Recenzja Ucharted 4: Zaginione dziedzictwo

 Krótka, czy długa gra? Odwieczne pytanie jakie zadają sobie gracze i twórcy. Z jednej strony dobrze by było, aby trwały jak najwięcej. Lecz, czasami miło jest zaliczyć coś na jednego strzała. 

Taką grą jest właśnie Ucharted: Zaginione dziedzictwo wydany jedynie na Ps4. Nie zapomnę pierwszych minut gry. To było, ba jest czymś w rodzaju tsunami wysokiej jakości oprawy graficznej.

Wszystkie szczegóły na budynkach, światła i odbicia w kałużach to była po prostu magia jaką mogli zrobić tylko ludzie z Naughty Dog. Warto jeszcze zauważyć jaką dbałość włożono w takie elementy jak mimika twarzy lub fakt, że jak jedna z bohaterek musi coś odłożyć to widać  jak to robi zamiast znikać w „nicości’.

Smaczków tego typu jest o wiele więcej, co nadaje pewnej wiarygodności. Oczywiście nie zabrakło baboli typu przenikające obiekty lub nadnaturalnych umiejętności postaci i śmiesznych błędów z fizyką.

Skoro zacząłem od formy, a nie treści to muszę zwrócić uwagę na inspirację lokacjami z Madagaskaru. Indie trochę je przypominały, a jedyna otwarta lokacja to już do bólu wyglądała tak samo jak w Kresie złodzieja.

Zaryzykuje i stwierdzę, że była nawet większa. Swoją drogą jak tam trafiłem to nawet się na chwilę zaciąłem, ale jak już znalazłem właściwy trop to poleciało już z płatka. Zanim przejdę do fabuły warto dodać, o dość już popularnym trybie fotograficznym, który jest już praktycznie standardem.


Co chwilę się zatrzymałem, aby podziwiać widoki. Nawet sami twórcy chcieli zaakcentować to i
Chloe znana z drugiej części serii cyka focie co jakiś czas. Jak dla mnie jest to najładniejsza produkcja 2020 r. jaką ograłem. No dobrze, a teraz o fabule.

Tutaj też zaliczyłem niespodziankę. Ani złą ani dobrą neutralną. Uncharted przyzwyczaiło mnie do tego, że zaczyna się od jakiejś sceny pełnej adrenaliny, a potem mamy cofnięcie do początku.

Tutaj nie było czegoś takiego. Nie znaczy to, że od razu jest nuda, bo kampania jest na to za krótka. Zajęło mi to jedyne 6 godzin na poziomie średnim. Głównymi protagonistkami jest wspomniana Chloe Frazer, i antagonistka z U4 Nadine Ross i jeszcze ktoś.


Nie będę psuł wam niespodzianki, bo jest naprawdę miła. Celem głównym jest jak zwykle starożytny zabytek, o sporej wartości. Standard, a do tego kolejny watażka chce, go zdobyć dla siebie.

Jak łatwo się domyśleć wiąże się to z walką z hordami najemników i na końcu z samym złowrogim przydupcem. Sama walka praktycznie niczym się nie różni od tego co znamy w podstawce. Choć jest pewien paradoks. Z jednej strony wrogowie stają się stosować różne taktyki z całkiem niezłym skutkiem, a z drugiej... No cóż, można im wisieć przed nosem i stwierdzą, że nic nie widzą. Taka ironia jak widać.

Przyjże się teraz relacją pań. No tutaj mamy coś w rodzaju od nie cierpię cię do moja najlepsza przyjaciółko. A gdzieś pośrodku będzie poruszanie ważnych spraw osobistych i ocean empatii itp.


Osobiście mnie to nie przeszkadzało, ale jak się na tym człowiek zastanowi, choć sekundę to widzi, że nie trzyma się to kupy. No, ale kto powiedział, że musi być, aż tak realistyczne. Na sam koniec co nieco o balansie akcji i eksploracji.

Mamy tutaj stanowczo więcej spokojnych momentów jak się zrobi analizę. Na szczęście nawet tego nie czuć. Liczba ciekawych rozmów między paniami, a nawet monologi samej ze sobą są na tyle przyjemne, że nie zwraca się uwagi na ich częste czasy antenowe.

Paradoksalnie ma to jeden duży plus! Sam finał dużo dzięki temu zyskuje. Włożono tam tyle kaskaderskich scen, że nie sposób oderwać oczu od tego co się dzieje na ekranie. W sumie bardzo dobrze. Nawet walka z bossem nie była tak upierdliwa jak w U4, co należy pochwalić.

Czy warto zagrać Ucharted: Zaginione dziedzictwo? Nie mam co do tego wątpliwości, że tak trzeba. Jest to naprawdę warta uwagi pozycja, która stanowi kropkę nad i tej serii. Ocena końcowa 9/10.

 

 

Udostępnij:

Recenzja Fallout 4: Nuka-World

Ostatnie DLC z Fallout 4 za mną! Na reszcie za mną! Co za ulga, ludzie naprawdę jak mi ulżyło. No a teraz przejdźmy do omówienia. 

Zacznę od najważniejszego to wciąż Fallout 4 i nic po za tym. Nie róbcie sobie nadziej, że tym razem zobaczycie coś lepszego. Chociaż wszystko zależy od tego jak się to zinterpretuje. Pierwszy raz od x godzin miałem ochotę trochę pomyszkować po świecie. 


Jeśli jesteście ciekawi co tam znalazłem zapraszam na Instagram. Wróćmy jednak do meritum. Fabularnie jest to przeciętniak z kiepskim zakończeniem. Mówiąc w żołnierskich słowach. Od zera do uber szefa. 

Dość zwięźle to ująłem. Przydało się by to rozszerzyć choć odrobinę. Nuka World to lunapark, który w większej części jest opustoszały lub zajmują go różni „mieszkańcy”. W poszczególnych miejscówkach mamy do zrobienia całkiem sporego q. 

Nie są one jakoś szczególnie rozwinięte, ale warto poeksplorować i przejrzeć poszczególne terminale. Prawdziwe smaczki są właśnie tam ukryte. Sporo można się z nich dowiedzieć. Od samych aktywnych bohaterów dostaniemy co najwyżej klasyczne zlecenia. 


Jak widać szału nie ma. Lecz o dziwo jest coś wartego poświęcenia waszej uwagi. Pierwszy raz w tej części mogliśmy zobaczyć tak spójną otoczkę, czyli budynki itp. Nic z sobą się nie kłóciło ani nie wrzeszczało: co za kicz! 

Tutaj było coś zgoła innego. Człowiek mógł wreszcie poczuć zew urbexu. Dzięki temu przeleciałem parę lokacji i przyśpieszyłem późniejsze wydarzenia w misjach fabularnych. Co do walki i rozwoju nic się nie zmieniło względem samej podstawki, a więc nie będę się o tym rozpisywał w tym tekście. 

Jedyną nowością to nowe zmutowane zwierzęta. Na koniec tego krótkiego jak ten dodatek tekstu. Najciekawszymi miejscami jest nawiedzony dom i strefa z zamkiem. W każdej z tych miejsc jest ktoś kogo warto poznać. 


Na koniec jeszcze o samym finale, po wygranej z „bossem”. Gra nie sygnalizuje, że to koniec. Może ktoś się czepiać, że widać to wyraźnie, ale zaraz zaczyna się ekspansja na wspólnotę i przejmowanie tam wszystkich wolnych gospodarstw i siedzib samych bandytów. 

Przez ten zabieg można dać się zrobić w błąd i grać jeszcze przez parę godzin. Podobnie jak w zadania zlecane przez pewnego „minutnika”.  

Czy warto zagrać w Nuka World? Jak ktoś lubi Falloat 4 to w sumie może, bo nie jest to aż tak tragiczne jak z DLC Mechanikiem, a zrazem wydaje się nawet przemyślane na swój sposób.  


Udostępnij:

Recenzja Automatron dlc do Fallout 4

 W ostatnich tygodniach, a może miesiącach wydawcy „płaczą”, że gry utrzymują cenę na pułapie cenowym 60$. Fakt, że model płatności się zmienił i nie tylko sprawia, że się chce człowiekowi śmiać.

Po tym wstępie możecie sądzić, że rozpiszę się tu o wyzysku i kolejnej próbie dojenia z kasy graczy. Po części tak będzie…, bo jak można nazwać pobranie opłat za „dlc” Automatron? Jedno z gorszych rzeczy jakie miałem okazję zagrać w tym roku. Na dzień 07.09 br. na steam kosztuje ta „przyjemność” jedynie 44.99 zł.

Od czego zacząć? No tak, cała „kampania” to nic innego jaki wielki feedex! Nie będzie to spoilerem, a przestrogą przed zagraniem w ten dodatek. Jedyne co trzeba zrobić w ramach tej nowej przygody to podążać od punktu do punku. Oczywiście czekają tam atrakcję w postaci hord przeciwników.

Nie zabraknie drobnych odskoczni od tej monotonii w postaci dwóch robotów, z czego jeden będzie nowym towarzyszem, a drugi postacią drugo planową. Największą innowacją jest możliwość budowania pomocników. Blaszaki te mogą służyć nam jako mobilni tragarze lub będę skutecznymi obrońcami.

Jeśli ktoś bawi się w rozbudowę swojego osiedla, farmy lub schronu to się na pewno ucieszy dla pozostałych w tym i mnie jest to jedynie ciekawostka. Jeśli miałbym na siłę doszukiwać się jakiś pozytywów to okolice w które kierują misję zachęcają do eksploracji.

Oczywiście nie przesadzajmy dość często doświadczy się przemiału znanych lokacji, ale jako się uda w końcu coś odnaleźć to jest na czym oko zawiesić.

Jedyne co mnie zaskoczyło to rozmowa z finałowym bossem. Nie będę mówił co i jak, bo jest to jedyna rzecz, która jako tako się trzyma kupy. Przejście całości powinno zając wam nie więcej niż 2 -3 godziny. Wszystko zależy od tego jak mocni już jesteście.

Czy warto zagrać? Na pewno nie! Za wspomniane 44.99 dostajemy absolutne nic. Takie coś powinno być integralną częścią podstawki. Ludzie i tak by określili to zapychaczem, ale przynajmniej nie trzeba było dopłacać do tego chłamu.

Na sam koniec dodam, że pojawi się jeszcze tekst o Nuka-World. Rzekomo jest to najlepsze rozszerzenie. Mam nadzieje, że choć tu będzie co robić. Na sam koniec małe ogłoszenie recka NW będzie ostatnim tekstem z gier na PC, kolejne wpisy będę dotyczyć jedynie produkcji na konsole.

Udostępnij:

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania