Recenzja anime Kyokou Suiri Sezon 2

Pewne historie nie są zawsze takie jakie mogły się wydawać na pierwszy rzut oka. Czasami stoją za nimi rzeczy, o których istnienie nawet nie będzie się podejrzewać.

Drugim anime, o jakim będę pisał z zimowego sezonu jest Kyokou Suiri Sezon 2. Jak pamiętacie pierwszą serie, o której pisałem tutaj to wiecie czego można się spodziewać. Początkowo też tak sadziłem, ale szybko się przekonałem, że będzie całkiem inaczej.


Fabułę potraktowano dość luźno i nie ma jakiegoś większego znaczenia całościowego. Wspólnym mianownikiem trzymającym wszyto w garści jest wątek kuzynki Rikka. Pojawia się ona niczym widmo, tylko po to, aby wszystko jakoś się zespoliło.

Cały serial został podzielony na szereg kawałków niczym węgorza. Tak, aby lepiej rozkoszować się poszczególnymi opowieściami, które mają dość krwawy wydźwięk. Nie należy się spodziewać jakiejś akcji w postaci długich scen walki, a jedynie licznych monologów. Część widzów odbierze to jako przegadane sceny, które mało co oferują. Dlatego warto wziąć to pod uwagę, aby się nie rozczarować zmianą konwencji.

Każdy z aktów Kyokou Suiri Season 2 jest naprawdę ciekawie rozpisany. Nie powtórzono się ani razu z żadnym patentem, czy inna sztuczką mającą utrzymać uwagę. Główne skrzypce odgrywała Kotoko, która była, no cóż dość zakręcona. Wysłuchując jej wszelkich wywodów w poszczególnych podrozdziałach można się zgodzić z kuzynką, że jest ona dość niebezpieczna.


Kłamie jak z nut i jednocześnie wszystko tak dobrze uzasadnia, że trudno się zorientować. Z drugiej strony kreuje się jako bardzo typową waifu, która się klei do swojego chłoptasia. Niby powinien to być swojego rodzaju balans pozwalający w harmonii wszystko utrzymać, lecz jakoś trudno do tego podchodzić na poważnie.

Trudno dalej będzie pisać bez spilerów z tego też powodu postaram się jakoś zarysować poszczególne wydarzenia, bez wchodzenia w szczegóły. Pierwsza opowieść dotyczyła zakazanej miłości. Zabrzmiało dość clickbait'owo. Będąc bardziej precyzyjnym. Chodziło, o człowieka, który został tyle razy zdradzony, że wycofał się z życia społecznego i był swojego rodzaju hikikomori. 

Nie zabrakło też szczęśliwego zbiegu okoliczności i trafił na kobietę śniegu (yokai). Relacje Muroi Masayuki z nią bardzo mi przypadł do gustu. Szkoda tylko, że koleś jest taki cnotliwy. Nie ładnie odmawiać, gdy kobieta zaprasza.


Kolejne odcinki są powiązane z kuzynką senpai'a. Tym razem tematem przewodnim są samobójstwa i wpływ ludzi na innych. Spodziewałem się, że pokażą się już jakieś sceny walki. Jednakowoż od tych odcinków właśnie zaczyna się robić naprawdę ciekawie, bo im dalej las tym więcej drzew.

Dla pewnej odskoczni przeniesiono ten morderczy maraton, na nieco inny tor. Przywołano Pinokia do tablicy i zmieszano z voodo. Tylko tutaj szarpnięto nieco budżet i poszaleli z jakimiś szybszymi scenami. Nie jest to jednak szczyt tego, co Kyokou Suiri Sezon 2 ma do zaoferowania. Główne danie to ostania historia mająca sporo do zaoferowania.

Można się pokusić i obstawiać zakończanie. Nie ma jednak to większego sensu, bo tak zaplątano to, że nie ma możliwości, aby wpaść na prawidłowe rozwiązanie. O ile przy pierwszym przypadku nasunęli jasną podpowiedź tak tu gmatwali ile tylko się dało. Jednocześnie nie było to jakoś męczące. Słucha się z zaciekawieniem starając się wyłapać drugie dno. Sama intryga jednak jest na tyle głęboka, że wszystko spełźnie na niczym.


Nie zabraknie też deseru. Ostatni odcinek podobnie jak pierwszy stanowi zamknięta całość. Temat się nie zmienił i wieńczy całkiem zgrabnie całość.

Podsumowując, czy warto obejrzeć Kyokou Suiri Sezon 2? Można to praktycznie odpuścić, bo nie wnosi nic do głównego wątku, który został potraktowany po macoszemu. Z drugiej strony to wciąż dobre anime, które zapewni dobrą rozrywkę tym, co preferuję wciągające dyskusje i wymiany zdań, a niż wymiany ciosów i praniu się po mordzie. Ocena końcowa 8/10.
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania