Retro recenzja Gorączka z 1995 r.

Dobre kino wymaga czasu. Nie jest to seans, który odhacza się od tak, bez zastanowienia bez uwagi. W każdej scenie coś się dzieje, bo jest to profesjonalizm w każdym calu.

Dostałem propozycje sprostania wyzwaniu. Zrobić maraton filmowy, który będzie naprawdę wymagający. Podniosłem rękawicę i oto co zobaczyłem. Gorączka z 1995 r. to największe dzieło tamtej dekady. Legenda wyreżyserowana przez Michael Manna człowieka wiedzącego jak stworzyć coś wielkiego.


Jak jednak odbierze tą produkcję zwykły odbiorca? Podniesie się temperatura i dostanie tej gorączki? A może wyłączy w połowie i da sobie spokój? W końcu doszło do bardzo ryzykownego zabiegu w postaci pokazania szerzej prywatnego życia bohaterów! Takich rzeczy wcześniej nie było. Czemu?

Widzowie przyzwyczajeni zostali do szybkości i efekciarskich scenach patrzyli pogardliwie jak obdziera się ich ulubieńców z bycia kimś więcej niż szarym człowiekiem. Lecz jak się wie co się robi to można przeskoczyć każdą przeszkodę.

W Gorączce zobaczyłem coś więcej niż kolejny film gangsterski przepełniony strzelaninami, czy pościgami w wielkim mieście. Tam skupiono się na realizmie. Odstawiono na bok wszelkie upiększenia, które miały podbić stawkę. Jak pisałem wcześniej reżyser postawił na to, aby pokazać życie codzienne przestępców jak i policji.


Nie jest to oczywiście pierwszy raz jak nadarza się okazja do tego. W innych filmach, które omawiałem już dało się prześledzić co się działo w kuchni. Tutaj jednak mamy rozbudowany obraz klasycznego kina akcji. Dodało to liczne kontrasty i perspektywy nadano dzięki temu ludzkiego wymiaru.

Ja tu gadu, gadu, a czym jest Gorączka? Mógłbym przyczepić łatkę, o policjantach łapiących bandytów. Jest to wielkie uproszczenie, wracając o do tematu. Dochodzi do napadu na konwój i dochodzi do większej wpadki. Strażnicy niestety nie przeżywają tego napadu i do akcji wkracza porucznik Vincent Hanna (Al Pacino).

Po drugiej stronie mózg gangu Neil McCauley (Robert De Niro). Cały seans to pojedynek tych dwóch panów. Małe wtrącenie jest to pierwszy film, w którym pokazują się na wspólnych scenach. Dobra idziemy dalej, pomimo bycia po dwóch stronach barykady sporo ich łączy robią to co umieją najlepiej i tym się stają.


Każdy z nich planuje swój  najmniejszy krok. Grają ze sobą w szachy z pokerową twarzą, bo w tą grę na tury wchodzi  na pełnej poker. Każda chwila, a idąc dalej wydarzenie może być, albo nie być dla, któregoś z nich. Pomimo takiego podobieństwa są i zasadnicze różnice. Porucznik Hanna to nerwowy i impulsywny jegomość, a może Pacino potrafi już tylko drzeć się na każdym kroku.

W Zapachu kobiety też w głównej mierze sceny z nim wyglądały jak w Gorączce z tą różnicą, że nikogo nie zabił. Oddać muszę jednak sprawiedliwość i dodać parę rzeczy. Jako ojczym był naprawdę przekonywający pokazał jak da się zaangażować w role rodzica i męża. Trzy małżeństwa pozwoliły nabrać mu wprawy.

McCauley to z kolei samotnik żyjący zasadą nie przywiązuj się do czegoś, czego nie możesz porzucić w ciągu 30 sekund. Trzymał się tej zasady do samego końca, choć można polemizować z tym. De Niro zagrał pierwszorzędnie tą rolę i nie mogę złego słowa powiedzieć. Była nawet scena szczególne zapadająca mi w pamięć, ale o tym za chwilę.


Musze zwrócić uwagę na fakt, że nie wniósł niczego nowego w kreacje tej postaci w stosunku do produkcji, o których pisałem. Wykreował swój wizerunek gangstera i nie zmienił tam nic nawet o jotę. Jeśli ktoś wspomni o jego większym opanowaniu, czy nawet mniej morderczej skłonnościach do towarzyszy to odpowiem tak....

Robił to bardziej elegancko i rozważnie. Natomiast przez pewien błąd zawalił wszystko. Podejście jego bohatera wynikały częściej z losowości wydarzeń, a niż świadomych chłodno przemyślanych decyzji.

W czasie seansu jest wiele scen wartych omówienia jedną z nich jest konfrontacja Hanna i McCauley. Rozmowa między nimi przypomina spotkanie dwóch przyjaciół. Pokazano tu zderzenie dwóch światów i dostrzegłem nić porozumienia między nimi. Bo nikt nie zrozumie tego co przeżywa jak ktoś będący bliźniaczym odbiciem drugiego. Miałem wrażenie oglądanie ludzi mających stanąć do pojedynku, a wygra ten kto będzie szybszy.


Następnym wartym głębszej analizy wydarzeniami był napad na bank. Wszystko jest tak pokazane jakby miało się oglądać film dokumentalny. Ujęcia są proste bez dodatkowych urozmaiceń. Kamera jest niemalże przyklejona do aktorów. W całości towarzyszy jeden motyw muzyczny, a kończy się dopiero po rozpoczęciu strzelaniny.

Warto zauważyć co natomiast jest słyszalne oprócz zapętlonej muzyki. Słychać każdy krok, zamki, wszelkie efekty dźwiękowe. Natomiast na ulicy już jest tylko lepiej. W czasie nagrywania używano ślepaków, a huk jakie wydały potęgowane było przez otaczające budynki. Efekt jaki trafił do filmu był dopiero druga wersją jaką zrobiona w postprodukcji.

Teraz trochę o ujęciach. Sceny te są proste w ujęciach nie ma sugestii, czy osądu kamera jedynie przyjmują role milczącego świadka wydarzeń. Położono nacisk na minimalizm, aby walka jaka się tam rozegrała mogła lepiej być pokazana. Aktorzy przeszli specjalne przeszkolenie z użycia broni. Treningi różniły się od siebie tak, aby były widoczne różnice między służbami, a gangsterami. 


W tym całym show nie wolno zapomnieć o bohaterach drugoplanowych. Dano też im pięć minut pokazując jak człowiek może przekreślić sobie życie przez jedną decyzję. Nie było to zbudowanej na jednej przypadkowej rozmowie, a stopniowo rozbudowane tak, aby widz mógł lepiej zrozumieć motywacje.

Ironią jest to co decyduje o tym kto przeżyje. Można było spodziewać się, że będzie to ten, który jest najbardziej cwany, sprytny z przysłowiową głową na karku. Los jednak bywa nieprzewidywalny. Jeden gest, jedna chwila pozwoliła ocalić najmniej oczekiwanej osobie.

Czy warto obejrzeć Gorączkę? Od samego początku do końca jest to klasa sama w sobie. Wyważono tam wszystko tak, aby wątków obyczajowych nie było za dużo, a akcja pojawiała się na tyle często, aby trzymać w napięciu widza. Położono nacisk na szczegółowość i realizm. Jednak największym przełomem było pokazanie jak groźni gangsterzy i twardzi gliniarze funkcjonują, gdy odkładają kaburę na bok. 

Tym razem z propozycja wyszła od Przygodozony. Wiedziała co robi podsuwając mi ten film. Jak zwykle gorąco zachęcam do zajrzenia na je blog i zostawienie komentarzy. 

A jakie jest wasze zdanie na mieszanie kina gangsterskiego z obyczajowym? Usunęliście tą cześć programu na rzecz efektywnych pościgów i licznych eksplozji? Sekcja z komentarzami jest wasza.




Share:

39 komentarzy:

  1. Wczoraj po raz siódmy (co najmniej) obejrzałam "Skyfall". Mniam. Ale "Heat" też spoko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bond wiecznie żywy 🫡 bez wątpienia jedna z lepszych serii jakie powstały.

      Usuń
  2. Dla mnie taki miks jest ok, przecież życie - nawet gangstera - to nie tylko pościgi i wybuchy, warto pokazać że to ludzie jak wszyscy, chociaż żyją na krawędzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki balans rozłożenie akcentów jest nawet wskazany. Co za dużo to nie zdrowo 😜 Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to całkiem naturalne zwłaszcza jak odpowiednio wypełnią ten czas w filmie.

      Usuń
  3. Zgadzam się, że „Gorączka” to film, który wymaga skupienia i cierpliwości – to nie jest kino do szybkiego odbioru, a wręcz przeciwnie: każdy detal i każda scena mają znaczenie. Doceniam przede wszystkim, jak Michael Mann zbalansował realizm akcji z życiem prywatnym bohaterów, dzięki czemu postacie nie są jednowymiarowe. To nadaje historii głębię i sprawia, że napięcie budowane jest nie tylko przez pościgi czy strzelaniny, ale też przez subtelne relacje i wybory postaci. Sam fakt, że każda decyzja może mieć konsekwencje, pokazuje, jak przemyślane jest kino Mann’a. Dla mnie takie połączenie kina gangsterskiego z obyczajowym sprawia, że film zostaje w pamięci dłużej niż większość typowych produkcji akcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś fanem tego filmu? Po komentarzu widać jak doskonale jesteś zorientowany. Praktycznie rozbudowanie tej wypowiedzi i byłoby z tego super recenzja.

      Same konkrety bez upiększania, czy rozwodznia o własnych przemyśleniach, czy innych odczuciach.

      Usuń
    2. Tak, jestem wielkim fanem tego filmu. Często staram się odkryć rożne ciekawostki z planu, ale to pierwszy film Michael-a Manna który oczywiście zajmował się czymś innym. :) Niezapomniany Al Pacino i Robert De Niro do tego mroczny i ciężki klimat, czego chcieć więcej?

      Usuń
    3. Drugiej części, oczywiście! 😉 Jedna kontynuacja nie zaszkodziła by, a może nawet rozpoczęła interesującą serię. Z drugiej strony jak słupki z zyskami zaczęły rosnąć to szybko położyli nacisk na pieniądze kosztem jakości.

      Usuń
  4. Wstyd przyznać, ale tego filmu akurat jeszcze nie widziałam. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak już wspominałam, pewnie nie raz, ale pozwolisz, że się powtórzę, kino akcji nie jest moim pierwszym wyborem. Ale akurat ten film jest filmowym dziełem samym w sobie, które z czystym sercem mogłam Tobie polecić, i każdemu, bez względu na filmowe upodobania.

    Nie jest przerysowany, nie jest jednostronny, a przemyślany fabularnie i zwyczajnie wciągający. Ma w sobie to coś, co niejednej produkcji akcji niestety brakuje.

    Cieszę się, że Ci się spodobał i dziękuję jednocześnie za polecenie mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro filmy akcji nie są twoimi ulubionymi to może coś innego? Powoli zaczynają wychodzić produkcję z innych gatunków. W sobotę będzie komedia.

      Mam taką zasadę, że trzeba podkreślić kto polecał daną produkcję, bo jest recenzja na życzenie i takie wyróżnienie jest konieczne. 😁

      Usuń
    2. Nie są ulubionymi, ale nie oznacza to, że wcale ich nie oglądam. Raczej omijam współczesne akcyjniaki, ale starsze produkcje, nie wszystkie oczywiście, doceniam ;)

      Usuń
    3. Jeśli współczesne kino akcji to od siebie polecić mogę filmy z Jason Statham i Dong-seok Ma produkcję, w których występują są warte uwagi.

      Usuń
  6. Nie widziałam tego filmu, ale chyba czas najwyższy go nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Entuzjazm to lubię. Warto zajrzeć do starego kina. Będzie się różnić w niektórych momentach, ale za to jest lepiej zrobione. Liczyła się wtedy jakość i dobra zabawa.

      Usuń
  7. Widziałam ten film dwa razy i zdecydowanie jest wart obejrzenia w moim mniemaniu. Filmy z tamtego okresu zdecydowanie miały coś w sobie. Mam do nich duży sentyment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co się orientuje do 2000 r. poprzedzające dekady były niczym osobne całości charakteryzujące swoim indywidualnym stylem tworzenia filmów.

      Usuń
  8. No to ten film faktycznie czuję, że muszę nadrobić. Dobre wykonanie, realizm i motywy obyczajowe prócz akcji <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Jasne, że warto jest to jeden z takich filmów, które trzeba zobaczyć :D

      Usuń
    2. Skoro trzeba, to trzeba, nie będę się kłócić przed obejrzeniem ;p

      Usuń
    3. No dobrze, poczekam aż skończysz 🤣

      Usuń
    4. Ustaw się w kolejce xD A nie, to film ustawiam w kolejce.

      Usuń
    5. Trochę się to safmartfało. Kto ma gdzie stać? Jak tu żyć?!

      Usuń
    6. Cytatat z Wiedźmina jak mówi o salamandrze

      Usuń
  9. Pamiętam tylko początek tego filmu. Prawie świetnie zoorganizowany napad. A reszte mam mgłe i nic nei widze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może sobie go odświeżysz? Kino z górnej półki zawsze jest tego warte :D

      Usuń
  10. Nie oglądałam "Gorączki", po tej recenzji spróbuję zobaczyć i porównać Twoje odczucia ze swoimi.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obejrzysz daj znać jakie wrażenia z filmu. Również pozdrawiam 😉

      Usuń

Translate

Szukaj na tym blogu

Czytelnicy

O mnie

Moje zdjęcie
Na blogu znajdziecie obiektywne recenzje xD o mangach, anime i grach wideo, filmy i seriale. Dziele się swoimi spostrzeżeniami starając się promować wartościowe produkcje.

Kategorie