• Recenzje

    Tutaj znajdziecie posty dotyczące w których omawiam wszelakie gry wideo

  • Manga i anime

    Jeśli chesz obejrzevć fajne anime i przeczytać interesującą mangę to zajrzyj tutaj

  • Filmy i seriale

    Warto czasem zrobić sobie przerwę na dobre kino. W tym dziale opisuje swoje wrażenia z produkcji, które miałenm okazję obejrzeć

  • Publicystyka

    Warto się czasem zastanowić nad róznymi tematami, czy to gier, a może jeszcze innymi w tym miejscu znajdziecie do jakich wniosków doszedłem

Recenzja Space Marine (Lenovo Go)

W ostaniem czasie wpadł mi nie lada sprzęt. Lenovo Legion GO mobilny Pc/konsola. Czemu nie przetestować pomyślałem skoro nadarzyła się okazja. Na początek coś "spokojnego"... 


Pierwsza myśl jeśli ktoś sądził że Gears od War było krwawe to jeszcze nie widział Space Marine. Od samego początku gra wrzuca człowieka na głęboką wodę. Z mocną giwerą i ostrą brzytwą, a na ustach okrzykiem za Imperatora.

System to skrzyżowanie Dooma i slashera. Twórcy wyraźnie sugerują, że walka wręcz jest tą domyślną, bo dzięki niej regeneruję się życie. Czyżby w reboocie Doom o którym wspominałem zastosowali taką samą mechanikę?

Wraz z przejściem do dalszych misji gra ujawnia kolejne sekrety typu bonus do ataku w postaci furii, czy nowe zabawki do wypróbowania. Jedynie układ spluwa i miecz nie ma żadnych limitów. Wybór innej broni wiąże się klasycznie posiadaniem magazynków, a więc niema obawy nie będzie za łatwo. 


Fabularnie zaś początek skupia się na walce z orkami, które prezentują się naprawdę znakomicie. Poprawcie mnie, ale oni są w frakcji chaosu. Wiem, wiem powinienem sprawdzić. Sęk w tym, że ich zachowanie nasuwa tą myśl zanim jeszcze ta się pojawi.

Wizualnie Space Marine to wciąż topka. Gdzie nigdzie coś da się dostrzec ząb czasu. Mimo to chętnie ogląda się to przedstawianie z bogatą dekoracją. Po trupach do celu to powiedzenie świetnie oddaje czym jest SM. Budowa świata to połączenie korytarzuwek z czymś na kształt aren. Przez pełne wykorzystanie przestrzenne lokacji nigdy do końca nie wiadomo z której strony zaatakują.

Paradoksalnie zamiast się tym denerwować to jeszcze jest radocha. Arsenał stały i tymczasowy jest na tyle różnorodny, że chce się go uczyć jak najlepiej wykorzystać w określonych sytuacjach. 


Wrogowie nie dają czasu na zastanowienie się co w danej chwili zrobić. Trzeba działać instynktownie, czy wystarczy miecz, a może wpadnie mini boss i trzeba odpalić furię, aby odstawić radosną masakrę.

Warto jeszcze wspomnieć o licznie ustawionych skrzynkach z różną amunicją. Zapewnia cały czas dostęp do prawie pełnych magazynków i przez to nie ma chwili kiedy trzeba zastanowić się, czy nie zmarnowało się za dużo zasobów. Jedyne co przykuło moją uwagę było właśnie nie pełne uzupełnienie. Jaki to miało cel?

Mimo dużej dawki akcji Lenovo Go wcale się nie dławił. Wszelkie animacje i inne efekty specjalne przechodziły bez jakiegoś zająknięcia. Na jednym posiadaniu na pełnej wydajności minęło mi ok. 2 godziny. Ręce bardziej się męczą, a niż sama konsola/Pc.


Wreszcie mogę z czystym sumieniem polecić, produkcję, w której można kręcić takie combo jak się patrzy. Ewentualnie paść szybko na twarz, miało być na ryj. Po nabraniu już pewnego nazwijmy zacząłem umiejętnie żonglować coraz to nowszymi zabawkami naprawdę da się wyciągnąć w wir zabawy. Finiszery dają sporą satysfakcje, choć nie są zawsze zalecane.

Orkowie często i gęsto atakują wszystkie na hurra i można więcej stracić niż zyskać. Wracając do wykończeń – są genialne, nie! Są dziełem geniuszu. Momenty kiedy dokonuje się tej artystycznej makabry jest tak umiejętnie zorganizowane, że ma się wrażenie rzeczywistego działania zamiast głupawej animacji, w której krew leci z podłogi, a następnie przez głowę. Czy gdzie tam sobie projektant wymyślił.

Npc ulegają destrukcji i widać jak modele przeskakują na inne, mogli by to przejścia dopieścić. Jednak wciąż lepiej niż w współczesnych tytułach, które oszczędzają na tym. Walką, walką, ale jakaś fabuła jest. W sporym skrócie idź i podbijaj w imię Imperatora. Byłoby to jednak ciut niesprawiedliwe, bo poszczególne postacie też coś mają do powiedzenia. Od ślepego trzymania się odgórnych zasad, aż do trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. 


Marins i to nie tylko oni to o wiele lepiej napisani bohaterowie niż w Gears of War. Porównanie do nich jest nieuniknione. Wielkie chłopy i ich giwery plus pila łańcuchowa. Jeśli komuś się podobało tamta seria to tutaj jest większy nacisk na aktywną walkę z ciekawszymi bohaterami potrafiącymi zachować jakąś klasę, a nie być bliżej nieokreślonymi luzakami, którzy muszą się zebrać, aby raz na parę godzin pokazać, że są kimś więcej niż mięchem z giwerą.

Pomysły i możliwości na kreatywne przechodzie następnych fal wrogów jest naprawdę przemyślane. Pozornie wydawałoby się, że dodawani przeciwnicy to tylko urozmaicenie kosmetyczne. Nic bardziej mylnego. Przykładowo tacy szamani przywołujący kolejne zastępy. Takie wyzwania to wspaniały lunapark, który najbardziej się doceni mając jetpack. Jak zapytacie? Wylatując hen nad ziemię a później z pełnym pierdolnięciem uderzy się w zgraje orków i robi się z nich krwawą miazgę. Inną sprawą jest przyzwyczaić się do nieprecyzyjnego celowania na padzie.

Teraz napisze coś co może zabrzmieć jako zaprzeczenie. Owe potężne bronie, które się odblokują wraz z postępami są zabierane. Wszystko po to, aby je znowu mieć! Co??? Nie jeszcze raz… Ktoś wpadł na plan, w którym wraz z rozwojem trzeba będzie żonglować nowymi i starymi brońmy. Pora na kolejną kontrowersję. Jest to w połowie dobry pomysł, ale i tak bym znalazł lukę. 


Najpierw mankament tego planu. Od samego początku używa się broni białej. Każda nowe ostrze ma większe możliwości. Widząc jak mob, który jeszcze godzinę temu był problemem teraz jest w zasięgu ręki sprawia, że wpada się większa chęcią w zerga i wali naprawo i lewo. Jednak nie dla psa kiełbasa i zabierają to i dają z powrotem badziewie, które teraz wypada jeszcze marniej. Pół biedy jak było to tylko jeden stopień niżej, ale wraca się tak naprawdę do startowej broni. Nie dość, że najsłabsza to jeszcze ma długie animacje wykończeń, co powoduje, ze się wystawia na spore baty. Czemu????

Teraz uzasadnienie dlaczego dobry. W przypadku broni palnej jest sporo jest giwer, które dają różnorakie formy eliminacji. Jeśli devowie zostawiają określoną pukawe do wymiany to potraktować można jako sugestię, że może być bardziej przydatna w danej misji. Z drugiej strony czemu nie dać dostępu do wszystkich giwer? Zważając na fakt, że każda broń ma swoją skrzynkę z amo to i tak trzeba było w sposób przemyślany wykorzystywać swoje narzędzia pracy.

Podążając dalej można dojść do pewnych wniosków. Pierwszy czemu orkowie nie zniszczyli przysłanych zasobów, drugi czemu broń imperium ot tak walą się luzem w skrzynkach?


Następną sprawa, która zwróciła moją uwagę to niektórzy orkowie to prawdziwe gąbki na kule. Chodzi o te z mieczami łańcuchowymi. O Si też warto wspomnieć, że jak to w tego typu grach ma wyraźne ograniczenia. Wiedząc, gdzie są ulokowani przeciwnicy da się za pomocą snajperki atakować ich bez włączania skryptów. Jedynie ich śmierć działa poprawnie. Na szczęście gra jakoś to ogarnia i następni już zachowują się rzetelnie.

Pojawia się też wielki Behemoth z sporym zasięgiem. Nie chodzi to nawet ile jest wstanie wziąć na klatę, ale ktoś uznał że ozdoba sterczącą mu nad głową będą też liczna jako trafienie. Sporą stratą byłoby tego nie skorzystać.

Skoro już jestem przy snajperkach. Dodano kilka do wyboru. Każda ma nieco inny model celownika. Jest to nie tylko różnica wizualna, ale ma wpływ na rozgrywkę. Orkowie są jednak dość ruchliwi, a system wsparcia do celowania jest co najwyżej symboliczny.


Wraz z jedzeniem rośnie i apetyt. Space Marine są niczym gra w szachy w czasie rzeczywistym. Zamiast tur każdy robi co chce. Jest to prawdziwy chaos, ale i tutaj da się doszukać pewnego porządku.

Z jednej strony warto mieć przygotowaną jakąś taktykę w zanadrzu. Natomiast z drugiej strony rozgrywka pozwala na pewną dozą improwizacji. Wszystko to jest możliwe dzięki rozwojowi mechaniki Furii. Zaczęło się od pobycia statystyk, a później coraz większą siłą z szybką odnową. Nie wspominając już o dodatkowej aurze ochronnej. Wraz z postępem fabularnym, którego rzeczywiście się nie spodziewałem. Jak czyta ktoś kto zna uniwersum niech da znać, czy były jakieś wskazówki co do tych twistów.

Wracając do walki, co jakiś czas pojawiają się coraz to nowsi wrogowie od orków. Jednak nie będą oni jedyną frakcją, z jaką będzie trzeba się zmierzyć. Póki co zwierzaki walczą tylko na krótki dystans i lubią eksplodować na koniec. Liczę jednak, że pokażą coś więcej w kolejnych etapach.


Mała ciekawostka. Inkwizytor, którego się spotyka w kampanii jest zaskoczony faktem, że protagonista dotknął "gołą ręką" energię chaosu. Jak dobrze wiecie jedyne co mają odsłonięto to głowy. Błąd, czy tylko pominięcie?

Finał to prawdziwy chaos. Początkowo sądziłem, że skoro trzeba umieć atakować we wszystkie na raz to co z bossem? No to się zdziwisz ... Koniec jest bardziej banalny niż ustawa przewiduje. Jednego jestem pewny jeśli komuś było do tej mało walki. To powiem wam jedno fale wszystkiego co wyskoczy zapewni pełny serwis. Fabularnie zostałem po części zaskoczony, a z drugiej strony już nie. Z nielicznych przerywników dało się to w oczywisty sposób wywnioskować. Podsumowując Warhammer 40k Space Marine to prawdziwe dzieło które zachwyci każdego miłośnika ekstremalnej akcji.


Share:

Translate

Szukaj na tym blogu

Czytelnicy

Kategorie