Pisałem to wiele razy i zrobię to ponownie. Japończycy to najbardziej kreatywni ludzie, którzy potrafią cały czas czymś zaskoczyć!
Kiedy trafiłem na Boku ga Aishita Subete no Kimi e pierwsze co przyszło mi do głowy film, który będzie podobny tematycznie do Kimi no na wa. Do pewnego stopnia rzeczywiście jest tak, ale jednak jest sporo różnic. Dzięki temu nie ma się do czynienia z czymś odtwórczym, a całkiem nowatorskim.
Fabuła jest naprawdę porywająca, choć nie spieszy się w żadnym stopniu. Oglądając tą produkcje warto się wsłuchać, bo początkowo można się pogubić, co z czym się je. Mało subtelnie to ująłem, ale tak najlepiej oddam swoje odczucia.
Wrócę do samego początku. Historia, o której napisze jest prosta i zawiła zarazem. Jednak, aby ją w pełni zrozumieć trzeba będzie poznać, obie jej wersje. Jest to pierwszy przypadek, gdy całość, którą chce przekazać reżyser umieszczono w dwóch osobnych filmach.
W Boku ga Aishita Subete no Kimi e mamy coś w rodzaju świata zero. Najlepiej przyrównać do huba będącego głównym centrum dowodzenia. Następnie wyobraźcie sobie równoległe rzeczywistości, w których przeżywa się to samo życie, lecz się podejmuje inne decyzje. Żeby było jeszcze ciekawiej jest możliwość przemieszczania się między wymiarami.
W oparciu o ten schemat budowana jest cała fabuła filmu. To, co jeszcze zwróciło moją uwagę jest pokazanie całego życia bohaterów, a nie skupienie się wyłącznie na wieku nastoletnim, a w porywach studenckich.
Tutaj twórcy przeszli przez wszystkie etapy od dzieciństwa, aż po jesień życia. Przez pierwszą połowę przypominało to najzwyczajniejsze okruchy życia z wyraźnie zarysowanym wątkiem miłosnym w tle. Jednak po przejściu połowy seansu wszystko nabiera sporego tempa i pierwsze skrzypce odgrywają zmiany światów.
W późniejszym czasie wątek ten jeszcze bardziej się zapętla i wchodzi na znacznie wyższy poziom. Boku ga Aishita Subete no Kimi e jest opisany jako dramat. Początkowo go nie było, ale jednak wplątano go naprawdę zgrabnie w pierwszą linię czasową. Jak na to nie patrzeć o ile wstępnie moje zainteresowanie było tylko umiarkowane tak później nie mogłem się już oderwać od wyświetlacza.
Sami protagoniści zostali naprawdę fantastycznie napisani. Z czego lepiej wypadła Takigawa „Królowa lodu” Kazune. Dość długo była niedostępna i chłodna, ale jednak okazała się bardzo ciepłą i serdeczną osobą. Natomiast Takasaki Koyomi jest dość nie równy. Początkowo prezentuje się dość nijako. Zaprezentowano go jako odludka mającego problemy w kontaktach międzyludzkich.
Na plus można wziąć fakt, że się nie poddał i jak się starał o względy swoje waifu to w końcu mu się udało. Jako człowiek dorosły jest już całkiem inny. Takie kontrasty bardzo sprzyjały w ukazaniu jego relacji z Kazune.
Jeśli miałbym się do czegoś doczepić do fakt, że wątek Satou Shiori został zepchnięty na bok. Chcąc jednak zobaczyć to z szerszej perspektywy trzeba pamiętać, o Kimi wo Aishita Hitori no Boku e tam sytuacja będzie skrajnie inna. Finał będący wstępem do wspomnianej produkcji sporo dopowie. Najważniejsze jest to jak czuć było chemie między tą parą milusińskich i fakt jak się cały czas zmieniali w tym i równoległych światach.
Teraz co nieco o walorach estetycznych. Obraz ostry jak brzytwa. Bardzo interesowane kolory, a modele postaci zgodne ze gatunkiem filmu. Pisząc bez ogródek płaskie i niejakie. Ciut przesadziłem ładnie wymodelowane i pełne szczegółów dobrze oddające wszelkie emocje. Jedynie w scenach, w których pojawia się się Shiori odniosłem wrażenie, że jest to płaski sprite wklejony w środowisko 3D. Praktycznie złego słowa nie mogę napisać, na prawie, bo tylko drobne szczegóły mogą na siebie zwrócić uwagę.
Jedynie piosenki wypadły nieco gorzej. Chcąc nie chcąc musiały się tam znaleźć. Jednak nie wyłapałem żadnego kawałka, który byłby znakiem rozpoznawczym dla tego filmu. Jednocześnie tragicznie też nie wypadło. Ścieżka dźwiękowa spełniła swoje zadanie w stopniu zadowalającym, a mogła bardziej się wybić kiedy wymagała tego sytuacja.
Tym razem nie będzie podsumowania. Pokaże się ono pod kolejnym postem, w którym już odniosę się również do wersji alternatywnej omawianego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz