Recenzja Wotakoi. Miłość jest trudna dla otaku Tom 4


Słoneczko świeci ptaszki śpiewają. Do czego to dąży, bo ja wiem? Wyjść już można to warto poczytać komiks na ławeczce, albo lepiej w domu :3

Nie było już dawno mangi. Dlatego uznałem, że warto to nadrobić i zajrzałem na półkę i po chwili zastanowienia sięgnąłem, bo czwarty tom Wotakoi. Miłość jest trudna dla otaku. Tomik ten przeczytałem jak zwykle jednym tchem. Tak to jest jak się ma styczność z wybitnymi dziełem (śmiech).

Fabuła jaka została przestawiona w tej mandze dzieli się na kilka osobnych historii np. jak Hanako i Kabakura się poznali. W ekranizacji nagrali z tego odcinek typu ova. Atrakcji jest znacznie więcej mamy jeszcze przezabawne randevu Ko i Nao - kun.

Zacznę jednak od początku. Bieżący tomik bardziej niż zwykle prezentuje relacje głównych bohaterów, a w szczególności Narumi, którą wzięło na shojo i tradycyjne Bl (gejoze). Widać wyraźnie, że postanowiła wreszcie przejąć inicjatywę. Lecz po tym co zobaczyła, czyli efektach uzależnienia Nifujiego powinna dać sobie spokój.

Dziwnym trafem mimo tego, że jest świadoma jego problemów ciągnie to dalej. Gdyby nie fakt, że jest to komedia to bym pomyślał, że jej też brakuje zdrowego rozsądku. Nie zabraknie też  „pikantnej sceny”. Oczywiście jedynie gorącej w opisie, bo w samej mandze tego nie zauważycie. Przedstawiono to odpowiednio, tak aby nie był to hentai ani ecchi.


Niebędący fizycznie przy tej jakże gorszącej sytuacji Hanako i Kabakura świetnie się bawią i komentują co bardzo mnie rozbawiło jak oni zrobili z tego serial rodem z TvP 2. Kolejną luźnie powiązaną przygodą był brak okularów Hirotaki. Jeśli znajdzie się tu jakaś czytelniczka lubiąca Boys love to będzie miała mocną sytuacje.  

Co do ważniejszych momentów to nie zabraknie flashbacka Narumi  z pierwszego dnia w pracy. Fujita (autorka dop. Ja piszący) pokazuję jak "subtelnie" nasza gwiazdeczka z gracją słonia w składzie porcelany zaczyna swoją karierę w firmie.

W sumie nie należy się niczego innego spodziewać po uroczej moe. Wszystko to jednak nie umowa się do naszej zakręconej drugiej pary „seniorów”. Musicie wiedzieć, że należą oni do rzadkiej odmiany wysportowanych otaku. Poznali się, a jakże w liceum i byli kapitanami swoich drużyn.

Już od tamtego czasu mieli skłonności do dominacji i braku poszanowania zdania drugiej strony. Tak swoją drogą, jakim cudem się w sobie zakochali to nie wiem. Pasują do siebie jak pies z kotem. W ich przypadku naprawdę sprawdza się powiedzenie kto się czubi ten się lubi.

Jakbym miał wskazać kto wypada w tym związku bardziej negatywnie to zdecydowanie wskazał bym Hane. Nie chodzi tu już nawet, o męską solidarność, ale o coś zgoła innego. Ona bardzo szybko narzuca swoja wole po przez awanturę. Nawet tsundere jest bardziej subtelna.

Kabakura też nie jest jej dłużny, bo to prawdziwy choleryk, który wpada szybko w szał. Można jednak zauważyć, że ma złote serce, ale trzeba się namęczyć, aby to zauważyć. Osobiście nie chciałbym mieć czegoś takiego w swoim związku.


Na koniec zostawiłem sobie deser czyli Nao i Ko. Dobrali się naprawdę bardzo dobrze. On do rany przyłóż tak zwany „miły człowiek”, albo nieogarnięte popychadło, ona zamknięta w sobie introwertyczka. Ta ciągnąca się od jakiegoś czasu znajomość jest naprawdę pocieszna. Jak zapewne wiecie Ko ukrywa swoją prawdziwą tożsamość. Nie jest jakąś superbohaterką, ale dziewczyną, której udało się to zamaskować.

Sytuacje jakie z tego wynikły są komiczne. Nie zmienia to faktu, że ten wątek jest jedynie niedużą odskocznią od części właściwej. Polecam gorąco każdemu kto jeszcze nie czytał warto się zaopatrzyć w własny egzemplarz.

A co wy sądzicie o tego typu komediach? Da się je czytać, czy może poszukać czegoś innego?
  

Udostępnij:

Spacer po Tyrii, czyli jak to wróciłem do MMORPG


Na początku jak powstał ten blog napisałem recenzję Guild Wars 2. Bardzo dobra produkcja, która miała swój debiut 2012 r. Spędziłem tam grubo powyżej 2 tyś godzin.

W ostatnich latach grałem symbolicznie bądź wcale. Stęskniłem się i postanowiłem sprawdzić co się zmieniło. No, a tak szczerze to miałem ochotę odpocząć od singlowych gier. Spędziłem w tym MMO ostatnie kilka dni. Zajrzałem to tu to tam i sprawdziłem jak się sprawy mają.


Pierwsza rzecz, którą chciałem sprawdzić to model biznesowy. Jak wiadomo mamy F2p, B2p, i P2p. Powszechnie wiadomo, że gry sieciowe typu Gw2 to głównie darmówki, w których króluje P2w. Nie płacisz nie masz nic. Proste jak konstrukcja cepa.

Arenanet wyszła z innego podejścia i poszła swoją drogą. Wymagany jest jedynie zakup gry. W samym item shopie mamy w sumie kosmetykę i opcjonalne wspomagacze dla tych co są wyjątkowo niecierpliwi. Warto zaznaczyć, że nie daję żadnej przewagi w samej rozgrywce.

Tak było na początku i o dziwo nic się nie zmieniło. Jedyne dziwne decyzje jakie zauważyłem dotyczą odblokowania bieżącego contentu wychodzącego w ramach Living World. Jeśli dobrze pamiętam,  można odblokować poszczególne epizody za darmo w ograniczonym czasie. Ci co nie zdążą muszą zakupić dostęp.  


Tutaj już mógł mi ktoś zarzucić, że jednak jakaś „ściana” funkcjonuje. W tym momencie powiem i tak  i nie. Obecny przelicznik za 100 gemów to ok. 32 golda. Jak na tyle lat działania Gw2 to tanio. Sposobów na zarabianie też nie brakuję. Każdy kreatywny gracz szybko zarobi taką kasę, a więc tutaj zadaje pytanie. Po kiego grzyba to dali?

Przeszkodą nazwać się tego nie da, a jedynie jakąś pierdołą, która uwiera w bucie. Skoro jestem już przy tego typu rzeczach. Zauważyłem opcje dostępu do stref Vip. Co tam można dostać? Kameralne miejsca do craftingu! No nie, brawa mistrzowie! Szkoda, że to samo jest dostępne dla wszystkich tyle, że w części „publicznej’.

Może są ludzie, którzy preferują coś takiego, ale po co w takim razie grają w MMO? Oto jest pytanie.

Czy dużo ludzi gra?

Jest to drugie równie ważne zagadnie co ekonomia gry. Znów muszę się cofnąć do początku Guild Wars 2. Na starcie ludzi było jak na lekarstwo mimo, że pokazywało zapełnione serwery. Dopiero wprowadzenie multiserwerów zmieniło sytuacje. 


Jedną rzeczą było zmniejszenie ich liczby, a druga łączenie lokacji w których grało mało graczy w jedną całość tak, aby było ich więcej na danej mapie.
Robiąc dzienne zadania nie raz, nie dwa zaglądałem na niskopoziomowe mapy. Początkujących tam nie brakowało tak samo jak na terenach przeznaczonych typowo pod end game.

Można by powiedzieć, że w takim razie na instancje, czy fraktale itp. szybko się znajdzie pt i można hulać, że hej!  No nie do końca. Jeśli chodzi o meta eventy to nie było w sumie problemów. Dziwne jest to, że ludzie nie są jakoś skłonni grać wspólnie.

Jest tym pewna ironia. Pierwszy raz poczułem samotność właśnie w produkcji, w której otaczają mnie żywi gracze, a nie same Npc. W sumie ludzie zachowują się jakby grali bardziej w produkcję singlową i to jest największy paradoks jaki można zobaczyć.


Kolejną sprawą jest podział społeczności na tych co kupili grę i tych co grają za darmo. Podstawką i pierwszy dodatek Heart of Thorns  może ogrywać każdy. Z jednej strony dobrze, bo więcej ludzi będzie online. Przynosi to też zagrożenie w postaci dzieci neo, które będą psuć zabawę innym.

Inną sprawą są boty, które wrzucają reklamy z sprzedażą złota. Kiedyś dość często na to natrafiałem. W sumie jak się na tym zastawić to ich teraz nie ma.

Co dodano do gry?   

Tutaj też zrobię takie małe wprowadzenie. Żywy świat (Living Word) miał być swojego rodzaju przedłużeniem kampanii. Początkowo devowie nie wiedzieli jak się do tego zabrać. Wymyślali jakieś tam historie o uchodźcach i związane z tym aktywności.


W późniejszym czasie się zaczęli powoli rozkręcać i dawali spore atrakcje jak World bossy i instancję. Niestety tylko na czas określony. Po pierwszym sezonie świat zaczął przypominać ten z WoW’ego Cataklizmu.  Rozumiem koncepcję, miał być to realny świat w którym cały czas coś się zmienia, a więc nie może nic zostać po wygranej batalii.

Dopiero w drugim i kolejnych częściach odeszli od tej „mechaniki”, na szczęście. Obecnie twórcy wprowadzili coś co mnie osobiście bardzo zainteresowało, a mowa tu o rajdach szkoleniowych. (Sam wymyśliłem to określenie). Oczywiście to nie wszystko. Mamy też do zdobycia wierzchowce doszło ich podajże trzy, czyli łączna pula to siedem.

W takim WoW kazano by nam chodzić na rajdy, aby z łaski gildii lub mechniki losowości dany mount trafił do nas. Tutaj mamy łańcuszek aktywności, który trzeba wykonać, aby to zdobyć. Jest to bardziej sprawiedliwe i mniej powtarzalne.


Atrakcji jest więcej, ale o tym będę pisał w kolejnych odcinkach o perypetiach jakie będę przeżywał grając sobie online. Na koniec wspomnę od nadchodzącym trzecim dodatku. Będzie to coś w rodzaju Mists of Pandaria. Póki co to tyle wiem na ten temat. Wstępnie jest dobrze, choć dupy nie urywa. Jeśli komuś mało to niech zagra w inną „darmową” grę MMORPG i sam się przekona, gdzie jest lepiej.  

A jak tam u was z grami sieciowymi? Przechodzicie też czasami na ciemną stronę mocy?

Udostępnij:

Recenzja Kokoro ga Sakebitagatterunda

Jedni nazywają to prostym schematem, Ja nazwę to genialną historią, która została przedstawiona w sposób wzniosły. Skoro coś zrobiono dobrze, po co to zmieniać?

Kokoro ga Sakebitagatterunda (tł. Symfonia serca) to nie jest wbrew pozorom film z prostolinijną fabułą. Reżyserzy Tatsuyuki Nagai i Shinobu Yoshioka  zawarli wiele pod wątków, które śledziłem z wielką uwagą.

Nakreślę wpierw zarys głównego wątku, a następnie dodam poboczne, ale tak, aby nie zdradzić za dużo. Główną bohaterką jest Jun Naruse, jako dziecko przyłapała swego tatę na tym, że zdradza jej matkę.

Skończyło się to oczywistym rozwodem, ale to było jedynie preludium tego co miało się stać. Nie trzeba, być psychologiem, aby się domyśleć jak się odbiło to na Naruse - chan. W późniejszej części fabuły widzimy perypetie jakie przeżywa i konsekwencję głupoty jej rodziców.  Tak można w wielkim skrócie to opisać.

Kolejnym równie ważnym elektem są jej relację z matką i Takumi Sakagami. Formalnie też jest głównym bohaterem jak Naruse – chan, ale jakoś w mojej ocenie schodzi on na drugi plan. Przejdę teraz do rzeczy.


Symfonia serca to dramat, który zaliczymy do okruchów życia. W ciągu dwóch godzin poruszył wiele ważnych spraw. Mnie osobiście najbardziej ruszyła kwestia podejścia rodziców do ich córki.

Nie wypada ujmować dosadnie co bym im zrobił, ale tak wyrodnych ludzi zamknąłbym w więzieniu na dożywacie. Twórcy idealnie i bez ogródek przedstawili destrukcyjny wpływ rozpadu rodziny. Takie wydarzenia są naprawdę ciężką traumą dla dziecka. Jeśli by było tego mało całą winę zwalili na nią.

Wielokrotnie maluchy i bez tego się winią, a tu wprost jej powiedzieli, a dalej niestety sposób wychowania i co ważniejsze samo podejście się nie zmieniło. Brak słów. W tym momencie warto przyjrzeć się na kolejnej kwestii.


Czy brak zainteresowanie szkoły wynika z samego sytemu, czy tylko nauczycieli. W  Kokoro ga Sakebitagatterunda mamy jedynie jednego psora Kazuki Joushima. Luzak, lekko duch, tak go odebrałem. Mimo wszystko pod koniec trochę, się zreflektował. No ciut przesadziłem, symbolicznie to zrobił.

Ktoś mógłby jeszcze pomyśleć, że pomógł swojej uczennicy. Nic bardziej mylnego. Tym właśnie zajął się Takumi. Początkowo nie wykazuje jakichkolwiek motywów swojego działania.  

Ten przełomowy moment wyszedł tak subtelnie jak poślizg na skrócę od banana. Tylko ci co są miłośnikami starych czarno białych filmów będą kojarzyć tego typu sceny. W sumie nie ma co się dziwić skoro już wypadły z obiegu.


Zabrakło mi spoiwa, które by łączyło to w spójną całość. Dostałem za to coś połączonego tanią taśmą klejącą. Szczęśliwe dalej jest już znacznie lepiej. Wbrew pozorom sama zmiana Naruse – chan nie jest jedynym celem, no w sumie jest, ale dodano tu bardzo dobre tło musicalowe.

A co tam, napiszę nieco w innej kolejności. Niekiedy finał, a w szczególności ostania część filmu potrafi zwolnić i nieco znudzić. Tutaj jest całkiem inaczej. Postarano się, aby chwaciło widza za serce i nie puściło, aż do napisów kocowych.

Kokoro ga Sakebitagatterunda warto obejrzeć właśnie choćby z tego powodu. Co by było krzywdzące, bo smacznych kąsków jest znacznie więcej. Żeby daleko nie szukać sama muzyka i piosenki są perełkami wartymi waszej uwagi.


Nie zabraknie też interesujących zjawisk społecznych, a zostało to pokazane w dość klarowny sposób. Czyli co dokładnie? Tylko ci co mają odwagę wyrażać się decydować nie są „tłumem”, którym można kierować.

Celowo pominąłem jeszcze parę szczegółów, aby zachować coś dla tych co się skuszą i obejrzą.
Kończąc tę recenzję długą jak lista zakazów koronnych. Zachęcam gorąco do obejrzenia  Kokoro ga Sakebitagatterunda cudowna fabuła, fantastyczna oprawa i ta muzyka coś miodnego. Ocena 9/10.

Udostępnij:

Taka tam gadka o koronce


Panuje nam wszem i wobec korona(ś)wirus i paradoksalnie coś gorszego. Szalone prawa, które są wbrew konstytucji, ale kto by się tym przejmował? Interes się kręci, bo w końcu można każdego orżnąć na co najmniej 500 zł, od tak!

Dziś chciałbym sobie dla odmiany pogadać o czymś innym niż zawsze. Choć i tak pewnie zawadzę o temat gier. Pierwsza sprawa to paranoja jaka panuję w naszym kraju. Rozumiem, że koronka to coś groźnego i należy wprowadzić pewne ograniczenia, aby nie było tu drugiej Italii lub Hiszpanii.

Źródło: Fanpage Pawła Kukiza

Jednak to co się dzieje to już szaleństwo. Zanim to się wszystko zaczęło to osobiście nie widziałem większych różnic między starą władzą, a tą aktualną. Klika jak to klika w sumie ta sama. Teraz mamy pokaz co się dzieje jak szaleńcy dorwą się do sterów. Przekręcą wszystko tak jak chcą i wciąż będą twierdzić, że działają zgodnie z zasadami demokracji. No po prostu śmiech na sali.

Przeciętnemu kowalskiemu wydaje się, że go to nie dotyczy. Chodzi do pracy, płaci podatki i ma się dobrze. Jeszcze miesiąc temu  też tak sądziłem. Teraz widzę, że to odbija się na każdym bez wyjątku.
W moim mieście i nie tylko łapią ludzi za chodzenie na spacer.

Dokąd to wszystko zmierza nie wiem i wolałbym nie wiedzieć. Na portalach typu wp.pl wielcy eksperci twierdzą, że czekają nas chude lata. No fajnie, ale kiedy były tłuste? No i co ważniejsze da się jeszcze bardziej odchudzić anorektyka jakim jest naród Polski?


Pierwsze próby już są robione w postaci zmiany kar finansowych, aby zapłata była bezwzględna. Gdyby były to normalne mandaty władza przegrałaby wszystkie sprawy sądowe. Śledząc tylko pobieżnie media odniosłem wrażenie, że elity sądzą, że dalej żyjemy w okresie przed Internetowym i nikt się nie dowie, a przynajmniej niezbyt szybko o tym jak sami łamią stworzone przez siebie prawo.

Miłujący nam ”ojciec” narodu robi nielegalne spotkania, czy odwiedza cmentarz, choć szary obywatel zrobić tego nie może. Im jednak wydaje się że ślepy naród tego nie zauważy. Szok, jest inaczej. Niestety, pewnie nic nie zrobi tak jak przez ostatnie 30 lat.

Tych co chcą coś zmienić jest za mało. Większość niezadowolonych woli pierdzieć w krzesła i wrzeszczeć do telewizora jak leci jakiś program z politykami. Natomiast jak nadchodzą wybory to już ich nie ma.

Teraz coś o bardziej przyziemnym życiu w czasie pandemii

Sporo ludzi zostało zmuszonych do pracy zdalnej lub nawet straciło stanowisko. Mogę szczęśliwie powiedzieć, że wciąż pracuję i do tego w miejscu pracy, a nie w własnym mieszkaniu. Nie widziałbym się w robocie „całodobowej” przed własnym PC. Dla mnie jest to zupełnie "niehigieniczne”. Brak wyraźnego rozdzielenia czasu na część zawodową i prywatną jest wyjątkowo niekomfortowe. 

Źródło: home.pl
No, ale jak mus to mus. Bardzo mnie ciekawił temat szkoły i tego jak sobie poradzą z tym nauczyciele. Jak na to nie patrzeć ministerstwo oświaty wiedziało co się szykuję, a mimo to olało sprawę.

Wybuchła epidemia i wszystko przeszło do sieci. W wielu domach jest tylko jeden komputer lub wcale go nie ma. Nagle trzeba dokupić kolejny i pół biedy, jeśli rzeczywiście tylko jeden ekstra, a nie dwa lub więcej.

Są to spore koszta, a do tego dojdzie abonament na lepsze łącze, aby domowa sieć dała radę. Spore opłaty, które trzeba z czegoś pokryć. „Jałmużna” 500 + to jednak za mało, aby to zrobić.

http://wybierzagd.com.pl/czy-warto-kupowa%C4%87-sprz%C4%99t-agd-w-internecie
Dochodzi jeszcze kwestia samego nauczania. Nagle wyśmiewani przez starsze pokolenia Youtuberzy mogą się pośmiać dla odmiany z psorów. Teraz to oni muszą ogarnąć pracę dość podobną co wyżej wymienieni.

O dziwo są tacy, którzy potrafią zrobić to kreatywnie i wykorzystać np. Haft – life Alex do prowadzenia lekcji matematyki. Wielka szkoda, że nie ma więcej tak ogarniętych ludzi. Niestety, u nas w kraju nad Wisłą mamy tylko TvP Szkołe. Wierzę, że gdyby nie robiono tego „na wczoraj” to wszystko poszłoby lepiej.

A tak dostaliśmy niezły kabaret, gdzie jedenaście plus cztery wyło szesnaście. Cud nad Wisłą, ale co poradzić jak ktoś naprędce to przygotował.

Ostatnim wątkiem niech będzie dystrybucja gier wideo 

Od lat mówi się o przemijającej epoce edycji pudełkowych. Centa handlowe i inne punkty sprzedaży zostały zamknięte. Fabryki, które nie zajmowały się niezbędnymi produkcjami też. Dzięki temu i wielu innym problemom mamy opóźnienie w premierze The Last of Us 2. Wydawałoby się co tam jeden tytuł zostanie opóźniony nic się nie dzieje.


Tutaj jednak nie chodzi o TLoU2 w samym sobie, a coś znacznie głębszego. Pierwsza sprawa i w sumie mniej istotna to czas w jakim dotrze  produkt do odbiorcy. Ta druga ważniejsza to prawa konsumenckie.

Na PC batalia została przegrana. Wszyscy jesteśmy na łasce wydawców i pośredników. Wydawało się że konsole są ostatnim bastionem prawdziwego tradycyjnego gamingu, gdzie mamy prawo robić z zakupioną kopią co chcemy.

Tak było, aż do 7 generacji. Teraz kiedy i tutaj trzeba sporo pobierać to już nie to samo. Mimo wszystko zachowało się cześć przywilejów w postaci wymiany, odsprzedaży itp. Co o dziwo jest solą w oku takiego MS i nie tylko ich.

Źródło: https://www.quickcomp.pl/gry-na-konsole

Co się stanie jak płyty przestaną istnieć? Dużo, bardzo dużo cyfrówki moim zdaniem szybko zostaną wyparte przez straming. Skoro już praktycznie człowiek będzie skazany na łaskę i niełaskę Steam, czy EGS to co za różnica jaką formę to przybierze?

Fakt posiadania licencji na korzystanie nie uchroni nikogo przed utratą danego tytułu z biblioteki. Żeby nie kończyć tego tak smętnie, pragnę zauważyć, że radio miało być wyparte przez telewizję, a net miał ostatecznie wykasować stare klasyczne media.

No i jak się to skończyło? Muszę odpowiadać? Wszystko będzie dobrze, tego jestem pewien. Na sam koniec przyszła mi taka konkluzja. Czy lubisz retro, czy nie i tak retro graczem staniesz się!

Udostępnij:

Relacja z największego konwentu online, Kwarantankonu.


Czy mówiłem wam, że jest epidemia koronawirusa? Eee, znowu zaczynam Lol. Co można robić w takim czasie grać, czytać mangi, a może wybrać się na konwent? Tylko jak?

Wbrew pozorom jest to bardzo proste. Grupa zapaleńców skrzyknęła się i zrobiła prawdopodobnie pierwszy konwent online w Polsce. Akcja ta zaczęła 21 marca i dziś się skończyła. Jestem pod szczerym wrażenie nad tym co zrobili. Sam jeżdżę od kilku lat na tego typu imprezy. Możecie przeczytać o tym na moim blogu.
Źródło: Grupa Fb Kwarantankon Program

Znając doskonale tego typu wydarzenia zastanawiałem się jak to będzie wyglądać w wersji sieciowej. Nie będę ukrywał, że miałem pewną koncepcję dotyczącą organizacji tej imprezy. Napiszę wam krótką relację z pierwszych dni. 

Wszystkie punkty programu będą przedstawione losowo, co w sumie i tak nie wpłynie na ten artykuł. Na samym początku dostałem zaproszenie na to wydarzenie od Katarzyny Bórzyńskiej-Staszkiewicz bez, której bym nawet nie wiedział, że coś się takiego szykuję. Serdeczne dzięki za info.

Organizatorzy ewentu założyli parę grup. Niewiele się zastanawiając zapisałem się do wszyskich. W tak zwanym Sleepingrom działy się naprawdę niezwykłe rzeczy. Fakt, że do dyspozycji ludzie mieli tylko posty w żaden sposób ich to nie ograniczyło. Śmiem napisać, że nawet pobudziło.

Liczba powiadomień z tej grupy szła jak lawina. Spróbuję wam to zobrazować. Wyobraźcie sobie, że jesteście w bardziej tradycyjnej wersji sypialni na konwencie. Co się normalnie widzi? Oprócz ludzi stawiających namiot i robiących gofry? (to nie żart ludzie są naprawdę zdolni) dziesiątki karimat, śpiworów i plecaki.
Źródło: Grupa Fb Kwarantankon Program
Teraz dodajmy do tego obrazu bardzo, ale to bardzo nakręconych pozytywną energią ludzi „cierpiących” na ADHD. Wyjdzie z tego chaos w którym każdy będzie chciał się zanurzyć choćby na chwile. Sam się dałem ponieść i nie żałuję.

Przyszedł pierwszy dzień na Fb jest informacja o discordzie. Początkowo sądziłem, że będą tam kanały na których odbędą się poszczególne panele. Ku mojemu zaskoczeniu i odczytaniu programu do końca dowidziałem się przypadkiem, że będzie to miało zgoła inną formę. A mianowicie będzie to w postaci dyskusji w komentarzach pod postem.  

Pierwszy panel był Manga i Anime Akcyjniaki prowadził Michał Lityński. Pamiętam jak dziś jak ludzie zareagowali na Discordzie. Zwyczajnie i jednoznacznie olali to robiąc swój własny punkt programu. Sam Michał się tym nie przejął i prowadził dalej dyskusje w komentarzach w grupie na FB.
Źródło: Grupa Fb Kwarantankon Program
Kolejną atrakcją była Pogadanka o cosplayu i nie tylko tym razem prowadzącą była Akatsu Cosplay Nook. Akatsu-chan zdecydowała się na ciekawszą formę przeprowadzenia dyskusji. Postawiła na live w którym można było płynie komunikować z uczestnikami spotkania. Wiadomo, że nie każdy ma w domu odpowiednie łącze i sprzęt do tego i jak najbardziej doceniam trud włożony w przygotowanie takiego spotkania.

Akatsu sporo omówiła w kwestii dotyczących cosplay'u, choć teraz i tak nie pamiętam. No trudno, ale jestem przekonany, że nie był to zmarnowany czas.

Na klasycznym konwencie przechodzi się od sali do sali lub idzie na do gamesroom lub czegoś w tym stylu. Tutaj tego wszystkiego zabrakło. Zmieniło to całkowicie odbiór i podejście, czy też zrobienie przerwy po kilkugodzinnym „maratonie”. Najbardziej brakowało mi ludzi, których się mijało w halach, gwaru rozmów i aktywności jakie uczestnicy robili w poszczególnych sektorach bez tego jakoś nie mogłem poczuć tej magii.
Źródło: Grupa Fb Kwarantankon Program
Nie traktuję tego jako wady, ale jest to rodzaj tęsknoty za miejscem, gdzie są sami swoi. W sumie biorąc udział w tym konwencie poczułem pierwszy raz skutki kwarantanny. Ironia losu można powiedzieć.

Wracajmy jednak do dalszej części programu. Na wieczór przygotowano w mojej jakże subiektywnej ocenie dwa mega hity. Demonologia Słowiańska   poprowadzoną przez Xweetus, nauczył mnie jak i resztę osób ważnej rzeczy gwóźdź miedziany jest dobry na potwory i poborców podatkowych. (śmiech). No, a teraz już bardziej na serio.

Omówił wiele znanych demonów z wierzeń słowiańskich. Naprawdę dobrze się go słuchało, a ludziska zdawali na live sporo pytań. Atmosfera była naprawdę przednia i chciałoby się powiedzieć, aby trwało jak najdłużej. Na szczęście na następny dzień odbyła się druga część i było równie ciekawie.
Źródło: Grupa Fb Kwarantankon Program
Ostatnim punktem programu był stream prowadzony przez rekordzistę najdłuższego grania non stop (136 godzin 3 minuty i 30 sekund), a mowa tu o Hubercie "Gordonie" Blejchu. Wyjątkowo otwarty człowiek. Nawet nie spodziewałem się że tyle problemów można mieć w czasie takiego wzywania. Najbardziej uciążliwym dla mnie by było mieć piec przy nogach, a lodówkę u góry. Musicie wiedzieć, że hale na PGA są wietrzone przez noc.

Chętnie bym „został” dłużej, ale urlop mi się skończył i nie mogłem już brać udziały w konwencie. Oczywiście nie był to jedyny powód prowadzenie bloga i FB też robi swoje. Nim jednak opuściłem „symbolicznie” ten konwent online zahaczyłem o parę rzeczy. (Jak to jak ;p)

Załapałem się rzutem na taśmę na turniej Hearthstone Kwarantankon by Team. Zmagania zawodników był spore, a czas jaki poświęcono na zawody był naprawdę długi, bo aż parę godzin. Sam nie doczekałem końca, bo jakoś straciłem nim zaingerowanie.

Źródło: Grupa Fb Kwarantankon Program
Przedostatnim punktem z tej relacji będzie wystąpienie Marcina „Dredu” Regulskiego z portalu Oni On I Gry. Tematem pogadanki było prowadzenie sesji rpg przez neta. Wiedziałem, że ludzie spotykają się na takich posiedzeniach, ale nie sądziłem, że działa to tak prężnie w Internecie. Prowadzący szeroko omówił poszczególne wątki jak koszty, komunikator, czy dawanie efektów specjalnych w czasie sesji. Jeśli ktoś jest zainteresowany taką formą spędzania czasu to koniecznie zajrzyjcie na ich FB.        

Zapomniałbym jeszcze o jednym punkcie, który wiąże się ściśle z ostatnim. "Wężoszczury - czyli życie z fretką" by Lynx. Nie będę owiał w bawełnę wspominam o tym tylko dlatego, że przez tą pogadankę trafiłem na wieczorki anime, które mi najbardziej przypadły do gustu. Początkowo miała je właśnie prowadzić Lynx, ale z powodu złośliwości sytemu jej PC lub net nie dał rady i pałeczkę przejął DeJwiji.

Muszę go pochwalić za bardzo dobry dobór filmów. Co prawda obejrzałem tylko część, bo wszystko zaczynało się wieczorem. Bawiłem się naprawdę świetnie. W pewnym momencie zaniedbywałem swoje redakcyjne prace, aby się załapać na seans, tak to wciągało. Pod spodem podaję listę tytułów jakie leciały.
Poniedziałek 23.03.2020
1) Kokoro ga Sakebitagatterunda (The Anthem of the Heart)
2) Kimi no nawa (Your Name)
3) Bleach: Memories of Nobody
4) Koe no Katachi (The shape of voice)

Wtorek 24.03.2020
1) Sakasama no Patema (Inverted PAtema)
2) Kotonoha no Niwa (The Garden of Word)
3) Paprika
4) Hoshi no Ou Kodomo (Children who Chase Lost Voices)
5) No Game, No Life: Zero

Środa 25.03.2020
1) Toki wo Kakeru Shoujo (Girl Who Leapt Through Time)
2) Planetarian Hoshi no Hito (Planetarian: Storyteller of the Stars)
3) Sen to Chihiro no Kamikakushi (Spirited Away)
4) Neko no Danshaku, Baron (Baron: The Cat Returns/ Narzeczona dla kota)
Czwartek 26.03.2020
1) Tonari no Totoro ( My Neighbor Totoro)
2) Hal
3) Hotarubi no Mori e

Piątek 27.03.2020
1) Uchiage Hanabi, Shita kara Miru ka? Yoko kara Miru ka? ( Fireworks, Should We See it from the Side or the Bottom?)
2) Kimi no Suizou wo Tabetai ( I Want to Eat Your Pancreas)
3) Nerawareta Gakuen (Psychic School Wars)
4) Nekojiru-so (Cat Soup)

Sobota 28.03.2020
1) Hauru no ugoku shiro (Howl's Moving Castle)
Niedziela 29.03.2020
1) Mononoke Hime ( Princess Mononoke)
2) Heisei Tanuki Gassen Ponpoko (Szopy w natarciu)
Poniedziałek 30.03.2020
1) Sayonara no Asa ni Yakusoku no Hana wo Kazarou (Let's Decorate the Promised Flowers in the Farewell Morning)

Na tym kończę tę relacje. Konwent dziś się kończy, wielka szkoda. Wszelkie informacje dotyczące konwentu znajdziecie na grupie Kwarantankon Program. 

A wy siedzicie w domu, a może dalej chodzicie do pracy? Jak twoim zadaniem wyszedł ten konwent? Napiszcie w komentarzach, co o tym sądzicie. 
   
Mała aktualizacja. Skoro już impreza kończy to przyznaję złoty medal i serdecznie dziękuję wszystkim za pracę jaką włożyli w organizację tego wydarzenia.

Udostępnij:

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania