Recenzja Halo: Reach


Niedawno wróciła do mnie konsola Xbox 360 z serwisu Advance RS. Zapytacie, ale od kiedy ty masz xklocka, ono od jakiegoś czasu tylko jakoś czasu brakło na przetestowanie.

Zanim przejdę do samej recki, opowiem mała historyjkę. W roku bieżącym kupiłem sobie kolejny sprzęcik do kolekcji. Była to jedna z tych „oryginalnie brudnych”, co poprzedni właściciele nie czyścili od nowości. Dałem do „szorowania” do innego punktu nazwę przemilczę. Po jakimś czasie miesiąc podejrzę lub dwa zasiadam w końcu, aby ograć Halo: Reach.


Czekała mnie niespodzianka konsola, która działa przestała być w pełni sprawna. Oddałem więc do innego serwisu o którym wspominam na samej górze. Udało im się zreperować Xbox 360 czego dowodem ten oto tekst. Ostanie zdanie polecam serdecznie wszystkim  Advance RS dobra firma, ale nie śpieszą się tam. Hmm, zapewne z powodu dokładności i solidności.

Tematem recenzji będzie wspomniana w akapicie powyżej Halo: Reach. Moje pierwsze zderzenie z tą serią. Zdaję sobie sprawę, że jest to prequel wydany po ostatniej przygodzie Master Chiefa. W sumie dla mnie dobrze, bo będę miał nieco lepszy ogląd całościowy fabuły.


Akcja się zaczyna na planecie Reach atakowanej przez Przymierzę, które ubzdurało sobie, że należy wybić ludzkość co do nogi. Wcieliłem się w członka oddziałów specjalnych Spartan pseudonim Sześć. Pod kontem fabularny mamy uboższą wersję Mass Effecta. Jeśli komuś było tego mało zastosowano tu jeden z częściej wymienianych przez  zemnie patentów, co jakiś czas, a jakże, ginie jeden z towarzyszy. Nie muszę wspominać, że nie dali szansy związać się emocjonalnie z kimkolwiek?

No właśnie, a szkoda. Na szczęście w tym pełnym patosu tytule można odnaleźć coś ciekawego dla siebie i nawet zacząć delikatnie współczuć mieszkańcom planety. Mimo wyraźnego nacisku na dramat to się go nie odczuwa. Zwyczajnie czułem się jak przy każdym jednym FPS. Pancerze głównych bohaterów nie podnosiły tego wrażenia, no bo wiecie (te kolory).  

To co było wyraźnie lepsze to rozgrywka, która jak czytałem jest przekrojem The Best of Halo, czyli mogłem tu zobaczyć najważniejsze nowości jakie pojawiły się na „łamach” poprzednich części. Genialnymi ich nazwać nie mogę dla tego powiem krótko, solidne. Zapyta się ktoś, ale co tam było? Arenówki i to okraszone tym co najlepsze szybka akcja, dość dobre Si i wybór broni całkiem przyzwoity.


Skoro wspominam o sztucznej inteligencji to miała pewne babole. Jednym z ciekawszych niedociągnięć był skrypt odpowiadający za podążanie za protagonistą. Boty potrafiły się zatrzymywać na sporych odległościach i teleportować się jak tylko się odwróciłem. Na szczecie to były tylko drobne niedociągnięcia.  

Jeśli komuś było mało apteczek to rozlokowano co jakiś czas, aby dało się przywrócić stabilny stan naszego Spartanina. Sam pasek, a raczej paski życia dzieli się na dwa. Punkty Hp częściowo same się regenerują lecz reszta na szczęście nie. Co motywuję do opracowywania na bieżąco taktyki działania.
W całej grze najgorzej wypada model jazdy samochodami to jedno z gorszych doświadczeń jakie miałem w tym roku. W sumie można ten wątek skończyć uzasadniając brakiem lub niedbalstwem twórców. Niestety tak nie jest, bo inne pojazdy jak chociaż myśliwce kosmiczne  nie cierpiały ten problem może dlatego, że latały?


Najmocniejszą stroną Halo: Reach była ścieżka audio która zachwycała od samego początku do końca. Muzyka symfoniczna robiła swoje i to bardzo. Taki balans to rzadkość o czym zawsze warto wspominać. Jeśli było wam mało dźwięk przestrzenny sporo daje do klimatu. Dla tego radzę grać z słuchawkami.

HR zestarzało się naprawdę dobrze przez co nie kaleczyło oczu. Ragnole były „oryginalne” widać, że nikt ze znajomością bezwładności ludzkiego ciała pracował przy tym. W sumie nawet i lepiej, bo było się z czego pośmiać.

Na koniec ostatni zarzut przeciwko tej produkcji. Samo zakończenie jest naprawdę rozczarowujące. Zostać zmuszony do kolejnej obronny i walka z falami Przymierza było bardzo, ale to bardzo nużące. Gdy dodacie do tego ostatnią walkę za sterami działa przeciwlotniczego to ręce wam opadną. Ktoś ewidentnie nie miał pomysłu co zrobić na san koniec.


Czy warto zagrać w Halo: Reach? Spędziłem z tą produkcją parę naprawdę przyjemnych godzin. Gra pokazała, że ma czym się pochwalić, ale nie zachwycić swoją niepowtarzalnością. Obecnie możecie zagrać w HR na steam, ale jeśli masz okazję ograć na Xbox 360 to lepiej zainwestować w grę towar, a nie usługę. Ocena końcowa 7/10.

A wy od której części zaczęliście ogrywać serie Halo? Też od jakiegoś prequela, a może reedycji na PC?

Komentujcie, udostępniajcie itp. :P


  

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania