Zaliczyłem małą rozgrzewkę w postaci Commando, o którym czytaliście wczoraj. Przejdę teraz do części obiecanej. Groźni przestępcy i znani policyjni twardziele.
Mamy rok 1986 naczelne koguty nie wprost wojują o dominacje i żaden nie ma zamiaru odpuścić. Walczą i pokazują gołe klaty, jakie to męskie. Jednak trzeba spojrzeć inaczej na tą kwestie i pamiętać jakie wtedy rządziły się realia.
Cobra to przede wszystkim Sylvester Stallone. W tamtym czasie był on u szczytu swojej kariery. Znał swoje słabe i mocne strony, co do tego nie ma wątpliwości, Pokazał to w Filmach z Rocky i Rambo. Reżyser George P. Cosmatos już miał okazję pracować z głównym odtwórcą protagonisty. Panowie znając się dobrze wiedzieli jak pokazać wszystko co ma do zaoferowania Stalowy Sylwester.
Nakreślę nieco zarys fabularny, abyście lepiej zrozumieli do czego dążyli. W tamtym czasie w USA przestępczość była bardzo wysoka. Nawet w pieszych scenach filmu podane są dane, co do częstotliwości ich popełniania.
Fabuła miała być czymś w rodzaju ku pokrzepieniu serc. Cobretti jest kimś w rodzaju kowboja. Głównym celem jest aresztowanie lub zabicie szalejącego mordercy. Jak się okazuje już na samym początku tak łatwo nie będzie. Nie ma jednak obawy jedno osobowa armia da sobie radę jak zawsze.
Odebrałem go jako nieco przerysowaną postać o staromodnym podejściu, gdzie wszystko jest czarno-białe. Tak to prezentuje się dziś, ale wtedy nie miało to większego znaczenia. Skoro jestem przy kolorach. Miały one spore znaczenie. Cobretti pokazywany jest zawsze z czerwienią i czernią. Jest to o tyle istotne z tego powodu, że te barwy zarezerwowane były dla antagonistów.
Zapewne zabrzmi to zabawnie, ale prezencja Stallone pasowała idealnie do bycie właśnie tym złym. Od pierwszych minut podkreśla się ten fakt. Pamiętacie w Commando wielkie mięśnie Arnolda i jego buty? Tutaj też zaczęto od obuwia następnie mocne zbliżenie na twarz, aby na końcu zrobić ujęcie na całego aktora ubranego oczywiście w czerń.
Tak się wtedy nagrywało, dziś się raczej tego, aż tak nie kultywuje. Stallone przyzwyczaił widzów do eksponowania swojego dobrze dociętego ciała. Drogie panie, bez obaw trochę fan serwisu będzie. W przypadku tego filmu golizny męskiej nie ma. Jednak w myśl kultu ciała dodano kilka ujęć mający podkreślić cechy fizyczne. Wykorzystano jeansy i widać ma dobre geny w postaci dobrze zbudowanej dupy aktora. Dziś takie coś nawet nie zwróciło się uwagę, lecz wtedy miało to spore znaczenie.
W filmie pojawia się też pewne nawiązanie do debiutanckiego filmu Rocky. Tam pokazano na jednym ujęciu jak wbija do kubka jajka, a następnie wypija całą zawartość. Tutaj jest coś podobnego, ale zamiast jajek pokazują się środki do czyszczenia broni. Natomiast zamiast pić to Cobretti je pizzę. Koniec biedowania, to czas zarabiania. Taki nieprzypadkowy zabieg był charakterystyczny dla gwiazd, które właśnie czuły się pewnie w branży.
Film Cobra miał być początkowo bardzo mocnym thrillerem. Jednak wtedy i w sumie jak i dziś oznaczało to klapę finansową. W Stanach funkcjonowała już odpowiednia instytucja ustalająca kategorie wiekowe dla filmów. Trzeba było jedynie ocenzurować i wszystko mogło iść do kin.
Nim przejdę dalej co nieco o antagoniście. Gagatek wcielający się w niego to Brian Thompson jest on kolejnym elementem łączącym Stallone i Schwarzeneggera. Otóż jegomość debiutował w Terminatorze, jaki ten świat mały. W tej produkcji miał okazję w pełni pokazać swój warsztat. Nie tylko miał odpowiednią aparycję. Postarano się, aby widz nieświadomie miał do niego wyjątkowy negatywny stosunek.
Jego pierwsze kroki w przeciwieństwie do protagonisty pokazują się w nocy. Zawsze jest ukazywany w cieniu. Aby spotęgować grozę sceny akcji z jego udziałem są tak zaplanowane, aby nawiązywały w swej budowie do horrorów. Żeby nikt nie miał wątpliwości co do intencji reżysera odtworzono scenę z Lśnienia. Tego nie da się odzobaczyć. Muszę jeszcze dodać fakt jak dobrze pod kątem fizycznym pasował jako głównym przeciwnik. Jest doskonale zbudowany co pokazano na samym początku co doskonale uzupełnia go jako antagonistę. W Commando tego niestety nie było.
Teraz przyszła pora na mięsko, czy tam warzywa jak kto woli. Cobra dziś może wydawać się niekiedy banalne i dość zubożałe. Takie wrażenia wynikać mogą z zmian jakie zaszły w tworzeniu efektów specjalnych. Dziś wszystko robi się na green screenie, ale wtedy trzeba było się postarać wykonać to tradycyjnie, a to wiązało się z większym ryzykiem dla życia kaskaderów.
Zacznę więc od samego początku. W czasie napadu na Biedronkę, market znaczy się widać latający helikopter. Z pozoru jest to nic nadzwyczajnego. Ciekawostką jest fakt, że nie jest to wklejony obraz. Żeby takowy pojazd się mógł pokazać trzeba było przejść przez piekło licencyjne na nagrywanie scen tego typu.
Następnie pościgi sekty. Wcielający się ścigających aktorzy rzeczywiście spadali pod koła motocykli. Cudem był fakt, że nikomu się nic nie stało. Lecz wisienką na torcie był wcześniejszy pościg na autostradzie. Cobretti przekręca o 180 stopni samochód i niszczy auto nieprzyjaciela. Było to pierwsze tego typu wykonie takiej sceny.
Na koniec mała ciekawostka. Finał, który rozgrywa się w hucie nie jest planem filmowym jako takim. Był to prawdziwy zakład. Prace nad filmem były nagrywane po zamknięciu. Czyli w nocy. No ok, jeszcze jeden fan fakt. Pierwsze morderstwa jakie pokazano nagrano rzeczywiście w jednych z groźniejszych dzielnic LA.
Tak się prezentuje Cobra. Kawał dobrego kina będącego skarbnica ciekawych pomysłów. Dla fanów retro kina pozycja obowiązkowa. Ocena końcowa 8.5/10. A jak wy widzicie takie produkcje? Czy miałby szansę w dzisiejszych czasach?
Sprawiłeś mi dużo radości tym wpisem, bo mam sentyment do kina akcji w starym dobrym stylu. Dobrze wspominam "Cobrę", choć akurat nie zaliczam tej produkcji do moich faworytów. Za to mam ogromną słabość do "Ślepej furii" z Rutgerem Hauerem. Przypuszczam, że ten obraz również jest Tobie bardzo dobrze znany. "Ślepą furię" kupiłam sobie nawet kiedyś na DVD. :)
OdpowiedzUsuńDobre komedie cenie sobie :D Cieszy mnie, ze spodobał Ci się recenzja. Mam w planach wypuszczać co tydzień, po dwa pisy. Jestem otwarty na wszelkie propozycje :D
UsuńCzekam na kolejne wpisy. :) Może właśnie np. "Ślepa furia" albo pierwszy "Kickboxer".
UsuńPrzednie filmy, to jak pisać o Kickboxer to i o pierwowzorze Krwawy sport. Van Damme tam debiutował. Ciekawostką jest, że docelowo był to film klasy B.
UsuńTeż jestem za, acz Kickboxera wspomniałam, bo więcej razy widziałam i mam do tego tytułu większy sentyment. :) Z JCVD znajdzie się zresztą jeszcze więcej wartych uwagi filmów akcji np. Uniwersalny żołnierz (pierwsza część) czy Nieuchwytny cel. Te obrazy też szczególnie dobrze wspominam. :)
UsuńOglądało się, dobrze że w sieci jest dużo serwisów pozwalających zapoznać się z klasyką. Nie jest to zawsze łatwe, aby je znaleźć. Jednak koniec, końców warto.
UsuńFajnie czasem wrócić do filmów, do których ma się sentyment. Trochę takich tytułów na DVD zgromadziłam. :)
UsuńTaka kolekcja w dobie wszystko za opłatą to prawdziwy skarb.
UsuńKiedyś muszę sobie zrobić powtórne seanse z tymi filmami. Nie mam ich nie wiadomo ile, ale i tak na raty będę to musiała rozłożyć. :)
UsuńJutro będzie recka z Kickboxera. Udało się wyrobić i wszystko będzie na blogu po północy widoczne.
UsuńSuper, już przeczytałam w ramach lektury na dobranoc. :)
UsuńPierwszy raz ktoś czyta mój tekst na dobranoc 🥲😵💫😁
UsuńEwentualnie dopiero ja się przyznałam, że urządzam takie nocne lektury. :)
UsuńTak też może być, ale to było oficjalne przyznanie się 😁
UsuńPrawomocne nawet bez ręcznego podpisu. :D
UsuńNie wiedziałem, że to lata 80te. Ogólnie wtedy do lat 90tych filmy sensacyjne miały prym. Głównie takie w telewizji leciały. "Cobra" to jeden z najlepszych w swoim gatunku.
OdpowiedzUsuńJak się oglądało filmy to liczyła się dobra akcja i wartka fabuła. Natomiast kiedy miał premierę film było drugorzędne. Telewizja zwykle puszcza powtórki. Robili to wtedy i robią teraz.
UsuńMyślę, że fani gatunku dobrze ocenią właśnie te starsze produkcje. U mnie to jak wspomniałam w poprzednim wpisie, nie jest coś, co mocno przyciąga :)
OdpowiedzUsuńJak człowiek się wciągnie w magię prawdziwego kina to ma zawsze ochotę na więcej. Kiedy zacząłem pisać o filmach to zacząłem się dokształcać z kwestii technicznych, aby lepiej zrozumieć co reżyser miał na myśli.
UsuńO, film w moim wieku. :P
OdpowiedzUsuńJeden z filmów z Bondem wyszedł w roku moich urodzin 89 r.
UsuńI w moim wieku :D
UsuńTo jesteście wiekowi 😜Nie to co ja młody i rześki xD
Usuń:D
UsuńWesołe jest życie staruszka :D
UsuńDobra była reklama z tą piosenką xd
UsuńDziś ten film może wydawać się przerysowany, ale w latach 80. takie schematy działały i odpowiadały na potrzeby widzów. Podoba mi się Twoja uwaga o kolorach i o tym, jak wykorzystano je do budowania wizerunku postaci – to pokazuje, że film był przemyślany wizualnie, nawet jeśli dziś odbiera się go inaczej. Myślę, że w obecnych realiach „Cobra” miałaby trudność, żeby zaistnieć w mainstreamie, ale jako kino retro nadal potrafi dostarczyć sporo satysfakcji. Wszystko działa ;)
OdpowiedzUsuńOwszem działa. Twórcy zaczęli od pomysłu na adaptację książki. Stallone jednak tak pozmieniał, że wyszło całkiem coś nowego. Wykorzystanie światła pozwalała bardziej zrozumieć stan emocjonalny i rolę danego bohatera. Natomiast z powodu kaset VHS kolory nie pokazały pazura. Co innego dziś. Widz może cieszyć się wszystkim. A nawet zauważyć błąd w montażu, w którym pomylono samochody i kolejność ujęć jak wiechali w kuter rybacki.
UsuńMasz rację, takie szczegóły jak gra światłem czy montaż często umykają przy pierwszym seansie, a dopiero po latach i w lepszej jakości obrazu można je dostrzec i docenić. VHS mocno ograniczał odbiór – nie tylko kolory, ale i ostrość. Dziś filmy z tamtych lat zyskują drugie życie, bo oprócz samej fabuły można zwrócić uwagę na warsztat, a czasem też wyłapać te drobne potknięcia, które wcześniej były praktycznie niewidoczne.
OdpowiedzUsuńWarto nadmienić, że często oglądało się w telewizji te filmy jak nie było rodziców. Teraz jak członek jest dojrzałym odbiorcom ma znaczenie szerszy kontekst. Natomiast dzięki licznym omówieniem jakie da się przeczytać lub obejrzeć zrozumie znacznie więcej.
UsuńWcześniejsze doświadczenia „bez rodziców” dawały prostą przyjemność lub dreszczyk emocji, natomiast dojrzały odbiorca może analizować motywacje bohaterów, symbolikę czy przesłanie produkcji. Dodatkowo komentarze, omówienia czy recenzje faktycznie pomagają uchwycić te szersze znaczenia, które wcześniej mogły umknąć.
UsuńMówi się, że niektóre filmy nie są na dziejsze standardy. Tylko pytanie brzmi, czy współczesna publika jest wstanie pojąć złożoność ambitnych filmów. Oczywiście patrząc co serwują dzisiaj. Niestety aparat część to popuczny.
UsuńMasz rację, wiele starszych filmów stawia widza przed wyzwaniem intelektualnym, a współczesna publiczność jest przyzwyczajona do szybkiego tempa i łatwo przyswajalnych historii. To nie tyle kwestia wartości artystycznej, ile zmiany sposobu odbioru – dzisiejsze kino często stawia na efekt, emocje i tempo, kosztem głębi. Dlatego czasem trudno w pełni docenić ambitne dzieła z przeszłości, jeśli nie poświęci się im odpowiedniej uwagi i kontekstu.
UsuńProblem dziejszego kina leży w tym, że na przymus przepychanie jednej agendy. Pół biedy jakby tylko tyle, ale scenariusze nie trzymają się kupy. Brak logicznego połączenie wydarzeń, czy zachowań bohaterów.
UsuńMasz sporo racji – coraz częściej widać, że fabuła schodzi na dalszy plan, a pierwsze skrzypce grają „przesłania” czy konkretne wątki społeczne. Szkoda, bo nawet najlepsza idea traci sens, jeśli nie stoi za nią spójny scenariusz i wiarygodne postacie.
Usuń