Ciekawość to pierwszy stopień do piekła (Recenzja Storm Lover Kai!!, Psp)

Miłość ma nie jedno imię. Jak jednak pokazane jest to w grach? Jak wiadomo panie mają pierwszeństw, a więc zacznę od tytułu skierowanych do nich, a jutro coś dla nas chłopów.

O otome grach, czyli haremówki łamane na randki mówi się Storm Lover Kai!! takrzadko..., że aż wcale. Jasną sprawą jest, że podgatunek jakim jest visual novel raczej się nie sprzedaje dobrze.


Tylko czytanie i czytanie ewentualnie jakiś wybór i tyle. Dla hecy włączyłem Storm Lover Kai!! zdając sobie sprawę, że to skierowane wyłącznie do kobiet. Jak się uda to poszukam jakiejś wersji dla panów. Nie będzie to ero gra tylko coś bardziej normalnego.

SLK na dzień dobry pozwala w stopniu minimalnym dostosować bohaterkę. Jest to czysta kosmetyka, która nie będzie miała znaczenia. Jeśli oglądaliście klasyczne haremówki, gdzie protagonista jest otoczony przez swoje fanki to tutaj na start ma znaczenie więcej wielbicieli....

Skoro gra stoi wyłącznie fabułą to skupiono się zapewne na dość sporym wachlarzu niepowtarzalnych bohaterów. Od niegrzecznych nauczycieli przez burzliwego tsundere, a kończąc na męskim, mężczyźnie ratującym niewiastę z opresji.


Początkowo spotyka się ich w różnych lokalizacjach jako "niespodziankę". Potem już gra sygnalizuje to na mapie. Jest to hub, z którego się można wybrać miejsca do odwiedzenia. Wszyscy wielbiciele są dubbingowani. Warto zapamiętać ich głosy, może się to przydać. Animacje w głównej mierze odnoszą się do ruchu ust. Na pocieszenie dodali jakieś pozy i raz na jakiś czas zmieniają miny.

Nie brakuje też dodatkowych wizualnych efektów jak trzęsący się ekran. Ma to sygnalizować jakieś nagłe wydarzenie. W kolejnych sesjach jakie zaliczyłem zostały  wyjaśniane, co można robić. Podzielono aktywności na szkolne, prywatne i zawodowe. Wszystko zostało rozdzielone nie tylko na pory dnia, ale na dni wolne i robocze.

Najciekawszą mechaniką jest stamina, czy też liczba tur, które można wykonać. Malowanie lub takie uczenie ma swój pasek do wykonywania. Przez to gracz nie będzie w stanie zaniedbać coś kosztem innych obowiązków. Również interakcje z poszczególnymi bohaterami będą bardziej istotne. Trzeba będzie się zastanowić komu odpisać w pierwszej kolejności. Mimo odnawiania się owej "staminy" trzeba poczekać więcej niż dzień, aby w pełni zacząć działać. 


Istotne będzie zaglądanie do kalendarza, gdzie będą oznaczone wszystkie ważne wydarzenia. Nawet comiesięczny wybór drogi do szkoły będzie istotny. Tyle teorii, a w praktyce każdy dzień to raptem jedna rozmowa i sprawdzanie jak idzie romantyczny progres. Fabularnie nic szczególnego się nie dzieje. Jednak w rozmowach i na forum szkoły można uzupełnić wiadomości kto, jaki jest, a także jego pozycja społeczna itp. Daje to lepszy pogląd z kim się ma do czynienia.

Historia, im szła dalej, tym bardziej była nijaka. Poziom podrywu chłoptasiów był bliski zeru. Większość jakichkolwiek relacji opierał się na duperelelach typu odprowadź mnie do domu. Jak się nie wybierze lokacji, gdzie znajduje się któryś z kandydatów to adieu i koniec "zmiany". Trzeba wybrać tego jednego i wałkować punktu miłości, aby łaskawie coś się ruszyło.

W czasie gry podkreślono ważność eventów i do pewnego stopnia są istotne. Jednak taki festiwal sportu nic nie znaczy. Podobnie jest z egzaminami i lekcjami dodatkowymi. Nie daje to możliwości zbliżenia się do innego amanta. Po prostu: dalej, dalej i koniec. Jak się przyjrzeć paskom w statusie można zauważyć pewną granicę i potencjalny przełom. Okazało się jednak, że dzieje się to wcześniej. Jeej, może to się skończy w końcu.


Opcja z sms miało coś wnieść. Teoretycznie pomaga gromadzić info o bohaterach podobnie jest ze forum szkolnym. A tak naprawdę to można to olać. Kompletnie nie wiadomo dokąd ta gra zmierza. Początkowo wydawało się, że celem jest nabicie miłosnej reputacji. Po zrobieniu pewnych kamieni milowych zaczyna się coś zmieniać. Zaangażowania było znacznie więcej, nawet dodano cukierkowe momenty. Nie zmienia to faktu, że dałoby się zrobić lepiej.

W czasie pierwszych wakacji można zacząć pracę dorywczą. Tylko, po co? Nie ma opcji swobodnego dawania prezentów. Owszem raz było, ale startowa kasa pokryła zakup. Zabawne jest różnica stawek, jakie można dostać za dzień pracy. Na automatach jest 4.500 yenów, a kawiarnia 6.000 tyś yenów. Taka ciekawostka, po kiego grzyba tak to ustawili.

Początkowo pisałem, że poszczególni adoratorzy się od siebie różnią. Jednak ich występy były w późniejszym czasie zminimalizowane do minimum. Jak już się kogoś wybrało to tamci stali się jedynie nieistotnym elementem tła. Żeby zdobyć ujemne punkty naprawdę trzeba by się starać, bo gra tylko raz może dwa daje taką możliwość. Jak się nie wstrzeli we właściwą odpowiedź. Widać było plan na pewne skoki w bok. Tyle że ewentualna rywalka, która słynie z odbijanek nie raczyła nic zrobić. Wielka szkoda, bo mogło być naprawdę ciekawie.


Wreszcie skończyłem tego potworka. Gra strasznie zaniedbała aspekt fabularny. Praktycznie nic się tam nie dzieje. Ktoś może wyskoczyć z wątkiem plażowym, imprezami szkolnymi itp. Jednak są one rzadko, a do tego przez większość czasu przeklikuje się poszczególne dni. Gra zajęła mi ponad 10 godzin. Jakby skróciło się, chociaż do 5 to nic by się nie straciło. Natomiast sielankowe bezsensowne życie nie dobijało.

Gra w żaden sposób nie zachęca, aby spróbować z pozostałymi. Mierna to produkcja. Z dobrym początkiem na coś więcej, a potem nic. Teraz zabieram się za wersję dla chłopów, gdzie boginie będą zdobywać serce protagonisty (śmiech).
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania