Recenzja Red Dead Redemption

Historia ukazana w trzech aktach, historia pokazująca prawdziwy dziki zachód! Mamy rok 1911 żelazne rumaki rozjeżdżają się po pustynnych terenach USA, a cowboy odchodzą do lamusa.


Mamy 2019 r. Rockstar wydał Red Dead Redemption 2, a gracze pecetowi wiąż nie mogą się doczekać pierwszej części RDR'a. Co w takim wypadku należy zrobić? Zagrać w kręgle? Zatrzymać cholerny pociąg? A może zaopatrzyć się w PS3 i zobaczyć czy legenda jest prawdziwa i zaobserwować jak druga część serii się zestarzała. Powiem wam jak to ja  mam w zwyczaju jest dobrze.

Ocena może być tylko jedna 8/10. Dzięki pa, pa no sio, na co czekacie?

Hej! Żartowałem to nie koniec! Rozsiądźcie się wygodnie, bo opowiem wam o najlepszej historii, jaką opowiedziały szkockie gwiazdy rocka*. Dawny członek gangu zostawiony na śmierć John Marston protagonista który przeżył. Na szczęście nie została mu błyskawica na czole. Żarty na bok, czas przejść do sedna sprawy.



Zanim zakupiłem PS3, a wraz z nią RDR miałem okazję nasłuchać się jaki ten tytuł wspaniały i jedyny w swoim rodzaju. Trochę w tym prawy jest... Tylko musi być takie małe maleńkie, ale. Skupie się na początku na tym co dobre, a potem wyhaczę to co poszło nie tak.

Nagroda Darwina trafia do...
Sam początek jest mocny. Wygodnie siedzący Marston słucha rozmów pasażerów o tym jak biały człowiek wprowadza "cywilizacje" i wiarę, która wyjaśnia wszystko, więc nie myśl samodzielnie. Dalej jest już tylko lepiej! Świat RDR to sporej wielkości piaskownica żyjąca swoim życiem w którym my jesteśmy słońcem. Na każdym kroku wyskakują atrakcje jak karty z rękawa. Generalnie zbiór niezobowiązujących mini gierek jest spory, tak samo jak Npc, które proszą nas o pomoc. Zależnie od tego gdzie się udamy otocznie się zmieni i to raptownie. Dzięki temu nigdy nam się nie przejedzą widoki.

Gra świateł i sposób jaki przechodzą między obiektami potrafi oczarować, a sam styl graficzny zestarzał się godnie. Animacji też nam nie pożałowano, bo dzięki temu obserwowanie naturalnych ruchów głównego bohatera dawało naprawdę wrażenia, że obcujemy z żywym człowiekiem.

Co tu jeszcze dodać? Gra dzieli się na parę rozdziałów i każdy z nich w innej części mapy. Ok , pisałem coś tam ogólnie przed chwilą, a teraz to rozszerzę. Rockstar widział co robi i to czuć, bo każdy nasz cel odsłania coś niepowtarzalnego. Innymi słowy nigdy nie trafiamy do tego samego miejsca, chyba że musimy, lecz to już inna bajka. Nie obawiajcie się i z tym sobie poradzono. Do Red Dead Redemption wprowadzono kilka opcji szybkiej podróży. Jeśli chcecie możecie wykorzystać dyliżans, który za opłatą przewiezie nas, gdzie chcemy. Opcja numer dwa ognisko. Jak widać pomyślano o wszystkim, ja natomiast preferowałem tradycyjną jazdę konną.


Czegoś mi brakowało, gdy jechałem na Płotce eee, na koniu jakimś o bliżej nie znanym imieniu przeżywałem coś w rodzaju deja vu, gdzieś to widziałem i odczuwałem brak pewnej ścieżki dźwiękowej. Czy jazda była realistyczna? Bo ja wiem, na pewno wygodna i nie było żadnych problemów. Co ciekawe dodano pasek, który pokazuje wytrzymałość rumaka, jeśli spadnie do zera to Marston zleci z niego.

RDR można śmiało pokazywać jako solidny przykład ciekawej plejady osobowości. Nic nie jest tutaj czarno białe. Motywy, cele itp., każdy się czymś kieruję i wyraźnie to widać w poczynaniach bohaterów, jakich spotkacie w czasie kampanii od drobnego oszusta, który sprzedaję lek na wszystko po profesora przekonanego, że zabijanie bawołów dla sportu wzmocni je, a nie spowoduje ich wymarcia.

Radosna cywilizacja zabija dziki zachód i wprowadza coś znacznie gorszego, urzędników, którzy są jeszcze gorsi, bo mordują w "białych rękawiczkach". Doskonale to przedstawiono, bo w ramach odpuszczenia win mamy za zadania dorwać byłych kompanów, a żeby  Marston się nie wahał rodzina jego została uwięziona. Antagonista wraz z swoim przydupasem cały czas mu o tym przypominają w sposób charakterystyczny dla mafii itp.


Akcja Red Dead Redemption podzielić można również ze względu na konflikty w jakie się wplątał protagonista. Po jednej stronie rzeki mamy federalnych i bandytów, a z drugiej wojna domowa. Skupmy się na tej meksykańskiej części, która pokazuje bezsensowności konfliktu wewnętrznego i jego okrucieństwa. Każda ze stron uważała, że ma rację i działa w słusznej sprawie. Zdradziecki generał z jednej strony, a z drugiej casanowa z sklerozą, a jedyne co mu w głowie to rzekoma wolność i panienki, które chce "uszczęśliwić".

Przejdę teraz do rozgrywki i tym samym zacznę narzekać, bo ta część wypadła moim zdaniem najsłabiej. Na dzień dobry mamy włączone ułatwienie, a mianowicie celownik sam przylepia się do wroga, ba wystarczy, że skieruję w jego stronę lufę i pociągnę za spust i już po robocie. Kolejną rzeczą jest fakt, że przeciwnicy namiętnie atakują z dużej odległości przez co zlewają się z otoczeniem i bez tego w/w udogodnienia nie da się grać. Inną super mocą protagonisty jest dead eye. Na początku po jego uruchomieniu system sam decyduje, gdzie się trafi przeciwnika, w wersji dla zaawansowanych trzeba zrobić to manualnie. Szczerze? Wolałem jak to działo się z automatu, bo w "kropki" trudno celować. Twórcy postarali się o realizm w nocy, a w szczególności w wąwozach i jaskiniach.


Ledwo co widać, masakra, jak grać? No tak, auto celowanie i już! Brawo! Nie prościej było lepiej doświetlić otoczenie zamiast na siłę stawiać na realizm? Upierdliwe nie powiem, ale da się z tym żyć. Hmm, a co by było jakby dołożyć, a może Kartaczownice Gatlinga i walkę w dzień. Czy zabawa się poprawi? Powinienem napisać, że tak lecz jest inaczej, co prawda lepiej, ale brak tu precyzji, która jest niezbędna do tego, aby czerpać w pełni przyjemność z tego co się dzieje na ekranie, (tak wszystkie konsole mam przypięte do monitora).

Zadanie jakie miałem okazję wykonać są naprawdę dobre nie zabrakło misji z pociągiem (taka mała aluzja do GTA SA) lub ratowania damy w opresji. Każdy znajdzie coś dla siebie, bo to wykonano solidnie tylko, gdzie nigdzie projektanci nie pomyśleli, co się stanie jak gracz inaczej "wykona" polecenie, a raczej nie zauważy "prowadzącej go rączki" i zrobi to po swojemu. SPOILER jednej z misji w której Marstom wpada w pułapkę zostaje uwolniony przez frakcję socjalistów. Ich dowódca zaleca szybko zdobyć broń. Odruchowo sprawdziłem, że mam nuż i myślę spoko. Podkradłem się do jednego z żołnierzy i zdobyłem strzelbę i załatwiłem resztę. Tego faktu nikt nie przewidział, bo choć wrogowie nie żyli to boty dalej faszerowali kulami pusty budynek. KONIEC


Absurdów tego typu jest więcej, co w sumie jest nawet śmieszne. Przedstawię inny przykład dość ogólnie, aby nie psuć nikomu zabawy. W pewnym mieście rozpocząłem zadanie poboczne jako protagonista, lecz olałem je i ruszyłem za wątkiem głównym, po zakończeniu kampanii wróciłem tam jako drugi bohater tej historii syn Johna. No i tu zaczyna się komedia. Koleś siedzi tam x lat i czeka, aż do niego przyjdę i nie zauważył, że coś jest nie tak (LOL) a junior lat 20+ zachowuję się jakby jego ojciec go "opętał". Czary? Możliwe :D A teraz parę słów o pojedynkach.

Czym byłby dziki zachód bez spotkania się na środku ulicy w samo południe? No właśnie... Potyczek nie zabraknie i są nawet interesujące. Trzeba jak najszybciej oznaczyć punkty na przeciwniku, które dają największe obrażenia. Im szybciej to zrobimy tym bardziej zwiększamy szansę na zwycięstwo.

No i wreszcie nadszedł ten moment na rubrykę wszystko to co zapomniałem lub nie pasowało wyżej. Ci z was co grali w inne produkcje Rockstara na pewno wiedzą, że obowiązkiem gracza jest sprawdzić co głupiego da się zrobić w grze! Rozpocząłem od czegoś nietypowego "zaparkowałem" konia na torach. Jak sądzicie, co się stało? Przesunął się na bok? Poleciał jak z procy hen przed siebie? NIE! Eksplodował! Tak dobrze widzicie. Sam się zdziwiłem, ale tak było. Kolejnym smaczkiem jest "wchodzenie" na schody tyłem. Jeśli skorzysta się z schodów z pierwszego piętra i kliknie przycisk odpowiadający za schowania za osłonę nasz cowboy cofnie się wślizgiem z powrotem na górę.


Ciekawa jest jeszcze jedna rzecz, a mianowicie sposób w jaki jesteśmy karani, gdy zaczniemy strzelaninę. Nie będzie żadnych gwiazdek tylko licznik z grzywną i coraz to większa liczba szeryfów wyskakująca jak królik z kapelusza. Jeśli im uciekniemy to łowcy głów będą na nas polować w określonej okolicy do momentu, aż  opłacimy grzywnę. Możemy też się podać i trafić za kratki, co nie zwalnia nas od uregulowania opłaty. W sytuacji, gdy na koncie nie ma kasy to sami musimy zapolować na kogoś ściganego listem gończym. Przyznam, że jest to pomysłowe. Jedynym minusem jest fakt, że niezależnie, gdzie zacznie się sieczka tam "policja" się pokazuję co psuję imersję.

Nie zabraknie też otrzymywania punktów honoru, coś podobnego do karmy z Fallouta. Im więcej dobrego robimy tym reputacja się zwiększa i mamy zniżki w sklepach. Tylko po co nam skoro amunicja sama się sypie w ilości hurtowej ze bandytów i można odnowić magazynki w skrzynkach, które znajdują się w wynajmowanych pokojach. Ktoś może zasugerować, że lepsze giwery będą tańsze. Spokojnie te które dostaniemy za darmoszke w zupełności wystarczą i nikt nie poczuję potrzeby zakupu nowych.

Czy warto kupić Red Dead Redemption? Gra nie jest doskonała ma błędy, to tu to tam, gdzie nigdzie otocznie się doczytuje lub jest widoczny spadek klatek, ale to tylko małe niedociągnięcia. Opowieść jest naprawdę przednia, a że na PS3 takich perełek jest więcej zalecam kupno tej konsoli i tej super produkcji. Rzekłem
.
Pierwszy tak obszerny tekst w tym roku! Mam nadzieje, że docenicie moją pracę i podzielicie się ze mną swoimi uwagami dotyczącymi waszej oceny RDR.

Przypominam o udostępnianiu i co tam się jeszcze robi ;] Do zobaczenie wkrótce!



*Chodziło mi ogólnie o Rockstar, a nie o określoną część tej firmy.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania