Fabuła
Yuru Camp znowu wyprzedziła aktualny czas i to o miesiąc. Ojojoj, co ja pocznę, lol Wiem! Małe podsumowanie tego co było już i samego 4 temu.
Historia na swój sposób
nabiera rumieńców. Choć w takiej mandze trudno się tego doszukać. Relacje prawie,
że wszystkich bohaterek w tej serii są niezmienne. Jedynie Rin chan dokonuje
pewnych przemian, ale pisze o tym za każdym razem.
Innym ważnym elementem,
który pokazuje się we wszystkich tomach są porady dla początkujących dotyczące wyjazdów
pod namiot. Na równi z tym są wprowadzani bohaterowie drugo planowi lubiący dorzucić
swoje trzy grosze. Fabuła w tej mandze z podgatunku zwanego „okruchy życia”
mocno się różni od innych gatunków dla tego tak trudno się recenzuję.
Wieczny spokój, jaki tu
panuje źle się prezentuje na papierze, a jak się już sięgnie po komiks to nie można
się oderwać od niego. Z tomiku na tom dowiedziałem się różnych ciekawostek,
które zachęcają do próbowania ich w praktyce, (gdybym tylko nie był nerdem).
Nowym wątkiem w t. 4 jest
przedstawienie alkoholizmu. Afro poszedł do tego tematu na luzie jak to w
komedii. No ok, w końcu nie jest to dzieło mające skłonić kogoś do refleksji, a
jedynie do aktywności fizycznej.
Dziewczyny doczekały
się opiekunki. Pojawiła się ona w poprzednim tomiku,
ale celowo ją pominąłem. Pytacie, po co?
A bo ja wiem (SuS) tak dla jaj! Panna Gulkotka potocznie zwana Toba Minami lubi zajrzeć do kieliszka.
Rzecz nie typowa, ale mimo, że jest moczymordą odegrała sporą role w bieżącym
tomie. Można się zacząć zastanowić, jaką? Biła? Awantury robiła? Nie i nie, po
prostu zasnęła i ograniczyła możliwość ruchu.
Gdy czytałem mangę
miałem dwojakie myśli, jak tylko panna Gulkotka wyskakiwała z swoimi ekscesami.
Miało to być śmieszne i nabijające z postaci lubującej się w napojach
wyskokowych, a wyszło coś zgoła innego. Przykro się ogląda kogoś, kto jest
uzależniony i nawet nie umie się ukrywać z tym problem przed obcymi. Taka
demoralizacja psuje piękny dzieło. Same bohaterki mają z tego beke. Póki co
jest to pierwszy błąd lub niedociągnięcie jakie wprowadzono w serii.
Zacząłem trochę
marudzić, no wiecie musiałem. Mam negatywny stosunek do alkoholu i stąd taka, a
nie inna opinia. To co jednak zrobiono dobrze, a ujmując rzecz jaśniej poświęcili
więcej stron gotowaniu pod chmurką. Śmiało można rzec, że upieczono dwie
pieczenie na jednym ogniu.
Warto jeszcze zwrócić
uwagę, że ten tom jak i poprzednie promuje istniejące pola kempingowe. Ciekawe,
czy autor ma z tego jakieś zyski. No mniejsza, bo sam pomysł jest jak
najbardziej dobry. Dzięki temu sporo ludzi, którzy się nie interesowali
aktywnym trybem życia wiedzą, gdzie się można wybrać. Przydałoby się, aby u nas
zrobiono coś podobnego.
Kolejny
tom przeczytany, a następny trzeba kupić. Nie ukrywam, że prawie wszystko idzie
w serii Yuru Camp niemalże idealnie. Mam nadzieję, że w kolejnych mangach
równie dobrze będę się bawić co w tyj. Czego wam i sobie życzę.
A wy też na bieżąco
czytacie poszczególne mangi, które wychodzą w Polsce, czy może czekacie, aż
wyjdzie cała seria i dopiero wtedy? Podzielcie waszymi wrażeniami z serii,
które wam przypadły do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz