Pod koniec października
tego roku studio Cd Project Red wydała kolejny tytuł w świecie wiedźmina.
Produkcja ta miała początkowo być tylko dodatkiem do Gwinta, sieciowej karcianki, ale rozbudowana ją do tego stopnia, że
postanowiono zrobić z tego samodzielną grę.
Ciekaw
jestem za Cię ścigają?
Wojna
Krwi: Wiedźmińskie opowieści, bo tak zwie się
najnowsze dzieło warszawiaków opowiada historie Meve królowej Lirii i Rivi.
Fabuła rozgrywa się tym razem w czasie, gdy Geralt poszukiwał po raz Pierwszy
Ciri. Jest to o tyle ciekawe, że są to wydarzenia opisane przez samego
Sapkowskiego, a nie jak do tej pory przez Redów. Twórcy mieli sporo miejsca do
popisu, bo AS jedynie wspominał w księżnej swoich o książkach. Podobnie
postąpili Redzi tym razem z Białym Wilkiem, który pokazuje się tylko na chwilę,
aby zbiec i udać się w swoją stronę.
Historie
lubią się powtarzać
Przyjrzyjmy się teraz samej
kampanii, obiecano nam, że będzie trwać ponad 30 godzin i wywiązali się z
obietnicy bez dwóch zdań. Na GoG'u licznik nabił mi 42 godzinny. Wynik całkiem
przyzwoity, lecz muszę dodać, że wymaga on robienia map prawie na 100%. Kolejną
złożoną deklaracją, były decyzje, które będziemy odczuwać w ciągu całej gry.
Tutaj już mamy małe pęknięcia. Od strony formalnej wszystko się zgadza, ale...
Żaden z wyborów nie
niósł ze sobą konsekwencji groźnych w skutkach, a przynajmniej takich żeby
można było ich żałować. Odniosłem wrażenie, że mają jedynie urozmaicić
nieznacznie liniową kampanię, którą nam zaserwowano. A, żeby sprawiedliwości
było zadość to muszę dodać, że wybory mają wpływ szczególny na kompanów, którzy
będą nam towarzyszyć. Jest to o tyle istotne, że będziemy mogli rozwiązać pewne
sytuacje inaczej, a także usłyszmy i zobaczymy pewne wydarzenia w innym świetle.
Baba
z wozu, koniom lżej!
Celem naszym jest
pokonanie Czarnych jak potocznie nazywają na północy Nilfgaardczyków. Aby tego
dokonać przemierzymy pięć map, po każdej z nich będziemy się poruszać jak w Heroes of Might and Magic, mało tego, nawet świat będzie dość podobny do tamtego. Rzecz jasna inspiracje na tym się
nie kończą. W czasie przemierzania świata będziemy zbierać surowce: drewno,
złoto, a w wioskach rekrutów. Co jakiś czas przyjdzie nam zajrzeć do obozu,
który przypomina na swój sposób zamki z HoMaM.
Chyba nie muszę dodawać, że mechaniki zarządzania nim są też niemalże takie
same.
Zabawa
i hulanka do rana
Bitwy, które przyjdzie
nam stoczyć można podzielić na kilka kategorii. Pierwsza to potyczka
standardowa taka sama, jak w Gwincie,
gdzie musimy wygrać większą liczbą punktów w dwóch z trzech tur. Kolejna to
zagadki polegające najczęściej na odpowiednim rozłożeniu kart, które odgórnie
nam przydzielono. No i pozostały walki, które rozgrywają się na określanych
zasadach, gdzie trzeba wykonać jakieś określona rzeczy, np. pokonać, bossa czy
nie dopuścić do zniszczenia balisty. Mogę dodać jeszcze zadania fabularne, ale
te nie różnią się zbytnio od poprzednich strać, o których wspomniałem przed
chwilą.
W trakcie przemierzania
świata najbardziej brakowało mi tych klasycznych walk z tego też powodu, że w
nich tkwiła moim zdaniem cała zabawa i swoboda w wypróbowaniu kart, które
zaprojektowano wyłączenie z myślą o tym tytule. W multi naruszyłyby balans, a
tutaj dawały masę frajdy i możliwości kombinowania z nimi.
Nim przejdę do
podsumowania. Parę słów o grafice, oprawie dźwiękowej itp. Tytuł jaki jest to
widać na screenach. Poszczególne obszary są ładnie zaprojektowane, choć dość
minimalistycznie. Jak na tak niszowy tytuł jest naprawdę dobrze. Muzyka i
poszczególne efekty dźwiękowe dodają odpowiedniego klimatu. Tutaj naprawdę nie
mam się do czego doczepić.
Niestety wspomnieć muszę o kilku błędach i
spadku płynności, który dostrzegłem na ostatniej lokacji. W Wiedźmińskich opowieściach niema klasycznych przerywników filmowych, a
coś w rodzaju cutscenes z visual novel plus dochodzi nam narrator, który
opowiada co się dzieje w bieżącym momencie. Zdarzało się, że audio się nie
uruchamiało lub sam przerywniki się zacinały i można było jedynie posłuchać co
się wydarzyło. Występowały także gorsze usterki na szczęście tylko kilka razy.
Gra potrafiła się zablokować w czasie walki i tym samym przerwać korzystną
sytuacje...
Generalnie jest w porządku nie wiadomo tylko dlaczego liczba klatek spada na samym końcu gry, co prawda od
czasu do czasu, ale jednak tak się dzieje.
Czy
warto kupić Wojna
Krwi: Wiedźmińskie opowieści? Tytuł jest na tyle dobry, że można brać bez
wahania. Na pewno zaskoczy, a także pokaże coś interesującego i wciągnie na
długie godzinny mimo faktu, że to długa gra nie powinniście poczuć zmęczenia
materiałem. Ocena końcowa 8.5/10
A
jak wam się podobała pierwsza gra bez Geralda z Rivi w roli głównej? Dobrze, a
może źle?
Napiszcie wasze
wrażenia z kampanii. Ciekaw jestem co wy sądzicie o tej produkcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz