Recenzja anime Slime Taoshite 300-nen, Shiranai Uchi ni Level Max ni Nattemashita

Małe opóźnienie zaliczyłem, lecz w końcu sezon skończyłem. Oglądało się przednio i czas wszak przyszedł, aby napisać co nieco.

Tym razem będzie to jedna z tych produkcji w których wszystko musi być kawaii i praktycznie satyryczne. Można też ująć dosadnie: odmóżdżające. Slime Taoshite 300-nen, Shiranai Uchi ni Level Max ni Nattemashita bez wątpienia do tej grupy się zalicza.


Gdyby wyciąć parę scen to był to serial familijny. Niestety jest tam parę momentów, które za grosz nie nadają się dla najmłodszych i z tego powodu trzeba przesunąć klasyfikacje wiekową na 12+. Koniec końców to i tak od rodziców będzie zależało, czy parę sceny ecchi i yuri będzie ich bulwersować.

Sama fabuła jest dość powtarzalna, główna bohaterka umiera w swoim świecie i trafia do świata magii. Cóż tu więcej mówić isekai jak się patrzy. Od samego początku wiadomo będzie, że dramatycznych wydarzeń nie należy się spodziewać, bo protagonistka jest nieśmiertelna.

Później też okazuje się op, co już definitywnie usztywni tor jakim pójdzie akcja. Schemat tego anime jest dość dobrze znany. W pierwszej połowie sezonu Slime Taoshite 300-nen, Shiranai Uchi ni Level Max ni Nattemashita pokazują się podopieczne Czarownicy z Gór (to ta z obrazka poniżej).


Następnie jak już cała grupa się złoży wraz z postaciami drugoplanowymi autorzy zaczynają mieszać w tym kociołku tak, aby zawsze coś się działo.

Wrócę teraz do wątków niemoralnych. Jeśli oglądaliście anime School DxD lub To LOVE-Ru to już wiecie czego się możecie spodziewać. Pytanie brzmi po co dodali taki kontent do tego tytułu? Nie jest to haremówka w której to jakaś chłopina na dzień dobry musi mieć „szczęśliwy wypadek”.

Praktycznie wszelkie podteksty pasują tam jak pięść do nosa. U starszej widowni co najwyżej wywołają drobny uśmieszek, ale nic poza tym. Natomiast wszelkie goło ekscesy i szczucie oppai nie pozwala oglądać młodszym.


Odniosłem wrażenie, że ktoś uznał, że dzięki temu lepiej się sprzeda. Czy tylko na pewno? Szczerze to nie mam bladego pojęcia. Liczy się jednak to, że mimo dość bezpiecznej formy tytuł ten jest naprawdę miły w odbiorze.

Zastosowano wszelkie zacieszki i typy postaci. W moe wcieliła się pocieszna Halkara z wielkimi atutami. Nie zabrakło też tsundere Bezebuba, o dziwo tym razem jest to demonica, demonka to się w ogóle odmienia?

Przez wszystkie dwanaście odcinków widać jak dobrze się bawią twórcy dobrze znanymi motywami. Generalnie nie ma tu niczego co by nie było gdzie indziej. Jednak siłą napędową jest prześmiewczy ton jakim operują.


Miasto w którym mieszka Maou jak i reszta nie jest tym co się wydaje, że będzie. Warto dodać, że nie będzie tu żadnej pułapki w postaci uroczej oprawy, która skrywa historie rodem z filmów dla dorosłych.

Podsumowując Slime Taoshite 300-nen, Shiranai Uchi ni Level Max ni Nattemashita to seria przepełniona pozytywną energią. Posiada bardzo charakterystycznych bohaterów i dobrze zarządza schematami powszechnie wykorzystywanymi w podobnych dziełach. Ocenę zostawiam otwartą… dla was.
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania