Mamy 2019 r. Rockstar
wydał Red Dead Redemption 2, a gracze
pecetowi wiąż nie mogą się doczekać pierwszej części RDR'a. Co w takim wypadku należy zrobić? Zagrać w kręgle? Zatrzymać
cholerny pociąg? A może zaopatrzyć się w PS3 i zobaczyć czy legenda jest prawdziwa
i zaobserwować jak druga część serii się zestarzała. Powiem wam jak to ja mam w zwyczaju jest dobrze.
Ocena
może być tylko jedna 8/10. Dzięki pa, pa no sio, na co czekacie?
Hej! Żartowałem to nie
koniec! Rozsiądźcie się wygodnie, bo opowiem wam o najlepszej historii, jaką
opowiedziały szkockie gwiazdy rocka*. Dawny członek gangu zostawiony na śmierć John Marston protagonista który
przeżył. Na szczęście nie została mu błyskawica na czole. Żarty na bok, czas
przejść do sedna sprawy.
Zanim zakupiłem PS3, a wraz z nią RDR miałem okazję nasłuchać się jaki ten tytuł wspaniały i jedyny w
swoim rodzaju. Trochę w tym prawy jest... Tylko musi być takie małe maleńkie,
ale. Skupie się na początku na tym co dobre, a potem wyhaczę to co poszło nie
tak.
Nagroda
Darwina trafia do...
Sam początek jest
mocny. Wygodnie siedzący Marston słucha rozmów pasażerów o tym jak biały
człowiek wprowadza "cywilizacje" i wiarę, która wyjaśnia wszystko,
więc nie myśl samodzielnie. Dalej jest już tylko lepiej! Świat RDR to sporej wielkości piaskownica
żyjąca swoim życiem w którym my jesteśmy słońcem. Na każdym kroku wyskakują
atrakcje jak karty z rękawa. Generalnie zbiór niezobowiązujących mini gierek
jest spory, tak samo jak Npc, które proszą nas o pomoc. Zależnie od tego gdzie
się udamy otocznie się zmieni i to raptownie. Dzięki temu nigdy nam się nie
przejedzą widoki.
Gra świateł i sposób
jaki przechodzą między obiektami potrafi oczarować, a sam styl graficzny
zestarzał się godnie. Animacji też nam nie pożałowano, bo dzięki temu
obserwowanie naturalnych ruchów głównego bohatera dawało naprawdę wrażenia, że
obcujemy z żywym człowiekiem.
Co tu jeszcze dodać?
Gra dzieli się na parę rozdziałów i każdy z nich w innej części mapy. Ok , pisałem coś tam ogólnie przed chwilą, a teraz to rozszerzę. Rockstar widział co
robi i to czuć, bo każdy nasz cel odsłania coś niepowtarzalnego. Innymi słowy
nigdy nie trafiamy do tego samego miejsca, chyba że musimy, lecz to już inna
bajka. Nie obawiajcie się i z tym sobie poradzono. Do Red Dead Redemption wprowadzono kilka opcji szybkiej podróży. Jeśli
chcecie możecie wykorzystać dyliżans, który za opłatą przewiezie nas, gdzie
chcemy. Opcja numer dwa ognisko. Jak widać pomyślano o wszystkim, ja natomiast
preferowałem tradycyjną jazdę konną.
Czegoś mi brakowało,
gdy jechałem na Płotce eee, na koniu jakimś o bliżej nie znanym imieniu przeżywałem
coś w rodzaju deja vu, gdzieś to widziałem i odczuwałem brak pewnej ścieżki
dźwiękowej. Czy jazda była realistyczna? Bo ja wiem, na pewno wygodna i nie było
żadnych problemów. Co ciekawe dodano pasek, który pokazuje wytrzymałość rumaka,
jeśli spadnie do zera to Marston zleci z niego.
RDR
można
śmiało pokazywać jako solidny przykład ciekawej plejady osobowości. Nic nie
jest tutaj czarno białe. Motywy, cele itp., każdy się czymś kieruję i wyraźnie
to widać w poczynaniach bohaterów, jakich spotkacie w czasie kampanii od
drobnego oszusta, który sprzedaję lek na wszystko po profesora przekonanego, że
zabijanie bawołów dla sportu wzmocni je, a nie spowoduje ich wymarcia.
Radosna cywilizacja
zabija dziki zachód i wprowadza coś znacznie gorszego, urzędników, którzy są
jeszcze gorsi, bo mordują w "białych rękawiczkach". Doskonale to
przedstawiono, bo w ramach odpuszczenia win mamy za zadania dorwać byłych
kompanów, a żeby Marston się nie wahał rodzina jego została uwięziona. Antagonista
wraz z swoim przydupasem cały czas mu o tym przypominają w sposób
charakterystyczny dla mafii itp.
Akcja Red Dead Redemption podzielić można
również ze względu na konflikty w jakie się wplątał protagonista. Po jednej
stronie rzeki mamy federalnych i bandytów, a z drugiej wojna domowa. Skupmy się
na tej meksykańskiej części, która pokazuje bezsensowności konfliktu
wewnętrznego i jego okrucieństwa. Każda ze stron uważała, że ma rację i działa
w słusznej sprawie. Zdradziecki generał z jednej strony, a z drugiej casanowa
z sklerozą, a jedyne co mu w głowie to rzekoma wolność i panienki, które chce
"uszczęśliwić".
Przejdę teraz do
rozgrywki i tym samym zacznę narzekać, bo ta część wypadła moim zdaniem
najsłabiej. Na dzień dobry mamy włączone ułatwienie, a mianowicie
celownik sam przylepia się do wroga, ba wystarczy, że skieruję w jego stronę
lufę i pociągnę za spust i już po robocie. Kolejną rzeczą jest fakt, że
przeciwnicy namiętnie atakują z dużej odległości przez co zlewają się z
otoczeniem i bez tego w/w udogodnienia nie da się grać. Inną super mocą
protagonisty jest dead eye. Na
początku po jego uruchomieniu system sam decyduje, gdzie się trafi przeciwnika,
w wersji dla zaawansowanych trzeba zrobić to manualnie. Szczerze? Wolałem jak to
działo się z automatu, bo w "kropki" trudno celować. Twórcy postarali
się o realizm w nocy, a w szczególności w wąwozach i jaskiniach.
Ledwo co widać, masakra,
jak grać? No tak, auto celowanie i już! Brawo! Nie prościej było lepiej
doświetlić otoczenie zamiast na siłę stawiać na realizm? Upierdliwe nie powiem,
ale da się z tym żyć. Hmm, a co by było jakby dołożyć, a może Kartaczownice Gatlinga i walkę w dzień.
Czy zabawa się poprawi? Powinienem
napisać, że tak lecz jest inaczej, co prawda lepiej, ale brak tu precyzji,
która jest niezbędna do tego, aby czerpać w pełni przyjemność z tego co się
dzieje na ekranie, (tak wszystkie konsole mam przypięte do monitora).
Zadanie jakie miałem
okazję wykonać są naprawdę dobre nie zabrakło misji z pociągiem (taka mała
aluzja do GTA SA) lub ratowania damy w opresji. Każdy znajdzie coś dla siebie,
bo to wykonano solidnie tylko, gdzie nigdzie projektanci nie pomyśleli, co się
stanie jak gracz inaczej "wykona" polecenie, a raczej nie zauważy "prowadzącej
go rączki" i zrobi to po swojemu. SPOILER
jednej z misji w której Marstom wpada w pułapkę zostaje uwolniony przez frakcję
socjalistów. Ich dowódca zaleca szybko zdobyć broń. Odruchowo sprawdziłem, że
mam nuż i myślę spoko. Podkradłem się do jednego z żołnierzy i zdobyłem
strzelbę i załatwiłem resztę. Tego faktu nikt nie przewidział, bo choć wrogowie
nie żyli to boty dalej faszerowali kulami pusty budynek. KONIEC.
Absurdów tego typu jest więcej, co w sumie jest nawet śmieszne. Przedstawię
inny przykład dość ogólnie, aby nie psuć nikomu zabawy. W pewnym mieście
rozpocząłem zadanie poboczne jako protagonista, lecz olałem je i ruszyłem za
wątkiem głównym, po zakończeniu kampanii wróciłem tam jako drugi bohater tej
historii syn Johna. No i tu zaczyna się komedia. Koleś siedzi tam x lat i
czeka, aż do niego przyjdę i nie zauważył, że coś jest nie tak (LOL) a junior
lat 20+ zachowuję się jakby jego ojciec go "opętał". Czary? Możliwe
:D A teraz parę słów o pojedynkach.
Czym byłby dziki zachód
bez spotkania się na środku ulicy w samo południe? No właśnie... Potyczek nie
zabraknie i są nawet interesujące. Trzeba jak najszybciej oznaczyć punkty na
przeciwniku, które dają największe obrażenia. Im szybciej to zrobimy tym
bardziej zwiększamy szansę na zwycięstwo.
No
i wreszcie nadszedł ten moment na rubrykę wszystko to co zapomniałem lub nie
pasowało wyżej. Ci z was co grali w inne produkcje
Rockstara na pewno wiedzą, że obowiązkiem gracza jest sprawdzić co głupiego da
się zrobić w grze! Rozpocząłem od czegoś nietypowego "zaparkowałem"
konia na torach. Jak sądzicie, co się stało? Przesunął się na bok? Poleciał jak
z procy hen przed siebie? NIE! Eksplodował! Tak dobrze widzicie. Sam się
zdziwiłem, ale tak było. Kolejnym smaczkiem jest "wchodzenie" na
schody tyłem. Jeśli skorzysta się z schodów z pierwszego piętra i kliknie
przycisk odpowiadający za schowania za osłonę nasz cowboy cofnie się wślizgiem
z powrotem na górę.
Ciekawa jest jeszcze
jedna rzecz, a mianowicie sposób w jaki jesteśmy karani, gdy zaczniemy
strzelaninę. Nie będzie żadnych gwiazdek tylko licznik z grzywną i coraz to
większa liczba szeryfów wyskakująca jak królik z kapelusza. Jeśli im uciekniemy
to łowcy głów będą na nas polować w określonej okolicy do momentu, aż opłacimy grzywnę. Możemy też się podać i
trafić za kratki, co nie zwalnia nas od uregulowania opłaty. W sytuacji, gdy na
koncie nie ma kasy to sami musimy zapolować na kogoś ściganego listem gończym.
Przyznam, że jest to pomysłowe. Jedynym minusem jest fakt, że niezależnie,
gdzie zacznie się sieczka tam "policja" się pokazuję co psuję
imersję.
Nie zabraknie też
otrzymywania punktów honoru, coś podobnego do karmy z Fallouta. Im więcej dobrego robimy tym reputacja się zwiększa i
mamy zniżki w sklepach. Tylko po co nam skoro amunicja sama się sypie w ilości
hurtowej ze bandytów i można odnowić magazynki w skrzynkach, które znajdują się
w wynajmowanych pokojach. Ktoś może zasugerować, że lepsze giwery będą tańsze.
Spokojnie te które dostaniemy za darmoszke w zupełności wystarczą i nikt nie
poczuję potrzeby zakupu nowych.
Czy
warto kupić Red
Dead Redemption? Gra nie jest doskonała ma błędy, to tu to tam, gdzie
nigdzie otocznie się doczytuje lub jest widoczny spadek klatek, ale to tylko
małe niedociągnięcia. Opowieść jest naprawdę przednia, a że na PS3 takich
perełek jest więcej zalecam kupno tej konsoli i tej super produkcji. Rzekłem
.
Pierwszy
tak obszerny tekst w tym roku! Mam nadzieje, że docenicie moją pracę i
podzielicie się ze mną swoimi uwagami dotyczącymi waszej oceny RDR.
Przypominam o
udostępnianiu i co tam się jeszcze robi ;] Do zobaczenie wkrótce!
*Chodziło
mi ogólnie o Rockstar, a nie o określoną część tej firmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz