Ostatnio coś nie mało tych propozycji filmów na życzenie. Nie to żebym się skarżył, czy coś… Wracamy do barwnych lat 80-tych, w których kolorowe neony i szybkie fury robiły swoje.
Kiedy jeszcze było normalnie, czyli nigdy, oglądało się aktorów, którzy musieli zabłysnąć umiejętnościami, a reżyser pokazał co to znaczy tworzyć wielkie kino. Do kin trafia Gliniarz z Beverly Hills w 1984 r. Jeszcze młody Eddie Murphy dostaje swoją druga wielką rolę. Zagra on tytułowego gliniarza.
Początkowo widziano Sylvester Stallone jako protagonistę, ale ostatecznie trafił tam Eddie. Po kultowych 48 godzinach ponownie staje się stróżem prawa tym razem jednak będzie pełnoprawnym policjantem, a przepraszam detektywem.
Martina Bresta, który reżyserował ta produkcje miał nosa i stworzył najbardziej ikoniczną produkcję tamtej dekady. Od samego początku postawiono na wartka akcję, aby widz nie miał czasu się nudzić. W otwierającej scenie Axela Foley’ego (Eddie Murphy) wciela się w tajniaka. Warto już tutaj się zatrzymać, bo jest przedsmak tego jak za pomocą pewności siebie, a mówiąc wprost bezczelności da się pokazać z kim się ma do czynienia.
Przechodząc dalej, cała ta komedia opiera się na dorwaniu zabójców przyjaciela Axela. Nie jest to jakiś błyskotliwy motyw. Podchodzić należy do niego z rezerwą i warto pozwolić rozwinąć dalszym wydarzeniom. Jak nazwać to co tam pokazano?
Zderzeniem, tak jest to pokazanie dwóch światów Detroit i Beverly Hills. Surowość i tropikalny klimat, ogień i woda, a także roszczeniowość made in US. Jak zapewne pamiętacie scenę z 48 godzin w barze, w której Reggie Hammond wykazał się zimną krwią i rozstawiał wszystkich po kątach? Tutaj wyeksploatowano to na ile jest to możliwe.
Nie znaczy jednak, że zabrakło czegoś więcej. Axela działa na granicy prawa i bez wyrzutów sumienia wykorzystuje wszelkie zasady jakimi kieruje się lokalna policja. Pokazuje to na każdym kroku wyprzedzając ich o kilka kroków. Były to momenty kiedy Murphy błyszczał. Nich za przykład weźmie odwrócenie uwagi śledzących go glin za pomocą kolacji zamówionej w hotelu, a następnie… Wsadził banany do rury wydechowej. Prawdziwy geniusz! Jednak dziś to byłoby z nieznanych mi powodów kontrowersyjne. Mój humor jest tak czarny, że aż zbiera bawełnę.
Nie były to jego jedyne asy w rękawie. Axel wykazuje się wielokrotnie bystrym umysłem i szybkością działania. Błyskawiczne orientowanie się w sytuacji pozwalało stworzyć niepowtarzalne sceny przepełnione intensywną akcją nie bodącą pokazem jedynie umiejętności kaskaderów. Myli się jednak ten, kto widzi w Gliniarzu z Beverly Hills tylko klasyczne kino z ubiegłego stulecia.
Inteligentne i zarazem cięte odzywki bohaterów, a miejscami uzasadniona brutalność podkreślała co się tam tak naprawdę kryje. Ugrzeczniony thriller zamaskowany licznymi skeczami wytykającymi potknięcia służb porządkowych. Warto wspomnieć też o kolejnych istotnych elementach bez których film ten nie zaszedłby tak daleko. Montaż Huga Friedhofera i muzyka Harolda Faltermeyera w tym motyw „Axel F” – budowały unikalny atmosferę, która do dziś jest rozpoznawalna na całym świecie.
Żeby nie było aż tak poważnie jeszcze wspomnę o samym humorze. Jest subtelny, żeby nie powiedzieć lekki, a do tego nie żałuje sarkazmu. Warto zwrócić uwagę na komentarz jaki w sobie zawiera ta produkcja. Bez większych hamulców punktuje sytuacje w US w tamtych latach.
Czy warto obejrzeć Gliniarz z Beverly Hills? Cięty dowcip i charakterny protagonista to turbo kombo, które jest gwarantem udanego seansu. Plus pokazanie w pełniej krasie kultowych lat 80-tych jest uzupełnieniem, nie! To kropka nad „i”. Ocena końcowa 90%.
1. Jak spostrzegacie wykorzystywanie jednego motywu muzycznego jako głównego tła w całym filmie?
2. Komedia powinna zawierać ocenę społeczną, a może tylko bawić widownię?
3. Czy dziś Gliniarz z Beverly Hills osiągnął taką samą popularność?
Sponsorem naszego programu, tfu recenzji była Crouschynca. Tradycyjnie zachęcam do odwiedzenia jej bloga. Zachęcam również do napisania w komentarzach kolejnych propozycji. Nie żebym zachęcał, czy coś…









Uwielbiam ten film
OdpowiedzUsuńSuper, mnie też się podobał. Kolejne odsłony do 3 części też są warte obejrzenia. Trudno mi wypowiedzieć o czwartej. Jedynie trafiłem na wzmiankę o tej produkcji.
UsuńJeden z filmów komediowych, który dobrze się ogląda, bo dobrze są w nim napisane dialogi, a Eddie Murphy świetnie się w takim kryminalno-sakrastycznym klimacie odnalazł.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście motyw muzyczny, który stał się kultowy i rozpoznawalny niemal po pierwszym dźwięku.
To taki film, do którego chętnie się wraca, bo mimo niczym nie wyróżniającej się fabuły, ma w sobie to coś ;)
Nie sztuką stworzyć arcydzieło pełne patosu i poświęcenia. Stworzenie z prostego motywu coś więcej jest wyrazem najwyższej sztuki. Prostota to niekiedy największe wyzwanie jakie można postawić. Przekuć coś takiego w film, który będzie uwielbiany przez kolejne pokolenie jest czymś naprawdę niezwykłym.
UsuńSzczególnie jeśli on komedią, z której łatwo zrobić płytkie i głupkowate nie wiadomo co ;)
UsuńGdy poleci się z powtarzalnością rzeczywiście szybko potrafi wejść w banał. Balans jest wprost umowny. Jednak w tym filmie udało się osiągnąć sukces.
Usuń“Gliniarz z Beverly Hills” zawsze miał w sobie coś więcej niż tylko wartką akcję. To, co mnie uderza w Twojej analizie, to dostrzeżenie, jak film łączy komedię z pewną formą krytyki społecznej – nie tylko bawi, ale też pokazuje kontrast między różnymi światami i mechanizmami władzy, a do tego daje pole do popisu aktorowi. Murphy’ego pewność siebie, czasem bezczelność, była wówczas czymś świeżym i dziś nadal robi wrażenie. Zgadzam się też z Twoim pytaniem o rolę komedii – moim zdaniem dobry żart zawsze może niosąc podskórny komentarz społeczeństwa, ale nie musi. W tym filmie oba te elementy się uzupełniają. A jeśli chodzi o popularność dziś – trudno powiedzieć. Kult pozostaje, ale nowa publiczność może odbierać go inaczej, bo czasy i kontekst się zmieniły.
OdpowiedzUsuńFilmy stały się czymś więcej niż rozrywką. Są dla mnie jak metafora, obraz z przesłaniem. Podziwiam i odkrywam w nich coś więcej niż pokazują na pierwszy rzut oka.
UsuńZresztą jak ktoś napisał: każdy wasz komentarz daje mi siłę, aby pisać dalej.
Nie wiesz kto był tą gadułom przypadkiem ? ;D Jestem wdzięcznym Tobie i każdemu kto tu zagląda. Te liczne opnie są dla mnie niczym wiatr, który pozwala żeglować dalej przez nieznane wody.
Z tym całkowicie się zgadzam. Filmy potrafią być czymś więcej niż tylko historią na ekranie – czasem otwierają przestrzeń do myślenia, pokazują różne perspektywy i dają impuls do refleksji nad życiem. A komentarze innych to rzeczywiście coś więcej niż tylko słowa – są jak cichy doping, przypominający, że to, co robimy, ma sens i dociera do kogoś poza nami. To miłe uczucie, kiedy zwykła opinia potrafi dodać energii do dalszego działania.
UsuńŚwięte słowa! Podpisuję się pod tym co napisałeś 😉
UsuńCzytając, fajnie wrócić do kina tamtych czasów. Lata 80 nie sa złe. W zasadzie wole lata 80 niz 90.
OdpowiedzUsuńTamta dekada to jeszcze takich okres bezpieczny. Jest niczym baśń do której się chce wracać. Czas beztroski i wspaniałego kina akcji.
UsuńKolejna klasyka, o której słyszałam - ale nie oglądałam.
OdpowiedzUsuńCo do komedii, wszystko zależy od twórcy. A jak to przyjmie publika? Jednego śmieszą bąki, innego absurd i satyra ala Monty Python, a mnie śmieszy bardzo dużo rzeczy, bo ogólnie lubię toczyć beczkę. xd
A co do filmów, nie wiem czy padło, nie pamiętam - ale może "Piąty Element"?
Komedia to lustro, które nie rozbawi każdego w ten sam sposób. Odbija i bez skrupułów się śmieje. Raz czymś przeciętnym innym, bardziej ambitnym. Jednak jest jak mówisz to zależy od widza.
UsuńPiąty element już miałem okazję obejrzeć, ale nie zaszkodzi powtórzyć. Wrzucam na listę filmów do zrecenzowania :D
Fajnie. :) Oglądałam go dawno z koleżankami, ale miło wspominam seans.
UsuńTo jak się pokaże post o tym filmie na blogu to jeszcze trochę wymienimy się uwagami.
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńOglądałem, fajny film, taki retro 👍
1) jak motyw fajny, to jak najbardziej. A ten z filmu jest całkiem ok i rozpoznawalny a to ważne 😀
2) raczej bawić
3) nie mam pojęcia ale chyba nie?
Hej, twoja 😄 odpowiedź na trzecie pytanie sugeruje, że skłaniasz w konkretną stronę. Coś więcej?
UsuńOd mojej strony dodam spore przeczulenie na tle rasowym i seksualnym. Afroamerykanin wkładający banany do rury. Takie coś może być 😂 źle odebrane w dzisjszych czasach. A wtedy dobry dowcip.
Jeden z moich ulubionych filmów, w których zagrał Eddie Murphy. Dziękuję za zrecenzowanie tego filmu, a także za polecenie mojego kącika. Bardzo dobrze czytało mi się Twój tekst. :)
OdpowiedzUsuńPisanie jest czymś wspaniałym, ale dopiero jak sprawia to komuś radość czuję pełną satysfakcje z swojej pracy :)
UsuńAle też ważne, by przede wszystkim samemu czuć się dobrze realizując własną pasję. Jednakże docenienie też się liczy. :)
UsuńMądre słowa. Jak już to realizowanie trwa te kilka lat to nie wiadomo, co staje się ważniejsze ;s
UsuńLata 80. to dla mnie filmowa czarna dziura, jakoś nigdy się nie złożyło, abym miała okazję oglądać te filmy.
OdpowiedzUsuńBycie otwartym na nieznane pozwala odkryć rzeczy, o których się nie wiedziało, ale naprawdę potrzebowało. Jest to też rozwój i poszerzanie wiedzy. Nie wiadomo, co może jeszcze się przydać w życiu :D Jak masz jakieś życzenie na film to napisz :P
UsuńTeraz coraz trudniej znaleźć dobrą komedie. Czasem lubię wracać do tych starszych. Gliniarza też bym sobie chętnie odświeżyła. Pewnie niebawem to zrobię, bo ostatnio królują u mnie poprawiacze jesiennego humoru :)
OdpowiedzUsuńTytuł ten z całą pewnością poprawi nastrój. Film nie został skażony dzisiejszymi problemami. Czysta nieskazitelna zabawa 😁🤌
UsuńI to jest piękne <3
UsuńŻeby jeszcze współcześni twórcy to rozumieli.
UsuńNie ma szans niestety
UsuńW chwili bieżącej są tylko przebłyski starych filmów. Ostatnio Disney pokazał nowy film o klasycznej historii pary, która straciła dziecko. Kończy się dobrze, ale aktywiści nazwali to propagandą xD
UsuńxD kurde nie widziałam. Ludzie się już wszędzie wszystkiego doszukają. Z drugiej strony też wszędzie coś wciskają.
UsuńFilm się nazywa Versa, trzeba wpisać razem z Disney, bo inaczej nie pokaże co trzeba.
UsuńTrzeba obejrzeć tę propagandę ;p
UsuńTo jest myśl 👍 Zobaczy się co skrajna prawica promuje.
UsuńFilm jest dla mnie nostalgiczny, kiedyś mi się podobał, teraz trudno stwierdzić, musiałabym odświeżyć;)
OdpowiedzUsuńJak włączysz to poczujesz się jakbyś znowu wróciła do czasu beztroski. Film mimo swych lat godnie się zestarzał.
Usuń