Każdy
z nas lubi wracać do czasów, gdy wszytko było miłe, fajne i przyjemne, (czyli
do okresu tak dawnego, że zdążyło się już zapomnieć o gorszych momentach).
Pamiętam, tak jakby to było wczoraj, Pokemony były hitem, numerem jeden na
rynku! No i każdy dzieciak chciał je mieć. I właśnie z tego sentymentu
sięgnąłem po najnowszą odsłonę tej starej serii wydaną na konsole z rodziny 3
Ds.
Pewnie się
zastanawialiście, czy Mario będzie jedyną grą od dużego N na tym blogu, otóż
nie! Ja dopiero się rozkręcam moi mili. Nostalgia wzięła nade mną górę i postanowiłem
zrecenzować Pokemon Moon wydane w
2016 r. Podszedłem do tego tytułu bez oczekiwań. Stara zasada mówi: ten kto da
się ponieść hype train'owi ten srogo się zawiedzie. A teraz przejedzmy do oceny
tej produkcji.
Tropiki
to takie małe miki
Akcja dzieje się na
wyspach Alola, które są wzorowane na Hawajach. Początek gry, jak i cała
historia nie porywa, ale na szczęście jest na tyle dobra, że nie nudzi. Główny
cel kampanii dzieli się na dwa istotne wątki. Pierwszy stary jak świat, staramy
sie być najlepszym trenerem pokemon na świecie, a drugi to ultra bestie i
organizacja, która chce przejąć nad nimi kontrolę. Skupmy się wpierw na tym
pierwszym, na byciu czempionem. Mimo swojego neutralnego podejścia, gdzieś w
głębi duszy liczyłem na zdobywanie odznak od lokalnych liderów. Kto pamięta
pierwszą serię anime o kieszonkowych potworkach, ten zrozumie. Game Freak
podeszło do sprawy nieco inaczej, lecz zacznijmy od początku. Na starcie
wybieramy jednego z trzech pokemonów.
Szkoda, że nie było tam Pikachu. W ciągu całej gry będziemy przemierzać wyspy,
na których lokalny lider (kahuna) sprawuje kontrolę, ale żeby nie było zbyt prosto,
trzeba pokonać kapitanów i ich totemowe pokemony. Każdy z tych etapów nazwany
jest trialem, czyli wyzwaniem. Będę szczery i subiektywny, wszystkie one były z
grubsza takie same. Na szczęście nie brakło wyjątku, ale nie będę wam psuł
zabawy i sami je ocenicie. Na samym końcu, o zgrozo, mamy recykling tego, co
już znamy, czyli znowu walczymy z tymi
samymi przeciwnikami, a jak dodać do tego mechaniki walki to wyjdzie nam
pokemonowa wersja Dark Souls z tą różnicą, że w DS liczy się skill, a tu szczęście
i statystyki.
https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=334532 |
Zespół
R znowu błysnął!!!
Pragnąłbym poświęcić
osobny wątek pewnej małej, acz istotnej sprawie. Wśród antagonistów trafimy na
gang zwany Drużyną Czaszki (Team Skull) do bólu przypominający mi zespół R,
który z uporem maniaka starał się porwać Pikachu. Początkowo spotykamy tylko dwóch członków tej
grupy (stąd to skojarzenie). Jednak wraz z rozwojem sytuacji okazuje się, że
jest ich więcej i nawet mają w miarę ciekawą reprezentację, nie wliczając w to
grono ich szefa, bo to był zbyt przerysowany bohater, nie wykazujący żadnych
refleksji po przegranych pojedynkach. Chodzi mi oto, że nieważne ile razy z
nami przegrał, to i tak zachowywał się jakby było na odwrót. A teraz przejdę do
sedna tematu, czyli do mechaniki gry, bo tu jest o czym pisać.
https://demotywatory.pl/1833210/Zespol-R-znowu-blysnal |
Jedna
tura dla mnie, pięć dla Ciebie, LOL
Ech, jak na razie
przedstawiam Pokemon Moon w szarych barwach. No ok, powiedzmy, że jest to
solidny średniak, a teraz przejdźmy do systemu walki. Pojedynki są tu turowe,
co daje nadzieję na interesującą i uczciwa rozgrywkę. Niestety losowość, która
została zaimplementowana, potrafi napsuć
krwi. Początkowo nawet nie zwraca się na nią uwagi, bo pojedynki są proste i
szybkie. Po pewnym czasie nabiera się przekonania, że wszystko sprowadza się do
zwykłego przeklikania tych "potyczek". W drugiej połowie gry
przekonałem się, że jest inaczej. Oczywiście dotyczy się to tylko określonych
pojedynków z bossami. Postaram się wam przedstawić sprawę jaśniej. System w
Poksach zalicza atak i jego skutki w sposób losowy, tak jak przy rzucie kostką.
Jednak powiedzenie kostka to za mało, bo ma się wrażenie, że użyto wielu kości.
Zależnie od tego co się wylosuje, istnieje możliwość zaatakowania więcej niż
raz z rzędu. Dopóki walki przechodziło się z palcem w miejscu gdzie plecy tracą
szlachetność, nie zwracało się uwagi na to, że przeciwnik miał po dwie czy trzy
akcje, jedna za drugą, bo i tak szybko padał.
https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=334534 |
W
samo południe
Sytuacja zmieniła się po
wprowadzeniu walk dwóch na jednego. Z jednej strony potyczki zrobiły się
ciekawsze, ale od razu w oczy zaczął się rzucać fakt, że gra oszukuje. Normą
było, że wróg miał dwa, a nawet cztery ruchy z rzędu, a nam dano maksymalnie dwa i to tylko czasami.
W sumie zaczęło przypominać mi to grę Civ na najwyższym poziomie trudności,
gdzie tylko w określonych warunkach dało sie wygrać, bo przeciwnik kantował na
wszystkim jak leci. A teraz wróćmy do Pokemonów. Wspomniałem o dodatkowych
efektach, a mowa tu o paraliżu, dezorientacji, truciźnie, uśpieniu itp. Zależnie
od widzimisię systemu, dany efekt będzie działał lub nie. Jeśli się nie uda, to
zobaczymy prawie to samo z tą różnicą, że oprócz widocznego komunikatu na pasku
życia, dostaniemy dodatkową widomość, a potem możemy spokojnie wykonać ruch. Randomowość
walki jest o tyle irytująca, że wroga nie można pokonać nie dla tego, że jest
lepszy, a przez to, że miał więcej szczęścia. Jeśli się uprzemy, to w końcu się
to uda. "Karta" będzie nam szła i wygramy, a potem udamy się do
PokeCentrum i wyleczymy naszą drużynę. Na samym końcu kampanii czeka nas
"maraton uśmiechu" i dużo grindu.
https://www.gry-online.pl/S055.asp?ID=334541 |
Muk,
eee beee, nie to, nie to
A teraz skomentuję
nieco mniej ważne elementy gry, czyli oprawę audiowizualną. Potworki doczekały
się odświeżenia względem swoich pierwowzorów, co niektórym wyszło na dobre np. Marowak,
a innym nie (tak myślę o Mr. Mime). Grafika jest ładna i dobrze oddaje anime. Muzyka
jaka towarzyszy nam przez całą produkcję jest znośna, ale nie zapada w pamięć. Zabrakło
mi jednak jednej rzeczy, czyli oryginalnych głosów Pokemonów. Zamiast tego
mieliśmy jakieś bida elektro podobne odgłosy. Jedynie Pikachu ma swój głos i grimer,
tylko coś mu się pomyliło i mówił muk (nie miałem okazji sprawdzić wszystkich
pokemonów).
Czy warto kupić Pokemon Moon? I tak i nie. Z jednej
strony przez większość gry mamy to o czym marzyło się jako dziecko, a z drugiej
bardzo chaotyczny system turowy. Jeśli przeliczacie wydane pieniądze na godziny,
to dostaniecie co najmniej 30 godzin gry nie licząc czasu, który można poświęcić
na poszukiwanie kieszonkowych potworków, których nie posiadacie. Inna sprawą
jest to, że ceny gier od Nintendo nie spadają, więc możecie darować sobie
czekanie. Z braku możliwości odniesienia się do poprzednich odsłon tej serii,
daję 7/10.
A wy upolowaliście
Abre, a może Huntera? Podoba się wam ten tytuł, a może pogrywacie w nowszą
wersje Yo-Kai Watch?
Wiem,
że się powtarzam, ale przypominam o łapkach w górę i komentarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz