Słów kilka o Far Harbor

 Bardzo, ale to bardzo długo nie pisałem nic na bloga. Trochę mi tego brakowała. Mam nadzieje, że w tym czasie ktoś z was zaglądał i czytał stare wpisy.

Ostatnio pracuję nad kilkoma projektami równolegle. Wszystkie dotyczą się oczywiście gier. O ewentualnych rezultatach dowiecie się jak już je zakończę. Póki co mogę odsłonić jeden z nich. Porozmawiajmy sobie o  Far Harbor do DLC Fallout 4.


Postawiłem sobie za cel zrobić serie w 80 gier dookoła świata, gdzie akcja poszczególnych tytułów rozgrywałaby się w rzeczywistych miejscach. Mieliśmy już
Gta V, L.A. Noire, czyli Los Angeles, a także Spider-Man w Nowym Yorku. W przypadku F4 jest to Boston.

Nie wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym mieście. Możemy jednak podciągnąć je pod USA i dzięki temu na swój sposób trzyma się to kupy. Wraz z wbiciem dziesiątego poziomu pojawia się zadanie poboczne, które jest wprowadzaniem do pierwsze z trzech rozszerzeń fabularnych do Fallout 4.

Celem główny jest uratować córkę klientów i sprowadzić ją całą do domu. Wraz z dotarciem na wyspę, która jest nową lokacją sprawa znacząco się komplikuję. Szybko trafiamy między wojnę trzech frakcji. Mamy dobrze wszystkim znane Dzieci Atamu, ludzi z Far Harbor i Acadia zamieszkałą przez syntków.

Fabularnie nie jest źle jak na Bethesda, co nie zmienia faktu, że jest miernie. Przejście tej kampanii nie zajmie wam więcej jak dwie godziny. Tak zapewne będzie jeśli będzie unikać pobocznych zadań takich jak wendeta pani Dalton, która co chwilę wysyła nas, abyśmy zemścili się za kogoś z jej rodzinny.

Wszelkie misje, no może z wyjątkiem jednym to nic innego jak feedexy. Jak wiadomo od każdej zasady jest wyjątek i tak też tu jest. Jeden z robotów służących zleca rozwiązania sprawy morderstwa.

Przyznam, że tu bawiłem się przednio, a każdy mieszkaniec miał bogatą osobowość. W trakcie poszukiwać mordercy można dowiedzieć się co nieco więcej o Vault-Tec i ich szalonych planach.

Dalej niestety nie jest już tak różowo misja główna to odkrycie wspomnień DiMY przywódcy Acadi. Jak się z tym uporamy to zostaje tylko zakończyć grę i tyle. No ok, dla sprawiedliwości dziejowej. Dzięki pozyskaniu ukrytych danych odblokuje się parę opcji rozwiązania konfliktu na wyspie. Warto zapisać sobie grę i sprawdzić co się stanie jeśli podejmiemy takie, a nie inne decyzje.

Powtarzanie kampanii od nowa mija się z celem z tego powodu, że wcześniejsze q mają tylko pomóc nam w wyborze ostatecznego rozwiązania problemu. Szczerze? Tak bardzo się tym przejąłem, że w pierwszej kolejności odpaliłem najgorszy scenariusz. Totalną zagładę, ale przez to odkryłem, że podjęcie jednego wyboru nie blokuję poprzedniego.

W związku z czym mogłem w dowolnym momencie wycofać i zrobić coś całkiem innego. Sprawdziłem co jeszcze da się zdziałać. Siłą rzeczy wybrałem pewien kompromis. Co poradzić, gracze (w tym i ja) chcą być dobrymi i odstawić szopkę z bohaterem.

Tak wygląda z grubsza zawartość Far Harbor. Oczywiście nie zabraknie ciekawych miejsc do oczyszczenia i co ważniejsze mgła, która jest tu wszech obecna wprowadza niesamowitą atmosferę i warunki do robienia dobrych fotek na Instagram.

Na sam koniec warto wspomnieć o pewnym absurdzie jakie zafundowali twórcy. Tak jak pisałem wyżej w ramach misji głównej zdobywamy dyski z pamięcią DiMY. Ostatni z nich, który jest opcjonalny informuje nas o ulepszonych pancerzach wspomaganych.

Ci co się natrudzili i rozwiązali to wyzwanie musieli się poczuć jakby dostali mokrą szmatą w pysk kiedy się dowiedzieli, że ich nagrodę dostali także ci co dali sobie z tym spokój. Uzbrojenie znajduję wraz z jednym ze dysków, które i tak trzeba zdobyć.

Brawo! Strzał w kolano, wróć strzał bombą atomową w kolano. Inaczej się nie da tego ująć. Cała reszta, czyli walka itp. jest taka sama. Potwory, bossowie to wciąż to samo co dobrze znamy, a wiec nic czym warto się zainteresować.

Podsumowując ten wywód. Nie mamy tutaj ratowanie świata z pompom, a sporo rozterek moralnych, które zostały tak rozwodnione, że praktycznie nic po nich nie zostało. Jedynie gra aktorów ratuję tą podniosą atmosferę, bo reszta leży  jak w samej podstawce. Jeśli ktoś kupił edycję rozszerzoną to niech zagra nic nie traci, a może się nawet spodoba, a ci z was co kupili czystą wersję to niech was ręka boża broni przed wyrzuceniem pieniędzy w błoto.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania