• Recenzje

    Tutaj znajdziecie posty dotyczące w których omawiam wszelakie gry wideo

  • Manga i anime

    Jeśli chesz obejrzevć fajne anime i przeczytać interesującą mangę to zajrzyj tutaj

  • Filmy i seriale

    Warto czasem zrobić sobie przerwę na dobre kino. W tym dziale opisuje swoje wrażenia z produkcji, które miałenm okazję obejrzeć

  • Publicystyka

    Warto się czasem zastanowić nad róznymi tematami, czy to gier, a może jeszcze innymi w tym miejscu znajdziecie do jakich wniosków doszedłem

Retro recenzja Gliniarz z Beverly Hills z 1984 r

Ostatnio coś nie mało tych propozycji filmów na życzenie. Nie to żebym się skarżył, czy coś… Wracamy do barwnych lat 80-tych, w których kolorowe neony i szybkie fury robiły swoje.

Kiedy jeszcze było normalnie, czyli nigdy, oglądało się aktorów, którzy musieli zabłysnąć umiejętnościami, a reżyser pokazał co to znaczy tworzyć wielkie kino. Do kin trafia Gliniarz z Beverly Hills w 1984 r. Jeszcze młody Eddie Murphy dostaje swoją druga wielką rolę. Zagra on tytułowego gliniarza.


Początkowo widziano Sylvester Stallone jako protagonistę, ale ostatecznie trafił tam Eddie. Po kultowych 48 godzinach ponownie staje się stróżem prawa tym razem jednak będzie pełnoprawnym policjantem, a przepraszam detektywem.

Martina Bresta, który reżyserował ta produkcje miał nosa i stworzył najbardziej ikoniczną produkcję tamtej dekady. Od samego początku postawiono na wartka akcję, aby widz nie miał czasu się nudzić. W otwierającej scenie Axela Foley’ego (Eddie Murphy) wciela się w tajniaka. Warto już tutaj się zatrzymać, bo jest przedsmak tego jak za pomocą pewności siebie, a mówiąc wprost bezczelności da się pokazać z kim się ma do czynienia.

Przechodząc dalej, cała ta komedia opiera się na dorwaniu zabójców przyjaciela Axela. Nie jest to jakiś błyskotliwy motyw. Podchodzić należy do niego z rezerwą i warto pozwolić rozwinąć dalszym wydarzeniom. Jak nazwać to co tam pokazano?


Zderzeniem, tak jest to pokazanie dwóch światów Detroit i Beverly Hills. Surowość i tropikalny klimat, ogień i woda, a także roszczeniowość made in US. Jak zapewne pamiętacie scenę z 48 godzin w barze, w której Reggie Hammond wykazał się zimną krwią i rozstawiał wszystkich po kątach? Tutaj wyeksploatowano to na ile jest to możliwe.

Nie znaczy jednak, że zabrakło czegoś więcej. Axela działa na granicy prawa i bez wyrzutów sumienia wykorzystuje wszelkie zasady jakimi kieruje się lokalna policja. Pokazuje to na każdym kroku wyprzedzając ich o kilka kroków. Były to momenty kiedy Murphy błyszczał. Nich za przykład weźmie odwrócenie uwagi śledzących go glin za pomocą kolacji zamówionej w hotelu, a następnie… Wsadził banany do rury wydechowej. Prawdziwy geniusz! Jednak dziś to byłoby z nieznanych mi powodów kontrowersyjne. Mój humor jest tak czarny, że aż zbiera bawełnę.

Nie były to jego jedyne asy w rękawie. Axel wykazuje się wielokrotnie bystrym umysłem i szybkością działania. Błyskawiczne orientowanie się w sytuacji pozwalało stworzyć niepowtarzalne sceny przepełnione intensywną akcją nie bodącą pokazem jedynie umiejętności kaskaderów. Myli się jednak ten, kto widzi w Gliniarzu z Beverly Hills tylko klasyczne kino z ubiegłego stulecia.


Inteligentne i zarazem cięte odzywki bohaterów, a miejscami uzasadniona brutalność podkreślała co się tam tak naprawdę kryje. Ugrzeczniony thriller zamaskowany licznymi skeczami wytykającymi potknięcia służb porządkowych. Warto wspomnieć też o kolejnych istotnych elementach bez których film ten nie zaszedłby tak daleko. Montaż Huga Friedhofera i muzyka Harolda Faltermeyera w tym motyw „Axel F” – budowały unikalny atmosferę, która do dziś jest rozpoznawalna na całym świecie.

Żeby nie było aż tak poważnie jeszcze wspomnę o samym humorze. Jest subtelny, żeby nie powiedzieć lekki, a do tego nie żałuje sarkazmu. Warto zwrócić uwagę na komentarz jaki w sobie zawiera ta produkcja. Bez większych hamulców punktuje sytuacje w US w tamtych latach.

Czy warto obejrzeć Gliniarz z Beverly Hills? Cięty dowcip i charakterny protagonista to turbo kombo, które jest gwarantem udanego seansu. Plus pokazanie w pełniej krasie kultowych lat 80-tych jest uzupełnieniem, nie! To kropka nad „i”. Ocena końcowa 90%.

1. Jak spostrzegacie wykorzystywanie jednego motywu muzycznego jako głównego tła w całym filmie?
2. Komedia powinna zawierać ocenę społeczną, a może tylko bawić widownię?
3. Czy dziś Gliniarz z Beverly Hills osiągnął taką samą popularność?

Sponsorem naszego programu, tfu recenzji była Crouschynca. Tradycyjnie zachęcam do odwiedzenia jej bloga. Zachęcam również do napisania w komentarzach kolejnych propozycji. Nie żebym zachęcał, czy coś…
Share:

Translate

Szukaj na tym blogu

Czytelnicy

O mnie

Moje zdjęcie
Na blogu znajdziecie obiektywne recenzje xD o mangach, anime i grach wideo, filmy i seriale. Dziele się swoimi spostrzeżeniami starając się promować wartościowe produkcje.

Kategorie