Kolejna
niedziela z kolejnym mega hitem! Były super produkcje z stajni Sony
pora teraz na Microsoft.
Na pierwszy ogień pójdzie Gears of War na Xbox 360.
Jak dobrze wiecie nie
lubię się ograniczać dlatego uwielbiam grać na najróżniejszych platformach.
Wiem skromny jestem (śmiech). Wracając jednak do meritum. Tytuł ten (patrz GoW)
jest naprawdę ponadczasowy w swojej lidze. Epic
tak to ten EGS, który strasznie
teraz smrodzi, wydał wtedy naprawdę fantastyczną grę.
Zacznę od trzech
istotnych rzeczy, które zwróciły moją uwagę. Ciężar protagonisty jest naprawdę
odczuwalny. Jak biegnie, nie mylić ze sprintem to miałem wrażenie, że się od
tych pneumatycznych kroków zapadniemy do tuneli szarańczy. Kolejna sprawa to
przechodzenie między przeszkodami. Nigdy nie zapomnę pierwszego przeskoku. Czuć,
ale naprawdę czuć było, że Fenix to chłop, który waży ponad 100 kg.
Ostatnim może nieco
mniej istotnym wątkiem jest pogodzenie muzyki, efektów dźwiękowych i dialogów.
Wszystko współgra ze sobą naprawdę bardzo dobrze. Kiedyś to wiedzieli jak to
zbalansować bez utraty jakości. Skoro już piszę o soundtracku to odniosłem
wrażenie, że kompozytor nałożył duży nacisk na instrumenty typu tuba itp. Miłe
urozmaicenie, które wprowadziło swojego rodzaju doniosłą atmosferę i pokazało
inne oblicze epickiej muzyki.
O
fabule słów kilka
No może warto napisać
ciut więcej niż parę zdań? Na samym początku kampanii mamy więzienie o wysokim
rygorze, ale takim naprawdę pokręconym, że się tak wyrażę. Szybko trafiamy w
wir walki, który ocieka testosteronem. Bleszyński i spółka nie patyczkowali się
w tej kwestii dając swoim bohaterom giwery z magazynkami na 600+ amo. Fabuła
jest dość oszczędna i dobrze skrojona pod to co będziemy robić.
Nie można było tego
powiedzieć o zwiastunie, który chciał dać do zrumienia, że będzie to historia o
sporej głębi. Cały czas jesteśmy informowani o bieżących celach i ewentualnych
zmianach. Początkowo mamy dotrzeć do zespołu, który ma bombę mającą zrobić duże
kuku szarańczy. A następnie, a co będę mówił, coś poszło nie tak. Konstrukcja
prosta jak cep.
Dzięki temu nie
zaprzątamy sobie głowy myślami, czy nasze decyzje były i czy kolejne będą
właściwe. Co nie oznacza, że nie będziemy mieli opcji do wyboru. Przez całą
drogę przeskakuję się od areny do areny, gdzie łuski od amunicji lecą setkami
tysięcy.
Rozgrywka
jak jest widać
Tak jak napisałem
akapit wyżej wszystkie starcia, na prawie, bo większość opierają się na walce
na ciasnych obszarach. Mimo tego faktu są dostępne różne opcje taktyczne, które
można zastosować, aby się dobrać do przeciwnika. Wrogowie też nie próżnują i
próbują coś tam zrobić. Przez większość czasu mówią coś po swojemu, ale jak
rzucają granat to naglę zaczynają gadolić po naszemu. Czy to nie miłe z ich
strony? Sama sztuczna inteligencja miewa wpadki, można to zauważyć na poziomie
w którym poruszamy się nocą. Z beztroską chowają się przy zaciemnionych
osłonach o ile zdążą tam dobiec #nietoperze.
Innym ciekawym
przykładem jest berserker, który służy za taran w wyzwaniach czasowych.
Wielokrotnie deptał naszych towarzyszy lub się gubił. Szczęśliwie występuję
tylko ok. trzy razy w ciągu gry.
Rodzajów przeciwników
niema za dużo, a przez co walczy się ciągle z tymi samymi co na dłuższą metę ułatwia
sprawę, bo zna się dokładnie ich zachowania. Warto wspomnieć też o samych
bossach. Mimo, że są wielkie jak góry z wyjątkiem ostatniego to są łatwe do
pokonania nawet ten finalny jeśli się zauważy jego słaby punkt.
Na tych etapach można
robić za wsparcie lub grupę uderzeniową. Przyznaję, że sytuacja naprawdę
potrafi się zmienić, ale nie jest to wartę ponownego przechodnia Gears of War. Ostanie parę zdań
poświęcę Npc, które towarzyszą nam przez całą grę. Niedźwiedź jest najbardziej przypakowany a do tego
przypomina typowego gangstereka wesołka z GTA. Blondi to stereotypowy ból
dupiec, który będzie marudził przez cały czas, a o przydupasie Markusa szkoda
gadać, on jest nijaki.
(Mała
ciekawostka, da się wydawać polecenia członkom zespołu, tylko po co?) Po
reklamie lol
Na tle tej plejady sam
Markus jest najbardziej wyrazisty i konkretny w swoich działaniach. Co nie
oznacza, że można go polubić. Koleś to typowy samiec alfa, który musi pokazać
wszystkim kto tu rządzi i tyle w tym jakże subiektywnym temacie.
Czy
warto zagrać w Gears
of War? Dla samej rozgrywki tak, pomimo lat dalej trzyma się bardzo dobrze mimo,
że ma sporą konkurencję, a w niektórych produkcjach zrobiono to nawet lepiej
(Ghost Recon z 2012 r.) Jeśli macie Xbox 360, a nie graliście to polecam, bo
tytuł kosztuję grosze, a zabawy daję sporo.
Napiszcie w komentarzach jaki model rozgrywki
wam bardziej przypadła do gustu i dlaczego wolicie walkę za osłoną, czy raczej
wybiec na rambo i walić co popadnie.
Gears of War doceniłem szczególnie za możliwość grania w dwie osoby na dzielonym ekranie. W ten sposób spędziłem wiele godzin ze znajomymi :)
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda zabawa z kumplem jest najlepsza. Jedyny wyjątek to ogrywanie jakiegoś tytułu z "lepszą połową".
Usuń