Sleepy Hollow, czyli morderstwo z piekła rodem (Halloween Edition)

Początek był dobry, ale kontynuacja będzie jeszcze lepsza. Wraz z jedzeniem rośnie i apetyt. Radzę zapiąć pasy, bo ruszamy śladem Bezgłowego Jeźdźca.

Jak obiecałem, tak też czynię. Sleepy Hollow jest moją kolejną stacją docelową. Tajemnicze morderstwa, gdzie każda z ofiar traci głowę. Jak tu napisać, aby nie dać za dużo podpowiedzi? Inaczej, jak napisać, by was zainteresować, lecz nie zdradzić szczegółów. Są one jak rodzynki słodkie i dobrze ukryte. Ktoś postanowił wrzucić ich aż za dużo tym razem.


W Sleepy Hollow będę śledzić losy młodego komisarza (Johnny Deep) wierzącego w potęgę umysłu, a równocześnie będącemu jak najdalej od Boga. Jakbym miałbym napisać tu i teraz jego krótką charakterystykę, to wyglądałaby tak:

Obiecujący stróż prawa z trudną przeszłością, będącą jego własnymi demonami. Wielokrotnie straci przytomność lub obleje go potem przerażenia. Nie jest to oznaka słabości, a siły, bo walczy z samym sobą.

Teraz wrócić należy do początku tej wyjątkowo krwistej historii. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaki byłem zaskoczony kiedy zobaczyłem, kto wcielił się w epizodyczną rolę sędziego. Nie będę wam zdradzał, ale zapewniam, że niespodzianka będzie naprawdę przednia. Co tu dużo mówić... Plejada co ważniejszych osobistości będzie bardzo dobrze znana z innych głośnych maga produkcji.


Jedną kwestię trzeba już teraz stwierdzić. Nie jest to horror, ale kryminał z końską dawką paranormalnych zjawisk. Od samego początku, czyli już w samym mieście, gdzie dokonały się zbrodnie, coś jest nie tak. Niczym w zjawisku optycznym mamy nałożone na siebie dwa obrazy, które tworzą iluzje trzeciego. Jest to maska, za którą kryje się ludzka niegodziwość.

Każda scena, mająca mniejsze lub większe oddziaływanie, jest istotna. Tylko to, co jest widoczne, ale nie ma zamiaru tego pokazać, co ma odsłonić, jest tą właściwą. Bardziej już zagmatwać się nie dało (śmiech). Nie można nie zauważyć, że oprócz typowej gry aktorskiej, do jakiej przyzwyczaił Johnny Depp, jest coś jeszcze. Warto łączyć kropki ze sobą, bo mogą doprowadzić do czegoś znacznie większego.

Niczym Herkules Poirot trzeba wysilić szare komórki, bo całej prawdy mieszkańcy nie zdradzają. Natomiast odpowiedź na pytania jest cały czas w zasięgu ręki młodego komisarza. Skoro przy nim już jestem. Jego metody nowatorskiego podejścia do sprawy były naprawdę intrygujące. Pełno w nich spontaniczności, ale i solidnego fundamentu. Koniec, końców doszedł do tego, co naprawdę miało miejsce.


Jak się natomiast przedstawiają pozostali aktorzy z tego spektaklu? Nie mogę napisać złego słowa. Wyraziści i naprawdę sugestywni. Nie było tam jakiejś sztucznej teatralności, czy innego przerysowywania, niemającego za wiele wspólnego z porządnym odgrywaniem ról. Jednak jest coś, czego nie jestem w stanie przeboleć. Wszelkie dekoracje, ściślej rzecz biorąc, miasto, bardzo źle się zestarzało. CGI wali na kilometr i nawet z największą chęcią nie da się nie zwrócić na ten element uwagi.

Inaczej ma się sprawa, jak pierwsze skrzypce odgrywa Jeździec. Tutaj mogę powiedzieć krótko: graj, muzyko. Krew i terror wywala się z każdego milimetra ekranu, a jak się doda odpowiedni system audio, to klękajcie, narody.

Podobnie jak w Horrorze Draculi, finał był naprawdę miodny. Nie ma co owijać w bawełnę początek musi wzbudzić zainteresowanie, tak też trzeba domknąć wszystkie wątki. Zrobiono to wszystko z hukiem.

Czy warto obejrzeć Sleepy Hollow? Słyszeliście o pytaniu retorycznym? Jeśli nie to sprawdzicie i czym prędzej bierzcie się za obejrzenie tego wspaniałego filmu.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania