Nastaje taki czas w życiu, że trzeba sięgnąć po utwór trudny i zmuszający do refleksji. Nie miałem innego wyboru jak zapoznać się ze manhwe autorstwa Ma Yeong-shin.
Nie wiedziałem czego się spodziewać. Jednak po przeczytaniu pierwszych rozdziałów ukazało się coś całkiem nowego. Komiks ten jest, póki co obyczajówka o bardzo pesymistycznym wydźwięku. Tytułowe mamuśki to kobiety w średnim wieku, które nie są w stanie ułożyć sobie życia.
Za jedną z bohaterek tej historii zdecydowała jej rodzicielka, z kim ma się chajtnąć. Pociągnęło to szereg przykrych konsekwencji. Wydarzenia, jakie się rozgrywają nie są jakieś szczególnie, powiedzmy koreańskie. Alkoholizm, bezrobocie i liczne romanse. Można to porównać do serialów typu M jak miłość, gdzie zawsze coś się musiało złego stać. Dość życiowo i bez udawania, że jest inaczej.
Pod względem technicznym też postawiono na czerń i biel. Styl rysowania przypomniał mi rysunki do książek autorstwa Tove Jansson z serii „Muminki”. Dość prosta kreska niesiląca na jakąś większą szczegółowość. Kadry stateczne nie ma, co szukać tutaj dramatyzmu, układu postaci, czy czegokolwiek w tym stylu. Tak samo jak komiksy zachodnie czyta się z lewej do prawej, innymi słowy jak książkę.
Autor lubi też dodawać liczne opisy wydarzeń. Przedstawione są jako narracja protagonistki, od której się wszystko zaczęło. Większa część tego dramatu obyczajowego zaliczyłem, ba zmęczyłem całość. Dość ciężko się czyta ten tytuł. Przepełniony jest gorzkim rozczarowaniem.
Pokazuje ono społeczeństwo koreańskie w bardzo niekorzystnym świetle. Pazerność i zachłanność szybko wychodzą na pierwszy plan. Do tego roszczeniowość głównej bohaterki jest rozbrajający. W głównym wątku najwięcej skupiono się na toksycznej relacji protagonistki z jej „chłopakiem”. Typek też jest niezłym ziółkiem, który uważa się za króla życia.
Wyraźnie zarysowana jest w manhwie dominacja i hierarchia społeczna. Zarówno w strefie prywatnej jak i służbowej. Dość często powtarzającym się segmentem były wydarzenia z miejsca pracy szanownych mamusiek. Co się tam działo to w głowie się nie mieści.
Nawet jak dano jakieś 5 minut pozostałym bohaterkom drugoplanowym widać było, że jedno im w głowie. Oprócz oczywistych skojarzeń chodzi też o miłość. Jednak przechyliłbym się do tej pierwszej opcji. Zdradzanie partnera/erkę przychodzi im, aż za łatwo. Zacząłem się zastanawiać, czy robienie z tego czegoś więcej, a może ważniejszego wątku ma sens.
Wieczne podkreślenia: to koniec, idź w diabły itp. tracą na znaczeniu, po tylu symbolicznych granicach. O ile te z pań, które były stanu wolnego robiły co chciały to ich rzecz. Nie zabrakło nawet szokującej sceny, w której jedna z nich (mężatka i niezdradzona) rozmawia z córką zachęcająca do skoku w bok!
Autor ma chyba bardzo kiepskie zdanie, o kobietach skoro robi z nich takie ladacznice. Nie ma też sensu spodziewać się jakiś szczególnych wydarzeń. Wszystko, co tu pokazano to każdy następny dzień z życia.
Finał manhwy jest naprawdę przytłaczający. Nie jest to kwestia dynamizmu wydarzeń, czy jakiegoś innego zabiegu. Sam ton wydarzeń robi robotę. Roszczeniowość głównej bohaterki, której wszystko się należy jest, aż za bardzo odczuwalny, że nawet tylko śledząc jej losy ma się jej dość.
Pod koniec tej historii pojawia się też jej córka. Mimo krótkiej chwili to widać było krew z krwi, ciało z ciało. Prawdziwy sobowtór swojej matki. Najmłodszy syn koniec końców potrzebował motywacyjnego kopa, aby wyjść na prostą. To co jednak jest taką kropką nad i było zamknięcie wątku pracy w firmie. Nie wchodząc w szczegóły: hardcor januszex. Jednak zwieńczenie naprawdę satysfakcjonujące.
Podsumowując starsze pokolenie Koreańczyków to bardzo specyficzna grupa społeczna, o wyjątkowo luźnym podejściu do związku. Przewija się to zresztą przez całą manhwe. Najważniejsze było dla nich seks i pieniądze. Te podkreślenia o środkach do życia naprawdę potrafią dać przysłowiowy strzał w mordę.
Jeśli ktoś jednak szuka czegoś innego niż w japońskich działach to tutaj to znajdzie. Wszystko nabierze większej mocy po przeczytaniu posłowia od autora. Ocena końcowa 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz