Recenzja Animal Crossing: New Leaf

Zacznijmy tą recenzję od "żartu". Czy jak będę dorosły to będzie mnie stać na gry, które mi się podobają? Tak... tylko nie będziesz miał czasu, aby w nie grać. Jakie to prawdziwe.

Godzina, minuta, sekunda, dzień noc określenia służące do mierzenia czasu, który jest nieodłącznym elementem naszego życia, a co byście zrobili jakby tą "mechanikę" wprowadzili do jakiejś produkcji czyniąc z niej coś niepowtarzalnego? Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym ile trwa doba w grze? Czemu wystarczy położyć się do łóżka i wybrać porę w której chcemy się obudzić? Luknijmy co się dzieję w pewnym miasteczku w Animal Crossing: New Leaf wydanym na 3 DS od Big N.


Zacznę od werdyktu gra jest bardzo dobra mocne 8.5/10. Pewnie część z was teraz da sobie spokój z czytaniem lub zastanawia się czemu wystawiłem taką ocenę. Wbrew pozorom odpowiedź jest prosta. Produkcja ta trafiła do mnie w właściwym momencie i nie ukrywam, że jest specyficzna. Powiem wprost, AC:NL  można porównać do terapii relaksacyjnej w czasie, której słuchamy dźwięków natury. Z tego też powodu nie przypadanie wielu osobom do gustu. Lecz ci z was co dadzą szansę temu tytułowi na pewno się nie zawiodą. Wystarczy wiedzieć jak grać, a biorąc rzecz ściślej ile godzin należy poświęcać na ten symulator życia.

Tak jak pisałem na początku twórcy wprowadzili do swojego dzieła najbardziej realistyczną rzecz, a jest nią taki sam cykl dobowy, a jeśli wam mało to sklepy i inne miejsca jak poczta itp. działają w określonych godzinach. Z jednej strony, co w tym nadzwyczajnego? Na papierze wygląda to tak sobie, jednakowoż w praktyce zmienia to wiele. Ma to zasadniczy wpływ zwłaszcza wtedy, gdy gramy mało i do tego wieczorem. Wyobraźcie sobie jak się zdziwiłem widząc komunikat, że jest zamknięte i dopiero jutro będę mógł załatwić u pośrednika pierwsze zadanie. Twórcy przyzwyczaili nas do tego, że to my dyktujemy tempo akcji, a to co się dzieje wokół to jedynie tło mające uwiarygodnić przeżywaną przygodę.


W Animal Crossing: New Leaf jest inaczej! Jeśli dostaniemy wiadomość, że jakiś event odbędzie się jutro lub za tydzień to tak będzie i czy podoba nam się to czy nie musimy poczekać te 168 godzin i to nie jest żart! Pod tym względem mamy 100% symulator. No ok, a gdzie zabawa? Eeee, jest tylko rozwija sie powoli. Początkowo uczymy się jak zarabiać w czym pomagają nam wszyscy mieszkańcy miasteczka. Następnie poznajemy kolejne mechaniki i co najważniejsze... Będziemy grindować ciągle te same rzeczy. Zagadnijcie co jest w tym najzabawniejsze? A to, że nawet nie odczujecie tego! Będziecie zadowoleni, wypoczęci i przepełnieni spokojem. Pamiętajcie gra się nie kończy zbyt szybko. Będzie wam potrzebne ok. 100 godzin, aby zobaczyć całość, a przynajmniej tak mi się wydaje :D Sam nie mam jak to sprawdzić dlatego poszperałem w sieci i sprawdziłem co inni piszą na ten temat.

Na samym początku będziecie pełni entuzjazmu, ale na dłuższą metę może zabraknąć chęci, chyba że nie macie innych tytułów do ogrania. W takim wypadku małymi kroczkami zobaczycie możliwości tego symulatora.

Gra nie jest trudna oferuję łatwe zadania typu podlej kwiatki czy wyślij listy do pięciu przyjaciół itp. Po wykonaniu tych questów dostaniemy kupony, które można wymienić na rzeczy lub pieniądze. W kwestii zarabiania jest też prawie tak samo jak w realu mało dostajemy, a dużo musimy mieć by coś kupić!


Ciekawą opcją jest możliwość poskarżenie się naszej sekretarce, że ktoś był niegrzeczny. Niestety to nie działa, ba nawet się nikt nie obrazi, że go o to posądziliśmy. No tak zapomniałem dodać, że wcielamy się w lokalnego burmistrza, który może wprowadzać nowe zarządzenia dotyczące rozwoju miasta i wprowadzać projekty obywatelskie. Zastanawiam się tylko, po co? Jeśli nie poświęcimy tej grze bardzo, ale to bardzo dużej liczby godzin nawet tego nie zobaczymy.

Opłaty są tak duże jak Polski dług publiczny przez co wszelkie usługi typu: większy dom spłaca się go szmat czasu. Wspomnę o jedynym wydarzeniu w jakim próbowałem wziąć udział. Dostałem od organizatora wiadomość, że muszę przynieść mu pióra określonego koloru, które wypadają ramdomowo. Nic prostszego, tak pomyślałem, lecz szybko okazało się, że jest to chyba jakiś kiepski żart, bo zadanie okazało się nie do wykonania w wyznaczonym czasie.


Przyszła pora na rubrykę wszystko to o czym zapomniałem lub nie pasowało wyżej. Muzyka jest dobra pasuje nawet dobrze i zmienia się co godzinę, a wiecie co to oznacza? Nie usłyszcie utworów, które lecą jedynie w godzinach nocnych! W takich chwilach zastanawiam się po co je ktoś komponował. W kwestii grafiki jest całkiem przyzwoicie, czyli ślicznie jak zawsze, a animacje wykonywane przez Npc urocze, co daje wrażenie obcowania z postaciami rodem z anime.

Czy warto kupić Animal Crossing: New Leaf? Odpowiedź jest na samej górze, lol.  

A jakie wy znacie tytuły miejące tak zakręcone zasady? Piszcie, bo może będzie z tego kolejna recenzja!

Tradycyjnie przypominam o komentowaniu i udostępnianiu. Niech będzie nas więcej. 

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania