Relację z Sabat Fiction-Fest 2018!

Obiecałem sobie, że będę w najbliższym czasie ogrywał produkcje z kraju Kwitnącej Wiśni. Obecnie przechodzę Persone 5 i robię to sumienie! Jednakże pojawił się quest od Gandalfa, a treść jego brzmiała: Wybierz się na Sabat Fiction-Fest 2018! Pojechałem więc do Kielc, aby zobaczyć jakie cuda będą się tam dziać.  

No, a teraz na poważnie. Od lat w miarę swoich możliwości jeżdżę na konwenty organizowane w województwie świętokrzyskim. W tym roku odbyła się wyjątkowa edycja, ponieważ połączono dwie, do tej pory funkcjonujące oddzielnie, imprezy: Jagacon i wyżej wymienioną. Organizatorzy doszli do wniosku, że trzeba połączyć siły i stworzyć wspólny event. Na wieść o tym ucieszyłem się wierząc, że dzięki temu wszyscy zainteresowani stworzą jeszcze lepszy festiwal. Pora rozpocząć relację z tego co się działo od 17 do 19 sierpnia 2018 r. na Targach Kielce.

Dzień pierwszy:  

Tak jak co roku udałem się do Kielc i spod Urzędu Marszałkowskiego pojechałem na teren Targów. Ku mojemu zaskoczeniu na ostatnim przystanku z autobusu wysiadła całkiem spora grupa uczestników. Jak się szybko okazało cześć z nich przyjechała pierwszy raz, ale byli też stali bywalcy.

Wejście na konwent znajdowało się od ulicy Zakładowej, tak samo jak w zeszłym roku. Czym prędzej ruszyłem, pomagając jednocześnie nowym, którzy nie byli jeszcze zorientowani w terenie. Na miejscu zobaczyłem jedną z większych kolejek w życiu i żeby nie wyjść na gołosłownego dodaję zdjęcia zrobione w trakcie minionych wydarzeń. Trochę się zdziwiłem, że zmienili hale. Pomyślałem: mówi się trudno i kocha dalej. 


Musicie wiedzieć, że ci którzy zdecydują się przygotować jakąś atrakcję mają wstęp za free na całe trzy dni. Lecz to nie koniec niespodzianek! Gdy tylko strzeliłem parę fotek usłyszałem: prelegenci mają się zgłaszać po akredytacje do "informacji". Po wypełnieniu formalności wszedłem wreszcie na teren imprezy. Zapewne zastanawiacie co pierwsze zrobiłem. No, nie będę trzymał was w napięciu.  


Udałem się do "karczmy", gdzie można było zagrać w Gwinta i Wiedźmina 3 Edycje Rozszerzoną. Fakt, nie jestem jakimś wyjadaczem w karciankach, ale muszę przyznać, że udało im się zrobić przyjemny "kącik" do gry. Po szybkim odnalezieniu wszystkich miejsc, gdzie można w coś pograć, a trochę tego było, o czym napiszę szerzej nieco później, odnalazłem sleeping room, który zlokalizowany był tuż obok Sceny Głównej Sabatu. Zająłem sobie wygodne miejsce koło wejścia, dzięki czemu nie było problemu z poruszaniem się nawet w późnych godzinach nocnych. Nie wiem czemu, ale kiedy biorę udział w tego typu wydarzeniach zmieniam się w nocnego marka.


Pierwsze prelekcje, panele itp. zaczynały się od godzinny 15. Ruszyłem czym prędzej do sali, gdzie miał znajdować się blok Mangi i Anime.  Prelekcja nosiła tytuł Przedstawienie Studia Anime: P.A.Works i prowadzona była przez Sebastiana "SebastianOrf3" Raczyńskiego. Generalnie Sebastian podszedł do swojej pracy sumienie i dowidziałem się sporo na temat tej wytwórni. W międzyczasie sprawdziłem co będzie następne, a był to panel Marvel, a mitologia, czyli Thor w dwóch wydaniach  i odbył się w tej samej sali co mój, z tą różnicą, że ja wystąpiłem tam w niedzielę. Temat Thora, który omówił Michał "Hiro" Serwicki przygotowany był naprawdę dobrze.

Nie potrafiłem odmówić sobie tego, aby nie wejść do sąsiedniej hali, w której w zeszłym roku był konwent. Doznałem "ataku" nostalgii. Zacząłem przypominać sobie wszystko co się działo na poprzedniej edycji. Dość szybko doszedłem do wniosku, że sam układ poszczególnych dodatkowych atrakcji, jak strefa Starcraft 2 lub Hearthstone, stał na wyższym poziomie. Innymi słowy wszytko znajdowało się blisko siebie, co dawało wrażenie większej intensywności. Szkoda, że tego nie zachowano. Tegoroczny rozrzut wypełnił całą przestrzeń, lecz niestety dało to wrażenie obcowania z czymś uboższym.


Kolejną istotną zmianą, a raczej problemem natury technicznej był brak klimatyzacji w salach E1 i E3. Powinny się tam odbywać warsztaty: Siedzenie w saunie :D  No, ale żarty na bok. Dobrze było wrócić na stare śmieci i poczuć się tak, jakby nigdy się nie opuściło konwentu. Paradoksalnie widok na tę przestrzeń wywarł na mnie spore, lecz nie największe wrażenie, bo prawdziwą perełkę odkryłem później, był to raj dla nerdów, mógłbym tam zostać na wieczność. Z panelu jaki się odbył w sali E1 sporo dowiedziałem się o fotografii. Miałem do tego punktu programu pewne zastrzeżenie. Autor Maciej "BitWolf" Kwietniewski przemawiał zbyt technicznym językiem. Na szczęście po przejściu do sali naprzeciw odczułem ulgę, gdyż trafiłem na znacznie lżejszy i dobrze mi znany temat: Dziury fabularne i nieścisłości w Harrym Potterze. Szampańska zabawa i sporo śmiechu przy tym. Gdy się było dzieckiem, wielu rzeczy się nie zauważało lub po prostu o nich nie wiedziało. Dam tu parę przykładów:  

-   premiera PSX w 1992 r.

- profesor McGonagall - wicedyrektor, głowa domu Grifindor i nauczyciel jednego z najważniejszych przedmiotów! Człowiek orkiestra xD

-   Niektórzy uczniowie znikali lub pojawiali od tak, bez zachowania chronologii  
      W każdym razie było tego sporo, aż dziw bierze, że nie zostało wcześniej zauważone.

A teraz przejdę do mojej ulubionej części czyli do Komiksiarni. Liczba komiksów jaka tam się znajdowała robiła wrażenie i to spore. Nie trudno zgadnąć, że dorwałem się zaraz do mang i tam spędziłem tego dnia sporo czasu. Mimo, że wciąż się znajdowałem w głównej hali miałem wrażenie, że jestem odcięty od wszystkiego. Pufy, które  tam były powodowały, że czytanie było jeszcze bardziej przyjemne. Na sam koniec pierwszego dnia udałem się na nocny maraton anime. 
Warto było!


Dzień drugi  

Pierwsza myśl po przebudzeniu: jaka twarda podłoga... Wstałem, ogarnąłem się i ruszyłem na kolejne prelekcje, ale najpierw śniadanie i partyjka Gwinta. A jak już o grach mowa warto dodać, że prócz wspomnianej karcianki  i Wieśka można było zagrać w Dragon Ball FighterZ i Total War Saga: Thrones of Britannia. Nie zabrakło też atrakcji dla miłośników Fify i  CS:GO. Wiecie co mnie zdziwiło na tych stoiskach? Brak większego zainteresowania, a ściślej rzecz biorąc, samym Total Warem. Mało kto się tym zainteresował, a szkoda, bo warto. No dobra, mniej pojękiwania, a więcej faktów. Nie wiem czy wspominałem, że uwielbiam anime. Każdy z was kto jeździ na konwenty wie, że to bomba tematyczna, bo znajdzie tam coś fajnego. No i dostałem coś dla siebie.


Historia Final Fantasy autorstwa UncleMroowa - na tego typu prelekcję czekałem. Ci z was, którzy czytali recenzję FinalFantasy XV  wiedzą bardzo dobrze, że jest to na razie niekwestionowana gra do Top 5 najlepszych gier 2018 r. Wielkie dzięki dla prowadzącego. Uświadomił mi, że warto było czekać z odpaleniem FFXV, a przy okazji zrozumiałem czemu gracze wystawiają niskie oceny tej produkcji. Po pierwsze, połowę przerywników filmowych dodano po premierze. Po drugie, grywalność i tradycyjnie wycięty content. Po zakończeniu i głośnych brawach zrobiłem przerwę od paneli i pocykałem co nieco fotografii, a następnie pograłem w Dragon Ball FighterZ. E, noo nie patrzcie tak, w końcu nerda zawsze ciągnie do gier. To co napiszę, to tylko wstępne wrażenia. Miodna walka i ta liczba klatek na sekundę sprawiają, że miałem wrażenie obcowania ze starym dobrym anime z czasów podstawówki. Ciekawy jest system pomocników pozwalający robić dobre kombinacje. Wiem, mało, ale na razie musi to wystarczyć.


Po tak świetnym początku dnia udałem się do najlepszej części konwentu, do jaskini nerda. No i przez to będę musiał teraz uzupełnić swoją mangową biblioteczkę o nowe tytuły. Siedzę, siedzę, jak dobrze! Leniwie spoglądam na telefon i zrywam się na Anime sezon lato 2018. Oczywiście nie zabrakło tam Filusia. A tak przechodząc do rzeczy, przyjście na to opłacało się, bo mogłem zaktualizować informacje, co ciekawego wyszło w nowym sezonie. Niestety musiałem wyjść w połowie. Zapytacie czemu? Odpowiedz dość prosta (nie, nie kibel). W tym samym czasie na Scenie Sabatu  trwało spotkanie z Grupą Darwina. Artyści pełną gębą i do tego naprawdę popularni, tłumy były spore. Zresztą co tu mówić, wystarczy to zobaczyć.

Dalej, co dalej? W takich sytuacjach zagląda się do bezcennego informatora. Co zobaczyłem? Panel o Pokemon GO. Gra o dziwo jeszcze istnieje i nawet ma się dobrze. Interesującym faktem jest to, że produkcja ta powstała w wyniku żartu internetowego. Niedługo zawinąłem się z stamtąd i udałem na spotkanie autorskie z Jarosławem Rybskim, który promował swoją najnowszą książkę Warkot. Fanów autora było naprawde niewiele, a szkoda, bo dobrze się słuchało. Odniosłem ważnie, że Rybski pisze z powołania, przez co wkłada całe serce w to co robi.


Zakończyłem dzień w Komiksiarni (rzecz święta, zwłaszcza jak są tam mangi).  Potem było anime, dużo anime do późnych godzin nocnych, a urozmaiceniem tej nocy był również marsz Gandalfa. Kto tego nie przeżył, niech żałuje. Bomba pozytywnej energii, zaczęło się w strefie CS'a, a skończyło na Scenie Sabatu. Nie będę tego opisywać, obejrzyjcie sobie fragment tego co nagrałem, a zrozumiecie.


Dzień trzeci: WIELKI FINAŁ

Ostanie godziny Sabat Festu i moja prelekcja. A, co nie mówiłem, że też dołożyłem swoje trzy grosze do programu? Zaskoczeni? Miło widzieć wasze zdziwione miny! Panel dyskusyjny zatytułowałem Quo vadis branżo gier? Starałem się przybliżyć to, co może się stać z grami wideo w najbliższych latach. Przyszłość ich nie jest zagrożona, co to, to nie ma się o co martwić. Problem leży w tym, w co będziemy grać. Wydawcy najchętniej zrobiliby z tego jedną wielką usługę, a my gracze zdani bylibyśmy na ich łaskę. Jednak nie ma co się martwić na zapas. Tytuły dla jednego gracza będą dalej robione, a ja będę je recenzował dla was. Pomimo, że temat był bardzo obszerny, udało mi się zmieścić w regulaminowej godzinie. Jak tylko zakończyłem panel i już wyłączałem prezentację, podszedł jeden z uczestników i podziękował za to co zrobiłem. Dla takich chwil warto żyć. W tym momencie też pragnę Ci powiedzieć dzięki. Mam nadzieje, że przeczytasz ten tekst.


Ostatnią atrakcją był panel, Jak przetrwać atak terrorystyczny? Prowadzący to nikt inny jak świetny fachowiec i prawdziwy pasjonat Filip "Kapral" Zarzycki. Zapyta ktoś skąd te pochwały. A wy kolegi nie pochwalicie? Musicie wiedzieć, że on zawsze dobrze się przygotowuje do tego co robi i potrafi wyjaśnić zagadnienia w prostych żołnierskich słowach. Bardzo rzetelnie podszedł do tego tematu.

Na sam koniec pragnę skierować słowa do Organizatorów. Dziękuję wam z całego serca, że organizujecie co roku Sabat Fiction-Fest. Doceniam wasz trud i prace jaką wnosicie, aby wszystko się udało. Dziękuję wam też za to, że umożliwiliście mi przedstawienie w panelu dyskusyjnym mojego punktu widzenia o przyszłości branży gier. Arigato za to, że jesteście i do zobaczenia przyjaciele w następnym roku.

Udostępnij:

Recenzja Final Fantasy XV

Czym jest gra? Zabawką, tanią rozrywką, a może sztuką? Wszystkim po trochu! To pasja, to praca w którą wielu włożyło całe swoje serce, abyśmy my gracze mogli przeżyć niezwykłe przygody. 

W ciągu ostatnich miesięcy przeszedłem całkiem sporo gier wideo. Jednak, żadna z nich nie dała mi tyle emocji co Final Fantasy XV, które ograłem na PlayStation 4 Slim. W ten oto sposób nie tylko miałem okazję poznać genialny tytuł, ale i mogłem przetestować świetną konsolę. Ja tu sobie gadu, gadu, a wy czekacie na jakieś konkrety!

Z tych składników wykonam nowe danie

Trudno mi się zdecydować od czego zacząć, bo mógłbym ochać i achać nad tą produkcją. Będę chwalił pod niebiosa najlepszy tytuł w jaki zgrałem w ostatnim czasie i zapewne trafi do Top 5 moich najlepszych gier, które przeszedłem w tym roku i zajmie w tym rankingu wysokie miejsce.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=331236

Zacznę od aspektów audiowizualnych. Muzyka zniewala i zachwyca. Na pierwszy plan wysuwają się instrumenty smyczkowe, jak np. skrzypce. Cudo, dawno nie słyszałem czegoś równie wspaniałego. Oczywiście, to nie wszystko! Soundtrack to czysta nieskazitelna kompozycja. Naprawdę jest to w moim osobistym odbiorze spory plus. Przez całą kampanię będzie nam towarzyszyć dodając niepowtarzalnego klimatu i tworząc atmosferę, która wzrusza, bawi i cieszy.

Wszelakie efekty dźwiękowe typu: uderzenia stali, czy ryk silnika samochodu bardzo dobrze wspomagają immersję, dzięki czemu naprawdę ma się wrażenie, że akcja oglądana na ekranie dzieje się naprawdę. Nawet gdy nie widać przeciwnika, to i tak dzięki odpowiedniemu podkładowi, takiemu jak szelest, skrzek itp. wiadomo w którą stronę się odwrócić.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=294087
Tak długo na to czekałem!

Kolejnym istotnym elementem są przerywniki fabularne. Zrobiono je z wielkim rozmachem, nie chcę tu spoilerować, ale powiadam wam moja ocena to 10/10. Doskonale zostały przemyślane, a kadry i ujęcia, nie wspominając o montażu i ruchach kamery, zwalają z nóg (dobrze, że siedziałem). Nie zabraknie też scen wyrenderowanych na silniku gry. Tutaj co prawda jest nieco skromniej, ale i tak z przyjemnością się słucha rozmów bohaterów tej historii. Jeśli miałbym się czegoś przyczepić, to spadku jakości modeli postaci w czasie jazdy samochodem. Mnie to jednak nie przeszkadzało, a  jeżeli to nie problem, to może ktoś z was, kto także posiada PS4 napisze w komentarzach, czy to wina sprzętu czy Final Fantasy XV ?

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=341363
Przez całą fabułę nie zauważyłem jakiejkolwiek utraty FPS nawet przy bardzo dynamicznych walkach, które dały mi sporo radochy i możliwości wyżycia się. Animacje zarówno w czasie rozgrywki i cutscenek były bardzo naturalne. Wszytko dobrze ze sobą współpracowało i tworzyło spójną harmonijną całość. Następną rzeczą, która jest godna podkreślenia, to  wygląd otoczenia i walory światła. Wiele razy czytałem, że w różnych tytułach bywają tak piękne miejsca, że chce się stanąć i podziwiać. I w tym razem taka rzecz się zdarzyła, bo  Final Fantasy XV zalewa nas wspaniałymi widokami. Barwy odpowiednio nasycone, a do tego promienie słoneczne podkreślają to niesamowite piękno. Dodam jeszcze, że mimo braku obsługi HDR w monitorze miałem wrażenia, jakby funkcja ta była włączona.

Dobra robota Ignis.

Czas na kolejny akt tego przedstawienia. Rozgrywka to nic innego jak action rpg. Szybka i wypełniona przepychem jaki dobrze zna każdy fan anime. Moje oczekiwania pod tym kątem też zostały zaspokojone. W trakcie potyczek, choć nie wszystkie były obowiązkowe, a jedynie opcjonalne, mogłem wykonywać specjalne ataki grupowe. Dzięki nim można było zadawać więcej obrażeń, ale też wyprowadzić przeciwnika w pole. Chodzi o to, że w czasie ich wykonywania wróg nie jest wstanie włączyć się do walki. Drobna sztuczka, a cieszy. Zdaję sobie sprawę, że nie powinno się tak postępować i wykorzystywać błędu twórców w skryptach. Należy za to pochwalić sztuczną inteligencję Npc, bo gdy zachodziła potrzeba udzielenia pomocy, dokonywała tego w odpowiednim momencie i nie zdarzyło mi się przez to zginąć ani razu.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=351548
Rozwój drużyny jest bardzo odczuwalny wraz z odblokowywaniem kolejnych aktywnych i pasywnych umiejętności na drzewkach talentów. Boysband staje się coraz potężniejszy. Przyznam, że zauważyłem plusy i minusy, które się równoważą. Z jednej strony w  Final Fantasy XV  brakuje skalowania przez co paczka Noctisa staje się dla mobów za silna, ale dzięki temu zbieranie dodatkowych itemów nie nuży i zachęca do drobnego grindu. Z kolei złą stroną jest to, że brakuje wtedy wyzwania, ale możecie być spokojni, balans w późniejszym czasie się wyrównuje.

Czy mogę wybrać jedno zdjęcie?

A teraz czas na wisienkę na torcie tego smakowitego tortu. Fabuła, którą poznajemy jest fantastyczna. Zaczynamy od wysokiego C, aby potem zejść na niższe tony. Przez tego typu zabieg prezentowania historii gracz cały czas jest ciekawy dalszego ciągu i jednocześnie ma możliwość lepiej poznać się z głównym bohaterem, księciem Noctisem i jego przyjaciółmi, którzy odgrywają dość istotne role. Ignis jest mentorem i trochę przypomina opiekuńczego ojca. Nawet w trudnych momentach nie traci wiary w protagonistę. Naprawdę można się do tego przyzwyczaić. Tuż obok niego wielki jak dąb i równie ze sporym sercem towarzyszy nam Gladius. To klasyczny starszy brat, który potrafi ochrzanić,  ale i tak nie da się go nie polubić. Przez pierwszą część jest jak do rany przyłóż, potem sytuacja się nieco napina i trochę się ściera z samym księciem. Następnie mamy Prompta, ciekawy przypadek niepoprawnego optymisty lub jak kto woli młodszego brata.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=341357
A o co chodzi w całej historii? O ratowanie świata przed złem. Niby banalne, ale jednak tak to świetnie zaprojektowano, że tego nie czuć. Wraz z każdym następnym rozdziałem chce się wiedzieć więcej. W tym momencie warto zapytać, czy z faktu, że mamy w grze otwarty świat wynika, że fabuła się rozciągnie. Nie musicie się martwić, jeśli nie macie ochoty na zadania dodatkowe, to możecie je olać. Gdy tylko pokona się wielkiego złego można je zaliczać na spokojnie.

Czy warto kupić Final Fantasy XV? Tak, tak i tak! Tytuł ten to prawdziwa perełka i choć jest to produkcja liniowa, to wykonana jest idealnie. Ma małe wady jak jazda autem, lecz nie ma to najmniejszego znaczenia. Jeśli wasz komputer da radę lub macie konsole to kupujcie, bo warto. Naprawdę nie pożałujecie.    

A wy lubicie jPRG? A może dostajecie od nich mdłości? Jak to mówi stare powiedzenie: kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.  

Tradycyjnie napiszę teraz, że jestem ciekaw waszych opinii na temat mego tekstu i samej gry. Klikajcie i piszcie.   
      

Udostępnij:

Recenzja Metal Gear Solid V: The Phantom Pain


Legenda, najlepsza seria w historii branży gier wideo. Posiada tak długą i zakręconą fabułę, że wywołuje zaskoczenie nawet u tych, którzy znają każdą jej odsłonę. Czy  ostania część serii Metal Gear Solid okaże się porażką, czy sukcesem? Pochylmy się nad dziełem jednego z lepszych twórców dzisiejszej branży.

Minęło już dziewięć lat

MGS V finałowa i ostatnia gra wydana pod kierownictwem Hideo Kodzimy. Ci z was, którzy interesują się grami na pewno pamiętają jaki to wtedy, hmm, cyrk Konami odstawiało. Usuwano wszelakie informacje o autorze, wymuszono na nim, aby nie odbierał nagrody za swoją twórczość, itp.


Przejdźmy jednak do sedna sprawy, do ostatniej kanonicznej części Metal Gear Solid. Byłem bardzo podekscytowany tym, że będę miał w końcu szansę w to zgrać. Mimo, że piątka jest interquelem, czyli akcja rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami pokazanymi w poprzednich częściach, zapoznałem się z całą historią opisaną na fanowskich stronach.
Okazało się to całkiem zbędne. Szczerze mówiąc, wystarczy przeczytać kto jest kim, bo nawet jeśli są tu jakieś smaczki dla weteranów, to i tak się ich nie odczuje.

Szefie, misja zakończona!

Powiem wam z czym kojarzy mi się  ta gra. Przez większość czasu miałem wrażenie, że gram w Far Cry 2 i Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction. Skojarzenie z FC2 wzięło się z tego, że fabuły, która powinna zapierać dech w piersiach było bardzo, ale to bardzo mało. No i samo otoczenie, Afganistan i Afryka, wywoływało to skojarzenie. W przypadku drugiego tytułu to dobrze opracowana skradanka.
Początek The Phantom Pain jest naprawdę mocny, przepełniony świetnymi scenami w szpitalu. Akacja jest solidna i zarazem bezlitosna, bo jesteśmy pozbawieni wszelakich umiejętności, sprzętu, itp. Mało tego, protagonista jest w gorszym stanie niż Blazkowicz, ale nie musicie się martwić, ta "męka" motywuje, bo widać, że traktują nas na poważnie i nie niańczą.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=301789
To jest dopiero początek

Po dobrym wstępie z bossem w roli głównej nabrałem solidnego apetytu na więcej. Zgodnie z dzisiejszymi trendami Metal Gear Solid V rozgrywa się w otwartym świecie, co powodowało obawę, że kampania będzie zbyt rozciągnięta i jednocześnie rodziło nadzieję, że może będzie tak interesująca jak w naszym rodzimym Wiedźminie. A fabuła okazała się klasyczna, co wcale nie umniejsza jej jakości. Mamy tradycyjnie złego, który chcę zniszczyć świat, a my wcielamy się w Big Bossa, który stara się go powstrzymać. Fakt, że w opowieści są zawarte wątki paranormalne dodaje pikanterii, co stanowi duży plus. Dodam jeszcze, że poszczególne przerywniki filmowe są bardzo dobrze wyreżyserowane. Ostatnio tak dobre ujęcia widziałem w Alan Wake.
Wydawałoby się, że na tak dobrym fundamencie powinno powstać coś przynajmniej zadawalającego. Niestety musiałem się przekonać, że taki potencjał da się zmarnować. Czas na narzekanie, bo jest na co.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=301765
Kopiuj i wklej...

Wielokrotnie spotkałem się z produkcjami, które jedynie kopiowały cudze pomysły lub serie, takie jak AC, FC lub CoD. Co roku ciągle to samo, jedynie wygląd i fabuła się nieco zmieniały, ale mimo swoich wad miały jedną zaletę, nie były długie. A teraz wyobraźcie sobie, że przez następne 50 godzin będzie robić w kółko to samo.  Wizja ta nie jest zbyt zachwycająca, prawda?

Inne zdanie na ten temat miało widocznie Konami wierzę, że to przez nich ten tytuł okazał się tak kiepski. "Zabawa" w MGS V przypomina mi tresurę osła, którego popędza się kijem z marchewką. Cały czas każą wykonywać "sztuczki" typu złap kogoś, zdobądź coś lub odzyskaj. Jeśli komuś byłoby mało, zadania się powtarzają (te które już się wykonało) i niczym się nie różnią. No ok, są nieco trudniejsze, co czyni je jeszcze bardziej męczącymi. Nie wiem kto wymyślił robienie tego tytułu chałupniczą metodą mając nadzieję, że ludzie łykną to jak pelikany, bez zastrzeżeń.

W sumie wystarczyłoby skrócić kampanię i ograniczyć się do misji fabularnych, czyli takich które rzeczywiście przesuwają jakoś fabułę, a nie jedynie sztucznie ją rozciągają. Gdyby MGS V trwał max 15 godzin dużo by zyskał, a tak stracił.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=300846
 Czas pochwalić, ale bez przesady   

Rozgrywka jest dobra w swych założeniach. Liczba rzeczy, które mogłem zrobić jest naprawdę imponująca. Można spersonalizować ekwipunek i przeprowadzić odpowiednią akcję. Co do ciekawszych patentów, to mogę zaliczyć do nich kartonowe pudełko. Zapewnia nam ono kamuflaż, a nawet potrafi odwrócić uwagę. Kolejnym ciekawym elementem jest kurza czapka występująca w dwóch wersjach, gdy się aktywuję stajemy się bardzo trudni do wykrycia. Są też inne zabawne patenty, ale te już musicie odkryć sami.

Zanim zacząłem pisać ten tekst, przeczytałem ciekawy komentarz o Metal Gear Solid V, a mianowicie, że  wymaga planowania. No nie wiem, czy autor komentarza był początkującym, czy żartował. W miażdżącej większości przypadków wystarczyła podstawowa spluwa i doświadczenie jakie się zdobyło w innych produkcjach. Wyjątek stanowiły te zlecenia, które stawiały rozgrywkę do góry nogami.  Do tego typu questów możemy zaliczyć ochronę dziadunia na lotnisku lub dwukrotna walka z głównym bossem.  Gdy zobaczyłem, że ze skradanki ktoś zrobił jakieś rpgo lub coś podobnego, to aż ręce opadały. Rzecz jasna wystarczyło się trochę zastanowić i plan przyszedł do głowy.

https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=301765
Zanim podsumuję parę słów a aspektach audiowizualnych. Grafika wciąż robi wrażenie i mimo całego przepychu nie powoduję dławienia się mego komputera mimo to, że włączyłem wysokie ustawienia w Full HD. Natomiast podkład dźwiękowy jest ok, a powinien być lepszy,  w szczególności efekty dźwiękowe, bo skradanki opierają się na tym, abyśmy wpierw usłyszeli nadchodzącego wroga, zanim go zobaczymy. No, a skoro mowa o oponentach, to są całkiem nieźli. Starają się nawet dobrze naśladować zachowania ludzi i analizować ich ruchy, co prawda symbolicznie, ale jednak.

Czy warto kupić Metal Gear Solid V ? Będę szczery... NIE! Rozciągnięta kampania, wypełniona jednakowymi zdaniami, a do tego nie wymagające większej pomysłowości sprawia, że szkoda tracić czas na taki średniak. Żałuję, że się skusiłem. Dałem się złapać na słynne nazwisko i przejechałem się na tym interesie.  
 

Udostępnij:

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania