Oto
pierwsza recenzja gry z PSP na blogu. Spokojna głowa w kolejnych miesiącach
będą się pokazywać kolejne tytułu, ale nie będę się tu rozpisał po próżni. Sami
zobaczycie.
W czwartek pisałem już na
Fb o wstępnych wrażeniach z gry Crash of
the Titans. Powiem wam szczerze nie mogłem się nadziwić jaka moc znajduję
się w tym niepozornym sprzęcie CotT
jest niezwykle grywalny, a do tego wygląda obłędnie.
Ok, przyjąłem to do
wiadomości, ale tak naprawdę doszło to do mnie, jak zacząłem grać w Crasha. Japończycy mieli „bombę
atomową” (taki sucharek), a zamiast zmiażdżyć konkurencję to zawalili na całej
linii. Wielka szkoda, no trudno. Przejdę do tematu, mam nadzieje (śmiech).
Konsola jest wyjątkowo
poręczna. Nie jest ciężka, bardzo cicha mimo, że ma napęd na płyty umd. Zaopatrzyłem
się w egzemplarz z ostatniej serii wartej zakupu, a chodzi tu o 3004. Wyświetlacz jest bardzo dobrej
jakości. Dźwięk czysty i bateria trzyma 4 godziny ciągłej gry. Więc nie mogę
narzekać. Nie będę się rozwodził o stanie tego egzemplarza, bo to sprawa
drugorzędna, a do tego kwestia jak używał jej poprzedni właściciel. Menu jest
takie samo jak w PS3, bo z PSP je powielono. Płynność
przechodzenia między poszczególnymi zakładkami była jak najbardziej w porządku.
Kolejną istotną sprawą
było sposób trzymania konsoli. Suwaczek włączający PSP jak i przycisk wyłączający grę jest bardzo, ale to bardzo
blisko dłoni i przez to bezwiednie je użyłem, skutkowało to problemami natury
technicznej, a mianowicie wyłączała się. Responsywność krzyżaka i pozostałych
przycisków odpowiadających za sterowanie działały bez zarzutu przez co mogłem w
pełni czerpać radość z grania.
Wyświetlacz LCD jaki
jest zamontowany w PlayStation Portable
3004 nie cierpi na martwe piksele
tak jako miało to miejsce w wersji fat. Obraz naprawdę jest czysty i daje to co
najlepsze, a przypominam, że piszę tu o używce. To co mnie najbardziej
zaskoczyło była grafika. Nie mogłem początkowo się nadziwić jaka jest piękna.
Pierwsza myśl była taka, że mam PS3
w wersji mobilnej. Po doświadczeniu takim wiedziałem już czemu sprzedało się
ponad osiemdziesiąt milionów egzemplarzy.
Póki co jestem naprawdę
zadowolony. Jeśli będę miał coś jeszcze do dodania to napisze w kolejnych
tekstach.
A dziś zagram w
Teraz przyszła pora na
omówienia Crash of the Titans. Solidna
platformówka połączona z beat em up. Z
jednej strony odgrzewany kotlet 3D, a z drugiej coś nowego smakowitego.
Produkcja daje to coś co zachęca do dalszej gry. Przez większość kampanii
czułem syndrom jeszcze jednej tury. Ze swego rodzaju ciekawością oczekiwałem
kolejnych niespodzianek. Miałem też swoje oczekiwania w końcu protagonista był Crash Bandicoot. Nie zawiodłem się
dostałem naprawdę solidną produkcję.
To co wyróżnia tę grę
są „tytani”, czy też mutanci stworzeni przez doktora Cortexa. Gdy tylko wbije
się odpowiednią liczbę gwiazdek, mogłem przejąć nad nimi kontrolę. Każda z
bestii miała swoją specjalną umiejętność. Przyznaje całkiem interesujące.
Niestety walka z nimi na dłuższą metę była powtarzalna. Si najczęściej
ustawiało się w tryb całkowitego blokowania zadawanych obrażeń. Istniał tylko
jeden sposób, aby przełamać obronę. (Sami musicie wpaść jak ;p).
Fabuła rodem z Hiszpanii
Nim podsumuje ten
hybrydowy tekst parę uwag dotyczących fabuły, a w szczególności przerywników.
Dawno je miałem do czynienia z tak świadomą produkcją. Cutscenes trwały
zaledwie ok. 18 minut, ale znalazły się tam perełki w których czwarta ściana
została przełamana. A jeśli komuś było mało twórcy podśmiewają się z różnych
sztuczek filmowych jak np. zrobienie dużego zbliżenia na twarz antagonisty w
celu wywołania niepokoju u widzów.
Ciemna strona mocy
A teraz przyszła, a
dobra wiecie na co. Błędy ech, jako takich nie było w pewnym senisie. Mam dwa
zarzuty. Numero uno ocena gdzie się znajduję awatar, a ujmując rzecz ściślej,
czy wyląduje się tam gdzie się chce. No nie zawsze się da, wielokrotnie poddawałem
się złudzeniu i lądowałem parę metrów dalej lub bliżej. Skutki były rozmaite
nie da się ukryć. Kolejną bolączką jaką odczułem to regeneracja co silniejszych
przeciwników. Aby pokonać wroga należało go na tyle stłuc, aby wbić wszystkie
gwiazdki jakie się nad nim pokazały, jeśli się nie udało licznik się zerował.
Kończę
ten recko recenzencki tekst lol. Zakup się powiódł i możecie mi wierzyć, że psp
ma dużo więcej zalet, ale pozwolę wam samemu je odkryć. Kupcie sobie konsolkę i
jakąś fajną grę, której nie mogliście do tej pory zobaczyć na pewno nie
pożałujecie.
Z Crasha najlepsza jest klasyczna trylogia na PS1 oraz o to video: https://www.youtube.com/watch?v=oSHA1Fa59xA
OdpowiedzUsuńMateriał naprawdę oryginalny ;D Nie wykluczam, że niedługo będę miał okazję zagrać w oryginalną trylogię.
UsuńOoo widzę że ktoś tu wyłowił klasyka - ♪ ♬ Crash Bandicoot �� ♫
UsuńCrash jest jednym z lepszych protagonistów z starych konsol ;D Trudno się i oprzeć i nie zagrać.
Usuń