Recenzja Quanzhi Gaoshou


Który to mamy miesiąc? Co? Już grudzień, ale ten czas mija. Koniec roku za pasem, a ostatnio piszę prawie ciągle o anime. Dzięki Onee – chan zmieniałaś ten blog z gier na „chińskie bajki”.

Skoro jesteśmy przy temacie „bajek” to trafiłem w ostatnim czasie na dość ciekawą serie Quanzhi Gaoshou. Od samego początku przypadła mi do gustu. Dorośli bohaterowie, a do tego nerdy grające w MMORPG. Wiedziałem, że to coś dla mnie. Jednak kluczowym elementem był język. Zamiast tradycyjnego japońskiego usłyszałem chiński.

Kto by się spodziewał, że coś takiego może odegrać sporą role w odbiorze produkcji. Różnice między klasycznymi wersjami, a tych bazujących na manhau są widoczne, a przynajmniej w tej o której piszę. Przede wszystkim liczba animacji komputerowych jest od zatrzęsienia. W pierwszych odcinakach bardzo kuło to w oczy z powodu swojej kiepskiej jakości. Szczęśliwie same modele postaci i sposoby ich ruchu nie odbiegały od standardu do jakiego już się zdążyłem przyzwyczaić.


Wygląd bohaterów powinien przypaść większości do gustu, bo co tu ukrywać nie zabrakło  w Quanzhi Gaoshou kawaii dziewczyn, które mają to co mama w genach dała. Panie też swoje dostaną więc parytety są mniej więcej zachowane. Przejdźmy teraz do zachowań postaci, czy się różnią od tych ze głównego nurtu? W moim odczuciu niektóre z nich podchodzą w całkiem inny sposób do znanych schematów, które są mi i wam dobrze znane.

Przez cały pierwszy sezon miałem wrażenie, że jest to hmm, zachodni serial który jest stylizowany na anime. Możliwe, że to nowe jak dla mnie podejście i sam język wprowadził taki, a nie inny klimat. Trochę się powtarzam, bo chciałem się najbardziej podzielić wrażeniami z różnic między Japońskim, a Chińskim anime. 


A teraz to co najważniejsze fabuła jest bardzo, ale to bardzo dobra. Pokazuję życie esportowca, a ujmując rzecz bliżej relację i podejście ich do gry jako sportu. W przypadku bohaterów QG  skupia się to na samym konkurowaniu w biciu rekordów na poszczególnych instancjach i bossach.

Drugim ważnym wątkiem jaki jest poruszany to zazdrość i zawisłość jednostek, które mają sporą siłę oddziaływania na społeczność danej gry. Dużo z tych rzeczy sam widziałem we własnej karierze gracza MMO. Poszczególni GM to typowi gracze skupiający się na mecie. Dla tych co się nie orientują to wyjaśnię w dużym skrócie, chodzi o najlepsze buildy dla każdej z klas plus opanowanie mechanik do perfekcji. Wszystko dla speed runów i rekordów ;p A właśnie jeśli grywaliście w jakiś sieciowy rpg to na pewno poczujecie się jak w domu oglądając to anime.


Najbardziej jednak intryguje protagonista, który bez wątpienia jest pro zawodnikiem. Xiu Ye jest dość ciekawą postacią. Z jednej strony bardzo dobry lider, a z drugiej hmm, marzyciel i no trudno to nazwać. Powiedziałbym, że jest jak starszy brat. Trudno go nie polubić i szybko zdobywa laski niby od niechcenia i przypadkiem, ale jak wiadomo cicha woda w brzegi rwie.

Na sam koniec dodam, że ostatnią istotną zaletą jest to że bohaterowie nie są zamknięci w jakimś pseudo growym świecie, a funkcjonują normalnie. Pozwala to na skupieniu się na tym co istotne, a nie na pierdołach. Choć z drugiej strony Log Horaizon nie wypada tak źle.

Ocena dla pierwszego sezonu „chińskiej bajki” może być tylko jedna 7/10.

Napiszcie w komentarzach jakie są wasze ulubione produkcję z kraju środka. Może się trafi coś ciekawego :D


Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania