Skończyłem wreszcie ogrywać GoW wydanej w ramach God of War Collection na PS3. Nie ma jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu #cebula. Było to moje pierwsze zderzenie z serią i wiecie, co? Sam pod koniec gry chciałem skoczyć z Olimpu i skończyć to szaleństwo.
Dopóki nie zagrałem w
tą jakże ikoniczną produkcję darzyłem ją pozytywnymi emocjami. Swoją dobrą
opinię opierałem główne na recenzjach i gameplay’ach (broń Boże lets play). Pierwsza
minuty rozgrywki były naprawdę miodne, o czym napisałem na swoim Fb. Lecz im
dalej w las tym więcej drzew do ścięcia (taki sucharek na dzień dobry). Nie
będę dużej owijał w bawełnę, gra jest dobra takie 7/10. Na produkcję roku to się nie
nadaję w żadnym wypadku. Chyba, że w kategorii muzyka, bo ta jest naprawdę epicka,
(uff, oklepane określenie do odkreślania).
Zacznę od rozgrywki, bo to jest, jak na to nie
patrzeć trzon tej produkcji. Twórcy, a mowa tu o Sony Interactive Entertainment postarali się dać krwawe widowisko
godne Cesarza Nerona. Krew leciała litrami delikatnie rzecz ujmując, aż dziw,
że nie zalała mi biurka. Co do samej walki nie mogę się przyczepić, bo jest
soczysta. Skille jakie będzie się stopniowo odblokowywać nie dają jakoś
szczególnie zawiłego comba. Zazwyczaj są to proste komendy, a więc nie powinny
sprawić kłopotu.
Dodatkowo wraz za
poszczególnymi etapami spotykamy awatary bogów, którzy dają protagoniście jakaś nową
umiejętność bojową. Osobiście najbardziej preferowałem „gniew Posejdona” (Poseidon's
Rage). Z dwóch powodów, po pierwsze jest
to sill obszarowy, a po drugie po rozwinięciu jest to op atak, a że God of War to slasher
to nie trzeba dodawać nic więcej. Innym dobrym, ale już nie tak istotnym czarem
był piorun Zeusa bardzo pomocny w
usuwaniu łuczników ustawionych w różnych upierdliwych miejscach.
Za spory plus warto
zaznaczyć sposób zdobywania punktów doświadczenia. Zamiast otrzymywać je od lv
wroga lub jako nagrodę za wykonanie zadania to liczba ich zależała od wybitych przeciwników
i odnalezionych skrzynek. Przyznam, że jest to sprytny zabieg uzasadniający
nieustające fale wrogów i jednoczesne zachęcanie do zajrzenie do każdej
„dziury”.
Kolejną istotną rzeczą
jaka wpływała na odbiór jest kamera. Widok z trzeciej osoby, niestety bez
możliwości samodzielnego kierowania. Minusem tego rozwiązania jest fakt, że
utrudnia to zorientowanie się co robić na etapach platformowych, ale za to ma
kilka plusów. Primo widzę to co chcą mi pokazać devowie, secondly oszczędność mocy
przerobowej konsoli, która nie musi renderować tego co w danym momencie nie potrzeba.
Ostatnim wątkiem jaki
chciałem omówić jest są qte, czyli szybkie wydarzenia. O tym można było napisać
sporo, bo mamy cały ich wachlarz w grze. Możemy użyć prostych wykończeń wymagających
wciśnięcia jednego przycisku „o”, a także całą serie jak „x”, kwadrat, trójkąt
itp. w najróżniejszej kolejności, aż w końcu te „najlepsze” walenie palcem
wskazującym w kółko jak młotem pneumatycznym z zawrotną prędkością.
Spokojnie
mogę zaakceptować wciskanie klawiszy w skazanej kolejności, bo to w sumie
przyjemny sposób na podziwianie jakiejś spektakularnej sceny, ale wciskanie z
zawrotną prędkością przycisk, aby boss dokonał żywota jest już naprawdę
męczące. Podejrzewam, że nie takie mieli twórcy intencje, a jest to wina samego
pada do PS3.
Podobną sytuację miałem
w Wiedźminie 2 i wiecie co pomogło? Zmiana myszki na taką, która odczytuję
więcej kliknięć na sekundę. Sytuacja się zmieniła dosłownie o 100% z
koszmarnego qte zrobiło się coś całkiem przyjemnego. Mam nadzieje, że tu też,
bo naprawdę okropne to było.
Fabuła przedstawiona w
kampanii jest ciekawa i wyraźnie inspirowana dwunastoma pracami Heraklesa.
Zachowano motyw pokuty i słynne zadania, które w ramach zadośćuczynienia miał
wykonać protagonista. Skoro już o Kratosię piszę, to faktycznie jest bogiem
wojny. Prawdziwy wirtuoz masakry, o ile można tak powiedzieć. Początkowy
stosunek do niego był neutralny, ale jak pokazał swoją ludzką twarz nabrał
większej głębi, a początkowa scena z klifu staje się bardziej przejmująca.
Dzięki świetnej grze
aktorskiej Terrence 'T.C.' Carsona
który rewelacyjnie oddał emocje i to co przeżywa główny bohater mogłem jeszcze
bardziej zbliżyć się do niego i nabrać mimo wszystko chęci do przejścia
kolejnych odsłon serii, które pewnie pokażą się w tym roku.
A
teraz przyszła pora na wszystko to co zapomniałem lub nie pasowało wyżej. Etapy
platformowe są wybitnie niedopracowane, a wyzwania czasowe są, ale to są naprawdę do
dupy. Dziękuję do widzenia. No, ok. coś więcej trzeba napisać. Wspominałem
wyżej, że kamera jest „na szynach” i nie można nią poruszać jak się nam podoba.
Na poziomach, gdzie trzeba „radośnie” skakać po platformach itp. warto było
widzieć ruch przeszkód i szybkość by móc ocenić jakie akcje będą właściwe. Nie
dano takich możliwości co zmuszało do wielokrotnego powtarzania danego odcinka
i uczeniu się metodą prób i błędów.
Innymi upierdliwymi
sytuacjami było zrobienie czegoś na czas. Pół biedy jakbym miał maksymalną i
minimalną liczbę ruchów, ale ktoś mądrze wymyślił, że trzeba mieć sprecyzowaną,
„geniusz”.
Podsumowując,
czy warto kupić God of War w 2020 r.? Tak, warto bo rozgrywka jest mimo swoich wad
interesująca, gdzie nigdzie trafimy na ciekawe wyzwanie. Jednakowoż to nie
pokonanie wroga jest największym wyzwaniem. Prawdziwą próbą jest znalezienie
czegoś dobrego w tej produkcji i chęć odpalenie kolejnej części.
A
jakie wy macie spostrzeżenia z obcowaniem z słynnymi seriami? Dajecie się
porwać zachwytowi publiki, czy z rezerwą podchodzicie i po przez bezpośrednie
doświadczenie budujecie swoją ocenę?
Jak zwykle zachęcam do
podzielenia się waszymi opiniami w komentarzach.
Szkoda że God of War nie wydano na PC, jedynie co pecetowcy dostali to całkiem niezłe, acz dalekie do ideału Garshasp: The Monster Slayer
OdpowiedzUsuńWarto dodać, że na PC można pograć sobie w Bayonetta. A na pocieszenie dodam, że ostatnia cześć GoW może trafić na PC.
Usuń