V to znak, to symbol, o wielu znaczeniach. Może być cyfrą jak i zwykłą literą w alfabecie. Również może kryć w sobie coś znacznie większego. Pytanie brzmi, co to jest?
Pisałem w niedawnym poście informacyjnym, że mam planach bardziej skupić się na filmach. Zastanawiałem się co mam wam wpierw pokazać. Odpowiedni klucz do tej układanki był gdzieś blisko w zasięgu wzroku, a nawet ręki.
Początkowo miał, być to film pasujący gatunkowo do Cyberpunka 2077, lecz sięgnąłem, po obraz będący dużo lepiej pasującym dziełem. Po pierwszym wrażeniu zapewne nie będzie to, aż tak jasne jak powinno. Zapewniam, że i wy to zobaczycie tak samo, jak miałem sposobność zauważyć.
V jak vendetta nie jest już taki młodym tytułem. Mimo upływu lat, a jest już pełnoletni to jego przesłanie jest wciąż aktualne. W pierwszych recenzjach stwierdzono, że zależnie od strony manifestuje on lewicowe to prawicowe idee.
I ci pierwsi i ci drudzy się mylili. W dziele tym jest głos wspólny, który wyraża sprzeciw przeciwko fanatyzmowi i władzy totalitarnej. Przez dwie godzinny seansu przewinęły się wszelakie grupy społeczne bez żadnych podziałów na tych lepszych i gorszych. Pokazano tam, że jesteśmy jedną wspólnotą, która nie powinna dać się dzielić. Nie ludzie, a władza powinna się bać narodu.
Po tym dość przydługim wstępie w jakim nakreśliłem sytuacje w której rozgrywa się film skupie się nico bardziej na samej formie. Nie obiecuje, że gdzie nigdzie dodam czegoś więcej. Od samego początku mamy przed sobą lustro stojące pośrodku "jednej i tej samej osoby". Przepraszam z góry za ten skrót myślowy.
Podróż rozpoczęła się z różnych miejsc, aby spotkać się w jednym punkcie, by potem podążyć wspólnie do celu. Nie owijając w zbyteczne pitolenie, że tak się wyrażę. Pokazano w V jak vendetta przerażającą wizje totalitarnego Zjednoczonego Królestwa.
Kiedy do głosu dochodzą sceny walki to jestem pod silnym wrażeniem pięknej, a zarazem krwawej choreografii. Wszystko jest pełne finezji i doskonale przedstawione, a ta kamera, ach trudno się nią nie zachwycać. Równolegle efekty specjalne, co niektóre, rzecz jasna zestarzały się... nie najlepiej. Nie pomaga w tym fakt, że obraz został odświeżony w wyższej rozdzielczości, co podkreśla ten drobny problem.
Dobrze, już dobrze, nie gorączkujcie się, bo więcej problemów wartych wspomnienia nie będę wyciągał na światło dzienne. Ewa silna kobieta, która odegra większą role niż sama sądziła. Jeszcze tego nie wie, że w rękach jednostki może znajdować się tak wiele.
Podobnie jak tytułowy V będzie przechodzić metamorfozę, aż się w końcu uwolni od tego co ją w głębi duszy trzymało. Nie będzie to równie mocno eksponowane w przypadku drugiego protagonisty, ale jednakowo silenie wybrzmi. Należy jedynie pilnie i z uwaga oglądać.
Tak jak mamy pokazane losy tych dobrych to i ciemną stronę mocy też pokazano. Nie zabrakło genezy. Nie ma cię co się martwić, diabeł tkwi w szczegółach. To nie pompatyczne sceny inspirowane pokazem siły odgrywały pierwsze skrzypce. Radzę skupić się na kameralnej części, gdzie kanclerz spogląda z gigantycznego ekranu na podległych mu szefów poszczególnych aparatu władzy.
Skoncentrowano się tam, aby widz był w pełni na nich skupiony, to oni są gwiazdami pośród otchłani jaka ich otacza. Każdy przerywnik z ich udziałem jest podsumowaniem mającym lepiej zobrazować zmieniająca się sytuacje w kraju.
Równolegle, gdzieś obok przebiega, a raczej przemyka się komisarz z swoim partnerem mającym złapać terrorystę jak ochrzciły media głównego nurtu V. W tym segmencie wszystko zaczyna nabierać pełnego kształtu. Jest to klamra, która spaja wszelkie wątki i nadaje im sens, o ile jeszcze go się nie zauważyło.
Kluczę tak i szkicuje całość bez wchodzenia w detale, aby jedynie zarysować pewien obraz nie psując zabawy tym co nie oglądali. Klimat jest ostry, aż można się skaleczyć. Nawet sceneria wraz z wszelakimi rekwizytami są niczym bohaterowie mający coś do powiedzenia. Trzeba jedynie się zatrzymać i posłuchać ich historii. Dodano tam jeszcze wiele innych zabiegów, aby określone rzeczy lepiej wybrzmiały. Zastowie wam je do odkrycia, abyście jeszcze lepiej mogli się w to wybitne dzieło zanurzyć.
Słowem podsumowania. V jak vendetta to nie tylko historia o stracie, zemście i miłości. Jest to ostrzeżenie, wizja człowieka, która wyprzedziła swoje czasy. Gorąco polecam wam obejrzeć ten film. Ocena może być tylko jedna... 10/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz