Miał
być dramat, wyszła komedia. Miała być recenzja Mario Sports Superstars, ale
czasu brakło na ukończenie więc będzie coś innego. Tym razem na ludzie, idealna
seria na końcówkę roku.
Wampiry, kobiety lodu
czy bezgłowi jeźdźcy to potwory z legend jakie dobrze znamy. Jednakowoż, co
byście powiedzieli na zgoła inną wersję? Nie bestiami, a pół-ludźmi są ze
pewnymi charakterystycznymi cechami rasowymi. Kilka przedstawicielek tych
legendarnych ras trafia do liceum w małej miejscowości i tam przeżywają
wspólnie swoje szkolne przygody.
Demi-chan
wa Kataritai to naprawdę relaksacyjna komedia szkolna
z ciekawie napisanymi postaciami. To co mnie osobiście ujęło w tym anime są piękne
modele bohaterek jest na czym oko zawiesić, a w szczególności na uroczej
nauczycielce od matematyki, która jest sukubem. Motyw przewodni jaki moim
zdaniem przemycono pod maskę wesolutkiej historyjki z nietypowymi uczennicami
jest adaptacja ludzi takich jak obcokrajowcy, czy chorych, którzy mają jakieś
upośledzenia fizyczne itp.
Oczywiście to co
napisałem powyżej to jedynie moja interpretacja, a teraz skupmy się na samej
serii. Demi-chan koncentruje się na radosnych
rozluźniających scenach, które nie wymagają od odbiorcy wysiłku intelektualnego.
Mamy się tu rozluźnić jak przy dobrej grze ogrywanej na konsoli w piątkowy
wieczór. Jedynie w kliku odcinakach pojawiają się sceny zaburzające sielankową
konwencje. Nie należy się tym zbytnio przejmować, bo to ledwie przebitki na tle
całości mające pchnąć fabułę na właściwe tory.
W Demi-chan
wa Kataritai pozostali uczniowie odgrywają swego rodzaju tło, rzec można
uświadamiają nam co kryję się między wierszami. Robią to z subtelnością młota
pneumatycznego. Wspominałem, że anime nie jest dla myślicieli? A jak już
niedoróbkach mowa to muszę wspomnieć o jednym małym wypierdku, który tylko
pojawił się przelotem, ale za to niesamowicie irytuje, bądź wywołuje chęć
zrobienia facepalm i to za każdym razem jak się odezwie. W uniwersum recenzowanego
tytułu funkcjonuje policja zajmująca się pół-ludźmi pracuje tam pewien malec
(naprawdę nie wiem po kiego grzyba zatrudniają nieletniego) który jest chodzącą
niedojdą, tak o tego samego mi chodzi.
Każdy jego występ to „dramat” mający być rzekomo zabawny. Za to potknięcie muszę na dzień dobry
zabrać pół punktu. No dobrze, a teraz pozytywy, a jest ich od liku. Zacznę od
przedstawienia „kręgosłupa” naszych milusińskich. Takanashi Hikari mała blond włosa wampirzyca, która całkowicie nie
przejmuje się swoją nieludzką naturą. Początkowo odbierałem ją jako dzieciaka a
ADHD, lecz potem zrozumiałem, że jest nieco inaczej. Mamy tu do czynienia z
rezolutną dziewczyną, która ma wielkie serce. Niekiedy odnosiłem inne wrażenie,
które wynikało ze komediowej konwencji Demi-chan.
Kolejną bohaterką o
skrajnie innej osobowości jest Kusakabe
Yuki śnieżynka lub też kobieta lodu. Zamknięta w sobie uczennica, która
stopniowo się otwiera na innych. Wraz z rozwojem serii zaobserwowałem pozytywne
zmiany w jej osobie. Stała się bardziej pewna siebie, a do tego ukazała swoje
inne oblicze. Yuki chan uwielbia mangi typu gag, opierające się na dwuznacznych
dowcipach. Kontrast ten czyni z niej jeszcze bardziej interesującą postać.
Spoiwem naszego trio od
strony uczniowskiej jest Machi Kyouko
wyjątkowo inteligentna i pracowita dziewczyna, która jest dullahanem. Opanowana
i pogodna tak ją spostrzegam, a do tego kochliwa. W głowie jej zawrócił
kluczowy bohater tej historii Takahashi
Tetsuo.
Nauczyciel biologii lat
32. Napakowany jak cholera, a damy mdleją na jego widok ze zachwytu. To przez
jego zainteresowanie innymi rasami cała grupa się zeszła. Sensei, bo tak się do niego głównie zwracają jest charyzmatycznym
nauczycielem. Lubi to co robi i mocna się angażuję w swoją prace. Niekiedy
traci przez to wyczucie i wychodzą z tego ciekawe sytuacje.
W Demi-chan wa Kataritai zaobserwowałem swojego rodzaju namiastkę
trójkącika miłosnego w który wplątany jest nasz kochany sensei, Machi i Satou Sakie. Nie ma tu tego co
moglibyśmy zobaczyć w krwistej wersji, gdzie dwie damulki skaczą sobie do
gardeł starając zdobyć serca swojego wybranka, a ciekawe relacje między
uczennicą, a nauczycielką. Obie damy nie wiedzą za bardzo jak zabrać się do
sprawy. Powody mają różne, a cel jeden. Czy coś z tego wyjdzie sami musicie
zobaczyć!
Na sam koniec moja
ulubienica nieśmiała i nieco zakompleksiona Sakie – sensei. Z początku jest wycofana nie pewna i trochę
zagubiona. Dzięki otwartości Senseja odnajduje szczęście i próbuje go uwieść. Naprawdę można się uśmiać z jej prób co
niemiara. Nie będę wam psuł zabawy, bo jak sobie uświadomicie pewną rzecz to
sami zrozumiecie.
Podsumowując. Demi-chan wa Kataritai to lekarstwo na
jesienną chandrę. Mamy tu wszystko, czego nam trzeba, aby się odprężyć. Gdy
tylko obejrzycie całość zapragniecie więcej. Lecz póki co sezonu drugiego
niema.
Ocena
końcowa mocne 9/10
Podzielcie
się proszę waszymi ulubionymi seriami, które warto obejrzeć o tej porze roku.
Komentujcie i takie
tam. Chętnie poczytam (no, na pewno ;] ) Postaram się w następną sobotę
opublikować jakiś tekścik z gry na New 2 Ds XL.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz