Recenzja Far cry 3

Mamy zimę, przynajmniej formalnie. Jednak miło by było wybrać się do ciepłych krajów. Sporo osób pewnie podziela tę opinię, jednak nim przejdziemy do recenzji... Czy mówiłem już Wam, na czym polega szaleństwo?

http://www.dlcompare.com/games/312/cd-key-download-far-cry-3
                                   
Dziś na tapetę weźmiemy Far cry 3 wydane przez Ubisoft. Gra wyszła na komputery osobiste jak i konsolę ps3 i xbox 360. Historia zaczyna się niewinnie od podróży w tropiki. Nie chcę wyjść na kogoś, kto się czepia, ale jednak muszę. Jakim cudem główni bohaterowie nie zostali ostrzeżeni przez Ministerstwo Spraw Zewnętrznych, że wybierają się w podróż na teren opanowany przez piratów! Samo Ubi musiało zauważyć  ten błąd z tego też powodu, że w kolejnej części główny bohater w czasie rozmowy telefonicznej zostaje uprzedzony o potencjalnym niebezpieczeństwie i o tym, że ambasada nie może zagwarantować mu bezpieczeństwa.

Witamy w piekle

Od czego tu zacząć? Myślę, że od fabuły. Historia jaką serwuje nam Ubisoft jest prosta jak konstrukcja cepa. Jeśli ktoś sięgnął po tą produkcję ze względu na to, że pierwsza część serii Far cry jest rozwinięta pod kątem fabuły, to srogo się zawiedzie. Kampania jest miałka z paroma mocniejszymi momentami. Niestety muszę dodać, że jest rozciągnięta jak guma w gaciach. Naszym celem oczywiście jest wydostanie się z tego "raju". Uwaga spoiler! Ostrzegałem!

Naszym głównym przeciwnikiem jest Vaas Montenegro. Powiem szczerze, jakby to on był głównym bossem, to dałbym tej części Far cry punkt wyżej. Tak niestety nie jest, naszym prawdziwym celem jest pokonanie szefa Vaasa Montenegro.  Teraz tego nie da się poczuć, ale po pokonaniu Vaasa naprawdę chciałoby się skończyć grę, dać 8/10, obejrzeć napisy końcowe i iść dalej.

 (Do półki po nową grę.) Dzieje się coś całkiem innego, musimy grać dalej.  Inną rzeczą, którą się bardzo dotkliwie odczuwa, a raczej słyszy, jest głos głównego bohatera Jasona Brodiego. Na początku jest ok i można uznać, że grający go aktor robi wszystko jak trzeba. No właśnie, tylko na początku, bo później jego udawany głos twardziela kaleczy uszy i człowiek się cieszy, że Freeman nic nie mówi. 




Loot box? Nie głupi pomysł!

Przejdźmy teraz do samej rozgrywki. Sytuacja ma się tu znacznie lepiej, no może z wyjątkiem tego, że jesteśmy zmuszeni craftować torby na nasz ekwipunek. Kto był tak mądry inaczej, żeby zmuszać nas do polowania na zwierzęta?!? Samo polowanie i pozyskiwanie surowców nie jest "straszne" tylko fakt, że aby mieć miejsce na broń, amunicję itp. jesteśmy zmuszeni polować na zwierzęta oddalone dość daleko od naszej bazy startowej. 

Na szczęście wystarczy zrobić sobie torbę na dwa karabiny bądź, co komu pasuję. Polecam zakupić kałach, bo z jakichś dziwnych powodów 90% przeciwników go nosi.  Sami przeciwnicy są odczuwalnie głupsi względem poprzedniej części. Nadrabiają to jednak ilością. W czasie samej gry można spokojnie grać na rambo. Muszę jednak zaznaczyć, że nikt nie przybędzie nam na pomoc jak w części drugiej, więc radzę uważać. W czasie podróży często trafiamy na posterunki. W poprzedniej części po ich zdobyciu posterunki zostawały jakimś cudem znowu opanowane przez przeciwnika. Na szczęście w Fc3 już tak nie jest. Po odbiciu posterunku nasi ludzie przejmują go na stałe.




Jak tu pięknie! Strzelę fotkę.     

W czasie przechodzenia Fc3 będziemy zachęcani do odblokowywania wieżyczek. Dzięki temu, jak nam przypomni każdy sprzedawca broni, będziemy mieli dostęp do nowej giwery. Tylko, po co? Przez większość gry i tak używamy tej samej. Na koniec warto jeszcze poświęcić parę słów grafice. Mimo upływu lat gra wygląda dobrze. Zdarzało mi się stanąć na chwilę, aby popatrzeć i zrobić zdjęcie. Niestety aparat służy jedynie do oznaczania przeciwników.

Czy warto zagrać? Będę mówił tylko prawdę. Nie opłaca się. Fc3 jest jak syrop mocno rozcieńczony wodą, niby sok widać, ale nie czuć. Moja ocena 6+/10.



Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania