Kto by się spodziewał, oto mam przyjemność wrzucić ostatni tekst w tym roku. Jest to kolejny odcinek w którym streszczę moje przygody w War of Warcraft. Pochwale się jeszcze, że będzie to 70 artykuł i tym samym pobiłem swój rekord roczny!
Jak wygląda sytuacja? Jest nawet lepiej niż dobrze! Zaatakowałem solo Orgrimmar, dla nie grających wyjaśniam, że jest to stolica Hordy (tfu). Jak do tego doszło i czym się skończyło to już okaże się w dalszej części felietonu.
Zacznę od tematu numer jeden: po co dają boost do max poziomu? End game w dość sporej części opiera się na wykonywaniu misji. Jednak jeśli już wbije się ten 70 lv cała ta aktywność zaczyna tracić sens. Inaczej się ma sprawa jak się robi to w ramach rozwoju głównej postaci. Człowiek się uczy grać, co jest dość istotne, aby nie zostać wykopanym z pt.
Spędzając te parędziesiąt godzin grając hunterem postanowiłem stworzyć alta, a tak dla hecy. Zrobiłem monka dałem mu ten nieszczęsny boost i zacząłem grać. Szok i niedowierzanie jak się tym dobrze gra. Uprzedzając pytania ustawiłem go jako dps, bo jakoś nie widzę się w roli tanka, czy uzdrowiciela.
Blizz wyraźnie daje znać takiemu nowicjuszowi, że wita go z otwartymi rękami. Kasa, sprzęt, torby 30-to slotowe i wiele więcej na dzień dobry. Jak zagracie sami zobaczycie, o co w tym chodzi. Trzeba było czym prędzej ogarnąć co i jak, aby pójść na instancje. Zanim się obejrzałem trafiłem na heroic mode. Zdaje sobie sprawę, że nie są one dziś jakimś wyzwaniem, ale te 12 lat temu to już było coś.
Dla mnie to jednak taki symboliczny przeskok. Najzabawniejsze, że stało się to automatycznie. Na początku myślałem, że jestem na podstawowym lochu, a tu nagle klucz do skrzynki w banku. Nieźle się zdziwiłem (śmiech). Wgrałem też addon sprawdzający jaki wykręcam dps i na tym skończę ten wątek...
Po przerobieniu podstawowych tras okazało się, że jednak stare insty są tylko dla nowych, a szkoda. Wzięło więc mnie na zwiedzanie starych rajdów. Zacząłem od tych na Northrend. Nie będę ukrywał że zahaczyłem o twierdze Lich Kinga. Lecz nie o nim chciałem pisać. Lecz o innym dungeon, gdzie gnom wezwał lidera Płonącego Legionu. Nagle mnie olśniło, że jeszcze nie grałem ani chwili warlockiem. Tak oto powstał pomysł na alta, a zwie się Kurdupelus xD
Na początku smęciłem trochę o zadaniach. Mam tutaj mieszane uczucia, bo do 65 lv jest nijako. Misje fabularne są takie bez ładu i składu. Już takie zlecenia od centaurów pozwalały poczuć się jak łowca przygód. Dla sprawiedliwości dodam jeszcze, że trafiłem na parę ciekawych q. Jednym z nich było łapanie mobów na modłę Ghost Buster, a kolejnym wysłuchanie historii starego krasnoluda. Niekiedy najmniej pozorne czynności mogą być tym, które zaskoczą najbardziej.
Wszystko odwraca się o 180 stopni, jak dobije się 70 lv. Wydarzenia lecą już hurtem, a przyznać muszę jest tego całkiem sporo. Jedno z nich wyglądało niestety dość dziwnie, bo... a zresztą sami się dowiecie jak zagracie lub obejrzycie na yt. No mniejsza z tym, bo w ramach kampanii przyszło odwiedzić kilka kontynentów w tym Kalimdor.
Już dawno mnie kusiło, aby zajrzeć do Orgrimmaru. W końcu trwa rozejm to czemu nie wpaść z wizytą? W całej tej szarży chodziło, o to, aby zobaczyć co się stanie. Podobno kiedyś było normalne, że gracze atakowali główne miasta przeciwnej frakcji.
Szału nie ma po prostu niektóre npc starają się zrobić miazgę z mojego krasnala i tyle. Konsekwencją tego, było wylądowanie do pierwszego miasta z Bitwy o Azaroth. Nie miałem jak naprawić sprzętu, a już pojawił się rycerzyk śmierci. Plusem tej wędrówki na okrągło był nowy wierzchowiec z zadania. Niby człowiek miał pecha, ale ostatecznie na dobre wyszło.
Wraz z robieniem misji frakcyjnych z bieżącego dodatku odkryłem pokemony. Ściślej rzecz biorąc stworki, które funkcjonują na tych samych zasadach. Sęk w tym, że nie miałem uprawnień. Szybko przypominał mi się trener, którego trafiłem koło Gold Shire.
Na koniec jeszcze mała, a jakże opłacalna rzecz mi się trafiła. Blizz przygotował światowe zadania. Myślę sobie, ok czemu nie spróbować w końcu mają z nich lecieć fajne itemy. Pancerza co prawda nie dostałem, ale w skrzyni było 800+ złota. I tym pozytywnym akcentem kończę ten tekst do następnego odcinka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz