Rok
2020, świat opanowuje apokalipsa zombie. Grupy protestujących nawołują do walki
z dyskryminacją i akceptacji odmiennej „diety” zarażonych. Na transparentach
widać napisy: TO TEŻ LUDZIE!
Dwa tygodnie później…
Nikt już nie protestuję, większość została "ubogacona kulinarnie", tylko
nieliczni przetrwali. A to jest ich historia.
Warunki były trudne
każdy z nas miał do dyspozycji jedynie jedną broń długą jak uzi, czy shotgun no
i glocka. Pamiętam jak dziś pierwszy dzień był najbardziej przerażający. Nieumarłych
było od cholery, choć zazwyczaj stali pojedynczo. Jednak nie brakowało o wiele
bardziej upierdliwych skurwysynów.
Płacz, ten płacz tego
się nie zapomina. Było słychać na odległość. Poszedłem przodem i w ostatniej
chwili kazali zgasić światło latarek. Musicie wiedzieć, że Wiedźma, bo tak się
zwie, była wrażliwa na oświetlenie. Ba, na samą obecność zaczęła szarżę. Skubana
atakowała zwykle tylko tego kto zagrował ją na siebie.
Mimo, że były głupie
nie należało ich lekceważyć, bo horda była nieobliczalna. Nawet w miejscach w
których były zrobione fortyfikacje potrafiły znaleźć miejsce i zaatakować.
Zachowanie całkowitej mobilności to była podstawa.
Nazwijcie to
przeczuciem, a może jakiś szóstym zmysłem, ale niczym „melodie” słyszałem jak
miał się pojawić, któryś z bossów. Najgroźniejszy z nich był Tank. Wielkie bydle
jak nasz Pudzian. Znaczy się 10 razy taki, albo jeszcze większy.
Mówiłem wam, że te
specjalne wydawały charakterystyczne dla siebie odgłosy? Tak? A ok., no
mniejsza. Bulgotanie lub coś podobnego, a następnie wielka purchawka, Boomer. Najlepiej było go zestrzelić z
daleka. Ten kto dał się opluć ściągał na siebie hordę. Paskudna sprawa.
Zawsze sądziłem, że
sebisky wraz z apokalipsą znikną i w pewnym sensie tak się stało. Tyle, że
wrócili jaki Myśliwi (tł. ang.
Hunter). Bardzo zwinny atakował zazwyczaj tych co się oddzielili. Skok z dużej
odległości i atak. Przetrwałem tylko dlatego, że pozostali mi pomogli.
Oprócz wspomnianej
broni palnej mieliśmy do dyspozycji dwa podręczne asy. Koktajl mołotowa, który
świetnie sprawował się na podstawowe jednostki. Trzeba było jednak uważać, aby
samym się nie podpalić, a było o to łatwo.
Dużej skuteczniejszy był drugi granat, który przyciągał do siebie zgnilców. Wadą jego był fakt, że specjalni nie reagowali na to. Pytacie jakie przygody się przytrafiły się nam? Zaraz opowiem, a w szczególności o tym nieodpartym wrażeniu, że ktoś nimi kierował i dostosowywał do tego co robiliśmy.
Tutaj zakończę tą pilotażową recenzję i resztę omówię normalnie. Inaczej już by się nie dało.
Oprócz kilku kampanii,
mamy do dyspozycji przetrwanie, gdzie jak sama nazwa mówi trzeba wytrzymać jak
najdłużej. Mimo swoich lat nie brakowało chętnych. Ujmując rzecz jaśniej
pojedyncze osoby się zgłaszały.
Mimo upływu lat, L4D ma
błędy, które nie zostały usunięte, jak np. przenikające się obiekty. Same
serwery niekiedy mają problemy z wydajnością i może spowodować utrudnienia w graniu.
Tyle co do wad, bo reszta sprawuje się bardzo dobrze.
Left 4 Dead miało
premierę 2008 r. to już ponad 11 lat i wciąż świetnie się trzyma wizualnie. Co
niektóre modele są kanciaste, ale kto by zwracał na to, aż taką uwagę, gdy się pędzi przed siebie.
Generalnie byłem zaskoczony faktem, że ludzie w to wciąż grają i bez problemu wszystko można ograć, może pewnymi drobnymi wyjątkami. Jeśli macie z kim zagrać to śmiało zorganizujcie sobie rajd po tej apokalipsie. Ocena końcowa 7.5/10
Ponad 11 lat, a ja ciągle nie zagrałam :D Na pewno to jest jedna z gier, w które koniecznie muszę zagrać i nadal się do tego przymierzam. Na ten moment mam jeszcze do skończenia Layers of Fear 2 i ogrywam w Warframe z kolegą. Bardzo fajnie, że twórcy wprowadzili wiele rodzajów zombie, do których lepiej podejść na różne sposoby, a przynajmniej takie miałam odczucie po przeczytaniu Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńMocniejsze zombie mają swoje charakterystyczne umiejętności jak i zachowanie. W trybie offline tego tak nie czuć, ale jak się gra z ludźmi dzieje się sporo. Warto grać z znajomymi, aby nie powtarzać ciągle tych samych misji.
Usuń