Papryka
to takie warzywo. Ostre lub łagodne zależnie od gatunku. Szczerze, to wolę
pikantne odmiany. Zastawiasz się co czytasz? Bardzo dobrze, a wiesz, że właśnie
śnisz?
Sen, świat fantazji,
który jest dostępny tylko dla nas. Jest to sanktuarium niedostępne dla nikogo
zewnątrz. Co byś jednak zrobił jakbym powiedział, że istnieje urządzenie DC Mini, które umożliwia wejście do tej
„krainy”?
Z tą Papryką wyszło dziwnie. Lecz jest to
nic w porównaniu z tym co zobaczyłem w filmie o tym właśnie tytule. Zapraszam
was do niezwykłego świata, gdzie dzięki niezwykłej technologii fantazje i
rzeczywistość stają się jednością.
Film Paprika z 2006 r. w reżyserii Satoshi Kon to naprawdę wybitne dzieło.
Mógłbym stwierdzić, że od czasu obejrzenia Ghost
in The Shell czekałem właśnie na tą produkcję.
Nie jest to komedia,
czy okruchy życia, co to, to nie. Mamy tu thriller z elementami Sci-Fi.
Wszystko jednak zostało okraszone psychodelkiką. Taką łagodną, co prawda, ale
jakże przyjemną w odbiorze.
Początkowo sądziłem, że
motyw parady jest jedynie początkiem do czegoś znacznie większego. W sumie
było, ale w tym znaczeniu jakim myślicie. Nie byłem szokowany jakimiś
brutalnymi obrazami.
Wszystko zostało
odpowiednio zbalansowane tak, aby miło spędzić czas. Nie jest też produkcja dla
kogoś kto szuka łatwej w odbiorze treści. Przewijają się tutaj najróżniejsze
wątki.
Zaczynając od tych
najbardziej klasycznych jak mylenie pożądania z miłością, czy już coś bardziej wyrafinowanego
jak załamanie psychiczne nie wywołane wydarzeniami z bieżących wydarzeń, a
czającymi się gdzieś w przeszłości.
Ba, nie zabrakło też
kompleksu boga. Pełen zestaw, a poruszałem zaledwie cześć tego co oferuję Paprika. Sama fabuła rozgrywa się
częściowo w rzeczywistym świecie, a częściowo w ludzkich umysłach.
Przejścia między tymi
wymiarami są tak płynne, że aby je zauważyć twórcy umieszczają naglą scenę
akcji, żeby to wyraźnie zasygnalizować.
Pisałem wcześniej, że
mamy do czynienia z kinem sensacyjnym. Przemoc pokazuje się tu, a nawet nagość.
Tyle, że krew się za bardzo nie leje. Brakuje tu wiarygodności, w postaci ofiar
szaleńców, którzy tu występują. Mały
spoiler, wszystkie postronne postacie mimo ataków wychodzą cało.
Z jednej strony to
dobrze. Ale to tak jakby oblać kogoś wodą w lany poniedziałek, a ta osobo i tak
jest sucha. Mimo bycia polaną kranówką. Przejdę teraz do postaci. Mamy tu małe
grono bohaterów pierwszo i drugo planowych.
Każdy z nich było
naprawdę dobrze rozpisany. Tak, wiem banalny slogan. Kiedy ich obserwowałem,
oglądałem czułem, że mają coś do przekazania. Policjant z wyrzutami sumienia.
Paprika, która była jak radosna studentka z pierwszego roku, a także duży i
nieodpowiedzialny geniusz.
Pani doktor Chiba Atsuko jedyna postać do której
trzeba się przekonać. Gdy śledziłem jej poczynania miałem nieodparte wrażenie
obcowania z stereotypową nauczycielką. Wiecie taką co ma „kołek w dupie”.
O dziwo jeden z
antagonistów dość szybko się zdradza. Wystarczy jedynie obserwować reakcje, a
zauważycie go szybko. Natomiast następnych już nie. Warto jeszcze odnieść się
do części technicznej.
Modele postaci jaki
cała oprawa jest odczuwalnie starsza niż to do czego przyzwyczaiły mnie
współczesne anime. Był to skok do przeszłości. Bardzo, ale to bardzo przyjemny.
Dostałem wszystko co najlepsze, ale co się dziwić jak stali za tym ludzie z Madhouse.
Podsumowując
ten jakże płomienny tekst. Kino najwyżej klasy i zarazem ostatni film, który
został stworzony przez Satoshi Kon. Na
koniec mała ciekawostka. Paprika
jest ekranizacją książki o tym samym tytule z 1993 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz