Recenzja The Journey

Czy gry zostaną uznane za jedną z dziedzin sztuk pięknych? Trudno powiedzieć. Przede wszystkim są one traktowane jako rozrywka. Może jednak są czymś więcej? Władysław Tatarkiewicz w "Dziejach sześciu pojęć" zakłada, że "Sztuka jest odtwarzaniem rzeczy, bądź konstruowaniem form, bądź wyrażaniem przeżyć - jeśli wytwór tego odtwarzania, konstruowania, wyrażania jest zdolny zachwycać, bądź wzruszać, bądź wstrząsać." Przyjrzyjmy się zatem pewnej małej produkcji.

Dopiero co opublikowałem na blogu recenzje Persony 5, a już ukończyłem kolejny tytuł, który stoi na drugim biegunie pod względem długości czasu przejścia. Tym razem sięgnąłem po jedną z tych produkcji, które możemy nazwać artystyczne lub relaksacyjne. The Journey wydana na PS3 i PS4 przez Sony.

Cisza i dobra muzyka

Mimo, że mamy tu do czynienia z odświeżoną wersją z PS3, to jest dobrze, powiem więcej, wspaniale, a przepiękna oprawa graficzna jest ponadczasowa. Zacząłem od grafiki, bo tego dali nam najwięcej. Dodam, że w mistrzowski sposób odtworzone zostało światło i odbicia. Rzecz jasna takich rzeczy w grach nie ma, a przynajmniej do tego roku nie było. Zasięg widzenia też jest niczego sobie, przez co pejzaże są naprawdę zapierające dech w piersiach.  Sama historia jest dość oszczędnie przekazywana za pomocą odkrywanych przez nas obrazów ściennych i krótkich przerywników filmowych. W czasie tytułowej Podróży przemierzamy pustynie, ale także zbocza góry, która jest naszym celem.

W trakcie wędrówki natkniemy się na ruiny starej cywilizacji. Jej pozostałości będą spełniać rolę drogowskazów. Jest to dość powszechna praktyka, ale czy oprócz tego coś jeszcze autorzy dodali? No, dodali... Objaśnili, które przyciski odpowiadają za skok i pozostałe interakcje. Jednak to nie wszystko. Dodano ciekawy smaczek, a mianowicie DualShock, który robi za kontroler ruchowy. Przyjemny bajer, choć mogli sobie darować.



O samych zagadkach środowiskowych nie opłaca się rozpisywać, bo są tak proste, że w praktyce same się wykonują. Jedyne co warte jest wzmianki to fakt, że będziemy mieli przeciwnika. Niestety lub stety, jak kto woli, jest tak prosty, że tylko naprawdę początkujący gracz nie poradziłby sobie z nim.

Kolejną rzeczą, którą chcę się z wami podzielić jest genialny podkład muzyczny. Idealnie wpasowuje się w klimat tego enigmatycznego tytułu. Muzykę skomponował Austin Wintory, odwalił kawał dobrej roboty. Praktycznie nie ma się do czego doczepić. Zachęcam gorąco do posłuchania tego saundtracku. Z całą pewnością jest jednym z lepszych jakie usłyszałem w tym roku.



Nim przejdę do podsumowania, parę słów o ciekawym systemie kooperacyjnym.  Spacer, który odbyłem był krótki, lecz spotkałem na nim innych graczy. W pierwszej chwili myślałem, że to jakieś Npc, ale nie, to ludzie. Gdybym grał na PC to nie zwrócił  na to uwagi.

Fakt, że na PS4 trzeba mieć wykupioną subskrypcję, aby móc grać online, robi wrażenie. Nie możemy się komunikować z naszym potencjalnym towarzyszem, ale są na to różne inne sposoby. Nie będę o nich pisał, bo nie o nich ten tekst.  Po przejściu ponownie The Journey nie odczułem jakichś szczególnych różnic.



Czy warto kupić The Journey? Nie widzę przeszkód, aby tego nie zrobić. Mało jest na rynku takich perełek. Gra jest krótka, bo trwa tylko dwie godzinny, ale warto je poświęcić. Polecam przejść całość przy jednym posiedzeniu. Moje ocena to 8.5/10.

A wy już ruszaliście na szczyt góry, czy wciąż tylko zmierzacie się tam wybrać?

Napiszcie w komentarzach, czy waszym zdaniem tworzenie takich produkcji ma sens? Nie zapomnijcie też zalajkować posta ;D 

Udostępnij:

Recenzja Persony 5


Udało się, zmieniłem serca ludzi, a przynajmniej niektóre z nich. Zapraszam was na najdłuższą podróż jaką miałem okazję odbyć w tym roku. Przygotujcie się na liczne wydarzenia, które z całą pewnością was zadziwią i to nie raz.

Ukończyłem po ponad 100 godzinach Persona 5 autorstwa Atlus z 2016 r. Jest to dopiero druga gra, którą miałem okazję ograć na PS4. Dzięki temu tytułowi zdążyłem tak bardzo przyzwyczaić się do dualshocka, że jak sięgnąłem po Xpada, to palce trafiały w niewłaściwe miejsca. No, ale nie o tym miał być ten artykuł.

Jakie masz na dziś plany?  

Gra robi dość dobre wrażenie. Zaczyna się od dość ważnej sceny, która ma za zadanie przyciągnąć uwagę i zachęcić do przejścia kampanii. Powiem wam, że długo i to bardzo czekałem nim znowu doszedłem do tego fragmentu Persony.

W pierwszej kolejności postaram się przedstawić plusy tego ciekawego tytułu, który zajął piąte miejsce w Top najlepsze gry według Metacritic za 2017 r. Fabuła jest naprawdę dobrze rozplanowana. Wydarzenia wraz z rozwojem akcji nabierają tempa powodując, że w przerwach od grania zastanawiałem się co się dalej stanie. Mało tego, twórcy z początku trollują nas poprzez spore z pozoru błędy, jakie popełnili. Szczęśliwie wszystko wyjaśniają, pod koniec gry. Lepiej późno niż wcale.  
https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=327086
Część właściwa kampanii, którą rozpoczniemy po pierwszym samouczku, (a tych będzie dość sporo) przeniesie nas do Tokio. Oczywiście, nie mamy co liczyć na miasto takie jak w serii GTA czy Assassin's Creed. Mamy tu do czynienia z ładnie zaprojektowanymi małymi dzielnicami, które posiadają tylko to co konieczne w wyjątkowo minimalistycznym stylu. Odnosiłem wtedy wrażenie, że może Atlus obawiał się, że konsola nie da rady z pełnoprawnym otwartym światem. Nie musiałem długo czekać, aby przekonać się, że byłem w błędzie. Lochy, które przyszło mi zwiedzać, czy też pałace jak je tu nazwano, były słusznych rozmiarów, lecz o tym nieco później.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=330492
Główny bohater trafia do stolicy kwitnącej wiśni w wyniku nieszczęśliwego wypadku, jaki mu się wydarzył. Został niesłusznie oskarżony o napaść na człowieka. W dość krótkim czasie odkrywa, że ma niezwykłą moc. Może przemieszczać się do innych wymiarów, a są nimi ludzkie umysły, czy też serca (jak to w kółko powtarzają bohaterowie Persony). Tam odkrywa ich najmroczniejsze sekrety i zmienia ich w dobrych ludzi. Historia przedstawiana została w interesujący sposób. Protagonista przesłuchiwany jest w areszcie, a każde z pytań jakie mu zadają jest kolejnym etapem w grze. Tak jak wspominałem wyżej, w tracie całej przygody poznamy szereg postaci. Nasza grupa to typowi bohaterowie z anime. Mamy Ryuji, to taki w gorącej wodzie kąpanej człowiek, dość nerwowy, lecz nie zawaha się ruszyć na pomoc. Kolejna postać to Anna. Przepełniona wewnętrznymi problemami dziewczyna, która obwinia się że nie jest dość silna, żeby móc wesprzeć przyjaciół. No i został Morgana. Tak wiem, że z  pozoru wygląda, że zrobiłem błąd, ale w tym wypadku mamy postać płci męskiej z damskim imieniem.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=327084
Warto zadać sobie pytanie. Czy da się ich polubić? Owszem, można, są naprawdę fajni choć dość szablonowi. Tak samo jak pozostała cześć ekipy, którą spotkamy na poszczególnych misjach głównych.

Pałac super! Daleko jeszcze?

Rozgrywkę, która wypełniła cały czas jaki spędziłem z Personą 5 możemy podzielić na eksploracje pałaców i życie ucznia. Wbrew pozorom łączą się ze sobą dość znacząco. Przynajmniej tak powinno być, ale o absurdach jakie dostrzegłem napiszę na samym końcu. Utrzymywanie dobrych relacji jest ważne, bo dzięki temu dostajemy dodatkowe bonusy w czasie walki, których tu nie brakuje. Jeśli się postaracie to możecie je wymaksować i niekiedy mogą pomóc. Niestety element losowości jaki zaimplementowano powoduje, że sporo z tych mechanik traci na znaczeniu.

No dobra, a teraz esencja Persony 5, pałace! Tutaj twórcy wykazali się sporą pomysłowością. Przede wszystkim tematyka każdego lochu jest inna, a różnice nie ograniczają się jednie do zmiany tekstur. Co to, to nie! Każde z odwiedzonych przeze mnie miejsc było jedyne w swoim rodzaju. Kolejna rzecz, która mnie pozytywnie zaskoczyła, to liczba modeli wrogów. Plejada ich była naprawdę imponująca. Co prawda można było doszukać się małej "wojny klonów", lecz nie rzucało się to, aż tak w oczy.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=299038
Sama walka natomiast to czysta turówka, do której dodano ciekawe zasady. Jeśli udało mi się odnaleźć słabość wroga, to mogłem uderzyć ponownie lub przełączyć się na innego członka drużyny. Innym innowacyjnym rozwiązaniem jest możliwość rozmowy z potworami. Gdy tylko powaliło się wszystkich milusińskich można było z nimi pogadać, ewentualnie zrobić specjalne combo (czyli wszyscy huzia na Józia). Jeśli doszło do pokojowej wersji musiałem odpowiednio dobierać odpowiedzi tak, aby zadowolić drugą stronę. Swoją drogą rozmowa jest lepszym rozwiązaniem niż spuszczanie łomotu, z dość prostego powodu. Droga pacyfisty prowadziła do szybkiego zwycięstwa. Niestety nie mogę tego powiedzieć o agresywnej alternatywie.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=338471
Innymi bajerami z jakimi przeszło mi się zetknąć były negocjacje z mobkami. Zdarzały się sytuacje, gdzie członek drużyny został wzięty na zakładnika i w takich momentach można było negocjować lub wezwać na pomoc złodzieja z gildii. Swoją drogą przypominało to mechanikę z Cienia Mordoru, w której mogliśmy pomścić innego gracza. Kolejnym interesującym rozwiązaniem, zapożyczonym zapewne z Monster Huntera, była ucieczka drugiej strony, ewentualnie błaganie o litość. Przeciwnik mógł wpaść w panikę i wtedy mogliśmy go zatrzymać dzięki kolegom po fachu lub puścić wolno, co się nie opłacało, bo zwiększał się poziom alarmu. Ostatnim przyciągającym elementem jest limit czasowy. Każde zadanie główne trzeba wykonać do określonego dnia. Jeśli tego się nie zrobiło to trzeba zacząć misję od nowa.  

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=338464
Na samym końcu zostawiłem sobie grafikę i soundtrack. Ci z was, którzy lubią anime na pewno się tu odnajdą i będą zachwyceni oprawą, bo jest na czym oko zwiesić. Twórcy dołożyli wszelakich starań, aby dać nam wrażenie, że bierzemy udział w filmie animowanym, którego jesteśmy częścią. Muzyka jest w porządku, tylko tyle mogę powiedzieć. Utworów jest kilka na krzyż, przez co będą się nam ciągle powtarzać i szybko się znudzą. 

Kiedy zabawa staje się harówką...

Pochwały były "poklepałem po ramieniu", a teraz o wadach słów kilka. Nie będzie to dużym spoilerem, gdy napiszę, że gra ma siedem misji fabularnych. Na pierwszą z nich poświęciłem sporo czasu i myślałem, że już przeszedłem około połowy kampanii. Jednak było inaczej, bo to była zaledwie 1/7 produkcji. Następną dość istotną pomyłką było dawanie mobom op ataków. Dochodziło do dość częstych potyczek, w których wszyscy członkowie dostali debuffa agresji. Po czymś takim można było powiedzieć: pa, pa wygrano. Na domiar złego stan gry można było zapisywać tylko w określonych strefach, czyli bezpiecznych pokojach. Konsekwencją tego rozwiązania była niekiedy utrata dużej liczby postępów lub udanej walki z mini-bosem. Muszę tu wbić szpilę twórcom, szefowie byli prostsi niż ich mniejsi odpowiednicy.

Największą bolączką Persony 5 jest jednak to, że autorzy postawili na ilość, a nie jakość. Jak ktoś grał w mmo wie, że na instancjach dość często starzy gracze skipują niepotrzebne moby, a nowi robią pług, czyli wybiją wszystko jak leci. W P5 mamy to drugie i do tego jeszcze trzeba dołożyć backtracking. Mamy przez to zabójczo wkurzające połączenie. No i zostawiałem jeszcze "najlepsze" na koniec.  
https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=321030
Główni bohaterowie mówią przez cały czas w miejscach publicznych, że są Fantomowymi Złodziejami, których szukają wpływowi politycy, służby bezpieczeństwa itp. Dziwnym trafem nie dają rady ich odnaleźć, ale koleżanka ze szkoły już tak. Gdzie tu logika? No, widać zabrakło...

Czy warto kupić Persone 5? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony to całkiem dobry jRPG. Mógłbym wystawić ocenę 7/10, a gdyby nie wspomniane wady dałbym więcej, bo sporo tu fajnych rozwiązań. Lecz odchodząc od gry człowiek powinien czuć niedosyt, a w przypadku P5 czułem "przejedzenie". Jeśli macie dużo czasu i nie przeszkadzają wam elementy w rodzaju: kopiuj i wklej, to możecie sięgnąć po Persone.                         

A wy lubicie długie gry, na które trzeba poświęcić ponad 100 godzin, czy preferujecie coś krótszego?         

Zalajkujcie tekst i napiszcie, które gry waszym zadaniem są lepsze, a może jest coś pośrodku?

Udostępnij:

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania