• Recenzje

    Tutaj znajdziecie posty dotyczące w których omawiam wszelakie gry wideo

  • Manga i anime

    Jeśli chesz obejrzevć fajne anime i przeczytać interesującą mangę to zajrzyj tutaj

  • Filmy i seriale

    Warto czasem zrobić sobie przerwę na dobre kino. W tym dziale opisuje swoje wrażenia z produkcji, które miałenm okazję obejrzeć

  • Publicystyka

    Warto się czasem zastanowić nad róznymi tematami, czy to gier, a może jeszcze innymi w tym miejscu znajdziecie do jakich wniosków doszedłem

Retro recenzja Bez twarzy z 1997 r.

Czy mówiłem wam jaka jest definicja szaleństwa? Jest to obejrzenie wiekopomnego działa, a potem sięgnięcie po film, który ogląda się do kotleta. Przed państwem kultowy akcyjniak z 97 r. Bez twarzy.

Przychodzę z kolejną recenzją na życzenie. W tym tygodniu dominują panie, a w tą niedziele temat recki wybierała ponownie Crouschynca. Czekam na kolejne propozycje, aż boje się myśleć w jaki wir akcji następnym razem trafię. (śmiech)


O tej produkcji można powiedzieć wiele, ale jedno jest pewne Woo się bawił dobrze reżyserując ten maraton wybuchów i strzałów. Początkowo w zabójczy „duet” mieli się wcielić Stallone i Arnold. Ostatecznie padło na Cage i Travolta.

Najpierw coś o fabule, a potem się pobawimy tym co podali na tacy. Protagonista jest tajniakiem, który ściga najgroźniejszego przestępcę znanego jako Castor Troy. Prawdziwy szaleniec, morderca i tak dalej, i tak dalej (napisałem tak specjalnie). Inaczej oczywiście być nie mogło. Jednak pomimo początkowego zwycięstwa wspomniany antagonista pozostawił „niespodziankę”. Zaczyna się gra z czasem, a jedynie brat Castora wie, gdzie szukać. 

Teraz muszę uściślić pewne fakty, a więc kto nie oglądał zjedzie akapit niżej. Aby się dowiedzieć, gdzie jest bomba zmieniają Archera (protagonista) w sobowtóra Troy'a i przeszczepiają mu twarz owego jegomościa, którego szczerze nienawidzi. Dowiecie się czemu na samym początku seansu. Jednak coś poszło nie tak i doszło do „zamiany ciał”.


Koniec spoilerów, ocenić ten film można następująco. Jest tak beznadziejny, że aż świetny. Przyrost formy nad treść to większa część tego co było mi dane zobaczyć. Szczerze przeżyłem szok, bo tempo i wydarzenia odbiegały o 180 stopni od tego, co widziałem wcześniej. Jednak jak się człowiek przyzwyczai do tego co się tam działo na początku to poradzi sobie z resztą. 

Najmocniejszą kartą była zamiana ról. Nie od razu, najpierw dano tyle czasu, aby zapamiętać charakterystyce zachowania obu panów. Dobre posunięcie, winszuje. Cage postarał się nadać swojej złowrogiej postaci spora dawkę szaleństwa. Miałem wrażenie próby pokonania Jim Carrey’a w robieniu najbardziej pokręconych min. Zresztą jeszcze raz je pokaże jak wcieli się w Ghost Rider'a.

Po drugiej stronie Travolta kochający rodzic i mąż będący cały czas przygnębiony lub robiący oczy jak Kot z Shreka. Po wielkim twiście fabularnym Cage miał znacznie łatwiej, bo jedynie musiał zagrać troskliwego partnera. Z kolei John Travolta pokazał klasę robiąc wszelkie kocie ruchu. W pewnym momencie nawet zaczął się popisywać i miałem wrażenie, że widzę Jacka Nicholsona w roli Jokera.


Musze jednak zniesmaczony zwrócić uwagę jak opracowano marnie sceny, gdzie się dublowali. Fabularnie jest kryty jedynie Castor, bo nie mógł wiedzieć wszystko o rodzinie Archera. Natomiast wspomniany agent miał mieć taką obsesje i wiedzę, że nie powinien mieć problemów z udawaniem swego nemezis. Ktoś jednak nie przyłożył do tego i walił błędami z taką siłą na jaką go było stać. 

Jakby to mógł przeczytać scenarzysta to powiedziałby: trzymaj moje piwo. Bzdurne wydarzenia w logice sięgnęły jeszcze większego poziomu. Jednak nic i tak nie trzymało się kupy, no prawie. Więc pomimo świadomości tego co jeszcze nastąpi to i tak bawiłem się dobrze i odhaczałem kolejne "piruety" jakie wykręcali. 

Warto pochylić się nad licznymi strzelaninami jakie miały miejsce. Co tam się wyczyniało to się w głowie nie mieści. Ująć to mogę tak: włożyli wszystkie efekciarskie sceny jakie wyszły do tej pory i przyspieszyli jeszcze do maksymalnej prędkości. Żeby się nie nudziło, oczywiście.


Było w tym jednak jedna konsekwentna zasada. Wszelkie cele, pojedyncze, czy grupy niezależnie od tego co robią stoją, latają mają zostać zniszczone jeśli nie ma tam dwóch najważniejszych bohaterów. No ok, jeszcze druga żaden z nich nie mógł załatwić drugiego nie wcześniej niż na końcu filmu. Przez takie zabiegi byli szybsi niż jakakolwiek kula, którą wystrzelono, a było tego naprawdę sporo.

Wszystko to o czym do tej pory napisałem przedstawiło mocno przerysowany film będący bardzo świadomy tego czym jest. Jednak i tutaj postarano się o wiele wydarzeń, które nie wpisywały się w całościową wizję. Nazwałbym to luźnymi wtrąceniami. Rodzaj przebłysku, w którym chcieli nadać pewnego realizmu.

Najbardziej rozczarowuje finałowa walka. Pomimo świetnej gry aktorskiej i tego, co pokazali. Ukazali tam pełne szaleństwo Castera i desperacje Archera. Tylko jedna rzecz zniwelowała wszystko. O tym napisze w spoilerowej części po podsumowaniu.


Czy warto obejrzeć Bez twarzy? Powiedzmy, że tak… Jednak tylko wtedy jak się jest świadomy tego czego się chce i co ma do zaoferowania ta produkcja. Liczne przerysowane sceny walki przedłużane i pokazujące tak nierealistycznie jak tylko pozwalał budżet. Za to z niezłą fabułą z licznymi bohaterami nietraktującymi nic na serio, a jedynie bawiącymi się koncepcją kryminału. Ocena końcowa 7.5/10.

Witam serdecznie w części, gdzie będę mógł dać upust wszelkim debilizmom jakie zobaczyłem.

Numer jeden jakim cudem Caster nie był pilnowany w szpitalu? Ok, jest oficjalnie „warzywem”. Mogli go zutylizować, bo to co najważniejsze już przekazał, a przez to stracił twarz. Następnie, brak ochrony w obiekcie, czy samych ludzi, którzy znali prawdę. Po co im? A niech się spalą ze wstydu.

W więzieniu jest wiele momentów jak Archer wychodzi z roli. Wyraźnie nie wie kto, co i z kim ma gadać. Przechodząc test wiedzy o życiu Castera i jego znajomych oblewa. Przy bracie jeszcze bardziej się mylił, bo czemu nie. Praktycznie może raz udało się zrobić coś jak należy.

W scenie z krzesłem elektrycznym pomaga mu koleś, którego żona zrobiła z Casterem skok w bok, a przynajmniej tak on myśli. I co, i nic od tak: spoko jesteś pomogę, bo tak. Jednak najbardziej ubawiło mnie okaleczanie twarzy Archera na samym końcu. O nie, będzie oszpecony na całe życie, a nie czekajcie. Czy przypadkiem ich super technologie nie usuwała wszelkie blizny itp.? 
Share:

Translate

Szukaj na tym blogu

Czytelnicy

O mnie

Moje zdjęcie
Na blogu znajdziecie obiektywne recenzje xD o mangach, anime i grach wideo, filmy i seriale. Dziele się swoimi spostrzeżeniami starając się promować wartościowe produkcje.

Kategorie