Retro recenzja Harry Potter i Komnata Tajemnic na Ps1

Dawno, dawno temu kiedy jeszcze gry były towarem, a nie usługą (tfu) firma Elektroniks Arts postanowiła wydać na ówczesne platformy grę… o chłopcu, który przeżył.

Cofnijmy się do 2002 r. Potteromania trawa w najlepsze. Każdy dzieciak w tym i ja chce zagrać w to cudo. Jak no owe czasy jedyną możliwą wersją była ta na PC, bo pozostałe porty (patrz konsole) były poza zasięgiem.


Mamy 2021 r. jestem w posiadaniu prawie wszystkich sprzętów z tamtych generacji piszę o tym celowo, bo mam w planach ograć pozostałe wersje. Z racji tego, że wszystkie się różniły (do pewnego stopnia) może  to być ciekawe doświadczenie.

Przejdę jednak do pierwszej wersji wydanej na koniec życia szaraka. Ps1 miało już wtedy osiem lat co jest całkiem dobrym wiekiem. Cholibka, nie spodziewałem się że powrót do tej serii będzie tak przyjemny.

Rozgrywka jest prosta, bo w końcu dla dzieci ją projektowano, a jedna z ważniejszych mechanik jest automatyczna. Mowa tu rzecz jasna, o skakaniu i magii. Wszystko ok., nawet nie przeszkadza, tylko czemu te nieszczęsne hokusy pokusy muszą działać tak upierdliwie?


Każdy przeciwnik, czy przedmiot maja przepisane do siebie zaklęcie. W założeniu jest to dobry pomysł, bo taki maluch nie będzie się zastanawiał co i jak, ale wielokrotnie się zdarzało, że system błędnie odczytywał cel i trzeba było powtarzać czynność.

Inną sprawą było celowanie w ruchu… tutaj zaczynała się zabawa robienia tego na czuja, bo na odwracanie się nie było czasu. Szczęśliwie nie było to jakoś szczególnie toporne.

Po przejściu całej produkcji w jakieś pięć godzin zauważyłem, że uczniowie lubią to tu, to tam pojedynkować się randomowo (patrz seria pokemon), a także upodobali sobie pościgi i inne ślizgawki, które bardzo mi przypominały te z Więźnia Azkabanu z wersji na PC.


Żeby jednak nie było nudno, dodano wyzwania jak np. docieranie w określonym czasie na lekcję, które były okraszono późniejszą nauką zaklęcia. Nie wspominając już, o nauczycielu który komentował dość kwieciście. Nie zabrakło też zbierania kart podobnie jak w PC wersji w której było to o wiele trudniejsze, tutaj wystarczy wypełnić mini grę. Ewentualnie przyglądać się szafom lub obszarom z teksturą o odmiennym kolorze. Jeśli nie odszuka się ich w pierwszym podejściu można kontynuować po zakończeniu kampanii.

Jeśli miałbym się jeszcze z czegoś pośmiać to modele postacie np. Ron wyglądający jak dziadek i ciotka Hermiona lub jakieś dziwne deformacje jak Colin Creevey.

Warto natomiast pochwalić tą odsłonę za trzymanie się materiału źródłowego. Poświęcono trochę czasu domowi Weasley’ów, czy przyjęciu Prawie Bezgłowego Nicka. Sama fabuła też o dziwo trzyma się kupy, oczywiście nie ma co oczekiwać 100% wierności.


Nie zabraknie tam baboli typu nieodpowiedniego wypowiadania kwestii jak np. aktorka grająca Hermionę źle zrozumiała kwestie: wszystko jest porządku. Chodzi o moment kiedy mieli się podszyć pod ślizgonów. Takich niedociągnięć jest więcej jak się przesłuchacie, ale i tak nawet dają radę.

To co wypadło w moim odczuciu najgorzej to sam zamek. Cały czas chodziłem po wielkim tunelu w którym nie dało się zgubić. Jedynie można wyniku przyzwyczajenia źle wcisnąć analog i się wrócić, co grozi utratą czasu na wczytywanie lokacji.

Mimo to ktoś uznał, że można się pogubić i co chwilę ktoś prowadzi za rączkę. No nie ma co się dziwić, dzieci itp. Pora na bossy, bo tych było kilku do załatwienia. Nie są oni trudni, ba ślizgawka do Komnaty Tajemnic była już gorsza. Zarówno pająk jak i wąż są bardzo prości i intuicyjni, a więc przegrać z nimi można tylko na własne życzenie.


Na sam koniec zostawiłem sobie Quidditch, o ile etap w kampanii jest ok., to osobny tryb jest porażką składającą się z kilku meczów, które nic nie wnoszą i nie mają kompletnie sensu. Zaczynają się zawsze tak samo, przebieg ten sam i nie sposób przegrać. Jedyną różnicą jest pora dnia i skybox’y.

Podsumowując, gra Harry Potter i Komnata Tajemnic jest grą przeciętną, ale przyjemną. Ma całą magię jaką zachowałem wspomnieniach o wersji jaką ogrywałem. Wiem, tamta była PC, ale widać sporo podobieństw. Jedyne czego brakowało do pełni szczęścia to muzyka. Mogła być aktywna ciągle, a nie jedynie w określonych momentach.
Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Panie, kiedyś to było... Ale warto czasem pograć w takie stare gierki. Nawet na pegasusie, czy Atari.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, warto. Mieli wtedy ludzie ułańską fantazję i pomysły.

      Usuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania