W
ostatnich tygodniach zacząłem pisać recenzje mang to czemu nie spróbować i
anime? Na pierwszy ogień pójdzie nieszablonowa seria prawdziwy miks fabularny.
Seria Durarara!!
jest naprawdę nowatorską
produkcją. Wykorzystuje oryginalny sposób przedstawiania wydarzeń. W książkach Martina z cyklu Gry o Tron mogliście też to zaobserwować. Na szczęście Ryōgo Narita, który jest autorem
książek na podstawie których stworzono tą ekranizacje robi to o wiele lepiej.
Dość nietypowym rozwiązaniem jest brak głównego bohatera. Tak jak
pisałem wyżej, anime to jest jak chaos tylko uporządkowany. Studio tworzące tę
ponad przeciętną produkcje wykazało się niezwykłymi umiejętnościami. Brain's Base dzieliło wszystko w taki sposób,
aby każdy dostał swoje „pięć minut”.
Od samego początku robi wrażenie to jak dane wydarzenia zostały ze sobą
połączone. Nic nie zostaje bez wyjaśnienia. Wszystko co zobaczycie zazębia się
ze sobą. Mnogość wątków może, ale nie musi sprawić kłopotu w śledzeniu tego co
się dzieje w danym momencie. Będziecie się dobrze bawić przy tych „puzzlach”,
które nam wszystko pokażą. No, może poza jednym wątkiem, ale nie będę wam psuł
zabawy. Zapewne sami się szybko domyślicie, o którą linie fabularną chodzi.
Po obejrzeniu wszystkich odcinków zastanawiałem się do kogo kierowana
jest ta produkcja. Mamy tu komedie, okruchy życia, czy romans. Same
postacie są na tyle wyraziste, że trudno o nich zapomnieć. Mamy grupkę
nastolatków, którzy utknęli w trójkącie miłosnym. Informatora, który zachowuje
się niczym złośliwy chochlik z baśni, a także dullahana. Plejada jest naprawdę
szeroka i do tego nie szablonowa.
Sama historia rozpoczyna się od przyjazdu do Tokio Mikado Ryuugamine, który będzie uczęszczał do liceum w dzielnicy Ikebukuro.
Spotka tam Kida Masaomi dawnego
przyjaciela dzieciństwa. Kido jako
już doświadczony mieszkaniec dużego miasta, wprowadzi go realia życia metropolii.
Dołącza do nich w dość krótkim czasie Sonohara
Anri. W pierwszej połowie ma się wrażenie, że mamy bardzo dobrze znany wzór
znany z innych anime, ale nie dajcie się zmylić. Nic nie jest takie jakby mogło
się wydawać na początku.
Warto wspomnieć jeszcze o Celty
Sturluson, jej rola była najbardziej interesująca. Jest bezgłowym jeźdźcem,
który trafił do Japonii, bo jakby inaczej w końcu to „centrum” świata.
Komunikuje się ze wszystkimi za pomocą tekstu, który wpisuje w notatnik na
telefonie. Nikt nie ma z tym, żadnego problemu. Nawet nie pada pytanie, czemu się
nie odezwie. Wiem teraz się trochę czepiam, ale nie mogłem się nie oprzeć.
Na koniec, co nieco o części wizualnej. Animacje są super płynne, choć,
postacie są ciut krzywe w czasie walk. Osobiście nie uważam to za jakąś wadę,
bo i tak nie rzuca się to specjalnie w oczy. Ciekawostką jest to, że wszystko,
co widzimy to wiernie odwzorowane miejsca w mieście.
Czy warto obejrzeć Durarara?
Tak, bo jest to naprawdę nieszablonowe anime (no
prawie). Narysowane piękną kreskę i co najważniejsze wciągającą fabułą, która
się nie nudzi pomimo tego, że pierwszy sezon ma ponad dwadzieścia odcinków!
Dziękuję tym co dotarli, aż tutaj. Mam nadzieję,
że przypadła wam do gustu moja recenzja anime. Będę wdzięczny za wszelkie
sugestie dotyczące tego, co mógłbym dodać, aby czytało się jeszcze przyjemniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz