zwykle zobaczyć. Twórcy skupili się bardziej na satyrze sytuacyjnej. 


Co do ostatniego miejsca miałem naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Obejrzałem tyle fantastycznych serii, a nie mam jak ich tu zmieścić. Z tego też powodu po jakże głębokich przemyśleniach (śmiech) wstawiam tu Beztroski Kemping. Anime i manga jest naprawdę uspakajające, a do tego całkiem dobrze zachęca do aktywności fizycznych. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to swojego rodzaju seria edukacyjna dla nowicjuszy. Podsumowując oglądając uczymy się i uspokajamy! Ideał.


Tak się przedstawia moja topka mang i anime. Między czasie pojawiło się parę ciekawych serii i sezonów, które oglądam. Będzie o czym pisać na początku roku :D

Udostępnij:

Moje Top 5 Gier 2019 r.


Minął rok, a potem drugi. Zaczął się już trzeci jak prowadzę tego bloga. Mamy końcówkę 2019 r. przyszła pora, abym przedstawił  najlepsze produkcje jakie ograłem w mijających dwunastu miesiącach.

O ile w zeszłym roku miałem swojego faworyta na pierwsze miejsce i kolejne to tym razem sytuacja się zmieniła. Nie dlatego, że wszystkie tytuły były równie genialne lub beznadziejne. O dziwo większość z nich przedstawiała ten sam równy poziom i niezapadły mi w pamięć.

Z tego też powodu kolejność nie będzie miała znaczenia. Zapraszam do lektury.

Quantic Dream stworzyło naprawdę niepowtarzalną produkcje z ciężkim klimatem. Kampania jest wypchana po brzegi w trudne decyzje, a do tego skłoniła mnie to refleksji nad ludzkim życiem. Jeśli szukacie / szukasz dobrego tytułu pełnego akcji to lepiej trafić niemożna było. To co najmocniej wpłynie na odbiór produkcji będzie system sterowania. Tak oryginalnego naprawdę trudno doszukiwać się w produkcjach innych studiów. Polecam gorąco, zakończeń jest naprawdę wiele dlatego najlepiej HR smakuje przy pierwszym podejściu.


Na miejscu drugim uplasował się Ghost! Tak, to ta jakże „lubiana” przez wszystkich odsłona CoD’a. Jedna z ciekawszych części jakie ograłem. Wyróżniła się ciekawszymi skryptami i imersją. Po raz pierwszy mogłem się naprawdę poczuć jakbym był w środku akcji. Położono tęż większy nacisk na mechaniki strzelania. Dzięki temu nawet snajperki stały się przyjemniejsze. Największym atutem jednak było ustawienie sztywno głównych bohaterów, którzy się nie zmieniali jak promocje w markecie. Każdy nieortodoksyjny fan serii powinien znaleźć tu coś dla siebie.



W moim zestawieniu nie mogło zabraknąć japońskiego akcentu! Mario jaki jest każdy widzi. Skacze sobie wesoło od ładnych kilku dekad i nie zanosi się aby miał przestać. Wii U które zawitało pod strzechy przyniosło wraz z sobą także fantastyczną platformówkę. W tytule tym nie zabraknie tego co najważniejsze, czyli dobrej zabawy. Zapewniam, że zarówno ci co poszukują miłej i bezstresowej rozgrywki coś dostaną jak i corowi gracze co preferują wymaksowanie tytułu.



Zaprawdę powiadam wam takiego symulatora chodzenia jeszcze nie widzieliście. Mroczny, demoniczny i jednocześnie niezwykle piękny. Posępna dolina kryje w sobie sekret rodem z Lovecrafta! Kto raz wejdzie w to szaleństwo to z niego już nie wyjdzie. Niezwykle wciągająca fabuła i interesujące podejście do narracji. Jeśli pragniecie zrobić sobie odskocznie od Lol, Fortnite lub innych warcraftów to sięgnijcie po tą produkcję. Nie pożałujcie.



Topkę zamknę tym jakże pozytywnym akcentem. Seria opowiadająca przygody naszych milusińskich ma już kilka lat. Najnowsza odsłona jest jej esencją, że się tak wyrażę. Mamy tu wszystko co najlepsze. Jeśli wam mało, to cena za ten produkt była nisza na samą premierę, a przez to owca cała i wilk syty. Gra jest wyraźnie skierowano do młodszych odbiorców. No przynajmniej od strony graficznej, a już nie koniecznie w rozgrywce. ;p


Podchodziłem do napisania tego tekstu z pewnym oporem, ale napisałem i opublikowałem. Początkowo planowałem zrobić dłuższą listę, lecz pozostanę przy tradycyjnej piąteczce. W tym roku lub na początku następnego pojawi się Top 5 Manga&Anime. Więc biorę się czym prędzej do pracy.

A co wy graliście w tym roku? A jaki jest wasz faworyt, a może podobnie jak Ja nie macie nikogo? Podzielcie się swoimi uwagami w komentarzach.



Udostępnij:

Wesołych świąt!


Moi mili kolejny rok prawie nam minął. Mamy wyjątkowy świąteczny okres. Dlatego życzę wam samych sukcesów, aby każde combo wchodziło i żeby życie wam dobry gier nie żałowało i co to tam tyle chcecie :P 



Udostępnij:

Call of Duty czy dawniej był lepszy, a może gorszy?


Obiecałem napisać tekst o CoD’dzie i oto jest. Przedstawię swój, a jakże subtelny pogląd, czy Wezwanie do Służby staje się coraz lepsze, a może gorsze?

Przeszedłem parę części dobierając je losowo, aby uniknąć tradycyjnego oceniania danej części przez pryzmat poprzedniej. Dobierałem je randomowo przeskakując raz do przodu, a innym razem do tyłu o te kilka lat. Przestudiowałem sobie to co napisałem i doszedłem do ciekawych wniosków! Najgorsze odsłony to nie te co wychodziły po Black Ops 2!

Sytuacja jest o dziwo odwrotna wszystkie starsze części jak Cod2 czy taki MW2 okazały się znacznie obniżać poziom. Natomiast znienawidzony Ghost lub  Infinite Warfare robiły coś zgoła innego. W tym momencie należy zrobić pauzę i zastanowić się w czym rzecz. Dlaczego tłumy ludzi głoszą z pełnym przekonaniem, że kiedyś CoD był lepszy, a setting II wojny jedynym właściwym.


Widzę dwa zasadnicze powody! Pierwszy to zderzenie z czymś zachwycającym i niepowtarzalnym. Drugą rzeczą jest chęć posiadanie ciągle tego samego w coraz to nowszej odsłonie. Wspomnieć też muszę o nawet ważniejszej rzeczy niż te, o których pisałem powyżej. Nostalgii! Tak jest, człowiek ma tendencję do idealizowania tego co zrobiło na nim największe wrażenie i zapominania o błędach, niedociągnięciach czy kiepskich rozwiązaniach w rozgrywce.

Żeby daleko nie szukać przykładu ludzie z Blizza powiedzieli kiedyś: wy naprawdę nie chcecie WoW classic. No i co z tego wyszło? Wylano na nich wiadro pomyj. Kiedy klienci dostali to co chcieli stało się coś niesamowitego! Liczne raporty o „błędach”, a nie czekajcie to weterani zapomnieli, że w ich raju też nie było, aż tak wspaniale.


Teraz przejdźmy z powrotem do naszej służby. Mamy tu podobny problem, ale jest on znacznie głębszy. Część graczy kocha i ubóstwia dobrze znane rozwiązania, a druga grupa mówi czas na zmiany. Stojąc tak między młotem, a kowadłem powstały potworki jak World at War. Odbiłem się od tej produkcji jak piłeczka kauczukowa. Możliwe, że po prostu po spędzeniu kilku tygodni z CoD’em czułem się ”przejedzony”. Ale zobaczyłem tam wszystko to co najgorsze.

Mowa tu oczywiście o miałkiej fabule i jeszcze gorszej rozgrywce. Nie umiałem się zmusić do przejścia kampanii. O dziwo poprawę można zauważyć od momentu powstania Black Ops 1
Co prawda nie ma recki z tej części, ale możecie mi wierzyć, że grałem. Dalej jest już prawie tylko lepiej.

Często pisałem, że solidnie jednakowoż tylko w odsłonach wydanych po 2010 r. dawałem ocenę 8+. Jest w sumie pewna ironia, że te gorsze części miały dodawane nowości w postaci egzoszkieletów, side questy, a nawet możliwość podejmowania decyzji które mogły wpłynąć na zakończenie.

Generalnie nie jest tak, że coś jest czarne lub białe, a są jeszcze pośrednie odcienie szarości, których nikt nie chce zauważyć. Pędzący za stadem ludzie wyłączają myślenie. Wspomagają to też media, które będą bagatelizować nowości i starania twórców. Głosząc jak mantrę hasło kiedyś to było lepiej. A co takiego było? Fale klonów zalewające nam cały ekran parcie na przód w sposób bezsensowny. W MW4 podkreślałem brak rekcji Si na to co robię i przez co widać, że mamy tylko wydmuszkę.

Natomiast CoD 2 maskował swoje liczne błędy z kolizją itp. wysokimi jak na owe czasy wymaganiami. Co zrobiono później lepiej w słynnych gniotach? Dano motywację do grania, pamiętne chwile i robiono coś wbrew części ludzi, którzy tylko chcieli ciągle tego samego. Poprawiono rozgrywkę, broń w końcu miała odrzut i samo przeładowanie działo lepiej. Wbrew pozorom są to naprawdę ważne elementy.


Ghost urozmaicił formułę wstawiając znakomite wstawki filmowe w których czułem się jak komandos (śmiech). Można wymieniać tego więcej. Ale czy nie lepiej samemu zagrać i się przekonać?

Podsumowując Call of Duty wypada jako solidna lub przeciętna seria, która ma gdzie nigdzie jakieś przebłyski. Dla radykalnych fanów wszystkie części przed 2010 będą bardzo dobre, a z nowszych tylko Black Ops 1 i 2. Natomiast dla kogoś kto podszedł do tej marki znacznie później sytuacja pokazuje się zgoła inaczej. Ani razu nie wspominam o grafice po to jest kwestia narzędzi jakie mogły poszczególne studia użyć w danym okresie czasowym.

Z tego też powodu nie wchodzi to w kryterium oceny. Sama rozgrywka i kampania to już co innego. Half-Life z 1998 r. bije większość współczesnych FPS pod względem Si, a o genialnych starych grach fabularnych nie będę wspominał. Więc nikt nie mówi, że mechaniki są gorsze lub niedopracowane z powodu wieku.

Jak widać mit obalony stare nie jest zawsze jare, a nowe to gniot. Starajcie się sami przeanalizować to co macie, a nie tylko sugerujcie cudzymi opiniami, bo to że ktoś jest redaktorem w jakimś serwisie nie czyni go wszech wiedzącym.


Udostępnij:

Recenzja Quanzhi Gaoshou


Który to mamy miesiąc? Co? Już grudzień, ale ten czas mija. Koniec roku za pasem, a ostatnio piszę prawie ciągle o anime. Dzięki Onee – chan zmieniałaś ten blog z gier na „chińskie bajki”.

Skoro jesteśmy przy temacie „bajek” to trafiłem w ostatnim czasie na dość ciekawą serie Quanzhi Gaoshou. Od samego początku przypadła mi do gustu. Dorośli bohaterowie, a do tego nerdy grające w MMORPG. Wiedziałem, że to coś dla mnie. Jednak kluczowym elementem był język. Zamiast tradycyjnego japońskiego usłyszałem chiński.

Kto by się spodziewał, że coś takiego może odegrać sporą role w odbiorze produkcji. Różnice między klasycznymi wersjami, a tych bazujących na manhau są widoczne, a przynajmniej w tej o której piszę. Przede wszystkim liczba animacji komputerowych jest od zatrzęsienia. W pierwszych odcinakach bardzo kuło to w oczy z powodu swojej kiepskiej jakości. Szczęśliwie same modele postaci i sposoby ich ruchu nie odbiegały od standardu do jakiego już się zdążyłem przyzwyczaić.


Wygląd bohaterów powinien przypaść większości do gustu, bo co tu ukrywać nie zabrakło  w Quanzhi Gaoshou kawaii dziewczyn, które mają to co mama w genach dała. Panie też swoje dostaną więc parytety są mniej więcej zachowane. Przejdźmy teraz do zachowań postaci, czy się różnią od tych ze głównego nurtu? W moim odczuciu niektóre z nich podchodzą w całkiem inny sposób do znanych schematów, które są mi i wam dobrze znane.

Przez cały pierwszy sezon miałem wrażenie, że jest to hmm, zachodni serial który jest stylizowany na anime. Możliwe, że to nowe jak dla mnie podejście i sam język wprowadził taki, a nie inny klimat. Trochę się powtarzam, bo chciałem się najbardziej podzielić wrażeniami z różnic między Japońskim, a Chińskim anime. 


A teraz to co najważniejsze fabuła jest bardzo, ale to bardzo dobra. Pokazuję życie esportowca, a ujmując rzecz bliżej relację i podejście ich do gry jako sportu. W przypadku bohaterów QG  skupia się to na samym konkurowaniu w biciu rekordów na poszczególnych instancjach i bossach.

Drugim ważnym wątkiem jaki jest poruszany to zazdrość i zawisłość jednostek, które mają sporą siłę oddziaływania na społeczność danej gry. Dużo z tych rzeczy sam widziałem we własnej karierze gracza MMO. Poszczególni GM to typowi gracze skupiający się na mecie. Dla tych co się nie orientują to wyjaśnię w dużym skrócie, chodzi o najlepsze buildy dla każdej z klas plus opanowanie mechanik do perfekcji. Wszystko dla speed runów i rekordów ;p A właśnie jeśli grywaliście w jakiś sieciowy rpg to na pewno poczujecie się jak w domu oglądając to anime.


Najbardziej jednak intryguje protagonista, który bez wątpienia jest pro zawodnikiem. Xiu Ye jest dość ciekawą postacią. Z jednej strony bardzo dobry lider, a z drugiej hmm, marzyciel i no trudno to nazwać. Powiedziałbym, że jest jak starszy brat. Trudno go nie polubić i szybko zdobywa laski niby od niechcenia i przypadkiem, ale jak wiadomo cicha woda w brzegi rwie.

Na sam koniec dodam, że ostatnią istotną zaletą jest to że bohaterowie nie są zamknięci w jakimś pseudo growym świecie, a funkcjonują normalnie. Pozwala to na skupieniu się na tym co istotne, a nie na pierdołach. Choć z drugiej strony Log Horaizon nie wypada tak źle.

Ocena dla pierwszego sezonu „chińskiej bajki” może być tylko jedna 7/10.

Napiszcie w komentarzach jakie są wasze ulubione produkcję z kraju środka. Może się trafi coś ciekawego :D


Udostępnij:

Wielki powrót, czy kiepski reboot Gothic?

Wielki hit, po prostu wiadomość roku Gothic wraca jako remake! W sumie to dobra wiadomość, bo będzie ładniejszy i mniej drewniany. Choć ta toporność miała swój urok.


Jeśli macie na swoim koncie steam jakąś część z tej serii lub Risena to dostaniecie dostęp do dema gry, a raczej jak określili twórcy prototypu. Celem tej akcji  jest zorientowanie się, co by chcieli gracze, a także tego czy podoba się im ta koncepcja. Teaser ma wystarczyć na ok. godzinne czasu. A wiecie, co?

Mnie starczył na dłużej!!!

Podzielę się z wami swoimi wstępnymi wrażeniami z tego co nam dali. Zostałem zaskoczony od samego początku. W sposób dwojaki z jednej strony główne cele i wydarzenia się zgadzają. Sytuacja zaczyna się zmieniać przy analizie szczegółów, a jest ich sporo.


Pierwsza zasadnicza zmiana. Kim do jasnej ciasnej jest ten kolo udający Bezia? Gada sporo, a jeśli było tego mało zachowuję się jak taki chojrak, który dochodzi do drużyny jako piąte koło u wozu. Ewentualnie traktować go można nieco łagodniej i uznać, że to taki amerykański stereotypowy protagonista, który próbuję być cool, lecz mu to nie wychodzi.   

Po pierwszej ważniejszej scenie trafiamy do opuszczonej twierdzy, a nie wróć to żadnej twierdzy do świątyni hmm, tylko skąd się tam wzięła? Przecież w oryginale tam jej nie było! No i te piękne drzewa i rzeka. Że co?! Kurde blaszka. Jak widać im dalej las i tak dalej. Nic się nie zgadza. Po pierwszym starciu trafiamy na Diega, który wreszcie robi to co trzeba, czyli omawia nam, gdzie jesteśmy itp. Później mam kilka zadań pobocznych w celu zdobycia broni. Tak jest, zamiast po prostu iść na przełęcz po kilof, to już na dzień dobry staję się chłopcem na posyłki. (Facepalm)


Pierwsze i jedyne miejsce, które rozpoznają starzy i nowi fani oryginału jest zejście do kolonii, gdzie widać Stary Obóz. Cała reszta terenu, który został udostępniony to wolna twórczość ludzi odpowiadających za remake. Istotną wiadomością jest fakt, że Piranha Bytes odgrywa jedynie rolę konsultanta.

A co zostawiono jeszcze z oryginału? Otwieranie skrzynek, a ujmując rzecz dokładnie podnoszenie pokrywy, bo mini gra z wytrychem została usunięta. Podejrzewam, że nie chcieli odstraszyć niedzielnych graczy. No mniejsza, wchodzenie na skały dalej jest takie samo i tyle w sumie tu Gothica w nowym Gothicu.


W samym prototypie dokonano tak radykalnych zmian, że reamkiem nie można tego nazwać. Powiedziałbym, że jest to taka Arcania tylko zrobiona lepiej. Czuć tu motywy i inspirację. W moim odczuciu jednak jest to reboot, a nie robiona gra od nowa tyle, że polepszająca starą formułę. Jestem jeszcze stanie zrozumieć system walki rodem z The Honor lub Kingdom Come Deliverance. 

Toporne niewygodne wymagające zmiany przyzwyczajeń to jest jak najbardziej na plus. Ale radykalne zmiany terenu i dodawanie nieistniejących w danym obszarze lokacji woła o pomstę do nieba. Inną dość nieciekawą zmianą jest brak możliwości wyciągnięcia potworów pojedynczo z stada. Jedna z lepszych jak dla mnie taktyk poszła się rąbać.

Sam silnik graficzny wypada zadowalająco, bo przypomina ten z Gothic 3, nie jest równie paskudny, ale podąża tą samą drogą. Modele Npc nie robią dobrego wrażenia, gdyby Diego się nie przedstawił to bym go w ogóle nie poznał. W sumie on też zmienił się nie do poznawania. Brakowało jego ciężkiego pancerza cienia, a zamiast tego nosił jakieś fatałaszki. Nadali mu też inną osobowość, co nie wróży dobrze na przyszłość.


Jedyne z nielicznych rzeczy, które zmieniły się na plus to możliwość wykonywania zadań na kilka sposobów, a do tego będą mieć one konsekwencje w przyszłości. Przynajmniej tak nam to przedstawiono. Jak będzie naprawdę to dopiero się dowiemy za dwa lata.

W moim odczuciu może być to dobry reboot serii, ale za to kiepski remake. Koncepcja nie idzie właściwą ścieżką. Widać, że krąży gdzieś tam przy tych najważniejszych wątkach bez których nie mogliby nazwać tej gry Gothic. Ci z was co się teraz zainteresowali tą produkcją polecam zagrać w oryginał. A tym co już  to zrobili czekać, aż po premierze pokażą się promocję na ten tytuł, bo u swych fundamentów to wciąż nasz drewniany Gothic. 


Udostępnij:

Recenzja Halo: Reach


Niedawno wróciła do mnie konsola Xbox 360 z serwisu Advance RS. Zapytacie, ale od kiedy ty masz xklocka, ono od jakiegoś czasu tylko jakoś czasu brakło na przetestowanie.

Zanim przejdę do samej recki, opowiem mała historyjkę. W roku bieżącym kupiłem sobie kolejny sprzęcik do kolekcji. Była to jedna z tych „oryginalnie brudnych”, co poprzedni właściciele nie czyścili od nowości. Dałem do „szorowania” do innego punktu nazwę przemilczę. Po jakimś czasie miesiąc podejrzę lub dwa zasiadam w końcu, aby ograć Halo: Reach.


Czekała mnie niespodzianka konsola, która działa przestała być w pełni sprawna. Oddałem więc do innego serwisu o którym wspominam na samej górze. Udało im się zreperować Xbox 360 czego dowodem ten oto tekst. Ostanie zdanie polecam serdecznie wszystkim  Advance RS dobra firma, ale nie śpieszą się tam. Hmm, zapewne z powodu dokładności i solidności.

Tematem recenzji będzie wspomniana w akapicie powyżej Halo: Reach. Moje pierwsze zderzenie z tą serią. Zdaję sobie sprawę, że jest to prequel wydany po ostatniej przygodzie Master Chiefa. W sumie dla mnie dobrze, bo będę miał nieco lepszy ogląd całościowy fabuły.


Akcja się zaczyna na planecie Reach atakowanej przez Przymierzę, które ubzdurało sobie, że należy wybić ludzkość co do nogi. Wcieliłem się w członka oddziałów specjalnych Spartan pseudonim Sześć. Pod kontem fabularny mamy uboższą wersję Mass Effecta. Jeśli komuś było tego mało zastosowano tu jeden z częściej wymienianych przez  zemnie patentów, co jakiś czas, a jakże, ginie jeden z towarzyszy. Nie muszę wspominać, że nie dali szansy związać się emocjonalnie z kimkolwiek?

No właśnie, a szkoda. Na szczęście w tym pełnym patosu tytule można odnaleźć coś ciekawego dla siebie i nawet zacząć delikatnie współczuć mieszkańcom planety. Mimo wyraźnego nacisku na dramat to się go nie odczuwa. Zwyczajnie czułem się jak przy każdym jednym FPS. Pancerze głównych bohaterów nie podnosiły tego wrażenia, no bo wiecie (te kolory).  

To co było wyraźnie lepsze to rozgrywka, która jak czytałem jest przekrojem The Best of Halo, czyli mogłem tu zobaczyć najważniejsze nowości jakie pojawiły się na „łamach” poprzednich części. Genialnymi ich nazwać nie mogę dla tego powiem krótko, solidne. Zapyta się ktoś, ale co tam było? Arenówki i to okraszone tym co najlepsze szybka akcja, dość dobre Si i wybór broni całkiem przyzwoity.


Skoro wspominam o sztucznej inteligencji to miała pewne babole. Jednym z ciekawszych niedociągnięć był skrypt odpowiadający za podążanie za protagonistą. Boty potrafiły się zatrzymywać na sporych odległościach i teleportować się jak tylko się odwróciłem. Na szczecie to były tylko drobne niedociągnięcia.  

Jeśli komuś było mało apteczek to rozlokowano co jakiś czas, aby dało się przywrócić stabilny stan naszego Spartanina. Sam pasek, a raczej paski życia dzieli się na dwa. Punkty Hp częściowo same się regenerują lecz reszta na szczęście nie. Co motywuję do opracowywania na bieżąco taktyki działania.
W całej grze najgorzej wypada model jazdy samochodami to jedno z gorszych doświadczeń jakie miałem w tym roku. W sumie można ten wątek skończyć uzasadniając brakiem lub niedbalstwem twórców. Niestety tak nie jest, bo inne pojazdy jak chociaż myśliwce kosmiczne  nie cierpiały ten problem może dlatego, że latały?


Najmocniejszą stroną Halo: Reach była ścieżka audio która zachwycała od samego początku do końca. Muzyka symfoniczna robiła swoje i to bardzo. Taki balans to rzadkość o czym zawsze warto wspominać. Jeśli było wam mało dźwięk przestrzenny sporo daje do klimatu. Dla tego radzę grać z słuchawkami.

HR zestarzało się naprawdę dobrze przez co nie kaleczyło oczu. Ragnole były „oryginalne” widać, że nikt ze znajomością bezwładności ludzkiego ciała pracował przy tym. W sumie nawet i lepiej, bo było się z czego pośmiać.

Na koniec ostatni zarzut przeciwko tej produkcji. Samo zakończenie jest naprawdę rozczarowujące. Zostać zmuszony do kolejnej obronny i walka z falami Przymierza było bardzo, ale to bardzo nużące. Gdy dodacie do tego ostatnią walkę za sterami działa przeciwlotniczego to ręce wam opadną. Ktoś ewidentnie nie miał pomysłu co zrobić na san koniec.


Czy warto zagrać w Halo: Reach? Spędziłem z tą produkcją parę naprawdę przyjemnych godzin. Gra pokazała, że ma czym się pochwalić, ale nie zachwycić swoją niepowtarzalnością. Obecnie możecie zagrać w HR na steam, ale jeśli masz okazję ograć na Xbox 360 to lepiej zainwestować w grę towar, a nie usługę. Ocena końcowa 7/10.

A wy od której części zaczęliście ogrywać serie Halo? Też od jakiegoś prequela, a może reedycji na PC?

Komentujcie, udostępniajcie itp. :P


  

Udostępnij:

Recenzja Pół Wieku Poezji Później

Hen dawno temu był sobie złoty smok. Zadebiutował sobie w jakże „udanym” serialu Wiedźmin w Telewizji Polskiej. Zapomnieć o nim bardzo byśmy chcieli, lecz warto wspomnieć o serialu, bo wreszcie w pod strzechy wpadła produkcja warta mojej i waszej uwagi.


Pół Wieku Poezji Później stworzony przez fanów dla fanów jak twierdzi reżyser Jakub Nurzyński, którzy odpowiada za tą produkcję. Powiem na dzień dobry, że mamy tu naprawdę dobry tytuł, który spokojnie może być puszczany w kinach.

Najpierw skupię się na plusach, a potem dodam jakie to niedociągnięcia zauważyłem. Jeśli okażą się, że są to zamierzone zabiegi to mnie poprawcie. Fabuła opowiada historie ostatniego wiedźmina Lamberta (Mariusz Drężek). Geralda tu nie zobaczycie, bo akcja odbywa się po wydarzeniach z Pani Jeziora. Seria gier wideo jakie wyszły od Red’ów nie jest brana pod uwagę, co nie oznacza, że niema nawiązań.

https://antyweb.pl/pol-wieku-poezji-pozniej-alzurs-legacy-premiera-dzisiaj-o-1830/
W całym filmie mamy dwa główne wątki. Wiedźmin będzie szukał zemsty, a Triss Merigold (Magdalena Różańska) będzie ścigać renegadkę  (Kamila Kamińska). Rozwój wydarzeń jest naprawdę równomierny, a że trochę posiedzicie przed monitorami to zapewniam was nudzić się nie będziecie. W czasie całej wędrówki naszych dzielnych bohaterów w tym syna Jaskra (Zbigniew Zamachowski) dzielny Julian (Marcin Bubółka).

Poszczególne miejscówki, lokacja jak kto woli są naprawdę bajeczne. Już sama Baszta Mórz robi wrażenie. Mnie jednak co innego rzuciło się w oczy, a była to tablica ogłoszeń kropka w kropkę taka sama jak w trzeciej części przygód Białego Wilka. Inne miejsca jak wioski, czy poszczególne chaty też są niczego sobie. Całość była okraszona niezwykłą muzyką nagraną przez Liz Katrin i Marcina Cyronka wzorowana była wyraźnie na tej co skomponował zespół Percival. Jak już się inspirować to od najlepszych i czuć, czy też słychać od samego początku, aż do końca.

https://www.facebook.com/witcherfanfilm/photos/a.1772710972739791/1772711212739767/?type=1&theater
Pół Wieku Poezji Później został stworzony za pieniądze jakie przekazali fani na serwisach crowdfundingowych. Warto pamiętać o tym i dla tego oceniam w inny sposób (łagodniejszy). No dobrze, jak poradzili sobie sami aktorzy? Jeśli chodzi o sceny rozmów, kłótni itp. to wszystko jest jak najbardziej w porządku. Słucha się tego dobrze i widać, że każdy wie co ma zrobić. Sytuacja zmienia się dopiero przy walkach tam już mamy inną opowieść.

Trudno mi wytypować najlepszego aktora, ale najgorszego już nie, łysy zabójca przemawiał jakby nigdy nie miał styczności z aktorstwem. Miny i pozy robił właściwe, ale jak się odezwał to, aż „uszy krwawiły”. Podejrzewam, że wzięto go w ramach zastępstwa. W sumie wszystko to i tak małe piwo, bo nie odgrywał ważnej funkcji w filmie, a jedynie od czasu do czasu się pokazywał i robił sieczkę, a wraz z nimi groźne spojrzenia.

https://www.antyradio.pl/Film/News/Pol-Wieku-Poezji-Pozniej-czyli-fanowski-Wiedzmin-z-pelnym-zwiastunem-i-ostateczna-data-premiery-33425
Wtrącenia zwane potocznie easter eggami też tu zawitały nie zabrakło słynnej fraszki, czy nawiązań do Władcy Pierścieni i samych gier o czym pisałem wyżej. Czy były one potrzebne? Tak średnio, miłe, acz niekonieczne wtrącenia które łechtały tych co kojarzą skąd one pochodzą. Ostatnimi plusami o których wspomnę są efekty specjalne, które jak muzyka ładnie uzupełniły co ważniejsze momenty. Chyle czoła przed osobą / osobami, którym chciało się tak męczyć przy ich wykonaniu. Jak widać chcieć to móc, prawda Telewizjo Polska?

Przejdę teraz do tych elementów, które leżą i kwiczą. Walka i logika, tego tu zabrakło. Wszystkie chorografię jakie zostały zaprojektowane wołały o pomstę do nieba. Pal sześć walkę najemników, ale wiedźmini ruszali się jakby im kto kołek w rzyć wsadził. Rozumiem, że jest to film non profit, ale jednak obraz ten kaleczył.

https://gwint24.pl/pol-wieku-poezji-pozniej-alzurs-legacy-nowy-trailer
Innych niedociągnięć jak na tej klasy filmu nie widziałem. Gorąco polecam obejrzenie każdemu miłośnikowi twórczości Sapkowskiego tę jakże cudowną produkcję.

Na koniec miało być dziś podsumowanie projektu Call of Duty, ale premiera mega fanowskiej produkcji była wczoraj i uznałem, że jest to ważniejsze.

Podzielcie się swoim wrażeniami w komentarzach może coś ciekawego się dowiem o Pół Wieku Poezji Później.  

Udostępnij:

Retro recenzja Wario Land: Super Mario Land 3


Retro gry stare brzydkie, ale z niepowtarzalnymi pomysłami i dla tego je kochamy. Ale, czy są pod względem gameplay, aż tak dobre? Może to tylko nostalgia? Pora na test i raz na zawsze rozwiążmy ten problem.

Moim królikiem doświadczalnym była jakże kultowa produkcja Wario Land wydana na GameBoy Classic w 1993 r. Dla lepszych doświadczeń z tym tytułem zaopatrzyłem się w GB Advance SP. Pierwsze wrażenia mogłem zaliczyć jak najbardziej na plus. Fizyka działa perfekcyjnie. Dzięki czemu wszelkie manewry dawały pewną satysfakcję w czasie ich wykonywania.


Jednak to zwróciło moją uwagę jest odwrócenie konwencji od klasycznej formy z Marianem w roli głównej. Tutaj niema strachliwego hydraulika, który musi naskakiwać, ale mamy tu wielkiego kloca, który bierze z bara każdego kto się napatoczy. Co mniej groźni przeciwnicy wprost odbijają się od jego brzucha.

No skoro wspominam o obijaniu przecinków, to może warto przejrzeć się kojonej sporej różnicy w podejściu do przemian jakie przechodzi Wario. Posiada on tylko dwie główne formy, a nie trzy. Nadrobiono to po przez różne nakrycia głowy, które dają mu nowe moce. Od odrzutowej czapki umożliwiające krótkie szybowanie do smoczo podobnego czegoś co daję miotacz ognia. 


Poziom trudności to największa wada Wario Land i to nie dlatego, że jest za trudna wprost przeciwnie! Jest łatwo i tylko z nieuwagi można, gdzieś na chwilę utknąć. Na szczęście punkty zapisu są co jakiś czas więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby z nich skorzystać. Na plus zaliczyć można projekty poszczególnych poziomów, która zawsze mają jakiś pomysł na siebie.

Nie mogę powiedzieć, że się nudziłem, bo odnajdywanie kluczy pozwalające się dostać do ukrytych miejsc dawało mi sporo radochy. Inną dość niespotykaną jak dla mnie rzeczą były przejścia wymagające wykorzystania monety. Nie uruchamiały się one samoczynnie, a wymagały od ode mnie odpowiedniej kombinacji klawiszy i krzyżaka. Za pierwszym razem sądziłem, że to jakiś błąd. W sumie nawet jest to zabawne z perspektywy czasu.


Warto również zebrać jak najwięcej kasy, bo dzięki temu można spełnić wielkie marzenie naszego Wariusia. Zależnie od tego ile wam się uda zebrać gotówki takie dostaniecie zakończenie. W sumie cała esencja WL 1 jest umieszczona w chciwości protagonisty, który myśli jedynie o sobie. Celem końcowym nie będzie, żadna księżniczka, a kasa i Wario się z tym nie ukrywa. On doskonale wie co chce i wie jak to dostać.

Grafika, na początku niepotrzebnie dodałem słowo brzydka. Zważając na jakie zostało zaprojektowane urządzenie jest naprawdę niczego sobie, a modele poszczególnych mobów można było wrzucić do nowych tytułów. Co do muzyki jakoś to brzmienie mnie nie ujęło i nie skłoniło do tego, aby słuchać dłużej niż jest to konieczne. Przyzwyczajenie się do pełnoprawnych podkładów muzycznych robi swoje jak widać, czy też słychać.


Czy warto sięgnąć po Mario / Wario Land? Sądzę, że niema żadnych przeciwwskazań. Próg wejścia jest stosunkowy niski więc się nie odbijecie od gry. Na początku zapytałem czy stare gry są ok. ze względu na rozgrywkę. Sądzę, że tak, bo to co zrobili twórcy jest ponad czasowe i jedynie wizualnie coś się zmieniło. 

Pozostawię grę bez jednej konkretnej oceny z tego też powodu, że jest to debiut retro kącika na blogu.

Chcielibyście więcej materiałów z dawanych dobrych czasów? Napiszcie jakie was zainteresowały tytuły. Chętnie się czegoś od was dowiem. ;D


Udostępnij:

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania