Druga część pojedynku się skończyła, czy wypadła lepiej? To w sumie okaże się za chwilę lub jak przewiniecie na sam koniec to będzie jeszcze szybciej.
Jestem na świeżo po drugim seansie i powiem jedno. Jest to naprawdę porządne kino akcji, które mimo sporej ilości tego, co każdy fan mógłby oczekiwać nie było wstanie mnie pochłonąć bez reszty.
Od samego początku uderzono w to, co najmocniej zagra u każdego widza. Brak, ale to totalny brak sprawiedliwości. Przygotowując się do tego tekstu dowiedziałem się, że generalnie walka z niedoskonałym, jeśli nie rzec dziurawym systemem. Jak się człowiek wgryzie w ten temat to dowie się jak należy interpretować narracje.
Siła magnum to kontynuacja jedynki, aby wszystko zrozumieć i w pełni ogarnąć co się dzieje trzeba znać pierwowzór. Niestety nie mam takiej możliwości, w więc skupie się na drugiej części jako samodzielnej całości.
Czym się zatem ta kultowa odsłona różni od nieszczęsnego Nagłego zderzenia? Praktycznie wykastrowano z wszelkich wątków odciągających widzów od głównej linii fabularnej. Nie zabrakło elementów romantycznych. Jednak są one w zasadzie marginalne i w żadnej sposób nie naruszają całej konstrukcji. Są jedynie dodatkiem do tego na którym nie sposób się nie skupić.
Od samego początku morderstwa będą na tapecie. Przedstawiono je w zmyślny sposób. Metoda i sposób wykonaniu niemal zawsze były identyczny. Prawie, bo dwukrotnie odeszli od pierwotnej wersji. Jednak morderca jest przestawiany tak samo. Jednak w pewnym momencie jest ukazana jego twarz.
Sprytny był to zabieg, bo już wiadomo kto to jest, teraz tylko motyw i po sprawie. Nic bardziej mylnego. Pomimo licznych zgonów to co liczyło się najbardziej to jedno zdanie jakie mówi antagonista. „Nie chodzi o to, czy powinniśmy używać przemocy czy nie. Po prostu nie ma innego rozwiązania”.
W gruncie rzeczy wszystko co pokazano odnosi się właśnie do tego. Na ile można nagiąć te zasady. Jak wiadomo Harry nie żałuje sobie i robi to wielokrotnie. Lecz w swoim poczuciu sprawiedliwości bliżej mu do Batmana. Sięga, po broń tylko dla obrony lub ratowania bezbronnych.
W wewnątrz policji, ktoś stara się zabrać sprawy we własne ręce. Nie jest to powiedziane wprost. Oglądając da się wyłapać pewne znaki, coś jest nie tak. Nie można tego nie zauważyć, bo są to już przetarte z perspektywy czasu schematy. Miłym akcentem jest jak twórcy wodzą trochę za nos. Pomimo stawiania na akcję pozostawiono parę momentów na obstawianie kto jest kim.
W paru momentach wprost wpychają pod nos tą odpowiedź. Warto jednak się zastanowić, gdzie leży prawdziwa podpowiedz w tej całej układance. Pomimo tytułu Siła magnum ta broń ta bardziej odegrała role drugoplanową i ostatecznie nie wybrzmiała jak należy. Jest to zasadniczy kontrast do pierwszej sceny, w której Harry mówi o sile tego rewolweru.
Teraz trochę o ciemnej stronie mocy. Sorry, mordercy miało być. Przedstawiono ta postać w zacnym stylu. Przez większość czasu licząc od początku seansu nie widać twarzy. Słychać tylko głos. Czy ktoś słucha jak mówi? Jak brzmi, a no właśnie! Pomimo licznych scen przemocy to ostanie morderstwo przedstawiono w taki sposób, aby widz się dowiedział. Idzie śmierć w własnej osobie. Jednak moment na parkingu kiedy pada światła tak, że oświetla całą postać dalej nie wiadomo kto to jest. W pewnym sensie było to naprawdę przerażające.
Na samym finale zafundowano przemowę, która podsumowała wszystko co się do tej pory wydarzyło. Te liczne zbrodnie nie miały miejsca po raz pierwszy to wydarza się ponownie. Ta i jeszcze jedna rozmowa miała być odbiciem w krzywym zwierciadle wszystkich przekonań Brudnego Harrego. Daje to do myślenia.
Na koniec o części technicznej. Pomimo swojego wieku film nagrywano w dość współczesny sposób. To co zdradzało czas tworzenia tej produkcji to niestandardowe ujęcia. Nie będzie to dużą stratą jak je przybliżę. Pierwszy to uwieszenie kamery tuz koło jadącego na motorze policjanta. Następnie widok z góry na głównych bohaterów na komendzie i kultowe zbliżenia. Jak ja je uwielbiam.
Pochwale natomiast już słynną scenę na parkingu naprawdę dobrze to wykonali. Zabawa światłem miała też miejsce w opuszczanym statku na końcu. Podeszli tam, aż za ambitnie i chciano wykorzystać wszelkie informacje jakie podali o przeciwnikach. No tak i ponownie bawiono się kamerą tak, aby było wrażenie bycia tam, a nawet zobaczyć perspektywę przegrywającego.
Podsumowujmy, czy warto obejrzeć Siłę magnum? Starając się wejść poza własne gusta to mogę przechylić się pozytywnie na to pytanie. Jednak, żeby wszystko mogło wybrzmieć potrzeba zapoznania się z pierwszą częścią. Bez tego będzie to raczej klasyczne kina akcji z przyrostem formy nad treścią.