Recenzja Mario Power Tennis na GameCube

Dawniej było lepiej – jak powiedział nie jeden nerd po trzydziestce. Normalnie kłóciłbym się z tym, ale dziś się wyjątkowo zgodzę.

Kolejny weekend i nowym tekst na waszym ulubionym blogu. Uznam to milczenie za zgodę… Mario Power Tennis na GameCube to jedna z lepszych gier z tej serii jakie miałem okazję zagrać.


Nie będę też wstanie docenić jej piękna grając solo. Powodem tego nie jest głupota botów. Mimo rozbudowanych trybów i mini gier brak osoby towarzyszącej robi swoje.

No dobrze, koniec tych trudnych spraw pora rozłożyć tą produkcję na części pierwsze. Zacznę od dania głównego. Mamy tu turnieje singlowe i deblowe. Każdy z turniejów ma swoje warianty.

Można zgrać typową zręcznościową wersję z uderzeniami specjalnymi lub przejść na bardziej zakręcone korty inspirowanymi innymi markami Nintendo np. Donkey Kong, czy Luigi's Mansion.


Klasyczne wersje są takie same jak w późniejszych odsłonach, a wiec zapraszam do innych tekstów, które to omawiają. Sytuacja jest znacznie ciekawsza jeśli sięgniemy po te zmienione. Główne założenia gry się tam nie zmieniają, ale za to dodatki już tak.

Dobrym przykładem może być kort, który ma trzy pola specjalne. Raz na jakiś czas opluwane są błotno podobna mazią, która spowalnia ruchy zawodnika. Jedyną opcja zaradzenia temu jest oczyszczenie po przez wejście na węże z wodą.

Takich atrakcji jest znacznie więcej, żeby nie psuć wam zabawy wspomnę o tej, która jest i tak oczywista. W przypadku rozgrywania meczu na korcie z Luigi's Mansion mamy duchy, które utrudniają stwierdzenie, gdzie ostatecznie poleci piłka.


Wraz z przejściem poszczególnych turniejów odblokują się dodatkowe warianty gry jak tenisowy Mario Kart. Podobnie jak w pierwowzorze możemy zdobywać wspomagacze / przeszkadzacze, które jeżdżą sobie po siatce.

Oczywiście oprócz tego są różnego rodzaju mini gry jak walki z bossami. Dla tych z was co preferują bardziej tradycyjną formę polecam walkę z Bauzerem, a raczej robo podobnym czymś. Nie bez powodu powiedziałem, że jest to klasyczna walka, bo i tak się prezentuje. Z tylko tą różnicą, że trzeba wykorzystywać do tego rakietę tenisową i piłkę.

Natomiast tym z was co jednak chcieliby więcej sportu zalecam wyzwanie ośmiornicy, a może kałamarnicy w sumie na jedno wyjdzie, no prawie. W tym przypadku trzeba tam odbijać piłkę, aby nie trafić w to samo pole dwa razy z rzędu.


Raz trafiony obszar nie może być ponownie użyty. Wraz z kolejnymi uderzeniami szybkość się zwiesza i trzeba się bardziej postarać.

Niestety nie wszystko co błyszczy to złoto, tak i tu niektóra atrakcję są mimo szczerych chęci kiepskie. Na pierwszym miejscu konkurencja w której trzeba prowadzić aligatorki poprzez ustawienia im trasy za pomocą odbijanej piłki. Pad nie jest zbyt dokładny, a przez co trafianie w określone pole to bardziej kwestia przypadku niż umiejętności.

Podobnie ma się sytuacja z kolorowaniem obrazu, choć tam już jest to lepiej zrealizowane. Warto jeszcze poruszyć temat zawodników jakimi można grać. Oczywiście nie zabraknie nam całej plejady dobrze znanej ze starszych produkcji od Wielkiego N.


Podzielono ich jak zwykle na typy: siła, szybkość itp. Różnice były naprawdę odczuwalne, co dawała więcej radochy jak nagle któryś z przeciwników zaskoczył mnie jakimś ruchem charakterystycznym dla siebie.

Jeśli chcecie wytestować każdego z osobna radzę zrobić to na pojedynczych meczach, bo nie ma takiej możliwości na turniejach, które zostały zaliczone. Ujmując rzecz jaśniej każdy zawodnik wymaga przejścia wszystkich zawodów od nowa.

Jest to dość upierdliwe, ale tak ustawiono. Na szczęście nie jest to dość duży problem w stosunku do tego co można robić w licznych aktywnościach, które tutaj ledwo opisałem.


Teraz jak już wiecie z czym się to je, łatwiej będzie podjąć decyzję, czy zainwestować te 100+ zł na używkę. Na sam koniec ciekawostka dotycząca Si. Skrypty nie przewidują na poziomie normalnym możliwości odbicia piłki dwukrotnie w tą samą stronę.

Jest to dobry sposób, aby wygrać mecz. Natomiast jeśli będzie machać na prawa i lewo to Al będzie dość często odbijać piłkę za pomocą „ataków specjalnych”. Jeden, aby ściąć piłkę, a drugi służy do oszukiwania. Dzięki niemu można odbić z drugiego końca kortu.

Niektórzy posiadają nawet umiejętności, które mogą zmylić co do poleżenia celu, ale to już trzeba samemu zobaczyć.

Podsumowując. Mario Power Tennis jest jedną z bardziej doszlifowanych odsłon jakie miałem okazję ogrywać. Błędów tutaj praktycznie nie ma, a płynność i mnogość aktywności zabierze wam wiele godzin z życia. Idealna gra na małą imprezę na 4 osoby. Ocena końcową zostawiam wam.
Udostępnij:

4 komentarze:

  1. Swego czasu całkiem sporo przegrałem w Mario Tennis na GBC i bardzo miło to wspominam mimo, że wtedy ani trochę nie interesowałem się tenisem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sportem praktycznie się nie interesuje, ale po zagraniu Mario Tenis na 3 DS jak zmieniałem stosunek do sportu xD a przynajmniej tenisa :D

      Usuń
    2. A po co ci chłopie 3 Nintendo DSy do zagrania w jedną grę?

      Usuń
    3. Jak zajrzysz do zakładki 3DS: https://adziszagramw.blogspot.com/search/label/3DS

      Zobaczysz, że już parę gier omówiłem. Mam w planach więcej gier do zrecenzowania w przyszłości.

      Usuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania