Pisałem o tym wielokrotnie. Lecz nie mogę nic poradzić i napiszę to jeszcze raz: Yuru Camp jest klasą samą w sobie.
Sezon zimowy mamy dawno za sobą (deja vu?, czy tylko mi się zdaje). Zabrałem się po ponad tygodnie, a może i dalej od zakończenia drugiej serii Beztroskiego Kampingu. Co tu mówić jest dobrze, powiem więcej jest bardzo dobrze. Zarówno manga jak i anime idą cały czas do przodu, choć synchronizacja leży.
Ci z was co czytali komiks wiedzą, że ekranizacja poszła swoją drogą, a materiał źródłowy jeszcze inną. Na szczęście nie psuje to w żadnym wypadku odbioru, a jedynie mile zaskakuje tym co się wydarzy.
Drugi sezon pokazuje początki Rin – chan, która pierwszą wyprawę odbyła już w gimnazjum. Sporo się od tego czasu zmieniło, co nie powinno dziwić, bo to rodzinna tradycja, że się tak wyrażę.
Oglądając ten beztroską produkcję odniosłem wrażenie oglądania utopii. Niby nie ma tam niczego, co nie mogło być nierealne, ale to wzajemne zrozumienie i empatia odrealnia wszystko. Ok., koniec tych osobistych przemyśleń.
Warto znać poprzednie perypetie Rin i Nadeshiko – chan, aby zauważyć symboliczne elementy. Nie wspominając o lokowaniu ponownie tego samego produktu… No mniejsza, nie będę taki pedantyczny.
Yuru Camp ponownie zachęca do aktywnego trybu życia mimo panujących warunków epidemiologicznych. Warto zaznaczyć, że prawo panujące w Japonii stoi na innym końcu niż nasze, a do tego przestrzegają konstytucje. Dlatego można nawet teraz swobodnie podróżować po kraju.
Głównym wątkiem była wycieczka do Izu i zwiedzanie lokalnych atrakcji i olsenów (łaźni). Nie będę streszczał co się działo w poszczególnych miejscówkach, bo i po co psuć sobie zabawę?
Generalnie oglądając ten pół na pół program rozrywkowo – edukacyjnych można dowiedzieć się sporo o prefekturze Shizuoka. Jak to podsumowały dziewczyny zobaczyły one jedynie ułamek tego co ma do zaoferowania ten region
Nie zabrakło też porad kulinarno – podróżniczych. Jak się zastanowić wydają się banalne, ale warto mieć je na uwadze jak się wybiera pod namiot np. wysokość terenu nad powierzchnią morza i panującą tam temperaturę.
Beztroski Kamping zawiera również wszelakie kawaii momenty, które są naprawdę przesłodzone. Osobiście uważam, że samotny wyjazd pod namiot Nadeshiko jest tego wzorcowym przykładem.
A teraz co nieco o wizualnej części. Twórcy podrasowali i to odczuwalnie całe otoczenie. Kreska naprawdę przyjemna dla oka, ale kontrastuje to z modelami postaci, które nie zmieniły ani o jotę.
Początkowo ten kontrast był nieco uciążliwy jednak szybko się przyczaiłem i przestałem zwracać na niego uwagę. Koniec końców w niczym nie przeszkadzał i warto docenić, że próby polepszenia jakości.
Podsumowując Yuru Camp to więcej tego samego. Opiekunka klubu to dalej moczy morda, ale stara się nad tym jakoś panować. Dziewczęta dalej starają się być uroczę, a cała otoczka i klimat sprawiają, że można się wyciszyć oglądając to anime. Jeśli miałbym doszukać się wad to tylko widzę jedną. Seria jest za krótka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz