Skrzypi i straszy w tym Nawiedzonym dworze... (Halloween Edition)

Było strasznie, było groźnie, teraz będzie bardziej radośnie. Trochę się zagalopowałem, ale na pewno zostaniemy w upiornym tonie.

Postanowiłem trochę złagodzić i zaproponować, coś dla całej rodziny. Nawiedzony dwór z 2003 r. to film w starym stylu. Nie pod względem treści, czy sposobu nagrywania. Jego old school'owość polega na tym, że mamy tytułowy dwór w którym straszy.  


Tylko tyle i aż tyle, że się tak wyrażę. Nie można się do czego doczepić, no prawie parę głupotek tam się prześlizgnęło, ale o tym ciut później. Zacznijmy od samego początku. Wpierw zaprezentowany został Jim Evers (Edie Murphy), a tuż po nim poznajemy pozostałych członków rodzinny.

Wszystko dzieje się powoli i bez pośpiechu, po prostu pełna sielanka. Wszystko to jednak zaczyna się rozkręcać. Napisałem rozkręcać? To było nieporozumienie, czy też niedopowiedzenie. Od dotarcia do wypasionej willi jak ją nazwała głowa rodzinny tempo idzie jak z procy strzelił.

Z powodu gwałtownego przyspieszania warto zacząć oglądać z większa uwaga, aby czegoś istotnego nie pominąć. Przyznam wszem, że można się trochę pogubić. Nie pogubić pominąć niektóre głupotki jakie zachodzą w samej fabule.


Czyli, o co się czepiam? Mały spoiler z samego początku seansu. Nasi milusińscy podjeżdżają pod bramę domu, który mają sprzedać. Wysiadają z auta i podchodzą do bramy zamkniętej na kłódkę i łańcuch. Mało tego biorą kłódkę do ręki, a następnie mają już iść, a tu pyk, brama się otwiera! Nic dziwnego, wszak brak człowieka, który mógłby im otworzyć nie wpływa na to co się dzieje, prawda?

Im dalej las tym więcej tego typu wpadek. Szczęśliwie, że po upływie 1/3 filmu coś się w tej kwestii ruszyło. Wiem, wiem to tylko familijna produkcja, a nie jakiś poważny tytuł, który należy rozliczać co do joty.

Jak już pisałem wcześniej poszczególne wydarzenia rozwijają się stosunkowo szybko. Atrakcje jakie następowały po sobie cały czas doskonale utrzymywały uwagę. Żeby jeszcze bardziej urozmaicić zabawę podzielono czas antenowy dla każdego bohatera/ów. Same przejścia są naprawdę zmyślnie wykonane. Wręcz z chirurgiczną precyzją. Dzięki temu nie ma się poczucia przeskoku jaki zachodzi kiedy zmienia się miejsce akcji.


Jak tu bla, bla, bla, a nic o tym po co tam pojechali i czego szuka w tym dworze rodzina Eversów?

Dwór do którego mieli zajrzeć został wystawiony na sprzedaż. Jednak ciąży na nim klątwa, a nasi sprzedawcy nieruchomości muszą rozwikłać zagadkę, aby ujść z życiem. Czy to nie jest ekscytujące?

Nie jest? Tak twierdzicie, no szkoda. Bo wiecie, co? Czuć chemie jaka łączy tą rodzinkę. Nie jest niezwykła, czy jakaś szczególnie różniąca się od innych. Widać natomiast, że jest zgrana i od samego początku chce się im kibicować.


Druga strona konfliktów natomiast przedstawia się zgoła inaczej. Nie są, aż tak wyeksponowani. Tutaj jest znacznie poważniej, a zwłaszcza jak pojawia się kamerdyner. Terence Stamp naprawdę wyciągnął tą postać na wyższy poziom. Na samą myśl, o Ramsleyu przechodzą mnie ciarki po plecach.

Warto jeszcze co nieco nakreślić jak się zestarzał Nawiedzony dwór. Jest połowicznie, czyli dobrze i źle. To co można pokazywać bez zażenowania to wszelkie efekty specjalne towarzyszące duchom. Jest jeden fragment, ale nie będę zdradzał jaki konkretnie, który można było dodać do horroru już dla młodzieży, czy dorosłych. Dziwie się, że skoczyli na tak głęboką wodę.     

W opozycji do tego idą plenery z początku filmu, kiedy to pokazują wille całościowo, jak i „uroczy stary park” za nim. Dobrze, że tylko to trąci w stopniu ledwie dopuszczalnym. Mógłbym jeszcze pomarudzić, o obiektach 3d, ale nie będę robił z igły widły.


Zakończmy to jakoś, a może tak... Nawiedzony dwór to kolejna znakomita produkcja w której zagrał Edie Murphy. Zarówno treść jak i forma wciąż pokazują ile serca włożono w ten tytuł. Pewne jego elementy nieco się przykurzyły. Rekompensuje to jednak ciekawym wątkiem głównym i prawdziwą grozą ukryta w bezimiennym sarkofagu. Humor jaki się przewija to tu, to tam wiąż daje radę. Prawdziwe kino rodzinne, które mogę śmiało polecić na listopadowy wieczór. Ocena 8.6/10.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania