Zagrajmy dzisiaj w Cień
Mordoru wydany przez Warner Bros. Interactive Entertainment na konsolę
siódmej i ósmej generacji, jak i na komputerach osobistych. Swoją premierę gra miała w 2014 r.
Nigdy się o to nie
prosiłem
Cień Mordoru podobnie jak Far Cry 3 nie ma jakiejś szczególnie rozwiniętej fabuły. Jednak to co nam
dano jest wystarczające do przejścia kampanii z uśmiechem na twarzy. No, czasami
możemy się skrzywić, jak nie pokonamy jakiegoś bossa, ale to tylko motywuje do
dalszej walki. Dzieje się tak dzięki zaimplementowanemu systemowi Nemezis, o tym jednak za chwilę.
Jeśli
graliście w którąś część Assassin's Creed to zapewne pamiętacie komunikat o tym,
że przedstawiona historia nie jest oparta na faktach, podobnie jest w Cieniu Mordoru i dodam, że nie tylko to
łączy te produkcje.
Wróćmy jednak do samego
CM, twórcy przewrócili prawie całe uniwersum do góry nogami i jedynie parę
rzeczy się zgadza. Na szczęście gra ma solidne fundamenty w postaci rozgrywki.
Już raz się Ciebie pozbyłem! Mało Ci, co?
Pozwolicie, że
najpierw trochę ponarzekam, a następnie zacznę chwalić, bo jest co. Talion, w którego się wcielamy
w CM, nie jest jakoś szczególnie wyjątkowy. Mamy tu klasycznego mściciela, który
będzie szukał zemsty wykonując akrobacje jak Ezio Auditore da Firenze, a do
tego będzie bił się jakby szkolił go sam Batman. No właśnie i jak do tego
podejść? Osobiście trochę mi to przeszkadzało, bo czułem się jak ktoś, kto
bezczelnie podkrada czyjeś pomysły nic nie dodając od siebie. Szybko jednak
zaakceptowałem to, a nawet w duchu przeprosiłem, bo to genialne połączenie.
Dzięki temu nieślubnemu połączeniu ze światem Władcy ukazały się naprawdę ciekawe możliwości wykorzystania systemu. Trzonem piaskownicy jest wspomniany już wcześniej system Nemezis. Na czym on jednak polega? Warto poświęcić temu parę słów, bo nie zobaczycie go w innych grach (z wyjątkiem kontynuacji CM). Naszymi przeciwnikami są orkowie, dzielimy ich na parę grup.
Pospolitych zwykłych, czyli mięso armatnie. Następni są kapitanowie przyboczni, każdy z nich ma swoje imię i przydomek. Na samym szczycie są wodzowie, którzy rządzą plemionami. Teraz, jak już wiemy, z kim będziemy najczęściej walczyć, omówmy sam system. Każdy ork, z którym się zmierzymy i poniesiemy porażkę, dostanie imię z przydomkiem wraz z mocnymi i słabymi stronami.
Zanim pójdziemy się odegrać na nim warto zdobyć na jego temat informacje, możemy je uzyskać dzięki "konfidentom". Są to orkowie z zielonym znacznikiem. Możemy ich zobaczyć na mapie świata. Gdy tylko takiego delikwenta pochwycimy uruchomi się nam menu z kapitanami i wodzami. Teraz będziemy mogli sprawdzić dowolnego kapitana, gdy to zrobimy możemy zacząć polowanie. W późniejszej części gry sami zaczniemy przejmować kontrolę nad zielonymi. Dzięki temu zaczniemy budować naszą armię.
Dzięki temu nieślubnemu połączeniu ze światem Władcy ukazały się naprawdę ciekawe możliwości wykorzystania systemu. Trzonem piaskownicy jest wspomniany już wcześniej system Nemezis. Na czym on jednak polega? Warto poświęcić temu parę słów, bo nie zobaczycie go w innych grach (z wyjątkiem kontynuacji CM). Naszymi przeciwnikami są orkowie, dzielimy ich na parę grup.
Pospolitych zwykłych, czyli mięso armatnie. Następni są kapitanowie przyboczni, każdy z nich ma swoje imię i przydomek. Na samym szczycie są wodzowie, którzy rządzą plemionami. Teraz, jak już wiemy, z kim będziemy najczęściej walczyć, omówmy sam system. Każdy ork, z którym się zmierzymy i poniesiemy porażkę, dostanie imię z przydomkiem wraz z mocnymi i słabymi stronami.
Zanim pójdziemy się odegrać na nim warto zdobyć na jego temat informacje, możemy je uzyskać dzięki "konfidentom". Są to orkowie z zielonym znacznikiem. Możemy ich zobaczyć na mapie świata. Gdy tylko takiego delikwenta pochwycimy uruchomi się nam menu z kapitanami i wodzami. Teraz będziemy mogli sprawdzić dowolnego kapitana, gdy to zrobimy możemy zacząć polowanie. W późniejszej części gry sami zaczniemy przejmować kontrolę nad zielonymi. Dzięki temu zaczniemy budować naszą armię.
Pojęcie "wojna klanów" w kontekście gier jest nam dobrze znane, co chwilę widzimy tego samego npc. Tutaj bardzo długo tego nie doświadczymy. Całą grę przeszedłem w 27 godzin i dość sporą część poświęciłem walkom z dowódcami, a mimo to na pierwszego klona trafiłem na koniec gry.
Czas w takim razie
ruszyć w teren. Co zobaczymy w Mordorze? No nie uwierzycie, wieżyczki Ubisoftu.
Nie muszę wam mówić, że robią to samo co ich oryginalne wersje? W ramach
aktywności pobocznych będziemy mogli wbić się na jakąś orkową imprezę i im ją
trochę ubogacić. Celem naszym jest uniemożliwić awans danego kapitana.
Jednak to co jest dla mnie znacznie ciekawsze to tropienie dowódców. Każdy z
nich boi się czegoś innego i zależnie od tego możemy zaatakować z ukrycia lub
np. uwolnić trzymane w klatkach drapieżniki.
Zadania te nie są łatwe, zwłaszcza na początku. Przed wyruszeniem w podróż zbierz drużynę, tfu! informację. No, a jak je wykorzystamy to już nasza sprawa. Czasami warto "nakarmić" naszą krwią wodzów ponieważ dzięki temu zdobędziemy lepsze runy do naszej broni. W czasie gry będziemy mogli rozwijać naszego bohatera dzięki różnym wyzwaniom, które polegają zazwyczaj na tym samym. Jedyne różnice będą wynikać ze sprzętu jaki wykorzystamy. Zdaję sobie sprawę, że tekst nie jest za długi, lecz nic na to nie poradzę ;p CM to nic innego jak masowa wycinka orków, więc nie ma się nad czym rozpisywać.
Zadania te nie są łatwe, zwłaszcza na początku. Przed wyruszeniem w podróż zbierz drużynę, tfu! informację. No, a jak je wykorzystamy to już nasza sprawa. Czasami warto "nakarmić" naszą krwią wodzów ponieważ dzięki temu zdobędziemy lepsze runy do naszej broni. W czasie gry będziemy mogli rozwijać naszego bohatera dzięki różnym wyzwaniom, które polegają zazwyczaj na tym samym. Jedyne różnice będą wynikać ze sprzętu jaki wykorzystamy. Zdaję sobie sprawę, że tekst nie jest za długi, lecz nic na to nie poradzę ;p CM to nic innego jak masowa wycinka orków, więc nie ma się nad czym rozpisywać.
Czy warto zagrać?
Oczywiście, że tak. Sama podstawka zapewnia multum zabawy i bólu rąk. Jednak
warto po nią sięgnąć, bo to dopracowany produkt. Wygadani orkowie, a nie tacy, co lubią
wracać wielokrotnie. Widać mają dobrą służbę zdrowia.
To jest felieton, a nie recenzja...
OdpowiedzUsuńNa jakiej podstawie tak twierdzisz? Recenzja to nic innego, jak opinia na temat danej rzeczy i tak też tu zrobiłem. A jeśli masz jakieś sugestie dotyczące zawartości tego typu tekstów, to chętnie przeczytam.
Usuń