Recenzja Assassin's Creed 3

Niedziela wieczór piszę na świeżo kolejny tekst. Tym razem będzie to dla odmiany produkcja historyczna w czasie rewolucji w koloniach brytyjskich. Nie przedłużając dłużej zobaczymy jak poszło Ubi tym razem.

Przechodzę po raz drugi Assassin's Creed 3 wrażenia są co prawda nieco inne, ale to co najważniejsze dalej jest takie samo. Wciąż spostrzegam tą odsłonę jak coś pomiędzy AC2, a DLC Bractwo.

Zaznaczę, że nie jest to, aż tak dobre fabularnie jak pierwsza przygoda Ezio, a rozgrywka nie dorównuję tej z Ac Brotherhood. Zacznę od dość istotnego faktu, że gra nie zestarzała się dobrze.

Widać było, że już te 7 lat minęło i przydałoby się coś poprawić. Ogrywana przeze mnie wersja to ta oryginalna, a nie remaster. Do modeli postaci mogłem się szybko przyzwyczaić, a wygląd budynków nawet mogę pochwalić za jakość. Niestety przyrodę już nie, a zwłaszcza z lotu ptaka powodowała „krwawienie oczu”.

Tytuły co mają te 15 lat lub więcej niekiedy wyróżniają się swojego rodzaju stylem, który dodaje im uroku. Assassin's Creed 3 stawia na realistkę. Powiem więcej na fotorealizm, ale to już może lekka przesada.

Tak, czy inaczej mamy tu styl, która bardzo szybko staję się szpetny. Dodam, że to nie jedyne bolączki tej odsłony. Zawsze stawiałem Bethesda za „wzór” w dziedzinie błędów wszelakich w grach wideo.

Tym razem Ubisoft rzuciło rękawicę i pokazało na co ich stać. Zważając, że mówię tu o kilkuletniej produkcji single player razi to o wiele bardziej niż w takim F76. Ragnole były na porządku dziennym. Warto wspomnieć jeszcze o jednym ciekawym  przypadku.

Desmont drugi z grywalnych protagonistów nauczył się ciekawego „teleportu”. Skurczenie się, a następnie przybranie formy podobnej do ośmiornicy. Choć grywam dużo w najrówniejsze tytuły od różnych studiów to czegoś tak dziwnego nie widziałem wcześniej.

Nie zabrakło też lewitujących przedmiotów lub krzaków, a także wybitych przypadkowo przedmiotów. Największą bolączką tej odsłony, a może i serii do czasu wyjścia Origins jest automatyczny system poruszania się. Nie ma co ukrywać, że jak się szaleje po dachach to trzyma się określone przyciski, a Assassin sam biegnie skacze i chwyta co trzeba bez udziału gracza. Innymi słowy automat.


W tej części jest tego więcej o wiele więcej. Kiedyś tego nie odczuwałem jako ograniczenie. Teraz miałem wrażenie jakbym miał skrępowane ręce i nogi. Dyskomfort ten był dla mnie bardzo dotkliwy.

W późniejszym czasie już się z tym „ułatwieniem” oswoiłem. Lecz na samym końcu w finalnej misji kampanii zobaczyłem wszelkie mankamenty poruszania się. Jak zauważyliście zależnie od tego po czym się poruszał dzielny pół Indianin/ Brytyjczyk taką miał animację. 

Dobrze, a teraz wyobraźcie sobie, że obok siebie ustawiacie bardzo ciasno wszelkie możliwe przeszkody, które same z siebie mieszają poszczególnych skryptach odpowiadające za ruch.

Wyjdzie z tego najbardziej toporna misja jaką mogli zafundować twórcy. Jeśli powtórzy się ją kilka razy to wszystko zacznie być widoczne jak na dłoni.


Podobnie sytuacja ma się z walką. O ile szybkie potyczki opierające się o bloki i ataki nie rażą jak trwają te klika sekund, tak walka z bossem te parę minut znowu wyciąga wszystko na wierzch.

Porównać to można najlepiej z ścigałkami. Gdy się pędzi w takim WRC z pełną mocą silnika nie zauważy się, że elementy otoczenia przypominają sowim wyglądem to co mieliśmy na początku 7 generacji.

Tutaj natomiast zafundowano co prawda raz, ale jednak walkę z templariuszem na tej jakże topornej mechanice.


Przejdę teraz do fabuły, o dziwo nie jest zła. Poruszane w niej tematy o zgrozo są aktualne. I nie chodzi o traktowanie mniejszości #LGBT itp. Mamy tu coś zgoła innego. Nachodźcy / kolonizatorzy po przez swoje „ubogacanie kulturowe” odebrali i usunęli rdzennych mieszkańców z ich ziem.

Brzmi znajomo? No dobra, nie będę tu wchodził w politykę itp. Protagonistą historii właściwej jest Indianin Connor, a właściwie Ratonhnhaké:ton, bo to jest jego prawdziwe imię. Odebrałem go jako człowieka idealistę, który żyje marzeniami i wykazuję pewną pogardę wszystkim wokół, no z wyjątkiem swojego mentora.

Jego podejście nie było wbrew pozorom naiwne, a powiedzmy chaotyczne wynikające z wielu rzeczy. Po pierwsze wychowywał się w innej kulturze. Kolejną sprawą brak dogłębnej znajomości odwiecznego konfliktu między zwalczającymi się frakcjami. Wszystko to mocno się na nim odbiło.


Jeśli komuś było mało to rewolucja w jakiej walczył swoje też zrobiła. Wiele osób porównuje go z Ezio. Uznałbym to za błąd. Trzeba wziąć wspomniane różnice, o których pisałem wyżej. Samo to wymusza stworzenie całkiem innego bohatera.

Co do samej kampanii. Fabuła wciąż jest wciągająca i zachęca do poznawania jej. Nie zabraknie rekonstrukcji prawdziwych wydarzeń historycznych. Dzięki temu dla każdego coś dobrego.

Warto zaznaczyć, że nie ograniczono się do komunikatów tekstowych o mijającym czasie. Connor doczekał się kilku modeli. Dziecko, młodzieniec, aż w końcu dorosły napakowany Pudzian. Niestety nie wszyscy dostali, aż 3 wersje „siebie”. Mimo wszystko takie smaczki należy docenić.


W czasie przechodzenia gry, dane mi było spróbować sił w aktywnościach pobocznych. Mogłem rekrutować nowych członków bractwa. Zastanawia mnie dobór pierwszego członka, który był Francuzem. Przypadek? Nie sądzę! Musicie wiedzieć, że przydupasem antagonisty był Brytyjczyk. No, a jak wiadomo ludzie z krajów, z których oni pochodzą to za bardzo się nie lubią.

Kolejną atrakcją trochę główną, a trochę opcjonalną były bitwy morskie. Więcej o nich napisałem w tej recenzji. Dla uzupełnia dodam, że jako aktywność dodatkowa była ok., nie przeszkadzała, a nawet bawiła.

Co do elementów wartych wspomnienia. W tej części Assassin's Creed poświęcono więcej czasu antenowego Templariuszą. Poglądy ich są równie ciekawe co Sithów i tak samo jak z nimi mógłbym się zgodzić to już z metodami działania polegającymi na groźbach i terrorze już nie.  


Podsumowując ten długi niczym obietnice wyborcze tekst. Zagranie w AC3 wbrew pozorom ma sens. Większość mankamentów nie zauważycie, bo są to tylko krótkie „błyski” jak w wyścigach. Jedynie poruszanie może, choć nie musi irytować.   

A tak i jeszcze dla tych co lubią maksować dany tytuł będą uwierać cele opcjonalne, które naprawdę potrafią narzucić strategię przechodzenia poszczególnych zadań.

Napiszcie w komentarzach jakie waszym zdaniem mechaniki ograniczają was w grach z serii Assassin's Creed.


Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Typowypolak nr 15 sierpnia 2020 11:58

    Assassin's Creed to jedna z moich ulubinych serii gier. Widziałeś może film Assassin's Creed z 2016? Według mnie film całkiem dobry i gdzieś czytałem że ma być 2 część filmu ale raczej nie będzie.
    Przy okazji zapraszam na stronę na której można wygrać PS4 oraz wiele innych nagród.
    https://www.bananki.pl/event/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co jeszcze nie miałem okazji obejrzeć tego filmu. Może się pokuszę i za jakiś czas obejrzę.

      Usuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania