Recenzja The Crew

The Crew od samej nazwy crew mnie zalewa. Taki żart na dzień dobry. Jednak na poważnie to jednak mnie trafia, bo gra z potencjałem, ale niewykorzystanym.

Z Tyn tytułem jak i jej jakością od strony technicznej wiąże się pewna anegdota. Kilka lat temu jak Ubi rozdawał tą produkcję na prawo i lewo. Byłem zachwycony, bo nadarzyła się okazja, aby zobaczyć USA.

Niestety coś poszło nie tak. Pomoc techniczna stwierdziła, że to łącze. No i wiecie co? Nie mieli racji. The Crew miało w sobie problemy, które nijak się miały do PC, czy łączą. W tym roku ponownie uruchomiłem grę na nowym blaszku i wreszcie mogłem wyruszyć w podróż i zebrać drużynę.

Zacznę od modelu jazdy. Nie oczekujcie symulatora ani czegoś podobnego. Mamy tu jedynie, albo aż system zręcznościowy. W sumie przypadł mi do gustu, bo uwielbiam taką niezobowiązującą jazdę na pełnym gazie. Dziwny jest natomiast system kolizji.

Raz miałem okazję jedynie „musnąć” o inne auto, aby zaraz w identycznej sytuacji zobaczyć spektakularną kraksę. Niezbadane są wyroki boskie… Jednak to wszystko to wielkie nic przy „sztuczkach” Si. Tutaj zaczyna się magia.

Tak z rodzaju tych kiedy pad znika z oknem. The Crew pokazuję to bardzo dobrze na samym początku. Wyścig z Zoe był pamiętny, jej auto jaki i innych potrafiło osiągnąć prędkość światła, dźwięku itp. Krew zalewa, nie znaczy to, że nie da się tego obejść. Szybko się zorientowałem, że trzeba szukać skrótów. Samo to mogło nie wystarczyć i zalecane było spychanie na bok.

W miarę czasu jak się odblokowywałem nowe ulepszenia sytuacja się zmieniała i mogłem czerpać przyjemność z jazdy. Niestety co jakiś czas trafiałem na misję od której mnie… sami wiecie co.

Jedynym sposobem, aby jakoś się uporać z tym problem było robienie pobocznych aktywności sprowadzający się do jazdy od bramki do bramki lub skoki w dal. Atrakcji było więcej, ale nie są jakieś warte wspomnienia.

Najwięcej radochy dawały zadania z dedykowanymi z góry autami. Projekty tras robiły swoje i zachęcały do maksowania wyników. Co potem okazało się koniecznością, aby odblokować misje fabularne, co za ironia.

The Crew jest grą z gatunku mmo i o dziwo sporo ludzi bawi się wciąż, a przynajmniej na PC. Co chwila byłem zapraszany na pościgi policji itp. Nabiera to pazura, ale to nie to samo co zabawa z znajomymi na Ts. Jeśli zechcecie można zignorować ten aspekt, bo TC ma kampanie singlową.

Nie jest jakaś wybitna, ale daję radę. Cel prosty zemsta na mordercach brata protagonisty. Spora część z przerywników była tylko rozmowami między bohaterami na tle samochodów. Nie zabrakło też takich pełnoprawnych, które już robiły swoje.

Przy premierze tego tytułu ludzie skarżyli się na to, że serwery zawieszał się bez informowania o tym. No nic się w tej materii nie zmieniło. Nieumarłę fury też dalej się mają dobrze.

W całej grze to najlepiej wyszły miasta. Każde z nich jest naprawdę rozbudowane i to chyba najbardziej skłaniało mnie do jeżdżenie po wirtualnych stanach. Same tereny wokół były już nieco rozmyte i średnio szczegółowe. Szczęśliwe w grach, gdzie się pędzi na złamanie karku to nie przeszkadza w odbiorze.

Tak oto prezentuję się MMORacing produkcja, która zapędziła się i zleciała w przepaść Wielkiego Kanionu. Ocena 6.5/10.


Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania