Kto kocha najbardziej? Kto potrafi bez stawianie żadnych warunków oddać całego siebie i czekać każdego dnia? Na to pytanie niech odpowie te artykuł.
Kolejnym filmem, jaki chce wam zaproponować to Mój przyjaciel Hachiko. Podobnie jak poprzedni tytuł Kwiat wiśni i czerwona fasola jest dramatem. Tym razem jest to produkcja oparta na faktach. Jednak historia ta nie jest skopiowana jeden do jednego, bo sporo zmieniono.
Zacznę od tego co najważniejsze, czyli samo przesłanie zostało zachowane jak i najważniejsze fakty, po części. Akcja z Tokio przeniesiono do USA. W związku z tym i bohaterowie siłą rzeczy się też zmienili.
Film Mój przyjaciel Hachiko nie jest długi, bo trwa zaledwie półtorej godzinny. O Hachiko dawno już słyszałem, ale jakoś nie miałem okazji obejrzeć żadnej adaptacji jego życia. Stąd też wpadłem na pomysł na ten film.
Tytułowy czworonóg dość szybko trafia do domu profesora Parkera. Początkowo nic się szczególnego nie dzieje. Jedynie nabrałem negatywnej opinii o jego żonie, która nie była fanką trzymania zwierząt w domu.
Mija tak pięć minut, potem 10 itd. twórcy dość szybko pokazują zmiany, jakie zachodzą, u bohaterów tej opowieści. Można powiedzieć, że jest totalna sielanka nic się złego nie dzieje. Jeszcze chwila i wyszedłby z tego obyczajówka relaksacyjna.
Dopiero po godzinie dochodzi do przełomu i wreszcie zaczyna się dramat. Nie twierdzę, że dwie trzecie czasu to falki z olejem. Bardzo dobrze pokazano relacje profesora i Hachiko. Wszystko to było dobrze budowane. Krok, po kroku czuć było jak się tworzy ta więź między nimi.
Zabrakło jednak pewnego ważnego elementu, a chodzi o chorobę, czy też jakieś wprowadzenie widza, że psor już nie jest młodziakiem, a kimś, kto może odejść. Równie dobrze mogli pokazać ostanie trzydzieści minut i też by wystarczyło.
Wraz z upływem czasu, jaki był mocno podkreślany wielokrotnie powinno się, chociaż zmieniać charakteryzacje protagonisty, aby dało się odczuć to co nadchodzi. Inaczej wyszło co wyszło spłycona wersja wydarzeń, która powinna chwycić za serce, a tak nie jest.
Dobrze, że przynajmniej koniec jest zrobiony bez zarzutu i nie zrobiono więcej zbytecznych ingerencji mogących zepsuć odbiór. Chciałbym szczerze napisać coś więcej, jakoś pochwalić bardziej starania, ale praktycznie nie chciało mnie to.
Czy w związku z tym warto obejrzeć Mój przyjaciel Hachiko? Jeśli macie tę produkcję w wykupionym przez was abonamencie to, czemu nie? Nie jest to ciężkiego kalibru wyciskać łez. Dość luźno podeszli do tego dzieła. Może kiedyś ktoś raz jeszcze sięgnie po ta historie i tym razem przyłoży się jak należy. Ocena końcowa 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz