Gry nigdy nie miały szczęścia do adaptacji. Reżyserzy, a może same wytwórnie nie potrafiły zrozumieć co piszczy w trawie. Lecz próbują i próbują, a póki piłka w grze to jest szansa na zwycięstwo!
Super Mario Bros Movie, nie oczekiwałem za dużo od tej produkcji. Co prawda z recenzji krytyków wyłaniały się dwa obrazy. Pierwszy od widzów, super kino w którym zachwyci się każdy fan tej marki. Natomiast krytycy oznajmili, że jest to film mierny. Jednak wy przyszliście po moją opnie. Let's-a Go!
Będzie krótko i na temat. Jest dobrze, ba jest to bardzo dobra produkcja dla dzieci i starych wyg, którzy pamiętają czasy Pegasusa, czy orginalnego NES'a. Nawiązań naprawdę nie brakuję i nawet znając serie ogólnie nie mogłem nie wskazywać z której części dokonali nawiązania. Jestem wprost przekonany, że i tak sporo mi umknęło w tym gąszczu akcji.
SMBM mogę podzielić na wstęp, Grzybowe Królestwo, szybki wypad do DK i finał. Fakt, są też przebitki na Bowsera i Luigiego, ale podobnie jak z grami tak i tu młodszy z braci został potraktowany po macoszemu. Mimo, że ma swoją już popularną serie Luigi Mansion to easter eggi z tej gry były niemalże niezauważalne.
Czy to źle, że nie dali mu odkurzacza i nie poganiał się za duchami? Nie bardzo, bo fabuła praktycznie ponownie pokazuje jak się to wszystko zaczęło. Zabrzmiało to negatywnie i znowu wtrącę, ale...komu to przeszkadza? Mnie nie zepsuło to zabawy, bo nie oglądam enty raz tego samego motywu przewodniego, a więc jest git.
Zakładam, że tylko nielicznym to zaburzy przyjemność z obcowania z tym dziełem. Poszczególne wydarzenia lecą z tak zawrotnym prędkością, że nie miałem czasu nawet ziewnąć. Racją też jest, że Super Mario Bros Movie nie należy do ambitnych filmów fabularnych, bo co tu ukrywać. Smoczek, chce się chajtnąć z księżniczką. Wiadomo to od kilku dekad więc nie traktuje tego jak jakiegoś spoilera.
Tak jak wspominałem to wyżej jest to produkcja family friendly, więc wszystko gra. Nie brakowało dyskusji w sieci o to, kto skradł jaką scenę lub wypadł gorzej. Pod tym względem nie mam swoich faworytów. Każdy z głównych bohaterów pokazał, że wie doskonale co robi... Tak zabrzmiało by to dobrze, a teraz na poważnie.
Nie byłem wstanie nikogo na serio polubić, bądź się do niego zniechęcić. Szaleńcze tempo tego tytułu zabierało tą możliwość. Super Mario Bros Movie przypominał reportaż wyścigu w którym pokazano jedynie najlepsze sceny. Jedynym wyjątkiem od tej zasady mogłem wyhaczyć w czasie walki Mario z DK. Klasyka gatunku z oczywistym wynikiem. Potem szus na Tęczowa Drogę i lecimy z koksem.
Warto na koniec coś ponarzekać, aby zachować wewnętrzny balans. Utwory muzyczne nie będące żywcem wzięte z gier uwypuklały poszczególne momenty dobrym przykład jest sam początek jak to pingwiny pokazują przedsmak swojej, eeee furii. Kicz, klisza już to widziałem tysiące razy. Takich drobnostek jest więcej, ale nie są to jakoś szczególnie męczące chwile, a jedynie drobne nieudogodnienie.
Sporo było jeszcze ochów i achów o tym jak Jack Black (Bowser) pięknie zaśpiewał. Szczerze nie wiem na czym ludzie się tak zachwycali. Nie przeczę ma potencjał. Jednak bez jaj nie jest to bóg raczy wiedzieć co. Nie urywa dupy, ale nie jest jakieś szczególnie wykonie.
Podsumowując, czy warto obejrzeć Super Mario Bross Movie? Zarówno zgredy tak i młodziki miło spędzą czas przy tej produkcji. Liczne odwołania jak Mario 64, Mario Kart 8, czy Odyssey wylewają się tak bardzo, że zabawa potrafi być naprawdę przednia. Luźne podejście też temu sprzyja. Ocena końcowa 8.5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz