Jest niedziela, dzień święty święcić i z Bogiem. Co powiecie na ciąg dalszy komediowych atrakcji między ojcami a synami? Dorzucę do tego dziadka i będziemy umówieni.
Kino upada naprawdę srogo na dół bez jakiejś refleksji. Niech za przykład pójdzie: Co wiesz o swoim dziadku z Robertem De Niro w roli niegrzecznego nestora. Do tego duetu dołączymy kogoś młodszego, bo skoro jest senior to musi być i wnuk. Niech będzie to Zac Efron nada się jak każdy inny.
Wydawało się, że źle nie będzie, bo nazwisko De Niro powinno być gwarantem jakości. Początkowo wszystko się zaczyna całkiem dobrze w tle leci Time in a bottle śpiewanej przez Jim Croce. Co może pójść nie tak?
Wieźcie mi bardzo dużo. Poziom tego filmu jest tak niski, że aż śmieszny. Nie będzie to jakiś głębszych przemyśleń, czy czegokolwiek w tym stylu. Generalnie jest to Kac Vegas w wersji rodzinnej potęgowany na jeszcze wyższy poziom.
Oglądając ten obraz zastanawiałem się jak brak tytułowego dziadka wpłynąłby na to co się już nie od zobaczy. Z innym aktorem mniej znanym na pewno nie wywołało takiego szoku. Kompilacja tej melanżowej przygody był naprawdę sporego kalibru.
Spokojnie można powiedzieć, że wszystko było obliczone na szok, jaki miało wywołać. O dziwo jest w tym wszystkim jakaś fabuła z morałem. Dodano na zasadzie skoro jest to trzeba jakoś domknąć ją.
Krótka notka, aby nakreślić co dziadzio z wnusiem. Dick Kelly wdowiec przeżywa śmierć swojej żony. Prosi Jansona, aby ten zwiózł go na Florydę. Kończy się to wielką imprezą. Miała to być zadość uczernienie i nauka młodego pokolenia, co jest tak naprawdę ważne w życiu.
Dość dobrze to brzmi na papierze, a tak naprawdę prowadzi do czegoś całkiem innego. Powiedzieć można do sporych kłopotów, które ze sporym prawdopodobieństwem finał znalazłyby w pierdlu.
Ilość wulgaryzmów w najróżniejszych formach robi wrażenie. Jeśli więc chce się totalnie odmóżdżyć to jest to dobra propozycja. Co jeszcze dołożyć do tej kompilacji? O dziwo, coś dobrego mogę napisać, normalnie szok. Cenzura jaka szaleje od wielu lat praktycznie tutaj nie istnieje.
Jadą praktycznie po wszystkim i po wszystkich. Nikt nie jest w stanie uciec od wszechobecnego żartu. Warto jeszcze pochwalić osoby pracujące nad tłumaczeniem polskim. Nie starali się w żaden sposób ugrzecznić języka. Zważając na to jak dużo pada tam łaciny ulicznej to naprawdę wymagało niezłej gimnastyki, aby oddać oryginalną treść.
Podsumowujmy, reżyser zaoferował wyjątkowo głupkowatą produkcję będącą jednym wielkim... na właśnie czym? Osobiście powiedziałbym, pomyłką! Jeśli już ktoś szuka dobrego filmu, gdzie starsi uczą młodych jak się stać mężczyzną poleciłbym nieco starszy tytuł. Zapach kobiety z Al Pacino wcielającego się w pułkownika na emeryturze. Ocena końcowa 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz