Rok powoli dobiega końca. Pora zrobić małą rundkę, a niema lepszego sposobu niż oblecieć kilka tras w Grzybowym Królestwie.
Zagrajmy sobie jak mawiają zagrajmerzy w Mario Kar 8 wydanych na Wii U i Switch. Wydana w 2014 r. wersja MK 8 to wciąż bardzo grywalna produkcja. Będę to omawiał krok po kroku, ale zacznę od tego co mnie najbardziej zaskoczyło.
Mija już sześć lat istnienia gry, a tryb online jest wciąż żywy i aktywny. Wielkie N co prawda wygasza powoli wsparcie dla starszych konsol, ale Wii U ma się dobrze. Przez ostatni tydzień co dzień pocinałem sobie po parę rund ścigając się z ludźmi z całego świata.
Ku mojemu zaskoczeniu liczba aktywnych graczy nigdy nie spadała poniżej 1000 na samym trybie wyścigowym. Sytuacja wyglądała nieco gorzej w trybie bitwy. Przyznam, że takie sesje dają sporo radości i satysfakcji z wygranej.
Niestety w przypadku trzeciego ostatniego wariantu, gdzie można ustawić warunki rozgrywki świeciło o dziwo pustkami. Podobnie miała się sytuacja jeśli zamiast wejść na global wybrało się region. Nie zmienia to faktu, że mimo wydania wersji Delux to oryginał cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem.
Przejrzyjmy się co na oferuje Mario Kart 8, a jest tego całkiem sporo. Wreszcie mamy nowe Power up, czy jak się mówi na to potocznie przeszkadzajki w postaci żarłocznej rośliny, która nie tylko uprzykrza życie konkurencji, ale i zjada monety lub przeszkody.
Kolejnym wspomagaczem jest szalona ósemka, która zawiera pakiet wszystkiego co najlepsze. Wylosować ją może ten kto jedzie na końcu, bo powszechną prawdą jest, że dopiero z drugiego okrążenia na trzecie opłaca się przyśpieszać.
Ostatnim ważnym dodatkiem jest bumerang. Nie jest on jakoś szczególnie przydatny, ale daje pewne możliwości namieszania na torze. Kolejną nowością są kłady, które w multi nadały pewnego balansu między motorami, a kartami.
Będę szczery i jakoś nie odczuwałem różnic. Wszelkie statystyki pojazdów, które rozbijano na elementy pojazdów nie miały żadne przełożenia na zabawę. Istotniejszą sprawą było wprowadzenie antygrawitacyjnej mechaniki. Umożliwiło to stworzenie etapów, które nie przejmują fizyką, a także wprowadzają nowe „skróty”. Doskonale to widać na odświeżonych retro trasach.
Oprócz wspomnianych akapit wyżej rzeczy zaimplementowano nową rozwiązanie w rozgrywce. Po zderzeniu się przeciwnikiem zamiast kraksy dostaje się przyspieszenia. Ale tylko na określonych obszarach o których pisałem.
Model jazdy jest nadal przyjemny gra w pełni korzysta z podstawowego pada. Można wykorzystać funkcje ruchowe, aby mieć dokładnie to samo co na Wii lub grać w tradycyjnych ustawieniach. Jeśli ktoś ma Wii Remote to przyzna racje, że jest najlepszym wyborem. Gamepad co prawda poręczny, ale dość ciężki po godzinie dwóch użytkowania.
Ma jednak jedną zasadniczą wyróżniającą funkcje. Grzybek umożliwia lepsze wchodzenie na zakręt bez driftowania. Natomiast „pilot” zalecany jest dla tych co jednak wolą ostre wślizgi plus bonusowe nitro za odpowiedni manewr.
Głównym trzonem jest jak zwykle Grand Prix, które musiało być w połowie remakami tego co znamy. W wersji na Wii U mamy część kontentu schowaną za ścianą sklepu. Na dzień publikacji tego tekstu odblokowanie reszty zawartości kosztuje 48 zł.
Poziom trudności można stopniowo sobie podnosić. Nie poleca się ruszać 50 CC, jest on jedynie pokazem tras. Oprawa wciąż jest bogata w detale, które mimo upływu lat nic nie straciły na jakości. To wciąż „żywy cukier”, ale każdy fan Nintendo jest przyzwyczajony to tego typu grafiki.
Warto poświęcić uwagę też na opcję wyścigu mirror, gdzie jak sama nazwa sugeruje ukazane jest wszystko w lustrzanym odbiciu. Pozwala na chwilę, ale jednak wytrącić z strefy komfortu. Szybko można się przyzwyczaić i wyrobić sobie przyzwyczajenia i reakcje.
Oprócz tego można przejść w to wszystko w trybie personalizowanym. Trasy obrzucone skórkami bananów przypominają oblodzoną zakopiankę, a jeśli ktoś woli strzelać muszlami to cóż…. Nie będzie się nudził.
Ostatnią atrakcja dla jednego gracza jest bicie rekordów prędkości i walka z „duchem” własnym lub innego randoma. Nie zapomniałem o bitwach. Wersja offline jest co prawda, ale odbierałem to jako trening przed właściwymi starciami sieciowymi.
W meczach chodzi o jak najdłuższe przetrwanie i przebicie baloników przecinków. Na arenie miało to sens. W MK8 ktoś wpadł na pomysł, że wpuści się ludzi na ograne trasy. Dochodziło na nich do wielu śmiesznych sytuacji.
Po zdobyciu odpowiedniej liczby punktów, ostatni zawodnicy, a raczej jeden z nich uciekał przed drugim. Odwrotność Fornite (śmiech). Mimo nieudogodnień w postaci pola bitwy chętnych nie brakowało.
Jeśli miałbym się czegoś czepić to faktu, że nie dodali opcji głosowania na ograniczeniami lub też regalami walki. Rozumiem, że coś takie wyodrębnili osobno, ale warto dodać coś podobnego jak wybór mapy do kolejnej rundy. Mała zmiana, a ludzie na pewno by to docenili.
Dla tych co cenią sobie posiedzenia kanapowe jest multik lokalny od dwóch do czterech osób. Niestety bez „pilotów” lub pro kontrolerów się nie obędzie. Na sam koniec warto wspomnieć o MK TV. Gra nagrywa najlepsze momenty z wyścigu i umożliwia publikacje ich na YouTube.
Nawet to śmieszne jak zobaczy się te powtórki, a w szczególności miny jakie robią postacie. A skoro o nich mowa. Mamy tu cały przekrój z czego zwaliła się cała rodzina Bowsera. Niby to nie ziębi nie grzeje, ale mogli postarać się o lepszą plejadę. Wraz z postępami pokażą się koleni grywalni bohaterowie jak i nowe elementy do kartów. Lecz to tylko kosmetyka.
Podsumowując. Mario Kart 8 na Wii U to pozycja warta sięgnięcia. Jeśli dalej macie, gdzieś konsole to odkurzcie i zagrajcie. Tryb online jest tutaj wciąż bezpłatny, a chętnych nie brakuję na wielogodzinne posiedzenia. Ocena końcowa 8/10.
Mario Kart 8 jest prześliczny i bajkowy. Przyjemnie się jeździło, ale bez szału... jednak samo Wii U uważam za jedną z najlepszych konsol Nintendo. Coraz częściej do niej wracam i nadal mam w co grać na tym sprzęcie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się Wii U jest naprawdę niedocenioną konsolą :D Na kupce wstydu sporo gier już uzbierało, a tu ciągle ich przybywa. Jak tu grać? :3
Usuń