Recenzja Wario Land: The Shake Dimension na Wii

Z roku na rok człowiek staje się coraz starszy i zachodzi taka potrzeba, aby sięgnąć po coś starszego. Pardon, po coś klasycznego. Dla pokolenia trzydziestolatków będzie to szkoła średnia, a dla młodszych dzieciństwo.

Wario Land: The Shake Dimension to nic innego jak powrót do lat beztroskich, albo coś w tym stylu by napisali ludzie z marketingu, chcący wcisnąć klientowi drugi raz to samo za pełną cenę. Szczęśliwie wspomniany Wario Land nie zalicza się do tej grupy.


Nintendo stanęło na wysokości zadania oferując bardzo dobrą platformówkę 2D z ręcznie rysowaną grafiką. Stąd pewnie wzięli inspirację twórcy Cupheada. Lecz o tym później, teraz skupmy się na Wario.

Spodziewałem się po tym tytule ciekawych rozwiązań i mechanik, o dziwo się nie zawiodłem w żadnym przypadku. Do przejścia jest pięć światów z bossem czekającym na samym końcu. Kampania jest dość krótka, chyba, że wykona się wszelkie zadania poboczne.

Każdy świat ma jakiś pomysł na siebie, będą to pustynie, dżungla, czy inny podwodne światy w których będzie czekać szereg wyzwań. Główną mechaniką, którą będzie się w szczególności wykorzystywać jest trzęsienie wii remote. Po przez impulsywne „zacieszki” z minionami pozyska się czosnek (apteczkę) jak i w niektórych przypadkach możliwość odblokowania przejścia.


Pozostałe mechaniki w sporej mierze też będą się opierać wyłącznie na brutalnej sile „protagonisty”. Niektóre ruchy będzie wykorzystywać odruchowo, a inne będą wymagały przypomnienia jak to kiedyś było.

Odniosłem również wrażenie, że w tej części zabrakło paru charakterystycznych rzeczy jak np. zgniecenie, aby się gdzieś przecisnąć itp. Mimo faktu, że gra się prezentuje ciut okrojona (mogę się mylić) to stoi na solidnym fundamencie.

Głównymi atrakcjami są rzecz jasna bossowie każdy z nich ma szereg asów w rękawie i chętnie się nimi dzieli. Od takiego rajdowca, który rzuca kołami i kluczami, aż po morderczy kwiat, starający zdmuchnąć Wario do paszczy żarłocznej rośliny.


Szefowie mają określony zestaw skilli i warto się ich nauczyć, aby wyłapać właściwy moment lub nie pozwolić, aby więcej tałatajstwo nie zleciało nam na głowę. Można też odkrywać sekretne właściwości broni jaka dadzą twórcy do pokonania przeciwnika.

Grając sobie Wario Land: The Shake Dimension uświadomiłem sobie jak bardzo StudioMDHR inspirowali się omawianym tytułem. Zauważę tu jednak, że nikt nie zechciał wspomnieć o oczywistych podobieństwach. Daleko nie ma co szukać same zachowanie bossów i sposób walki jest do bólu podobny zarówno w rozgrywce jak i wyglądzie. Ok, są magowi, a niż Disney’owi. Wracając do tematu.

Parę słów o fabule, bo i taka się tu znalazła. Początek gry to ładnie wykonana animacja pokazująca jak Shake King porywa księżniczkę i kradnie worek z pieniędzmi, które się nigdy nie kończą.


Oczywistą, oczywistością jest fakt, że Wario nie będzie miał ochoty dupy ruszyć i tylko skarb będzie wstanie go do tego skłonić. Co tu dużo pisać klasyka w wykonaniu Nintendo.

Podsumowując Wario Land: The Shake Dimension stanęło na wysokości zadania. Końcówka jest wymagająca, a dla tych z was co pragną zrobić sto procent czeka sporo zabawy tuż po pokonaniu finałowego wroga. Gra chodzi bardzo płynie jak na Wii i nie jestem wstanie się doczepić o cokolwiek. Polecam na pewno nie pożałujecie.
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania