Recenzja serialu The Last of Us odcinek pierwszy.

Ostatnio panuje trend na kiepskie adaptacje, czy nawet kaleczenie znanych franczyz. Moda czasowa, a może zostanie to na dłuższy czas? Sprawdźmy jak poszło w najnowszym hicie The Last of Us.     

Nie będę bajał i rozpisywał o kreacji bohaterów, czy zmianach fabularnych. Od razu powiem co sądzę, a później to uzasadnię. Nie ma tragedii, ale daleko do jakości na jaką zasłużył pierwowzór. Na tle dzisiejszych gniotów wypada bardzo dobrze, ale samo w sobie to co najwyżej przeciętnie.


Pierwszy odcinek to nic innego jak nieco rozciągnięty wstęp w którym najnudniejszy element został jeszcze wydłużony. Chodzi o czas przed apokalipsą jaka miała dopiero nadejść. Doceniam próbę rozwinięcia wątku córki Joela. Zapewne miało to dać  czas na przywiązania się do niej. Efekt jednak był taki, że jeszcze bardziej się człowiek wynudził czekając na konkrety.

Dopiero około dwudziestej minuty coś zaczyna się dziać. O dziwo tam już jakość się poprawiła i w końcu mogłem znowu odłożyć telefon i zacząć powrotem śledzić co dokładnie się tam dzieje. Z każdą kolejną minutą miałem co raz większe nadzieje, żeby tylko znowu zobaczyć „odważne” zmiany. Jeśli miałbym to skwitować w paru słowach to napisałbym tak. Treść nawet się zgadza, a forma została zmodyfikowana do tego stopnia, że jakby nadać im inne imiona i wygląd nikt by się nie połapał na podstawie czego zrobiono ten serial.


Całość ratują niektóre fragmenty, których jest jak na lekarstwo. W sumie liczbę nie zmienionych scen można by było wyliczyć na palcach jednej dłoni. Żeby jednak niebyło, aż tak pesymistycznie wszystkie rozbieżności nadrabia klimat i o dziwo gra aktorów.

Zgodnie z obietnicą przemoc ograniczono do minimum koniecznego. Czyli będzie to przechodzenie na pacyfistę tam, gdzie będzie to możliwe. W kontekście tego co napisałem, słynny tekst, że będzie to ekranizacja, aż za wierna brzmi naprawdę śmiesznie. Trochę akcji było, ale sporo przegadano. Wycięto parę walk jakie normalnie trzeba było stoczyć w samym mieście.


Z całą pewnością nie było to dyktowane humanitaryzmem, a bardziej cięciem kosztów. Choć podobno budżet był naprawdę spory. Praktycznie bez tego tytułu w tle nie marnowałbym czasu na ten odcinek. Hype train był spory, ale się porządnie wykoleił. Mam nadzieje, ż kolejny odcinek pokaże coś więcej. Póki co mamy piękną scenerie jak i dobrze zrealizowane sceny akcji. A z drugiej strony duże zmiany i aktorów, z których jedynie Pedro Pascala poznałem bez problemu po twarzy jako Joela. Natomiast całej reszty już nie dałoby się, a zwłaszcza Ellie (Bella Ramsey).

Podsumowując czy warto obejrzeć The Last of Us? Jeśli nie macie nic lepszego do roboty to lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Im mniej będziecie oczekiwać tym zawód nie uderzy z taką siłą. Ocena końcowa 6/10.
Share:

7 komentarzy:

  1. Nie jestem jakoś przekonana do tego serialu. Obejrzałam trzy odcinki pierwszego sezonu i szczerze powiedziawszy irytowała mnie postać Ellie. Może już nie sam wygląd, choć faktycznie odbiega od wersji growej, ale sposób grania, sposób odtwarzania growej protagonistki. W serialu jej postać jest mało naturalna, jakaś płytka. Mam problem by ją polubić, i to mnie od serialu odstrasza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grę ograłem:

      https://adziszagramw.blogspot.com/2019/06/recenzja-last-of-us.html

      Z własnego doświadczenia powiem, Ellie z gry to całkiem inna osoba. Wygląd, wyglądem, ale charakter to ma zupełnie inny. W serialu okaleczyli ja pod każdym względem.

      Usuń
    2. Nie przeszkadzałoby mi, że jest inna. Takie prawo twórców, by zmieniać. Bardziej przeszkadza mi, że jest sztuczna ;)

      Usuń
    3. Jaki jest warsztat aktorki każdy widzi. Mam nadzieję, że serialowa adaptacja Harry'ego Pottera będzie lepsza.

      Usuń
    4. Wielu uważa, że Harry Potter nie potrzebuje serialu, i coś w tym trochę jest. Nie mniej jednak machina produkcji ruszyła, ale co z tego wyjdzie dowiemy się dopiero w 2027 roku. No chyba, że coś się w międzyczasie wydarzy co opóźni premierę ;)

      Usuń
    5. Dla nas starszych widzów (poczułem się staro ;C) to jest za wcześnie. Jakość tamtych filmów przy dzisiejszych wcale nie zbladła. Z drugiej strony trzeba brać uwagę młodsze pokolenia. Oni mają już inne spojrzenie na świat.

      Usuń
    6. No oczywiście, że mają inne. Sam świat filmu mocno się zmienił i to co kiedyś nas cieszyło i bawiło, niekoniecznie może cieszyć i bawić dzisiejszych nastolatków czy dwudziestolatków ;) Co do starości, to pojęcie bardzo względne. Dla 50-latka 30-latek do młodzik, dla 15-latka 30-latek to starzec ;) Trzeba zwyczajnie czuć się młodym w każdym wieku i cieszyć się przywilejami każdego życiowego etapu :)

      Usuń

Translate

Szukaj na tym blogu

Czytelnicy

O mnie

Moje zdjęcie
Na blogu znajdziecie obiektywne recenzje xD o mangach, anime i grach wideo, filmy i seriale. Dziele się swoimi spostrzeżeniami starając się promować wartościowe produkcje.

Kategorie