Recenzja serialu Luther sezon 1

Było nieco dowcipnie i kryminalnie to teraz będzie na poważnie. Skończyły się radosne i zakręcone, gdzie nigdzie akcje! Przyszedł czas na historie dla dużych chłopców.

Luther, czy też komisarz Luther (Idris Elba) to główny bohater serialu sensacyjnego o tym samym tytule. Fabuła od samego początku rzuca widza na głęboką wodę nie dając mu ani chwili wytchnienia. Sama historię też można podzielić na kilka wątków. Zaczynając od tej głównej ciągnącej się przez wszystkie sezony, a skończywszy na tych będącymi jedynie tematami poszczególnych odcinków.


Nie zabraknie też zwykłych zapychaczy, ale wszystko zależne od tego jak na to się patrzy. Protagonista nie jest typem grzecznego i służbowego policjanta, który nie będzie umiał ubrudzić sobie rąk. Jednocześnie nie jest kimś pozbawionym skrupułów i idącym po trupach do celu.

Dość szybko, bo już na dzień dobry zbierają się nad nim burzowe chmury. Wątek skorumpowanego gliny będzie ciągnął się za nim jak smród po gaciach przez wszystkie pięć sezonów. Nie będzie jednak sam, bo pomoc przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony. Idźmy po kolei, bo to będzie dość istotne. Uwaga na mini spoilery.

Pierwsza sprawa dotyczy morderstwa rodziców niejakiej Alice Morgan (Ruth Wilson). O ile sama zbrodnia jest nudna jak flaki z olejem to już sposób i motyw to całkiem inna liga. Zaplanowana i wykonano bez żadnego błędu, ba najmniejszego śladu mogącego naprowadzić na ślad mordercy.


Jedynym dziwnym tropem jest zmasakrowany pies, a ujmując rzecz dokładniej jego szczęka. Szybko zorientowano się co i jak tam się wydarzyło. Luther nie miał jak udowodnić, że to Morgan zrobiła. Sama scena w której Alice Morgan przeobraża się, czy raczej zrzuca maskę było genialne. Bez ogródek zdradzę, że jest to najlepiej napisana bohaterka w tej całej plejadzie jaka się przewija w serialu.

Wraz z kolejnymi odcinkami widać jak się zmieniają relacje miedzy nimi. Zabrzmi to szalenie, ale naprawdę można było jej kibicować. Zaczęto robić z tego coś w rodzaju zakazanego uczucia lub związku będącego na pograniczu czegoś takiego. Same rozmowy były niczym ciekawa szermierka słowna. Bardzo dobrze napisano tych bohaterów i wyraźnie wyróżniają się na tle reszty. Przy czym nawet ludzie, którzy będą jedynie gdzieś na drugim planie lub śmigną epizodycznie utrzymują wysoki poziom.

Kolejnym ważnym aspektem w serialu jest narracja. Tą bawiono się z wielką chęcią, a przez to zostawiono wiele pola dla wyobraźni. Dość częstym patentem było sugerowanie widzowi co ma się wydarzyć. Manipulowano odbiorcami tak, aby nagle ich zaskoczyć nieoczekiwanym zwrotem akcji. Wykorzystywano do tego ujęcia miejące wyraźnie coś zasugerować, a co było jedynie zmyłką. Genialne w swojej prostacie. W sezonie pierwszym występują trzy istotne momenty. Były nimi przebudzenie się mordercy dzieci, którego się poznaje w startowym odcinku jak i tym jak skończył.


Nie będę, aż tak bezwzględny i nie ujawnię tego jak skończył, ale dodam, że dostał to na co służył. Natomiast najistotniejszy jest piąty odcinek, który każe zapytać kto jest prawdziwym potworem? Ci co są zepsuci z natury, czy hipokryci miejący się za obrońców sprawiedliwości? Skoro o tym mowa.

Jak wspomniałem, pisałem, mówiłem od samiutkiego początku góra pragnie dorwać się do przysłowiowej dupy Luthera. Podłość ludzka jest przerażająca. W tym wypadku widać było to na przykładzie Martina Schenka (Dermot Crowley). Idealna szuja podciągająca wszystkie fakty, dowody i przekręcająca wydarzenia tak, aby pasowała pod jego teorie. W takich momentach jednak można liczyć na przyjaciół i seryjną morderczynie z ostrym dowcipem.

Ostatnim elementem tej układanki jest wątek z byłą żoną. Będzie to pokazanie frustracji i ludzkiej stronny Luthera. Ten blok serialu był najbardziej obyczajowy i pokazujący jak łatwo można osądzić kogoś tylko dlatego, że jest facetem. Koniec końców wszystko się wyjaśnia, ale nie wiele to zmienia.

Podsumowujmy czy warto obejrzeć serial Luther? Owszem, tak jest to dojrzała dorosła historia. Nikt nie bawi się w półśrodki i co ma być pokazane tam będzie. Przyjęto ciekawą narrację, która trzyma widza przed telewizorem, aż do samego końca. Zagadki są rozwiązywane w sposób logiczny, ale bez większych nacisków jak w przypadku Sherlocka. Poważny i gęsty klimat dodaje smaku. Ocena końcowa 9/10.
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania